Od autorki:
One shot był pisany specjalnie na 100 000 wyświetleń, brał także udział w konkursie i zajął pierwsze miejsce, zapraszam do przeczytania 😉
One shot był pisany specjalnie na 100 000 wyświetleń, brał także udział w konkursie i zajął pierwsze miejsce, zapraszam do przeczytania 😉
Nazywam się… A czy to ważne jak się nazywam?
Moje życie… A kogo to obchodzi? Przecież każdy widzi w tym świecie
czubek własnego nosa.
Mam lat… Jestem jeszcze młoda i to nie w tym sensie, że głupia
oraz sądzę, że jestem nie wiadomo jaka, tylko po prostu młoda.
Związek… Kilka minut temu jeszcze tak, obecnie wolna i mająca
gdzieś uczucia innych.
„Trzeba było od razu zostać zimną suką, a nie bawić się w jakieś tam zakochania”
No, ale powróćmy do tych poprzednich kilku minut…
— Jesteś po prostu obrzydliwy! Ty – wskazałam na dziewczynę –
Wyjazd z mojego mieszkania, ale to już! – wrzasnęłam na ciemnowłosą, która
szybko założyła na siebie bieliznę, o ile można to tak nazwać, a następnie
krótką skórzaną sukienkę. Dziewczyna wyleciała w podskokach z sypialni – A ty –
zaczęłam mówić, podczas gdy chłopak zdążył założyć na siebie bokserki – Wyjdź
stąd, zanim cokolwiek zdążę ci zrobić – powiedziałam. Chłopak podszedł do mnie
– Odsuń się ode mnie, ty gnido, bo pożałujesz – syknęłam przez zęby – Wyjdź –
powiedziałam.
— Ale kochanie…
– Straciłeś przywilej mówienia tak do mnie, kiedy przespałeś
się z tą dziwką w naszym łóżku. Wyjdź stąd – powtórzyłam. Chłopak nie zrobił
nawet kroku – Nie? No dobra – wzruszyłam ramionami i kopnęłam go w krocze, a
następnie popchnęłam w stronę holu. Chłopak zajęczał.
— Ale mam na sobie tylko bokserki – wydusił.
— Miałbyś na sobie całe ubranie, gdybyś tylko nie myślał tym u
dołu – odpowiedziałam i wskazałam na pewne miejsce w jego bokserkach – Spadaj,
bo marnujesz mój czas, już! – warknęłam i wskazałam ręką na drzwi. Otworzyłam
je na oścież i wypchnęłam go z mieszkania.
Przebiegłam z holu do garderoby i wszystkie jego rzeczy zaczęłam
wyrzucać z szafek i półek na podłogę. Podniosłam je i ruszyłam z nimi do
sypialni. Otworzyłam drzwi balkonowe na oścież i wyjrzałam z balkonu na
parking, gdzie stał ten wieśniak.
— Kochanie, proszę wpuść mnie do środka… — zaśmiałam się na jego
słowa.
— Jesteś tak dowcipny jak twój ojciec, którego najlepszym kawałem
jesteś ty! – krzyknęłam z balkonu, spoglądając w dół na niego.
Co z tego, że robię cyrk i mogą mnie usłyszeć sąsiedzi z całego
bloku? Znając życie, to wszyscy i tak pouchylają okna, żeby tylko posłuchać, a
jutro będą posyłać mi różne spojrzenia. Wali mnie to.
Spojrzałam na jego rzeczy i przypomniał mi się cel mojej wyprawy
na balkon. Poczęłam wyrzucać jego rzeczy przez balkon, nie wszystkie
naraz oczywiście, chciałam się tym jak najdłużej nacieszyć. W dole ujrzałam
moją sąsiadkę z naprzeciwka, ale nie odezwałam się do niej słowem. Później do
niej wpadnę.
— Fajne masz spodnie. Męskich nie było? – zapytałam głośno,
wyrzucając je przez balkon.
— Proszę cię, nie rób mi tego…
— Nie przeżywaj tak, bo majtek nie dopierzesz – zawołałam i
zaczęłam przeglądać kolejne jego ubrania.
— Błagam Cię! Daj mi jeszcze jedną szansę!
— Jesteś tak denny jak świeżość mięsa i wędlin w supermarketach –
odrzekłam i przerzuciłam jego bieliznę.
— Jesteś taką wredną suką! Dlaczego ja w ogóle z tobą byłem?
Tragedia, po prostu… — przerwałam mu.
— Mów wolniej i dużymi literami! – krzyknęłam i przerzuciłam jego
kolejną koszulkę – Hmm… No proszę, prezerwatywy. Lepiej je zakładaj, a nie
kolekcjonuj!
— Ugh! A ja ci tyle dałem!
— Ja widzę, że ty zamiast oleju w głowie to masz benzynę. To jest
jakiś dramat… — powiedziałam i przerzuciłam resztę jego rzeczy.
— Jeszcze kluczyki od mojego samochodu! – krzyknął.
Odwróciłam się i wyszłam z balkonu. Podeszłam do szafeczki, gdzie
są kluczyki od mieszkania i samochodów. Wzięłam jego klucze. Podeszłam do balustrady
i rzuciłam mu je na parking.
— Dzięki – krzyknął.
— Spierdalaj!
Chłopak podbiegł do swojego samochodu. Otworzył bagażnik, a
następnie wrzucił swoje ubrania i go zamknął. Podszedł do drzwi od strony
kierowcy, ale spojrzał na przednią oponę. Wychyliłam się, by ujrzeć to, co go
tak zaciekawiło. Opona była przecięta. Zaśmiałam się. Chłopak spojrzał na
kolejną i następną. Były przedziurawione.
— No na jednym kole, to ty daleko nie zajedziesz.
Weszłam do środka, przeszłam przez korytarz i dotarłam do kuchni.
Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej butelkę wody. Wyjęłam szklankę z szafki i
nalałam do niej trochę przezroczystej cieczy. Oparłam się o blat, westchnęłam z
uśmiechem i wzięłam szklane naczynie do ręki. Po chwili wyszłam z mieszkania i
zamknęłam je na klucz. Odwróciłam się i podskoczyłam ze strachu. Naprzeciwko
mnie stała moja sąsiadka oparta o framugę swoich drzwi.
— O matko… — powiedziałam wystraszona.
— Nie ma za co – powiedziała dziewczyna.
— Zaraz, zaraz… To ty to zrobiłaś? To ty przecięłaś mu opony? –
zapytałam, a ona cały czas kiwała głową.
— Tak, należało mu się.
„Niektórzy nie zasługują na więcej niż pozdrowienie środkowym palcem”
— Oj no chodź! – jęknęłam patrząc na dziewczynę i cały czas starałam
się ją ściągnąć z kanapy, by przebrała się w jakieś ładne i seksowne ciuszki, a
następnie poszła ze mną do klubu, ale jej się nie chce… — Prooszę – wyjęczałam,
przeciągając samogłoskę ‘o’.
— Ale jutro jest piątek i mamy pracę – odpowiedziała, patrząc na
mnie poważnym wzrokiem – A poza tym nie mam takich ciuchów, żeby pokazać się w
nich w klubie…
— Dam ci coś swojego. Nosisz rozmiar M, no nie? – dziewczyna
pokiwała głową i posłała mi niepewny uśmiech.
Pociągnęłam ją za rękę do mojego mieszkania, a po otworzeniu drzwi
do mojego królestwa, pociągnęłam ją za rękę do, od teraz tylko i wyłącznie,
mojej garderoby. Zaczęłam przeszukiwać sukienki znajdujące się na wieszakach.
Żadna nie pasowała mi do niej. Spojrzałam na ostatnią sukienkę i to była ta.
Złapałam za wieszak i powiesiłam sukienkę na szafie. Zajrzałam do szafeczki z
biżuterią i wyciągnęłam odpowiedni naszyjnik i kolczyki. Podałam jej ciuchy i
wysłałam do łazienki. Dziewczyna weszła do środka, a po chwili wyszła ubrana.
— Poczekaj, u siebie powinnam mieć pasujące do tego szpilki. Pójdę
po nie i zaraz wrócę.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Po chwili przyszła w założonych
butach i torebce na ramieniu.. W sumie ładny komplecik [klik]
— Wyglądasz świetnie – powiedziałam. Dziewczyna obróciła się wokół
własnej osi, a następnie uśmiechnęła się do mnie – Bosko. Jeszcze makijaż –
powiedziałam.
Usiadła przy toaletce, a ja zaczęłam ją malować. Efekt końcowy był
po prostu super.
— A ty? Dlaczego jesteś jeszcze nie gotowa?
— Już się ubieram, spokojnie.
Szybko wciągnęłam na siebie ciuchy i prędko się umalowałam [klik]dokończę
— Wychodzimy? – zapytała blondynka.
— Tak, możemy się zbierać.
Zamknęłam mieszkanie na klucz.
„Najważniejsze to mieć osobę, której możesz powiedzieć wszystko. Nie boisz się o jej reakcję, po prostu mówisz”
— Spójrz na te dwie dziewczyny – powiedział mój przyjaciel, a
następnie wskazał na blondynkę i brązowowłosą, które właśnie weszły do klubu –
Tamta blondi jest moja – dokończył, a następnie przechylił drinka do końca –
Lecę – powiedział z durnym uśmieszkiem.
— Uważaj, bo wyrwiesz – zaśmiałem się, a mój przyjaciel pokazał mi
środkowy palec – Chuj.
— Z ciebie jest – odpowiedział i od razu poleciał do tych dwóch
dziewczyn, które usiadły na wysokich krzesłach po przeciwnej stronie baru.
Zasiadł z wielkim uśmiechem obok blondynki, która odwróciła wzrok ze swojej
równie młodej towarzyszki na Włocha. Chłopak zaczął do niej mówić, a na twarzy
blondynki powoli malował się uśmiech.
Zapewne rzucił jej komplement w stylu „Bolało jak spadłaś z
nieba?” albo „Przepraszam, czy masz może mapę? Zgubiłem się w Twoich oczach”,
tsa... Nuuudy.
Powróciłem wzrokiem do swojego drinka. Ładna kolorystyka alkoholu.
Czerwień przechodząca w biel, a ta następnie w zieleń i do tego idealnie
wyglądające wrzucone kostki lodu do szklanki. Ocknąłem się dopiero po chwili,
gdy usłyszałem głos kobiety dobiegający z mojej lewej strony.
— Poproszę curacao – powiedziała do młodego mężczyzny za ladą.
Podniosłem na nią wzrok i oniemiałem. Obok mnie siedziała
towarzyszka blondynki, która jest aktualnie podrywana przez mojego przyjaciela.
Ubrana była w ładną czarno—fioletową sukienkę. Spojrzałem w dół i ujrzałem
okropnie wysokie szpilki.
