niedziela, 12 listopada 2017

One shot - Nazywam się...



Od autorki:
One shot był pisany specjalnie na 100 000 wyświetleń, brał także udział w konkursie i zajął pierwsze miejsce, zapraszam do przeczytania 😉


Nazywam się… A czy to ważne jak się nazywam?
Moje życie… A kogo to obchodzi? Przecież każdy widzi w tym świecie czubek własnego nosa.
Mam lat… Jestem jeszcze młoda i to nie w tym sensie, że głupia oraz sądzę, że jestem nie wiadomo jaka, tylko po prostu młoda.
Związek… Kilka minut temu jeszcze tak, obecnie wolna i mająca gdzieś uczucia innych.

„Trzeba było od razu zostać zimną suką, a nie bawić się w jakieś tam zakochania”


No, ale powróćmy do tych poprzednich kilku minut…
— Jesteś po prostu obrzydliwy! Ty – wskazałam na dziewczynę – Wyjazd z mojego mieszkania, ale to już! – wrzasnęłam na ciemnowłosą, która szybko założyła na siebie bieliznę, o ile można to tak nazwać, a następnie krótką skórzaną sukienkę. Dziewczyna wyleciała w podskokach z sypialni – A ty – zaczęłam mówić, podczas gdy chłopak zdążył założyć na siebie bokserki – Wyjdź stąd, zanim cokolwiek zdążę ci zrobić – powiedziałam. Chłopak podszedł do mnie – Odsuń się ode mnie, ty gnido, bo pożałujesz – syknęłam przez zęby – Wyjdź – powiedziałam.
— Ale kochanie…
– Straciłeś przywilej mówienia tak do mnie, kiedy przespałeś się z tą dziwką w naszym łóżku. Wyjdź stąd – powtórzyłam. Chłopak nie zrobił nawet kroku – Nie? No dobra – wzruszyłam ramionami i kopnęłam go w krocze, a następnie popchnęłam w stronę holu. Chłopak zajęczał.
— Ale mam na sobie tylko bokserki – wydusił.
— Miałbyś na sobie całe ubranie, gdybyś tylko nie myślał tym u dołu – odpowiedziałam i wskazałam na pewne miejsce w jego bokserkach – Spadaj, bo marnujesz mój czas, już! – warknęłam i wskazałam ręką na drzwi. Otworzyłam je na oścież i wypchnęłam go z mieszkania.
Przebiegłam z holu do garderoby i wszystkie jego rzeczy zaczęłam wyrzucać z szafek i półek na podłogę. Podniosłam je i ruszyłam z nimi do sypialni. Otworzyłam drzwi balkonowe na oścież i wyjrzałam z balkonu na parking, gdzie stał ten wieśniak.
— Kochanie, proszę wpuść mnie do środka… — zaśmiałam się na jego słowa.
— Jesteś tak dowcipny jak twój ojciec, którego najlepszym kawałem jesteś ty! – krzyknęłam z balkonu, spoglądając w dół na niego.
Co z tego, że robię cyrk i mogą mnie usłyszeć sąsiedzi z całego bloku? Znając życie, to wszyscy i tak pouchylają okna, żeby tylko posłuchać, a jutro będą posyłać mi różne spojrzenia. Wali mnie to.
Spojrzałam na jego rzeczy i przypomniał mi się cel mojej wyprawy na balkon. Poczęłam wyrzucać jego rzeczy przez balkon,  nie wszystkie naraz oczywiście, chciałam się tym jak najdłużej nacieszyć. W dole ujrzałam moją sąsiadkę z naprzeciwka, ale nie odezwałam się do niej słowem. Później do niej wpadnę.
— Fajne masz spodnie. Męskich nie było? – zapytałam głośno, wyrzucając je przez balkon.
— Proszę cię, nie rób mi tego…
— Nie przeżywaj tak, bo majtek nie dopierzesz – zawołałam i zaczęłam przeglądać kolejne jego ubrania.
— Błagam Cię! Daj mi jeszcze jedną szansę!
— Jesteś tak denny jak świeżość mięsa i wędlin w supermarketach – odrzekłam i przerzuciłam jego bieliznę.
— Jesteś taką wredną suką!  Dlaczego ja w ogóle z tobą byłem? Tragedia, po prostu… — przerwałam mu.
— Mów wolniej i dużymi literami! – krzyknęłam i przerzuciłam jego kolejną koszulkę – Hmm… No proszę, prezerwatywy. Lepiej je zakładaj, a nie kolekcjonuj!
— Ugh! A ja ci tyle dałem!
— Ja widzę, że ty zamiast oleju w głowie to masz benzynę. To jest jakiś dramat… — powiedziałam i przerzuciłam resztę jego rzeczy.
— Jeszcze kluczyki od mojego samochodu! – krzyknął.
Odwróciłam się i wyszłam z balkonu. Podeszłam do szafeczki, gdzie są kluczyki od mieszkania i samochodów. Wzięłam jego klucze. Podeszłam do balustrady i rzuciłam mu je na parking.
— Dzięki – krzyknął.
— Spierdalaj!
Chłopak podbiegł do swojego samochodu. Otworzył bagażnik, a następnie wrzucił swoje ubrania i go zamknął. Podszedł do drzwi od strony kierowcy, ale spojrzał na przednią oponę. Wychyliłam się, by ujrzeć to, co go tak zaciekawiło. Opona była przecięta. Zaśmiałam się. Chłopak spojrzał na kolejną i następną. Były przedziurawione.
— No na jednym kole, to ty daleko nie zajedziesz.
Weszłam do środka, przeszłam przez korytarz i dotarłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej butelkę wody. Wyjęłam szklankę z szafki i nalałam do niej trochę przezroczystej cieczy. Oparłam się o blat, westchnęłam z uśmiechem i wzięłam szklane naczynie do ręki. Po chwili wyszłam z mieszkania i zamknęłam je na klucz. Odwróciłam się i podskoczyłam ze strachu. Naprzeciwko mnie stała moja sąsiadka oparta o framugę swoich drzwi.
— O matko… — powiedziałam wystraszona.
— Nie ma za co – powiedziała dziewczyna.
— Zaraz, zaraz… To ty to zrobiłaś? To ty przecięłaś mu opony? – zapytałam, a ona cały czas kiwała głową.
— Tak, należało mu się.