Jak można w czymś takim chodzić? Przecież można się zabić i to na
własne życzenie. Eh… Nigdy nie zrozumiem kobiet.
Dziewczyna przeniosła na mnie swoje spojrzenie. O cholera… Ale
z niej laska.
— Zrób zdjęcie, będzie na dłużej – mruknęła pod nosem odwracając
ode mnie wzrok.
Otrząsnąłem się i westchnąłem. Pyskata. Ciekawe skąd się takie
biorą…
— Emm…— zacząłem, ale dziewczyna szybko mi przerwała.
— Jeżeli zaproponujesz mi szybki numerek w kiblu, to się
przeliczysz – warknęła na mnie, nawet nie patrząc w moje zszokowane oczy.
Co? Jeszcze nigdy nie usłyszałem czegoś takiego od kobiety.
Dziewczyna dostała swój koktajl alkoholowy. Złapała za słomkę
swoimi pomalowanymi na różowo ustami i pociągnęła duży łyk.
— Widzę, że cały czas mi się przyglądasz – zaczęła mówić, a ja nie
zwracałem na to uwagi, że mówiła do mnie na „Ty” – Przepraszam za to przed
chwilą, nie powinnam się tak zachowywać wobec obcego.
— Nie, nie, nic się nie stało – już chciałem powiedzieć, że
podobało mi się to, jak do mnie mówiła, ale w porę zamknąłem dziób. Zaczęliśmy
rozmawiać. Zamówiliśmy jeszcze kilka drinków, jakiś czas później zaczęła lecieć
dosyć ruchliwa piosenka – Zatańczymy? – zadałem pytanie. Dziewczyna pokiwała
głową w odpowiedzi. Dopiła swojego drinka, po czym pociągnęła mnie na parkiet.
Zaczęliśmy tańczyć w dosyć dziwny sposób. W sumie każdy tutaj tak
tańczył, ale my nie znaliśmy się wcale. Właściwie, to nie znaliśmy nawet swoich
imion, a ocieraliśmy się o siebie w tańcu. Nie żeby mi to przeszkadzało. Po
jakimś czasie dziewczyna odwróciła się do mnie przodem. Pochyliłem się w jej
stronę i przywarłem swoimi ustami do jej nagiej szyi. Brązowowłosa jęknęła
wprost do mojego ucha i pociągnęła za moje włosy. Odsunęła mnie od swojej szyi,
a następnie sama przywarła do moich warg swymi ustami. Jęknęliśmy razem, gdy ja
przyciągnąłem ją do siebie mocniej, podczas gdy ona pociągnęła ponownie za moje
włosy. Nie mogłem się już opanować.
— Chodźmy do mnie – wyszeptałem, odrywając się od jej ust.
Dziewczyna oblizała swoje wargi w kuszący sposób, po czym pociągnęła mnie za
rękę w stronę wyjścia z budynku.
— To twoje auto? – zapytała brązowooka.
Uśmiechnąłem się do siebie.
— Tak, wsiadaj – powiedziałem, otwierając jej drzwi.
Dziewczyna wskoczyła do samochodu z uśmiechem. Okrążyłem auto, po
czym sam zasiadłem na miejscu kierowcy. Odpaliłem samochód i w szybkim tempie
ruszyłem do mojego domu. Po kilkunastu minutach jazdy i spoglądaniu na siebie z
żarem w oczach, wjechałem na podjazd wyłożony kostką. Otworzyłem drzwi i
wpuściłem brązowowłosą do środka pierwszą.
— Ale wielki – powiedziała dziewczyna. Już chciałem skomentować,
że jeszcze go nie widziała, ale pohamowałem się.
— Rozgość się, a ja zrobię ci drinka – powiedziałem do niej i
ruszyłem w stronę kuchni, zostawiając ją w salonie samą.
Po chwili wróciłem do pomieszczenia z koktajlem alkoholowym, w
który była wetknięta rurka, a następnie podałem go brązowookiej. Dziewczyna
powtórzyła czynność z klubu, złapała za słomkę swoimi pomalowanymi na różowo
ustami i pociągnęła duży łyk. Już chciałem rozpocząć rozmowę, ale ona… Wpiła
się swoimi ustami w moje i zaczęła mnie dość mocno całować oraz odpinać guziki
w mojej koszuli. Co mogłem zrobić? Jestem tylko facetem. Wziąłem ją na ręce i
zaniosłem do mojej sypialni. To będzie długa noc.
Następnego dnia obudziłem się w dobrym nastroju, no wiadomo.
Uchyliłem powieki. Obok siebie ujrzałem piękną dziewczynę. Jej włosy leżące na
poduszce stworzyły wokół niej piękny widok. Mój telefon zawibrował. Oderwałem
swój wzrok od dziewczyny i przeniosłem go na telefon, który leżał na komódce
obok łóżka. Wziąłem go do ręki, a następnie wszedłem w wiadomości.
Od: Federico
Widzisz, a jednak udało mi się ją wyrwać, ty baranie.
„Prawdziwi przyjaciele nie pozwolą ci robić głupich rzeczy… samemu 😂😂😂 ”
Do: Federico
Nie tylko tobie. Idź lepiej sprawdź czy nie zapomniałeś o czymś i
dzieci z tego nie będzie.
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać, przyszła po kilkunastu
sekundach.
Od: Federico
Ja nie jestem tobą, przyjacielu.
Do: Federico
Ha! Mam ci coś wysłać?
Od: Federico
Nie sądzę, żebyś miał się czym chwalić, maluchu.
Maluchu? Maluchu?
Do: Federico
Po pierwsze: jestem wyższy od ciebie.
Po drugie: Chyba nie znasz mnie jednak tak dobrze, jak ci się
wydaje.
I to była ostatnia wiadomość, którą mu wysłałem, a on już nie
odpisał.
Odwróciłem się na bok tak, żeby oglądać śpiącą dziewczynę.
— Wiem, że mnie obserwujesz, więc tego nie rób. No chyba, że
chcesz umrzeć bezdzietnie, to ja ci strzelę kopa, a ty nadal będziesz na mnie
patrzeć, ale nie sądzę, że tak, jak teraz… Raczej z mordem w oczach –
powiedziała, otwierając oczy i uśmiechnęła się do mnie – A tak poza tym...
Dzień dobry – rzekła i pocałowała mnie w usta – Muszę się zbierać – powiedziała
po oderwaniu, a następnie przeciągnęła się.
Nie patrząc na mnie, podniosła się i sięgnęła po swoją bieliznę.
Upadłem głową na poduszkę i przyglądałem się dziewczynie oraz jej czynnościom.
Po założeniu na siebie dolnej części i nałożeniu na siebie misek
biustonosza, odwróciła do mnie swoją głowę.
— Pomożesz mi z zapięciem? – zapytała, spoglądając w dół na
granatową pościel. Po chwili podniosła swój pytający wzrok na mnie. Kiwnąłem
twierdząco głową, po czym wyciągnąłem ręce i zapiąłem jej górną część bielizny
– Dzięki za noc – powiedziała, posyłając mi delikatny uśmiech. Przysunąłem się
do niej i przygryzłem delikatnie jej ucho – Za miłą noc – mówiła dalej.
Zszedłem swymi ustami na jej szyję, a dziewczyna przewróciła oczami i
przegryzła wargę – W sumie, to nie śpieszy mi się tak bardzo – szepnęła i
odsunęła mnie od jej szyi, a następnie wbiła się w moje usta.
— Leon? – usłyszeliśmy głos z dołu.
Nadal nie zwracaliśmy uwagi na nawoływanie mnie z dołu.
Brązowowłosa przeniosła się na moje kolana i zaczęła mocniej napierać
swoimi wargami na moje. Po chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie.
— Co to? – zapytała, łapiąc przy tym oddech. Posłałem jej uśmiech,
po czym odpowiedziałem z głupim uśmieszkiem.
— Poranek – odpowiedziałem i poruszałem w znaczący sposób brwiami.
— Leon? – usłyszałem ponownie moje imię.
— Ugh! Musimy szybko się ubrać – powiedziałem i wciągnąłem na
siebie ubrania – Moja mama jest w domu – szepnąłem i ostatni raz pocałowałem
ją.
Wstałem z łóżka i szybko wyszedłem z pomieszczenia. I co ja
teraz zrobię?
Jak bardzo w skali od 1 do 10 jestem udupiony?
* * *
Podniosłam się z łóżka i dopiero teraz przyjrzałam się
pomieszczeniu. Na prawo od drzwi znajdowało się łóżko, które w nocy… No chyba
wiadomo do czego nam posłużyło…
Naprzeciwko łóżka stała pojemna komoda, na której stał wazon z
drobnymi, różnokolorowymi kwiatuszkami. Podeszłam do niego i powąchałam
kwiatki, pachniały bardzo intensywnie i słodko. Wyszłam z pokoju i skierowałam
się w stronę dochodzących mnie głosów. Zeszłam na dół. Ujrzałam tam chłopaka,
który chyba nazywa się Leon oraz kobietę, którą nazwał wcześniej swoją matką.
Odchrząknęłam i podeszłam bliżej rozmawiającej dwójki. Kobieta spojrzała na
mnie, po czym na swojego syna.
— A to jest? – zapytała kobieta chłopaka, a następnie posłała mi
uśmiech.
— To moja przyjaciółka, nocowała tutaj dzisiaj. To jest…
— Nazywam się Violetta, Violetta Castillo.
— Miło mi cię poznać – powiedziała mama chłopaka z uśmiechem.
* * *
— Jak to spędziłaś z nim noc?! – zapytała zszokowana Ludmiła.
— Normalnie, tak samo, jak ty spędziłaś noc z tym Włochem, jak mu
było?
— Federico…
— No właśnie, a ja chciałam trochę odskoczyć od rzeczywistości.
— Dobra, dobra… A wiesz chociaż, jak on się nazywa?
— Ymm… Chyba Leon, ale nie jestem tego taka pewna…
— Czekaj, czekaj… Robiłaś TO z nim i nie znasz jego imienia?
— Ej! Ty też nie jesteś święta. Ja nie jestem po prostu
pewna.
— Ale przynajmniej znam jego imię.
— No dobra, dobra… A teraz powracając do tematu tego twojego
Włocha… — dziewczyna przerwała mi.
— On nie jest mój – powtórzyła ponownie Ludmiła w ciągu naszej
rozmowy.
— Tak, tak… A więc jaki on jest?
— Federico jest…
— Cześć dziewczyny! – usłyszałyśmy głos, więc obie odwróciłyśmy
się w stronę gościa. W drzwiach stał Federico. Podszedł do blondynki i dał jej
buziaka w policzek, a następnie odwrócił się w moją stronę – Wczoraj się nie
przedstawiłem, ale mam nadzieję, że nie będzie to zachowane w pamięci –
powiedział chłopak z uśmiechem na ustach – Nazywam się Federico Pasquarelli –
przedstawił się, a następnie pocałował mnie w rękę, na co zaśmiałam się.
— Jestem Violetta Castillo.
„Jeśli mówiłam ci o swoich problemach, to nie oznacza, że lubię narzekać, tylko, że jesteś kimś ważnym i mam do ciebie zaufanie”
Mam dość tej papierkowej roboty! Ile jeszcze mam siedzieć nad tym
durnym pismem?!
— Violetta? – spojrzałam na mojego kierownika, który wszedł do
mojego biura.
— Tak? – zapytałam, wstając i wygładzając moją koszulę, która była
włożona do ołówkowej spódniczki.
— Masz nowego rekrutanta. Chłopak stara się o stałą pracę tutaj,
pokażesz mu, co ma zrobić i… A zresztą sama wiesz – powiedział mężczyzna i
machnął ręką – Zapraszam — rzekł mężczyzna, po czym młody chłopak wszedł
do środka. Spojrzałam na niego, mierząc go od góry do dołu.
Przystojniak, ale nie w moim typie.
— Nazywam się Violetta Castillo – przedstawiłam się z uśmiechem na
ustach. Chłopak również się przedstawił, po czym zapytał się mnie co ma robić.
Już wiem, kogo wykorzystam do „durnego pisma”. Oj tak, od razu na
żywioł. Jaka ja jestem miła…
— Tam leży pismo czy mógłbyś się nim zająć? – zapytałam z
uśmiechem.
— Jasna sprawa, szefowo – odpowiedział chłopak, również posyłając
mi uśmiech.
Podałam mu dokumenty, a on usiadł na krześle przy stoliku obok
okna. No tak, przecież nie opowiedziałam jak wygląda moje biuro… Gdy tylko
wchodzi się do środka, w oczy rzuca się kolor dywanu. Jaki kolor? Delikatny
fiolet, chociaż bardziej wygląda na różowy. Jak to wyjaśnić? Nie mam pojęcia,
ale zostańmy przy tym, że kolor jest fioletowy.
Ściany są koloru białego, ale mają namalowane
niebieskie duże kwiaty. Na środku stoi białe biurko, które jest ustawione pod
oknem tak, że widzę ciemnobrązowe, drewniane drzwi. Co znajduje się na moim
biurku? Zaczynając od służbowego laptopa, poprzez teczki, długopisy, kolorowe
karteczki, a kończąc na dokumentach, które czytałam wcześniej. Usiadłam za
biurkiem i odetchnęłam. Wróciłam wspomnieniami do tej nocy. Jego usta na
moich ustach, Nasze spojrzenia na siebie, pełne pożądania siebie nawzajem. Ma
na imię Leon… Tylko tyle o nim wiem. No nie ważne, czas iść po kawę. Wstałam z
bardzo wygodnego obrotowego krzesła, a następnie wyszłam bez słowa z gabinetu.
Ruszyłam do firmowej kuchni. Wyjęłam kubek i postawiłam go do ekspresu.
Ustawiłam sobie na latte. Po chwili kawa znajdowała się w filiżance, a ja
zadowolona ruszyłam w stronę mojego gabinetu. Niestety do gabinetu nie doszłam,
a moja kawa wylądowała na chłopaku wpadającym na mnie.
— Boże, tak strasznie przepraszam! –
powiedziałam, przykrywając usta.
* * *
Spojrzałem na budynek ponownie bardzo
zadowolonym wzrokiem, tsa… Czujecie ten sarkazm? Ja i firma? Serio? Ostatnio
byłem w klubie, a później miałem w łóżku bardzo ładną laskę, z którą dobrze, a
nawet bardzo dobrze mi było, a dzisiaj mam być tymczasowym szefem w tej firmie?
Coś czuję, że nie będzie to dobry czas…
— Leon, nareszcie jesteś – krzyknął uradowany
Alex, przyjaciel mojego ojca – Rozgość się – powiedział z uśmiechem – No dobra,
to powierzam moją firmę w twoje ręce na dwa miesiące. A teraz oprowadzę cię po
firmie i… — przerwałem mężczyźnie.
— Nie, nie trzeba – zacząłem — Lepiej sam się przejdę, bo jak przejdę się z tobą, to
wszyscy pomyślą, że chcesz mnie wkręcić do tej firmy, bo poprosił cię o to mój
ojciec.
— Jasne nie ma sprawy powiedział po
czym usiadł na swoim krześle obrotowym.
Wyszedłem z jego gabinetu, który
będzie mój od jutra. Zmierzałem korytarzem i przypatrywałem się ludziom, którzy
pracują bardzo szybko i sprawnie. Piętro niżej znajdowały się gabinety różnych
osób oraz kuchnia dla pracowników. Po chwili poczułem na moim torsie coś
gorącego i to nie była żadna ładna laska, która przez "przypadek" na
mnie wpadła. Spojrzałem na moją koszulkę. Zajebiście. Mam na sobie gorącą kawę.
–
— Boże, tak strasznie przepraszam! — spojrzałem na dziewczynę wściekłym wzrokiem. Nie chodzi
tutaj o koszulkę, tylko o to, że zaraz, kurwa, popatrzę sobie ciało. Gdy tylko
nasze spojrzenia się zetknęły, mój wzrok od razu złagodniał…
To Violetta… To ta brązowowłosa, z
którą spędziłem noc… Co ona tutaj robi? Pracuje?
Dziewczyna cały czas do mnie mówiła
zdenerwowana, ale ja nie zwracałem uwagi na to i cały czas byłem oszołomiony.
— To co? Chodź – powiedziała, a
następnie pociągnęła mnie za rękę, ale zatrzymałem nas.
— Co? – zapytałem, nie rozumiejąc
nic.
— Nie słuchałeś tego, co do ciebie
mówiłam, prawa? – westchnęła dziewczyna, po czym zaczęła mówić ponownie – Zapiorę
ci tę koszulę, albo odkupię… Jak wolisz?
— Chyba sobie żartujesz –
westchnąłem. No bez przesady, to tylko i wyłącznie koszulka, a nie nie wiadomo
co. Ludzie, ona się martwi o takie głupoty? Nie taką ją poznałem, była raczej…
Ostra, bezczelna, pyskata… Hmm… Coś musi być nie tak… — Nie przesadzaj, to
tylko koszulka…
— To chociaż ci ją zapiorę, masz
przecież bluzę, którą możesz zasunąć, żeby nie świecić wszystkim swoją klatką
piersiową…To co?
Pokiwałem głową na słowa
dziewczyny, która od razu pociągnęła mnie w stronę łazienki, gdzie zamknęła nas
na kluczyk, tłumacząc, że w ten sposób nie będzie żadnych nieporozumień oraz,
że nie chce zostać wyrzucona z pracy. Co z nią jest nie tak? Nadal tego nie
rozumiem… Kilka dni temu chamska i bezczelna, a dzisiaj potulna jak baranek…
Hmm… No tak, jest w pracy, więc musi być miła i kulturalna, bo inaczej
powiedziałaby stanowisku „Papa”. Spojrzałem na nią. Kazała mi zdjąć moją
koszulkę, a ja zrobiłem to szybko i bez oporu. Podałem jej swoją górną część
ubioru. Dziewczyna zaprała koszulkę, po czym ją wyrznęła. Oddała mi ją, a
następnie otworzyła drzwi łazienkowe. Nie zrobiła nawet dobrego kroku, bo
zastygła w miejscu. Obserwowałem jej postać od tyłu, ale nadal nic z tego nie
zrozumiałem. Podniosłem wzrok na coś, co było przed nami. Alex. Violetta ma
przerąbane…
— Szefie, ja… — zaczęła, ale
przerwał jej mężczyzna.
— Leon, naprawdę mógłbyś się
pohamować i zostawić moje pracownice w spokoju – powiedział to z żartem. Uff...
Co za ulga. Nie będzie miała kłopotów – Ciebie proszę do mojego gabinetu, bo
nie dajesz dziewczynie pracować. Mam nadzieję, że pod moją nieobecność nie
będziesz tutaj robił… — mężczyzna nie dokończył i odkaszlnął.
Ruszyliśmy do jego gabinetu.
Mężczyzna utworzył drzwi do swojego biura, po czym wszedł pierwszy, a ja od
razu za nim. Zamknąłem drzwi, po czym spojrzałem na Alexa, który zdążył już
usiąść w swoim fotelu za biurkiem. Podszedłem do krzesła stojącego naprzeciwko
jego biurka, a następnie usiadłem na wygodnym meblu. Przyjaciel mojego ojca
oparł się o fotel, a następnie poluzował krawat zawiązany na jego szyi. Jak
można chodzić w takim łańcuchu? I to ma wyglądać dobrze? Jak pies na smyczy.
Krawat? Tak, ale tylko i wyłącznie na wesele oraz pogrzeb… No może jeszcze na
imprezy rodzinne, ale tylko wtedy, gdy muszę. Ja i krawat to jak pies z kotem –
jego ciągnie do mnie, a ja od niego uciekam tam, gdzie pieprz rośnie. Mężczyzna
spojrzał na mnie dziwnym jak dla mnie wzrokiem.
— I co? – zapytał poruszając do
mnie brwiami – Zaliczyłeś? Tylko nie rozumiem dlaczego w kiblu… Ach ta
młodzież… — westchnął, po czym ponownie poruszał brwiami – Tylko błagam, niech
ona przez ciebie nie zaciąży, bo jako jedyna zna się bardzo dobrze na pismach,
które przychodzą do naszej firmy. Jedna sprawa, o której musisz wiedzieć… Ona
jest w ciąży, ty dostajesz ode mnie w mordę – powiedział i posłał mi uśmiech –
Ja wcale nie żartuję – dokończył.
Pożegnałem się z mężczyzną, a
następnie wyszedłem z jego gabinetu. Jutro zaczynam pracę… Może nie będzie tak
źle, jak mi się wydawało?
„Pojawiłaś się przypadkiem… Tylko przypadkiem nie odchodź”
* * *
Kurczę, kurczę, kurczę… Szef mnie na pewno
zwolni, jestem o tym przekonana. Wywali mnie na zbity pysk i tyle z mojej pracy
w tej firmie… W tym właśnie momencie dostałam maila. Od
mojego szefa… No tak, czas pakować manatki… Krzyżyk na drogę i won z pracy… Ja
nie chciałam na niego wpaść… Naprawdę… W czym będzie mi lepiej do trumny? W
bieli czy może lepiej w granacie, hmm? Matko! O czym ja teraz myślę?!
Otworzyłam maila powoli najeżdżając kursorem na niego, po czym zaczęłam go
czytać. Treść była zupełnie inna niż się tego mogłam spodziewać.