„Niektórzy nie zasługują na więcej niż pozdrowienie środkowym palcem”

Oj no chodź! – jęknęłam patrząc na dziewczynę i cały czas starałam się ją ściągnąć z kanapy, by przebrała się w jakieś ładne i seksowne ciuszki, a następnie poszła ze mną do klubu, ale jej się nie chce… — Prooszę – wyjęczałam, przeciągając samogłoskę ‘o’.
— Ale jutro jest piątek i mamy pracę – odpowiedziała, patrząc na mnie poważnym wzrokiem – A poza tym nie mam takich ciuchów, żeby pokazać się w nich w klubie…
— Dam ci coś swojego. Nosisz rozmiar M, no nie? – dziewczyna pokiwała głową i posłała mi niepewny uśmiech.
Pociągnęłam ją za rękę do mojego mieszkania, a po otworzeniu drzwi do mojego królestwa, pociągnęłam ją za rękę do, od teraz tylko i wyłącznie, mojej garderoby. Zaczęłam przeszukiwać sukienki znajdujące się na wieszakach. Żadna nie pasowała mi do niej. Spojrzałam na ostatnią sukienkę i to była ta. Złapałam za wieszak i powiesiłam sukienkę na szafie. Zajrzałam do szafeczki z biżuterią i wyciągnęłam odpowiedni naszyjnik i kolczyki. Podałam jej ciuchy i wysłałam do łazienki. Dziewczyna weszła do środka, a po chwili wyszła ubrana.
— Poczekaj, u siebie powinnam mieć pasujące do tego szpilki. Pójdę po nie i zaraz wrócę.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Po chwili przyszła w założonych butach i torebce na ramieniu.. W sumie ładny komplecik [klik]
— Wyglądasz świetnie – powiedziałam. Dziewczyna obróciła się wokół własnej osi, a następnie uśmiechnęła się do mnie – Bosko. Jeszcze makijaż – powiedziałam.
Usiadła przy toaletce, a ja zaczęłam ją malować. Efekt końcowy był po prostu super.
— A ty? Dlaczego jesteś jeszcze nie gotowa?
— Już się ubieram, spokojnie.
Szybko wciągnęłam na siebie ciuchy i prędko się umalowałam [klik]dokończę
— Wychodzimy? – zapytała blondynka.
— Tak, możemy się zbierać.
Zamknęłam mieszkanie na klucz.