Od: Alex Smith <alex.smith.company@message.com>
(od autorki: nazwy adresów wymyślone, wszelkie podobieństwo jest przypadkowe)
Do: Violetta Castillo <violetta.castillo@message.com>
Temat: Praca
Panno Violetto, niech się pani nie obawia
utraty obecnego stanowiska (widziałem pani reakcję na mnie i całą tę sytuację).
Bez obaw.
Alex Smith
Uśmiechnęłam się do siebie. Co za szczęście, że
jednak zostaję tutaj jako pracownik tej firmy. Od razu wzięłam się za odpisanie
mężczyźnie.
Od: Violetta Castillo violetta.castillo@message.com
Do: Alex Smith <alex.smith.company@message.com>
Temat: Re: Praca
Dziękuję, szefie i przepraszam za zaistniałą
sytuację…
Violetta Castillo
Jeszcze kilka godzin i koniec tej roboty… Mam
nadzieję, że szybko zleci.
Wychodzę z firmy w zadowolonym nastroju. Na
dzisiaj koniec i nie chcę słyszeć słowa „praca”. Nie zdążyłam zamówić taksówki,
bo moją uwagę przykuł chłopak z zielonymi oczami. Podeszłam zdziwiona.
Mężczyzna zgasił papierosa, po czym rzucił go na ziemię i przydeptał butem.
— No nareszcie – powiedział, po czym posłał mi
nieziemski uśmiech.
— Czekałeś na mnie tyle czasu? – zapytałam ze
zdziwieniem.
— Nie, byłem jeszcze na mieście, ale
stwierdziłem, że moje towarzystwo może ci się spodobać – znowu ten uśmiech – To
jak? Dasz się odwieźć do domu? – zadał pytanie, po czym wziął moją torebkę z
moich rąk i włożył ją na tylne siedzenie w samochodzie.
— Jasne, w sumie to czemu nie – odpowiedziałam
i także posłałam mu uśmiech.
Jechaliśmy jakiś czas w ciszy, którą ja
przerwałam swoim pytaniem.
— Śledzisz mnie? Skąd wiedziałeś, o której
godzinie skończę?
— Nie, po prostu stwierdziłem, że normalni
ludzie kończą o takiej godzinie, więc podjechałem pod firmę i w ten sposób
jesteś w moim samochodzie.
— To dziwne… – westchnęłam – Nie znamy się
wcale, a rozmawiamy jak jacyś dobrzy znajomi, jak to możliwe?
— Znam twoje ciało na wylot, tak samo jak ty
moje, to może dlatego dobrze nam się rozmawia – wspomniał o tej nocy, a ja
spuściłam wzrok.
Na osiedlu wysiedliśmy z samochodu.
— To tutaj – powiedziałam, gdy podeszliśmy pod
mój blok – Może chcesz wejść? – zapytałam niepewnie.
— Jasne, czemu by nie – odpowiedział z
uśmiechem.
— Od razu ostrzegam, nie jest duże, ale dla
mnie w sam raz – oznajmiłam, szukając kluczy w mojej torebce. Są! Wyjęłam je, a
następnie odkluczyłam drzwi i wpuściłam gościa do środka. Chłopak rozejrzał się
po małym holu, a następnie zdjął buty w wszedł dalej – Rozgość się – powiedziałam,
a po chwili kontynuowałam – Pozwolisz mi, że wezmę prysznic i za moment do
ciebie wrócę? – zapytałam chłopaka, a ten kiwnął głową na znak zgody – Dzięki.
Ruszyłam do mojego pokoju. Co za szczęście, że
wywaliłam tamto łóżko, na którym ten facet pieprzył się z tą dziewczyną i
kupiłam nowe. Po prostu nie mogłam patrzeć na nie i spać w nim, mając
świadomość, że jakiś czas temu tutaj… Ugh… Blee… Wzięłam swoją normalniejszą
bieliznę, jakieś jeansy, luźną koszulkę i oczywiście ręcznik, którym się wytrę
po wyjściu spod prysznica. Wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do mojej
łazienki. W środku zdjęłam z siebie ubrania oraz bieliznę i weszłam pod
prysznic. Ciepłe krople wody zaczęły lecieć na moje nagie ciało, a ja powoli
się rozluźniłam. Namydliłam swoje ciało różanym płynem, który dokładnie
wsmarowałam w siebie, a następnie spłukałam. Wyszłam spod prysznica i wytarłam
swoje ciało niebieskim ręcznikiem. Założyłam na siebie bieliznę, a następnie
koszulkę i niebieskie jeansy. Wyszłam z łazienki i wychyliłam się na chwilkę do salonu, żeby
dać znać mężczyźnie, że już jestem, a następnie ruszyłam do kuchni. W moim tak
zwanym salonie lub jak kto woli w bawialni na środku stoi kanapa, a przed nią
stolik na kawę i dwa fotele. Pod ścianą stoi komoda, na której stoi wazon ze
świeżymi kwiatami. Nad szafką wisi telewizor.
— Chcesz kawy czy herbaty? – zapytałam,
nastawiając czajnik z wodą.
— Herbata mi w zupełności wystarczy –
usłyszałam odpowiedź, a następnie kroki skierowane w stronę pomieszczenia, w
którym aktualnie się znajduję. Wyjęłam dwa kubki, a następnie wrzuciłam do nich
po jednej torebce z herbatą. Po chwili poczułam jego ręce na moich biodrach i
głowę opierającą się o moje ramię. Chłopak dmuchnął gorącym powietrzem w moją
szyję – No chyba, że sama mi zaproponujesz coś, co chyba chcemy oboje, hmm? –
ugryzł mnie w szyję, a po chwili pocałował mnie w to samo miejsce. Właśnie w
tym momencie zaczął świszczeć czajnik z zagotowaną wodą. Odsunęłam się od
zielonookiego i zalałam wodą kubki z herbatą — Ja czekam – powiedział chłopak,
gdy się do niego odwróciłam twarzą. Poruszał zabawnie brwiami przy swoich
słowach.
— Nie, dla mi spokój – odpowiedziałam i
zaśmiałam się – Wiesz, że ten twój przyjaciel zarywa do mojej przyjaciółki? –
zapytałam Leona.
— Ludmiła, tak? – przytaknęłam.
— Raz odwiedził Lu, gdy byłam u niej w
mieszkaniu, no i wyglądał, jakby miał wobec niej jakieś zamiary…
— Od razu mu się spodobała, gdy zobaczył ją w
klubie. Niech sobie tylko przypomnę co on… Ach, już wiem „Tamta blondi jest moja”. Ale się wtedy uśmiałem –
powiedział, a następnie uśmiechną się na wspomnienie.
Chłopak wziął swoją herbatę, po
czym poszliśmy do salonu. Zaczęliśmy rozmawiać i w sumie poznawać się nawzajem.
Po pewnym czasie chłopak spojrzał za mnie i kiwnął głową w stronę szafki
znajdującej się w rogu pokoju. Odwróciłam się w tamtą stronę, a po chwilce
poczułam, jak chłopak podnosi się i podchodzi do jednej z półek w szafce.
— Kto to? – zapytał i wskazał na
zdjęcie w ramce, które wziął do ręki. Na fotografii byłam ja i mój były. Jak
mogłam zapomnieć wywalić to zdjęcie? – To twój chłopak?
— To był mój chłopak, teraz już mój
były i w sumie dobrze. Nie wiem, jak ja mogłam z nim wytrzymać. Zdradził mnie z
jakąś dziwką, a ja wyrzuciłam go z mojego mieszkania, robiąc przy tym cyrk na
cały blok, mówi się trudno. To było tego samego dnia, kiedy ty… To znaczy kiedy
my… No wiesz.
— Masz na myśli to, że spaliśmy ze
sobą? – zapytał, śmiejąc się – Nie musisz odpowiadać.
— Cześć Violetta, czy mogłabyś mi
pomóc z… — usłyszałam głos wpadającego mężczyzny do środka – O, cześć Leon –
ujrzeliśmy Włocha ubranego w koszulę w kratę i ciemne jeansy.
— Co ty tutaj robisz? – zapytali
się chłopcy naraz.
— Ja… Ja przyszedłem do Violetty po
radę, a ty? – zapytał Federico Leona.
— A tak jakoś wyszło… – odpowiedział
Leon.
— Violu, możemy pogadać w cztery
oczy? – zapytał mnie chłopak z niepewnym uśmiechem.
— Jasne, zaczekaj na mnie w moim
pokoju – powiedziałam i pokierowałam chłopaka do mojego małego królestwa –
Leon, wybacz mi, za chwilkę wrócę, obiecuję – odpowiedziałam i posłałam mu
uśmiech.
Ruszyłam do mojego pokoju. W środku
ujrzałam siedzącego na fotelu i czekającego na mnie Federico.
— Jestem.
— Tak, nie będę owijał w bawełnę.
Czy mogłabyś mi powiedzieć jakie kwiaty lubi Ludmiła? – na te słowa byłam rozbawiona
na maksa – Ej! Nie śmiej się ze mnie, okej?
— Podoba ci się?
— Cco? Nie, pff.. Ni—No dobra, tak…
Podoba mi się i to bardzo, ale ona chyba nic ode mnie nie chce oprócz przyjaźni
– Tak, jasne.
— Na początek kup jej fioletowe,
albo pomarańczowe róże… Fioletowe mówią : Od razu mnie zachwyciłaś, chcę
Cię oczarować, zasługujesz na to, co najwspanialsze!
Pomarańczowe natomiast mówią kobiecie: Chcę czegoś więcej, jestem
z Ciebie dumny. Wybór więc należy do ciebie.
— Dziękuję, jesteś kochana! –
wykrzyknął uśmiechnięty chłopak i porwał mnie do mocnego uścisku.
Drzwi się otworzyły, a my z Włochem
odsunęliśmy się od siebie.
— To ja myślałem, że macie tylko
pogadać, a tutaj takie rzeczy widzę – usłyszałam głos Leona i spojrzałam na
niego, śmiejąc się.
— Oj, Leon daj spokój… —
powiedziałam podchodząc do chłopaka – Nie gniewaj się na mnie – dokończyłam, po
czym pocałowałam go w policzek.
— Dziękuję Violu za wszystko –
powiedział Federico – Dobra, to ja lecę, jeszcze raz wielkie dzięki, to pa.
Chłopak wyszedł z mieszkania.
Odwróciłam się do Leona, a ten czekał z założonymi rękoma.
— No co? – zapytałam.
— Mam być zazdrosny? – spojrzałam
na niego dziwnie – Żartowałem, ojej… Nie znasz się na żartach? Eh… Kobiety…
— Masz coś do kobiet? – zapytałam –
To my pierzemy, prasujemy, gotujemy, sprzątamy, a wy? Nic nie robicie, tylko
chodzicie do pracy – prychnęłam.
— Tak? – zapytał chytrze – No wiesz
co? My faceci też dużo robimy, na przykład dzięki nam zachodzicie w ciąże i… To
dzięki nam zachodzicie w ciąże i… — przerwałam mu.
— Tak, tak… To dzięki wam
zachodzimy w ciążę. Trochę tego mało…
— Dobra, dosyć tej głupiej rozmowy.
Leon jeszcze jakiś czas pobył u
mnie, po czym pożegnaliśmy się i pojechał do siebie.
Nie zwolnili mnie z pracy, mam
nowych znajomych, w czym jeden jest zauroczony w mojej przyjaciółce, jestem
szczęśliwa.
„Cudowny moment, gdy można w końcu odetchnąć z ulgą, że odeszły problemy”
* * *
Podjeżdżam pod budynek… Ach firma…
To mój pierwszy dzień, a już mnie głowa od tego boli… Dobra, biorę wdech,
wysiadam z samochodu i kieruję się w stronę budynku. Gdy znajduję się w
"moim" gabinecie, zasiadam na krześle obrotowym i zabieram się za
przeglądanie dokumentów leżących na biurku. Niestety ta chwila nie trwa długo,
bo słyszę pukanie do drewnianych drzwi. Mówię „Proszę”, po czym drzwi się
otwierają, a ja podnoszę swój wzrok na osobę przede mną.
— Szefie czy…
— Mów dalej, Violu… Mów dalej –
powiedziałem z uśmiechem i oparłem się rękoma o biurko.
— A więc bawisz się w szefa i jego
pracownicę? – zapytała dziewczyna z uśmieszkiem.
— Wiesz, trzeba mieć jakieś hobby –
odpowiedziałem, poruszając brwiami w zabawny sposób.
— Haha… Śmieszne – powiedziała
dziewczyna sarkastycznie, ale i tak w jej oczach ujrzałem rozbawienie – Dobra,
dobra… Gdzie jest nasz szef? – zapytała.
— Widzisz go przed sobą, więc bądź
grzeczna, bo inaczej sam ci taką karę, że będziesz o niej pamiętać bardzo
długo.
— A gdzie masz swój krawat, szefie?
– dziewczyna i podeszła bliżej uśmiechając się – bo garniak masz na sobie, ale
jeszcze powinien być krawat.
— Nie będę chodził na łańcuchu, bo
tak wypada. Nienawidzę krawatów i założę je tylko na ślub oraz pogrzeb.
— Dobra, dobra… Podpisz mi te
papiery, bo muszę je włożyć do reszty dokumentów znajdujących się w
segregatorze.
I tak wygląda nasza znajomość… No
może już nie, tak wyglądała nasza
znajomość kilka tygodni temu, teraz jesteśmy do przodu 3 tygodnie i staliśmy
się dobrymi przyjaciółmi, takimi wpierającymi siebie nawzajem w każdym gorszym
i normalnym dniu.
— Leon – usłyszałem pukanie do
drzwi, a po chwili osoba pukająca weszła do środka. Violetta… — Czy mogłabym
dzisiaj wcześniej wyjść z pracy? Źle się czuję i chyba powinnam się położyć –
usłyszałem jej głos, więc podniosłem na nią swój wzrok.
— To co ty tutaj jeszcze robisz?
Marsz do mieszkania i nie wracaj mi tutaj, dopóki nie wydobrzejesz –
powiedziałem, podchodząc do niej – No chyba, że źle się czujesz, bo dawno nic
się nie zadziało w twoim organizmie, hmm? – zapytałem i posłałem jej uśmieszek.
— Czy to wszystko co mówisz musi
mieć podtekst? – zapytała rozdrażniona.
— A znasz takie powiedzenie
„Kobieta bez bolca dostaje pierdolca”?
— Nie, ale znam takie „Facet bez
dziury chodzi ponury”…
— Pff… Ała, to bolało –
powiedziałem łapiąc się za serce – Leć, jesteś wolna – klepnąłem ją w pośladek,
na co spiorunowała mnie wzrokiem – Przyjadę do ciebie wieczorem z jakimiś
zakupami i zobaczę co robisz, a niech tylko przyłapię cię przy pracy, to
przywiążę cię do kaloryfera. Paa.
— No, papa – drzwi zamknęły się za
dziewczyną, a ja wróciłem do mojej pracy.
* * *
Będąc w domu, położyłam się na kanapie w
salonie i przykryłam kocem, tuż po tym, jak łyknęłam tabletkę. Boli mnie głowa, przez co jest mi zimno i mam
temperaturę… Nienawidzę tego… Zamknęłam oczy i już po kilku chwilach odpłynęłam
do krainy snu.
Nie wiem ile tak spałam, ale przebudził mnie
huk. Podniosłam powieki i ujrzałam Ludmiłę siedzącą na jednym z foteli. Upadła
jej książka na dywan, to to narobiło tyle huku. Blondynka spojrzała na mnie.
— Śpij, śpij… Przyszłam tutaj, bo miałaś
otwarte mieszkanie, a klucze zostawiłaś w zamku od wewnątrz… Chciałam cię
popilnować i powiedzieć, żebyś się zamknęła, bo inaczej ktoś się włamie…
— Dziękuję, Ludmi… Tak źle się czuję… Wciąż
boli mnie głowa, Mam temperaturę i jakoś tak mi źle…
— Może jesteś w ciąży… — zastanowiła się
dziewczyna.
— Co?
— Mam powtórzyć?
— Nie, nie jestem w ciąży…
— A skąd ta pewność, hmm?
— Jestem pewna, bo dzisiaj rano skończył mi się
okres.
— A, okej…
— Hej Violu, jestem – usłyszałyśmy głos
wchodzącego do środka Leona – I mam zakupy dla ciebie.
— Awww… — szepnęła Ludmiła.
— Spadaj do swojego Federico – powiedziałam.
— On jest tylko kolegą – pisnęła dziewczyna,
ale na jej policzkach i tak pojawił się szkarłatny rumieniec – Spadam do
siebie, jakby co, to pukaj – powiedziała.
— Paa.
Dziewczyna poszła, jej miejsce zastąpił
zielonooki.
— Jak się czujesz? – zapytał, łapiąc moje
dłonie w swoje ręce.
— Lepiej — skłamałam, spoglądając mu w oczka.
— Kłamiesz, zaraz zrobimy ci domową kurację, a
teraz się kładź – rozkazał, po czym poszedł do kuchni.
Wykonałam to z ochotą. Zamknęłam oczy i trwałam
kilka minut w półśnie, dopóki nie przyszedł Leon.
— Wypij to – podał mi kubek z parującą cieczą.
Pociągnęłam kilka łyków.
— Nie mogę – szepnęłam, oddając mu kubek.
— Pij – powiedział – A jak nie, to sam ci
wepchnę co gardła ten lek, łyżka po łyżce. To jak?
Ponownie wzięłam kubek do swoich rąk i
zanurzyłam usta w cieczy. Ale okropieństwo. Gdy wypiłam wszystko, odstawiłam
kubek na stolik i przykryłam się szczelniej moim ciepłym kocem. Wciąż się
trzęsłam.
— Powinnaś się położyć w łóżku, a nie leżeć
tutaj – powiedział Leon, a następnie wziął mnie na ręce i przeniósł do
sypialni. Położył mnie na łóżku i sam po chwili położył się obok mnie,
wcześniej zdejmując bluzę z siebie. Przysunęłam się do niego.
— Jesteś taki cieplutki – szepnęłam w jego
klatkę piersiową.
— A ty taka zimna – powiedział, gdy dotknęłam
swoimi zimnymi palcami jego szyi. Leon objął mnie i pocałował w czubek głowy –
Przez te trzy tygodnie tak dużo się zmieniło.
— Nie, nic się nie zmieniło… Cały czas jedziesz
zboczonymi tekstami.
— Och, taki już jestem – szepnął i mocniej mnie
przytulił.
Poleżeliśmy tak kilka godzin i spędziliśmy ten
czas na rozmowie o wszystkim i o niczym. Zapytałam się go między innymi gdzie
zaparkował samochód, na co on odpowiedział, że tam, gdzie ostatnio. Na
szczęście zaczęłam się czuć lepiej.
— Mam posmak maliny w buzi po tym napoju, który
mi dałeś.
— Hmm… A zawszę czuję po nim pomarańczę. Dobra,
ja się będę zbierać, a ty jutro nie pojawiaj mi się w pracy, rozumiemy się?
— Tak jest, szefie – powiedziałam, a następnie
wstałam razem z nim i odprowadziłam go do drzwi.
— To co? Do zobaczenia?
— Jasne, paa – pocałowałam go w policzek.
— Pa – wyszedł z mieszkania.
Wróciłam do swojego pokoju. Już chciałam się
położyć ponownie na łóżku, ale mój wzrok skupił się na czymś, co leżało na
fotelu. Tym czymś była jego bluza. Stwierdziłam, że jeszcze zdążę mu ją
odnieść. Założyłam na swoje stopy buty i wyszłam z domu zakluczając go na raz.
Zbiegłam po schodach na dół. Otworzyłam drzwi wejściowe i szybko przez nie
wybiegłam. Prawie go złapałam. Szedł kilkanaście metrów ode mnie. Dzieliło nas
tak właściwie kawałek chodnika z mojej strony i jego oraz pasy. Nie będę go
wołała, bo ludzie będą się patrzeć na mnie, jak na jakąś idiotkę. Zaczęłam
ponownie biec. Wyskoczyłam na pasy, a jedyne, co udało mi się zrobić, to
krzyknąć imię chłopaka, bo potrącił mnie samochód.
* * *
— Leon!
– usłyszałem krzyk, po chwili ostre hamowanie, a następnie uderzenie auta.
Odwróciłem się do całego zdarzenia przodem.
Moje ciało zamarło. Dopiero po kilku sekundach odzyskałem świadomość i ruszyłem
w tamtą stronę szybkim tempem.
— Violetta! – wydarłem się, upadając na kolana
i biorąc dziewczynę w swoje ramiona – Obudź się, proszę cię – szeptałem
trzepiąc delikatnie jej policzek swoją dłonią. Brązowooka uchyliła swoje
powieki.
— Chciałam ci tylko oddać bluzę – powiedziała i
delikatnie się uśmiechnęła, a następnie zamknęła swoje oczy.
— Nie, nie, nie, nie! Obudź się, nie idź w
stronę światła, nie odchodź! – wokół nas zrobiło się niemałe zamieszanie –
Ludzie, niech ktoś zadzwoni na pogotowie! – krzyknąłem – Ej, nie, proszę cię,
zostań wśród nas. Violka, kto mi teraz będzie dokuczał, kto będzie mnie
hamował, żebym nie palnął jakimś głupim tekstem?