„Najważniejsze to mieć osobę, której możesz powiedzieć wszystko. Nie boisz się o jej reakcję, po prostu mówisz”

— Spójrz na te dwie dziewczyny – powiedział mój przyjaciel, a następnie wskazał na blondynkę i brązowowłosą, które właśnie weszły do klubu – Tamta blondi jest moja – dokończył, a następnie przechylił drinka do końca – Lecę – powiedział z durnym uśmieszkiem.
— Uważaj, bo wyrwiesz – zaśmiałem się, a mój przyjaciel pokazał mi środkowy palec – Chuj.
— Z ciebie jest – odpowiedział i od razu poleciał do tych dwóch dziewczyn, które usiadły na wysokich krzesłach po przeciwnej stronie baru. Zasiadł z wielkim uśmiechem obok blondynki, która odwróciła wzrok ze swojej równie młodej towarzyszki na Włocha. Chłopak zaczął do niej mówić, a na twarzy blondynki powoli malował się uśmiech.
Zapewne rzucił jej komplement w stylu „Bolało jak spadłaś z nieba?” albo „Przepraszam, czy masz może mapę? Zgubiłem się w Twoich oczach”, tsa... Nuuudy.
Powróciłem wzrokiem do swojego drinka. Ładna kolorystyka alkoholu. Czerwień przechodząca w biel, a ta następnie w zieleń i do tego idealnie wyglądające wrzucone kostki lodu do szklanki. Ocknąłem się dopiero po chwili, gdy usłyszałem głos kobiety dobiegający z mojej lewej strony.
— Poproszę curacao – powiedziała do młodego mężczyzny za ladą.
Podniosłem na nią wzrok i oniemiałem. Obok mnie siedziała towarzyszka blondynki, która jest aktualnie podrywana przez mojego przyjaciela. Ubrana była w ładną czarno—fioletową sukienkę. Spojrzałem w dół i ujrzałem okropnie wysokie szpilki.
Jak można w czymś takim chodzić? Przecież można się zabić i to na własne życzenie. Eh… Nigdy nie zrozumiem kobiet.
Dziewczyna przeniosła na mnie swoje spojrzenie. O cholera… Ale z niej laska.
— Zrób zdjęcie, będzie na dłużej – mruknęła pod nosem odwracając ode mnie wzrok.
Otrząsnąłem się i westchnąłem. Pyskata. Ciekawe skąd się takie biorą…
— Emm…— zacząłem, ale dziewczyna szybko mi przerwała.
— Jeżeli zaproponujesz mi szybki numerek w kiblu, to się przeliczysz – warknęła na mnie, nawet nie patrząc w moje zszokowane oczy.
Co? Jeszcze nigdy nie usłyszałem czegoś takiego od kobiety.
Dziewczyna dostała swój koktajl alkoholowy. Złapała za słomkę swoimi pomalowanymi na różowo ustami i pociągnęła duży łyk.
— Widzę, że cały czas mi się przyglądasz – zaczęła mówić, a ja nie zwracałem na to uwagi, że mówiła do mnie na „Ty” – Przepraszam za to przed chwilą, nie powinnam się tak zachowywać wobec obcego.
— Nie, nie, nic się nie stało – już chciałem powiedzieć, że podobało mi się to, jak do mnie mówiła, ale w porę zamknąłem dziób. Zaczęliśmy rozmawiać. Zamówiliśmy jeszcze kilka drinków, jakiś czas później zaczęła lecieć dosyć ruchliwa piosenka – Zatańczymy? – zadałem pytanie. Dziewczyna pokiwała głową w odpowiedzi. Dopiła swojego drinka, po czym pociągnęła mnie na parkiet.