Minęło kilka godzin. Jestem w szpitalu, nadal
nie wiem, co jest z Violettą…
— Panie doktorze… — mężczyzna przerwał mi.
— Może pan do niej wejść, jest nieprzytomna,
ale powinna wyczuć pańską obecność.
Wszedłem do sali. Usiadłem na krześle.
— Dlaczego musiałaś przynieść mi koniecznie tę
bluzę? Kurwa… To wszystko moja wina, dlaczego musiałem zostawić i u ciebie tę
cholerną odzież? Nawet nie wiem, jak mam skontaktować się z twoimi rodzicami,
żeby wiedzieli o tym wszystkim. Przepraszam… — pocałowałem jej dłoń. Wyszedłem
z sali.
Zadzwoniłem do mojego przyjaciele. Już po kilku
sygnałach odebrał. W tle słyszałem dźwięk pocałunków.
— Federico?
— Tak, Leon? – zapytał chłopak.
— Możesz poprosić Ludmiłę, żeby dała mi numer
do rodziców Violetty?
— A co? Chcesz poprosić o błogosławieństwo? –
zaśmiał się chłopak.
— Nie, Violettę potrącił samochód… przeze mnie…
— Co?! – usłyszałem pisk blondynki, a po chwili
wyrwanie telefonu z ręki chłopaka.
— Eh… — opowiedziałem jej całą sytuację, a ona
podała mi szybko numer do rodziców dziewczyny.
Zadzwoniłem do mamy brązowowłosej. Kobieta
odebrała po chwili. Przedstawiłem się i opowiedziałem kobiecie co się stało.
Nasza rozmowa nie trwała długo. Kobieta rozłączyła się, wcześniej pytając o
szpital, w którym znajduje się dziewczyna.
Minął tydzień od całego zajścia. Violetta
wybudziła się wczoraj. Niestety nie mogłem się u niej pojawić, ponieważ praca w
firmie uniemożliwiła mi to. Na szczęście dzisiaj do niej jadę, właśnie jestem w
samochodzie. Po kilkunastu minutach prowadzenia auta, jestem pod szpitalem.
Parkuję na miejscu parkingowym, wysiadam z samochodu i wyjmuję bukiecik
stokrotek, które leżały na tylnym siedzeniu. Zamknąłem auto i skierowałem się
do szpitala.
— Hej – powiedziałem do siedzącej na łóżku
dziewczyny. Podszedłem do niej i dałem całusa w policzek, a następnie dałem
bukiecik – Jak się czujesz? – zapytałem, siadając na krześle.
— Bardzo dobrze, jutro wychodzę ze szpitala.
Dziękuję za to, że zadzwoniłeś do moich rodziców – powiedziała, a następnie
przyłożyła swój nos do różnokolorowych kwiatków, by poczuć ich słodki zapach.
— Nie ma sprawy. Ale wiesz… Może jakoś mi się
odwdzięczysz? – spytałem i wskazałem ręką na banana znajdującego się w misce na
szafeczce, a następnie poruszałem brwiami w zabawny sposób. Dziewczyna
zarumieniła się, a po chwili warknęła na mnie.
— Przestań, nie zrobię niczego takiego… Może
kiedyś… — to wyszeptała cicho i bardziej do siebie. Nie skomentowałem tego.
— Chyba potrzebujesz urlopu, co? – zapytałem –
Zabiorę cię do Bułgarii na statek mojego ojca, co ty na to?
— Nie chcę, nie będę cię wyzyskiwać dla własnej
przyjemności.
— A nie zrobiłaś tego kilka tygodni temu? –
spytałem nawiązując do naszej wspólnej nocy.
— Ty też miałeś z tego zysk, więc nie, nie
zrobiłam tego.
— Okej, zabukuję nam bilety na za cztery dni.
Będziemy tam równe siedem dni. Podjadę pod ciebie razem z Fede, on nas zawiezie
na lotnisko.
— Co?! – pisnęła dziewczyna
— To pa, Violu – powiedziałem,
wstając i wyszedłem z sali.
— Ale Leon… — tylko tyle
usłyszałem, bo drzwi zatrzasnęły się za mną.
* * *
— Gdzie on cię ciągnie? I to świeżo
po wypadku… — powtórzyła Ludmiła, pomagając mi się pakować na wyjazd.
— Już ci mówiłam ze sto razy… On…
On się martwi i sądzi, że to wszystko jest jego winą.
— Ale ci zazdroszczę, chociaż w
sumie to nie, ja mam Federi.. Ekhem… Która to jest godzina – powiedziała
blondynka, a następnie wskazała na swoją rękę.
— Nie masz zegarka, także nie
wymyślaj. Chciałaś powiedzieć, że ty masz Federico, a więc? Jesteście razem? –
zapytałam podejrzliwie.
— Co? Pff… Co, nie… My? My nie… No
dobra, umówiłam się z nim na randkę od razu, jak on was odwiezie na lotnisko…—
pisnęłam i ją przytuliłam.
— Tak się cieszę! Naprawdę,
gratuluję! Tylko nie zajdź mi w ciążę pod moją nieobecność, okej? A na wszelki
wypadek idź do sklepu i kup to, co potrzeba – powiedziałam podekscytowana.
— Spokojnie, nie wybiegaj tak
bardzo w przyszłość. Ty też mi nie zaciąż tam.
— Ja i Leon jesteśmy tylko
przyjaciółmi.
— Z korzyściami?
— Haha… Śmieszne… Nie, to tylko
przyjaźń.
— Czyli jest gejem? – zapytała
blondynka.
— Tak – prychnęłam – A ze mną
wylądował w łóżku, bo chciał stać się na chwilę hetero? Nie, jest normalny, nie
ma żadnych odchyłów w stronę mężczyzn.
Zaczęłyśmy wkładać do walizki kilka
par koszulek, długie spodnie, krótkie spodenki, dwie sukienki, trzy bluzy,
bikini i oczywiście bieliznę. Z butów zabrałam japonki i jakieś sandały.
Poszłam po kosmetyczkę do łazienki. Włożyłam do niej szczoteczkę do zębów,
pastę, szampon do włosów, szczotkę do włosów. Włożyłam jeszcze do środka
ładowarkę do telefonu. Do plecaka podręcznego włożyłam powerbank’a, portfel z
pieniędzmi, jedzenie i książkę „After” autorstwa Anny Todd.
— Serio? Nie bierzesz nic, co
mogłoby Leona… — zaczęła blondynka, ale urwała i posłała mi uśmiech.
— Dziewczyno, to jest tylko i
wyłącznie przyjaciel, czego nie rozumiesz w tym słowie? P—r—z—y—j—a—c—i—e—l –
przeliterowałam dziewczynie, a ona się zaśmiała.
— Okej, okej.
Zamknęłyśmy moją walizkę.
Przebrałam się w luźniejsze ubrania na czas lotu, później zmienię odzież.
Założyłam na siebie fioletową bluzkę. Violetta i fioletowy, haha… Na dół
wciągnęłam szare legginsy, a na plecy zarzuciłam bluzę. Na stopy wciągnęłam
czarne trampki. Z komody złapałam dowód tożsamości. Wyciągnęłyśmy moją walizkę
z mieszkania. Zakluczyłam drzwi i oddałam klucze Ludmile.
— Mam nadzieję, że będzie ci się
podobać – powiedziała dziewczyna przyciągając mnie do uścisku.
— A ja liczę na to, że nie
znajdziesz sobie innej przyjaciółki przez ten czas – odpowiedziałam
żartobliwie.
Ściągnęłyśmy moją walizkę na sam
dół.
— Dobra, leć się szykuj do randki –
z uśmiechem na ustach powiedziałam dziewczynie.
Przytuliłyśmy się jeszcze raz.
— Paa, miłej podróży.
— Pa, Ludmi.
Wyszłam z bloku i skierowałam się
na pobliski parking. Usiadłam na walizce i czekałam na zielonookiego.
* * *
Wychodzę z domu, zakluczam dom i z
walizką kieruję się do samochodu mojego przyjaciela. Kiwam mu głową, na co ten
otwiera mi bagażnik, a ja wkładam do środka moją torbę. Zamykam bagażnik i idę
do siedzenia obok kierowcy. Wsiadam do auta i odjeżdżamy spod mojego miejsca
zamieszkania. Gdy podjeżdżamy pod parking, zauważam dziewczynę siedzącą na
swojej walizce i czekającą na nas. Wysiadam z samochodu i witam ją buziakiem w
policzek. Biorę od niej walizkę i wkładam do bagażnika obok mojej. Oboje
wsiadamy do samochodu na tylne siedzenia.
— Hej, Fede.
— Cześć, Violu
— Fede, masz moje klucze od domu –
powiedziałem i dałem mu klucze do ręki – Tylko błagam, nie chcę znaleźć żadnej
zapełnionej prezerwatywy, gdy wrócę.
— Powiedz to samo Ludmile – dodała
Violetta.
— Spokojnie… Możecie spokojnie
spać, nie mam zamiaru… Chociaż… Nie, jednak nie.
Chłopak wysadził nas pod
lotniskiem. Pożegnał się z nami i odjechał.
— I tak będą to robić u mnie –
powiedziałem pewny siebie.
Podałem Violi jej bilet, a
następnie oboje poszliśmy nadać walizki. Spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem.
Lecimy.
Po kilku godzinach lotu jestem tak
znudzony, że szkoda gadać. Violka czyta jakąś książkę, a ja się nudzę! O nie,
tak nie będzie. Położyłem swoją dłoń na jej udzie i zacząłem sunąć coraz wyżej.
— Leon – szepnęła dziewczyna i
złapała moją dłoń, a następnie odłożyła ją na moje kolano – Nie dotykaj –
kolejny raz szepnęła.
— Ale ja nic nie robię –
powiedziałem i ponownie położyłem swoją dłoń na jej udzie.
— Przestań, bo ten facet obok zaraz
dojdzie na naszych oczach – powiedziała i spojrzała z obrzydzeniem na starszego
od nas mężczyznę, który kątem oka nam się przyglądał. Powróciłem ręką z
powrotem do mnie. Jeszcze brakuje, żeby jakiś stary dziad nam się przyglądał.
Po dłużącym się czasie dotarliśmy
do Bułgarii. W porcie odebrałem łódź ojca. Weszliśmy do środka. Była tam
łazienka, wie sypialnie i salonik z mini aneksem kuchennym. Wypłynęliśmy z
portu. Po jakimś czasie znajdowaliśmy się w znanej mi zatoczce. Słońce zaczęło
powoli zachodzić co dawało cudowny klimat. Zatrzymałem łódź. Wyszedłem na
zewnątrz, gdzie zastałem dziewczynę przypatrującą się pięknym widokom. Gdy
brązowooka usłyszała moje kroki, odwróciła się do mnie.
— Co tam? – zapytała.
— Nic, mam pomysł – zacząłem,
zdejmując z siebie koszulkę. Violetta ponownie odwróciła się, żeby oglądać
widok zachodzącego słońca – Co ty na to, żeby popływać? – zapytałem. Zdjąłem z
siebie koszulkę, spodnie, a na samym końcu bokserki. Wskoczyłem do wody – No to
jak? – zapytałem ponownie. Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem. Jej
źrenice się rozszerzyły, gdy mnie zobaczyła. Zasłoniła swoje oczy rękoma.
Zacząłem się śmiać – Oj, no daj spokój, przecież widziałaś mnie już nago, tak
samo, jak ja ciebie.
— Uh… Ale woda pewnie jest zimna.
Co? Woda jest zimna? To morze jest
cieplutkie i do tego bardzo słone, więc na pewno nie utonie.
— Oj, no wskakuj woda jest ciepła.
— No dobra… Ale ja nie mam na sobie
stroju.
— To wskakuj bez ubrań, oj,
przestań. Dawaj.
Brązowooka zaczęła zdejmować z
siebie ubrania.
— Dobra, odwrócę wzrok, jak tak
bardzo ci zależy – powiedziałem, śmiejąc się.
Po chwili usłyszałem plusk w
wodzie. Dziewczyna podpłynęła do mnie i złapała moją szyję. Jest naga. Naga.
Naga. Nie myśl o tym, nie myśl o tym… No i za późno… Owinęła swoje ręce
wokół mojej szyi, a swoje nogi wokół mojego pasa. Słońce już żegnało się z
nami, zostawiając na wodzie pomarańczowo—czerwony cień.
— Co to? – zapytała dziewczyna.
— To ty działająca na mnie w tej
chwili – odpowiedziałem i poruszałem zabawnie brwiami.
Violetta dosyć pewnie zsunęła się
po moim ciele i zetknęła z moim… Nawet nic nie powiedziała, nie zarumieniła się
ani nic… Czyżby chciała ze mną… Co ja myślę?! Jakby nie chciała, to teraz nie
znajdowałaby się naga przy moim ciele… Co my robimy? Jesteśmy przyjaciółmi, a
teraz… Ugh… Teraz to nie jest ważne, jutro będziemy się zastanawiać, co z tym
zrobimy. Słońce już zaszło. Violetta jęknęła. Spojrzała na moje usta, a
następnie wbiła się w nie swoimi słodkimi wargami.
— Chcę… — wyszeptała po oderwaniu.
— Rozumiem – odpowiedziałem z
uśmiechem.
Przenieśliśmy się do środka. Wiemy
jak potoczyła się ta noc. Było nam ze sobą tak dobrze…
„Tylko raz w życiu spotykasz taką osobę, na której ci bardzo zależy. Najlepiej zrobić wszystko, żeby nie odeszła”
* * *
Po siedmiu dniach pobytu w
Bułgarii, wróciliśmy do Buenos Aires. Postanowiliśmy zapomnieć o tym małym
incydencie. Minęły dwa tygodnie, co oznacza, że Leon będzie w firmie jeszcze
tydzień. Przez ten czas dostałam maila od swojego szefa Alexa.
— Violka! To jest naprawdę świetna
propozycja! Lepsze stanowisko, większa pensja, a firma ta sama, tylko, że za
granicą… — mówiła Ludmiła.
— Ale… Będę musiała się
przeprowadzić do Nowego Jorku.
— Wiem… Niestety to wiem… —
szepnęła – Leć, będziesz do nas przylatywać na święta, wszystkie wolne dni od
pracy.
— Lecę – oznajmiłam.
— Będę tęskniła – szepnęła
dziewczyna.
Od tego czasu minęło 1,5 tygodnia.
Jestem już w Nowym Jorku. Z Leonem kontakt urwał mi się, jakoś nie chciałam mu
powiedzieć, że wyjeżdżam… Bałam się, że źle to przyjmie… Dostałam mieszkanie
służbowe. Jest dla mnie w sam raz. Mały apartament. Byłam dzisiaj u lekarza,
kazali mi zrobić badania krwi, sprawdzić czy serce dobrze pracuje oraz, czy nie
mam problemów z organizmem. Dodatkowo zapisałam się do pani ginekolog. Właśnie
jestem na ostatnim badaniu.
— Witam, nazywam się Elizabeth
White. Jakie badanie chce sobie pani zrobić? Mam dać jakieś zabezpieczenie?
— Nie, chciałabym sprawdzić czy
wszystko w porządku z moim ciałem wewnątrz.
— Proszę się położyć.
Kobieta kazała mi rozebrać się od
pasa w dół. Zaczęła robić podstawowe badania.
— Muszę coś sprawdzić – powiedziała
i rozsmarowała jakiś żel na moim brzuchu. Zaczęła mi robić USG – No i mamy
skarba – powiedziała i wskazała na plamkę w moim wnętrzu na monitorze – Jesteś
w ciąży, drogie dziecko.
Co? Ja mogę być w ciąży? Teraz?
Dlaczego? Ja nie chcę.
Zaczęłam kiwać przecząco głową.
— Nie chcę – szepnęłam, a w moich
oczach stanęły łzy.
— Słucham?
— Ja nie chcę być w ciąży… —
popłakałam się.
— Dziecko jest wspaniałym
przeżyciem, uwierz mi. Sama jestem matką dwójki.
Zaczęłam szlochać. Ja nie chcę… Mam
dziecko z przyjacielem… Co ja teraz zrobię? Nie powiem o tym Leonowi, niech ma
normalne życie, nie chcę mu go niszczyć. Nie chcę, żeby wiedział o dziecku…
„Wiesz dobrze, że bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to, by się nie rozpłakać”
Minęło kilka miesięcy. Nie
odezwałam się przez ten czas nawet do rodziców. Jestem w piątym miesiącu ciąży.
Podczas tego wszystkiego zrozumiałam, że to nie jest wina tego szkraba, który
rośnie we mnie. To niczyja wina. To był jeden incydent, właśnie w Bułgarii.
Pokochałam to dzieciątko. Nigdy mu nie powiem, że było wpadką, bo to miało
jakiś swój cel w moim życiu. Wychowam je sama z uśmiechem na ustach. Co mogę
powiedzieć o Leonie? Kocham go… Tak bardzo go kocham, że pozwolę mu odejść i
ułożyć sobie życie.
— To co? – zapytała ta sama pani
ginekolog – Chcemy poznać płeć dziecka? – kiwnęłam głową na tak – Co my tutaj
mamy… Hmm… Niech się przyjrzę… —
czekałam podekscytowana. Noszę tego maluszka już tyle czasu – To dziewczynka –
oznajmiła mi kobieta. Moja radość była po prostu niewyobrażalna. Po zejściu ze
specjalnego fotela, uściskałam kobietę, która odwzajemniła uścisk – Napiszę ci
Violu zwolnienie lekarskie, musisz powoli przestać chodzić do pracy, bo jak
zaczniesz się przemęczać, to…
— Rozumiem, nawet nie chcę słyszeć
o tym, że mogłabym, no wie pani… — powiedziałam dotykając swojego brzucha.
— Tyle razy mówiłam, jestem
Elizabeth, ale mów mi Lizzy.
Kobieta napisała mi na swoim
komputerze informację o moim stanie, a następnie kazała mi ją przekazać do
firmy.
— Do następnej wizyty.
* * *
— Gdzie ona jest?! – krzyknąłem,
wpadając do gabinetu Alexa.
— Kto?
— Violetta! Gdzie jest Violetta?! –
zapytałem. Nie mm z nią kontaktu od kilku miesięcy. Byłem pod jej mieszkaniem,
ale była zamknięte. Ludmiła nie chce pisnąć ani słowa.
— Nie wiem…
— Nie kłam! Powiedz mi, gdzie jest
Violetta… — szepnąłem ze łzami w oczach.
Podczas jej braku przy mnie
zrozumiałem, że kocham ją bardzo. Taka mała osóbka, a zawładnęła moim całym
życiem. To już czwarty miesiąc bez niej.
Usiadłem na prześle przy biurku. Po
moich policzkach toczyły się ogromne łzy.
— Nie mogę… Obiecałem, że nie
powiem nikomu, gdzie ona jest…
— Nie chcesz, nie mów… —
powiedziałem wstając – Sam ją znajdę.
Wyszedłem trzaskając drzwiami.
Alex ma 12 miejsc, w których
znajduje się jego firma. Po dwa w jednym kraju. Mam 6 krajów do odwiedzenia…
„ — Masz jakiś swój ulubiony cytat?— Mam
— Zdradzisz mi go?— „Kocham Cię” z Twoich ust”
4 miesiące poszukiwań… 6 krajów
przeszukanych… No może 5 i jedna firma, ale ani słowa o Violetcie… A co jeśli
ułożyła sobie życie z kimś innym? Dlaczego ja muszę wszystko tak późno
zrozumieć? Violu… Kocham Cię…
Jestem pod kolejną i ostatnią
firmą. Oby tutaj była…
— Czy pracuje tutaj Violetta
Castillo?
— A pan jest?
— Przyjacielem pani szefa Alexa
Smith’a
— Tak, pracuje tutaj Violetta.
— Gdzie mogę ją znaleźć? –
zapytałem uradowany.
— Niestety, jest na zwolnieniu
lekarskim… Mieszka w małym apartamencie służbowym.
Kobieta podała mi ulicę i numer
apartamentu. Szczęśliwy, że wreszcie ją znalazłem, pojechałem pod jej
apartamentowiec. Wjechałem windą na samą górę. Zapukałem do drzwi numer 2475 i
czekałem. Każda sekunda wydawała się wiecznością… Nie mogłem się doczekać, aż w
końcu ją zobaczę. Drzwi powoli się uchyliły, a ja ujrzałem moją Violę, moją
kochaną dziewczynę… Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Rzuciłem się na nią
z uściskiem. Nareszcie jest… W końcu znalazłem ją. Kocham Cię, Violu.
Dziewczyna na początku się spięła, ale po chwili położyła swoje ręce na moich
plecach. Wszystko jest już w porządku…
Zaraz, zaraz… Odsunąłem się od niej
i spojrzałem w dół. Jest w ciąży? Z kim? Kto jest ojcem dziecka? Dlaczego mi
nic nie powiedziała? Tyle pytań krążyło po mojej głowie, a odpowiedzi nie było
wcale.
Dziewczyna spuściła głowę na swój
duży brzuch, a następnie go pogłaskała.
Weszliśmy do środka.
— Jesteś w ciąży? – szepnąłem do
siebie.
— Tak… — oznajmiła i ponownie
przejechała ręką po swoim brzuszku.