Zaczęliśmy tańczyć w dosyć dziwny sposób. W sumie każdy tutaj tak tańczył, ale my nie znaliśmy się wcale. Właściwie, to nie znaliśmy nawet swoich imion, a ocieraliśmy się o siebie w tańcu. Nie żeby mi to przeszkadzało. Po jakimś czasie dziewczyna odwróciła się do mnie przodem. Pochyliłem się w jej stronę i przywarłem swoimi ustami do jej nagiej szyi. Brązowowłosa jęknęła wprost do mojego ucha i pociągnęła za moje włosy. Odsunęła mnie od swojej szyi, a następnie sama przywarła do moich warg swymi ustami. Jęknęliśmy razem, gdy ja przyciągnąłem ją do siebie mocniej, podczas gdy ona pociągnęła ponownie za moje włosy. Nie mogłem się już opanować.
— Chodźmy do mnie – wyszeptałem,  odrywając się od jej ust. Dziewczyna oblizała swoje wargi w kuszący sposób, po czym pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia z budynku.
— To twoje auto? – zapytała brązowooka.
Uśmiechnąłem się do siebie.
— Tak, wsiadaj – powiedziałem, otwierając jej drzwi.
Dziewczyna wskoczyła do samochodu z uśmiechem. Okrążyłem auto, po czym sam zasiadłem na miejscu kierowcy. Odpaliłem samochód i w szybkim tempie ruszyłem do mojego domu. Po kilkunastu minutach jazdy i spoglądaniu na siebie z żarem w oczach, wjechałem na podjazd wyłożony kostką. Otworzyłem drzwi i wpuściłem brązowowłosą do środka pierwszą.
— Ale wielki – powiedziała dziewczyna. Już chciałem skomentować, że jeszcze go nie widziała, ale pohamowałem się.
— Rozgość się, a ja zrobię ci drinka – powiedziałem do niej i ruszyłem w stronę kuchni, zostawiając ją w salonie samą.
Po chwili wróciłem do pomieszczenia z koktajlem alkoholowym, w który była wetknięta rurka, a następnie podałem go brązowookiej. Dziewczyna powtórzyła czynność z klubu, złapała za słomkę swoimi pomalowanymi na różowo ustami i pociągnęła duży łyk. Już chciałem rozpocząć rozmowę, ale ona… Wpiła się swoimi ustami w moje i zaczęła mnie dość mocno całować oraz odpinać guziki w mojej koszuli. Co mogłem zrobić? Jestem tylko facetem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. To będzie długa noc.
Następnego dnia obudziłem się w dobrym nastroju, no wiadomo. Uchyliłem powieki. Obok siebie ujrzałem piękną dziewczynę. Jej włosy leżące na poduszce stworzyły wokół niej piękny widok. Mój telefon zawibrował. Oderwałem swój wzrok od dziewczyny i przeniosłem go na telefon, który leżał na komódce obok łóżka. Wziąłem go do ręki, a następnie wszedłem w wiadomości.


Od: Federico
„Prawdziwi przyjaciele nie pozwolą ci robić głupich rzeczy… samemu 😂😂😂 ”  
Widzisz, a jednak udało mi się ją wyrwać, ty baranie.

Do: Federico
Nie tylko tobie. Idź lepiej sprawdź czy nie zapomniałeś o czymś i dzieci z tego nie będzie.

Na odpowiedź nie musiałem długo czekać, przyszła po kilkunastu sekundach.

Od: Federico
Ja nie jestem tobą, przyjacielu.

Do: Federico
Ha! Mam ci coś wysłać?

Od: Federico
Nie sądzę, żebyś miał się czym chwalić, maluchu.

Maluchu? Maluchu?

Do: Federico
Po pierwsze: jestem wyższy od ciebie.
Po drugie: Chyba nie znasz mnie jednak tak dobrze, jak ci się wydaje.

I to była ostatnia wiadomość, którą mu wysłałem, a on już nie odpisał.
Odwróciłem się na bok tak, żeby oglądać śpiącą dziewczynę.
— Wiem, że mnie obserwujesz, więc tego nie rób. No chyba, że chcesz umrzeć bezdzietnie, to ja ci strzelę kopa, a ty nadal będziesz na mnie patrzeć, ale nie sądzę, że tak, jak teraz… Raczej z mordem w oczach – powiedziała, otwierając oczy i uśmiechnęła się do mnie – A tak poza tym... Dzień dobry – rzekła i pocałowała mnie w usta – Muszę się zbierać – powiedziała po oderwaniu, a następnie przeciągnęła się.
Nie patrząc na mnie, podniosła się i sięgnęła po swoją bieliznę. Upadłem głową na poduszkę i przyglądałem się dziewczynie oraz jej czynnościom. Po założeniu na siebie dolnej części i nałożeniu na  siebie misek biustonosza, odwróciła do mnie swoją głowę.
— Pomożesz mi z zapięciem? – zapytała, spoglądając w dół na granatową pościel. Po chwili podniosła swój pytający wzrok na mnie. Kiwnąłem twierdząco głową, po czym wyciągnąłem ręce i zapiąłem jej górną część bielizny – Dzięki za noc – powiedziała, posyłając mi delikatny uśmiech. Przysunąłem się do niej i przygryzłem delikatnie jej ucho – Za miłą noc – mówiła dalej. Zszedłem swymi ustami na jej szyję, a dziewczyna przewróciła oczami i przegryzła wargę – W sumie, to nie śpieszy mi się tak bardzo – szepnęła i odsunęła mnie od jej szyi, a następnie wbiła się w moje usta.
— Leon? – usłyszeliśmy głos z dołu.
Nadal nie zwracaliśmy uwagi na nawoływanie mnie z dołu. Brązowowłosa  przeniosła się na moje kolana i zaczęła mocniej napierać swoimi wargami na moje. Po chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie.
— Co to? – zapytała, łapiąc przy tym oddech. Posłałem jej uśmiech, po czym odpowiedziałem z głupim uśmieszkiem.
— Poranek – odpowiedziałem i poruszałem w znaczący sposób brwiami.
— Leon? – usłyszałem ponownie moje imię.
— Ugh! Musimy szybko się ubrać – powiedziałem i wciągnąłem na siebie ubrania – Moja mama jest w domu – szepnąłem i ostatni raz pocałowałem ją.
Wstałem z łóżka i szybko wyszedłem z pomieszczenia. I co ja teraz zrobię?
Jak bardzo w skali od 1 do 10 jestem udupiony?

* * *

Podniosłam się z łóżka i dopiero teraz przyjrzałam się pomieszczeniu. Na prawo od drzwi znajdowało się łóżko, które w nocy… No chyba wiadomo do czego nam posłużyło…
Naprzeciwko łóżka stała pojemna komoda, na której stał wazon z drobnymi, różnokolorowymi kwiatuszkami. Podeszłam do niego i powąchałam kwiatki, pachniały bardzo intensywnie i słodko. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę dochodzących mnie głosów. Zeszłam na dół. Ujrzałam tam chłopaka, który chyba nazywa się Leon oraz kobietę, którą nazwał wcześniej swoją matką. Odchrząknęłam i podeszłam bliżej rozmawiającej dwójki. Kobieta spojrzała na mnie, po czym na swojego syna.
— A to jest? – zapytała kobieta chłopaka, a następnie posłała mi uśmiech.
— To moja przyjaciółka, nocowała tutaj dzisiaj. To jest…
— Nazywam się Violetta, Violetta Castillo.
— Miło mi cię poznać – powiedziała mama chłopaka z uśmiechem.