Usiedliśmy na kanapie. Violetta
przyniosła mi kawę, a sobie szklankę wody. Na stoliku leżały ciastka w
czekoladzie.
— Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
– zapytałem.
— A co miałam powiedzieć? Miałam
przyjechać i powiedzieć: Cześć, Leon jestem z tobą w ciąży, będziemy mieli
dziecko? Na pewno ucieszyłbyś się bardzo – powiedziała sarkastycznie –
Chciałam, żebyś ułożył sobie życie bez mojego włażenia z buciorami w twoje… —
szepnęła i ponownie pogłaskała swój brzuszek.
— Kocham Cię – powiedziałem.
— Nie kochasz, mówisz tak, bo ci
mnie szkoda i widzisz mnie z brzuchem.
— Nie mówi mi, co czuję. Kocham
Cię, Violu… Szukałem cię w sześciu krajach, aż w końcu znalazłem. Przysunąłem
się do niej i pocałowałem w usta. Odwzajemniła mój pocałunek. Oderwała się ode
mnie.
— Ja też cię kocham, Leon… Tak
bardzo za tobą tęskniłam…
— Który to miesiąc? – zapytałem.
— Koniec ósmego, prawie dziewiąty…
Jeszcze kilka tygodni i będzie z nami. To dziewczynka.
— Mogę? – zapytałem i niepewnie
wskazałem na jej brzuch. Kiwnęła głową na znak zgody. Przyłożyłem rękę do jej
brzucha – Kopie – powiedziałem z uśmiechem – Masz dla niej imię?
— Dree… Będzie nazywała się Dree…
— Ślicznie…
Minęło kilka godzin od naszej
rozmowy. Jest już wieczór.
— Gdzie będziesz spał?
— Znajdę jakiś hotel… Chyba, że…
— Możesz zostać tutaj z nami… —
szepnęła.
— A mógłbym zasnąć przytulony do
was? – zapytałem niepewnie.
— Tak… — szepnęła dziewczyna.
Położyliśmy się do łóżka. Violetta
zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Podniosłem jej koszulkę do góry i przyłożyłem
ucho do jej brzuszka. Usłyszałem bicie serduszka dziecka. Odsunąłem się od
brzucha, który pocałowałem. Przeniosłem swoje usta na jej miękkie wargi.
* * *
Dwa tygodnie później, noc
Poczułam mocny skurcz, a po chwili
w mojej bieliźnie zrobiło się mokro. Rodzę.
— Leon – potrząsnęłam chłopakiem,
ale ten nadal spał – Leon – powiedziałam głośno i ponownie nim trząsnęłam.
— Co? – zapytał sennie.
— Leon, ja rodzę… — powiedziałam,
biorąc szybkie wdechy.
— Dobrze… — szepnął ponownie. Po
chwili otrząsnął się i szybko wstał – Jedziemy do szpitala.
Verdas pomógł mi wstać, a następnie
ubrać się. Wziął moją torbę na ramię i wyszliśmy z mieszkania. Weszliśmy do
windy.
— Dree pcha się na świat –
powiedział chłopak i położył swoją rękę na moim wystającym brzuchu, a ja
posłałam mu uśmiech. Zaczęłam brać coraz większe i szybsze oddechy. Leon pomógł
mi wsiąść do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu, od razu
zabrali mnie na porodówkę. Chciałam, żeby poród odebrała Lizzy. Kazałam Leonowi
do niej zadzwonić, wcześniej podając mu swój telefon.
— Halo? Z tej strony Leon Verdas…
Mhm… Wiem, która godzina, ale Violetta kazała mi zadzwonić i powiedzieć, że to
już. Rodzi... Mhm… Dobrze, do zobaczenia. Będzie! – zdążył krzyknąć chłopak, a
ja uśmiechnęłam się. Zaczęli mi robić badania i szykować stół do porodu.
— Już jestem, Violu – usłyszałam
głos Lizzy – Rodzimy? – zapytała z uśmiechem, a ja zawyłam z bólu – Tak,
rodzimy – uśmiechnęła się do mnie.
— Chcę, żeby chłopak z
którym przyjechałam był tutaj ze mną podczas porodu — wyjęczałam, czując
kolejny skurcz.
— Ten pan nie chce wejść do
pani – powiedziała pielęgniarka.
— Leon! — krzyknęłam podczas
kolejnego skurczu.
* * *
Chodzę w tę i z powrotem,
nadal nie wiem co się dzieje u mojej Vils. Obok mnie przechodzi jakaś
pielęgniarka. Zaczepiam ją. Niechętnie na mnie spogląda.
— Czy mogę wejść do Violetty
Castillo, ona właśnie rodzi…
— Nie może pan tam wejść –
powiedziała kobieta, kiedy zapytałem się o taką możliwość. Pielęgniarka weszła
na salę.
— Leon! – usłyszałem krzyk.
Chrzanię to, wchodzę do środka.
Violetta leży na specjalnym
łóżku, a od jej pasa w dół jest położony jakiś zielony materiał.
— Jestem – powiedziałem,
podbiegając do dziewczyny. W jej oczach stały łzy, które wylatywały i płynęły
po jej jasnych policzkach – Nie chciano mnie wpuścić.
— Boli – szepnęła – Coś mnie
rozrywa od środka! – tym razem już krzyknęła – Nie chcę tej kobiety przy moim
porodzie, która nie chciała cię wpuścić.
Ścisnęła moją dłoń tak
mocno, że nie spodziewałem się tego. Krzyknęła.
— No to rodzimy –
powiedziała pani Elizabeth. Kobieta wyszła, a Viola zaczęła przeć i krzyczeć.
— Nienawidzę cię! –
krzyczała do mnie – Coś ty mi zrobił! – krzyczała nadal.
— Każda kobieta tak krzyczy
do swojego mężczyzny – powiedziała z uśmiechem pani Lizzy – No, przemy… — Viola
płakała i krzyczała cały czas, nie puszczając przy tym mojej ręki. Cały czas
ocierałem jej spocone czoło. Tak bardzo chciałem zabrać cały jej ból na siebie,
niestety nie było takiej możliwości...
Po kilku godzinach męki, na
świat przyszła nasza malutka Dree. Violetta odetchnęła z uśmiechem, ale wciąż
płakała. Tym razem ze szczęścia. Dziecko płakało, a my razem z nią. Pani
Elizabeth podała Violetcie dziewczynkę owiniętą w kocyk. Śliczna. Otarłem swoje
policzki od łez. Nareszcie, udało się…
— Brawo, kochanie –
powiedziała Lizzy do Violetty – Jak na pierwszy poród, to poszło ci naprawdę
szybko, gratuluję z całego serca.
— To dziwne… — wyszeptała
dziewczyna – Cały ten ból związany z porodem odszedł w niepamięć… To niesamowite…
— spojrzałem na nią z uśmiechem. Kobieta nas opuściła – Kocham Cię, malutka –
powiedziała Violetta i dotknęła ręki małej – Kocham ponad wszystko.
—Violu… —zacząłem –
Chciałbym cię o coś zapytać… Wiesz… Wiem, że to nie jest miejsce i pora, ale… Chcę
to zrobić teraz – starałem się opanować drżący głos i podniosłem na nią swój
wzrok ponownie – Czy uczynisz mi ten zaszczyt i… I… Czy zostaniesz moją żoną? –
wyjąłem pierścionek — Jesteś moim szczęściem i nie wyobrażam sobie bez ciebie
życia…
—Tak… —szepnęła z uśmiechem.
Włożyłem jej pierścionek na
palec i pocałowałem w usta.
— Kocham Was bardzo mocno… —
szepnąłem i dotknąłem rączki mojej córeczki.
— My kochamy Ciebie też
bardzo mocno…
* * *
Nazywam się Violetta Castillo
Moje życie? Nowo upieczona mama małej Dree Verdas.
Mam lat 25
Związek? Tak, przyszła żona Leona Verdasa, ojca mojej córki.
KONIEC
* * *
Alessia ♥
OdpowiedzUsuń❤
UsuńMrs. Devil ♥
OdpowiedzUsuńMrs. Darkness ♥
OdpowiedzUsuńFajne fajne 💕
UsuńAle czytalam juz wczesniej na wattpadzie :( 😏
Eva Eva ♥
OdpowiedzUsuńJORTINI BLANCO ♥
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤💞
UsuńMiranda ♥
OdpowiedzUsuńMalusiaa ♥
OdpowiedzUsuńTO SIĘ NIE LICZY!
UsuńCZYTAŁAM TO!
2 RAZY!
DODAŁAŚ TO NA WATT!
I NA KONKURS U JORTINI!
NOWE PISZ!
PISZ ROZDZIAŁ!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
królowa.wszystkiego ♥
OdpowiedzUsuńTinista Poland ♥
OdpowiedzUsuńRosaline ♥
OdpowiedzUsuńomg chyba się zakochałam
Usuńchciałam to przeczytać na wattpadzie, ale jakoś nie miałam czasu <3
/jaa
Dars Lovki ♥
OdpowiedzUsuńCzytałam już na konkursie także jeszcze raz gratulacje wygranej :)
UsuńLaura Comello ♥
OdpowiedzUsuńAnnex ♥
OdpowiedzUsuńA. ania ♥
OdpowiedzUsuńPiękne nawet za drugim razem ♥
UsuńDigital ♥
OdpowiedzUsuńRosalie ♥
OdpowiedzUsuńLady Fabulous ♥
OdpowiedzUsuńali nutella ♥
OdpowiedzUsuńPositivamente Fresa Loco ♥
OdpowiedzUsuńDiana xox ♥
OdpowiedzUsuńVictorka ♥
OdpowiedzUsuńOliwia M. ♥
OdpowiedzUsuńNathes ♥
OdpowiedzUsuńJezu kocham tego One shota 💕💕💕
UsuńNa początku był pisany innym stylem, niż zawsze piszesz :D
Ten OS jest taki wzruszający, a to zakończenie awww!!!!!
Dziwne tylko, że Leon szukał jej tyle miesięcy :O
Aż tak dlugo mu to zajęło? Pfff 😂
A poznali się przypadkiem w bardzo fajnych okolicznościach ^^
Ludmi i jej pomysł na przebicie opon wygrał wszystko ahhahaha
A wgl to czytając to, tak sobie pomyślałam, że ja na miejscu V to bym wyrzuciła to łóżko XDD
Leon zboczeniec ehhh
Wiedziałam, że tak się skończy to ich pływanie ^^
Jak ja kocham takie długie Os'y
Czekam na rozdział!!!
PS Zasłużone 1 miejsce ❤
Daria Love ♥
OdpowiedzUsuńCamouflage ♥
OdpowiedzUsuńJest mega dlugasny, a ja mam chyba zaciesz, bo nareszcie mam co czytać, wrócę jak nadrobie!
Usuń