* * *

— Jak to spędziłaś z nim noc?! – zapytała zszokowana Ludmiła.
— Normalnie, tak samo, jak ty spędziłaś noc z tym Włochem, jak mu było?
— Federico…
— No właśnie, a ja chciałam trochę odskoczyć od rzeczywistości.
— Dobra, dobra… A wiesz chociaż, jak on się nazywa?
— Ymm… Chyba Leon, ale nie jestem tego taka pewna…
— Czekaj, czekaj… Robiłaś TO z nim i nie znasz jego imienia?
— Ej!  Ty też nie jesteś święta. Ja nie jestem po prostu pewna.
— Ale przynajmniej znam jego imię.
— No dobra, dobra… A teraz powracając do tematu tego twojego Włocha… — dziewczyna przerwała mi.
— On nie jest mój – powtórzyła ponownie Ludmiła w ciągu naszej rozmowy.
— Tak, tak… A więc jaki on jest?
— Federico jest…
— Cześć dziewczyny! – usłyszałyśmy głos, więc obie odwróciłyśmy się w stronę gościa. W drzwiach stał Federico. Podszedł do blondynki i dał jej buziaka w policzek, a następnie odwrócił się w moją stronę – Wczoraj się nie przedstawiłem, ale mam nadzieję, że nie będzie to zachowane w pamięci – powiedział chłopak z uśmiechem na ustach – Nazywam się Federico Pasquarelli – przedstawił się, a następnie pocałował mnie w rękę, na co zaśmiałam się.
— Jestem Violetta Castillo.

„Jeśli mówiłam ci o swoich problemach, to nie oznacza, że lubię narzekać, tylko, że jesteś kimś ważnym i mam do ciebie zaufanie”

Mam dość tej papierkowej roboty! Ile jeszcze mam siedzieć nad tym durnym pismem?!
— Violetta? – spojrzałam na mojego kierownika, który wszedł do mojego biura.
— Tak? – zapytałam, wstając i wygładzając moją koszulę, która była włożona do ołówkowej spódniczki.
— Masz nowego rekrutanta. Chłopak stara się o stałą pracę tutaj, pokażesz mu, co ma zrobić i… A zresztą sama wiesz – powiedział mężczyzna i machnął ręką – Zapraszam —  rzekł mężczyzna, po czym młody chłopak wszedł do środka. Spojrzałam na niego, mierząc go od góry do dołu.
Przystojniak, ale nie w moim typie.
— Nazywam się Violetta Castillo – przedstawiłam się z uśmiechem na ustach. Chłopak również się przedstawił, po czym zapytał się mnie co ma robić.
Już wiem, kogo wykorzystam do „durnego pisma”. Oj tak, od razu na żywioł. Jaka ja jestem miła…
— Tam leży pismo czy mógłbyś się nim zająć? – zapytałam z uśmiechem.
— Jasna sprawa, szefowo – odpowiedział chłopak, również posyłając mi uśmiech.
Podałam mu dokumenty, a on usiadł na krześle przy stoliku obok okna. No tak, przecież nie opowiedziałam jak wygląda moje biuro… Gdy tylko wchodzi się do środka, w oczy rzuca się kolor dywanu. Jaki kolor? Delikatny fiolet, chociaż bardziej wygląda na różowy. Jak to wyjaśnić? Nie mam pojęcia, ale zostańmy przy tym, że kolor jest fioletowy.
Ściany są koloru białego, ale mają namalowane niebieskie duże kwiaty. Na środku stoi białe biurko, które jest ustawione pod oknem tak, że widzę ciemnobrązowe, drewniane drzwi. Co znajduje się na moim biurku? Zaczynając od służbowego laptopa, poprzez teczki, długopisy, kolorowe karteczki, a kończąc na dokumentach, które czytałam wcześniej. Usiadłam za biurkiem i odetchnęłam. Wróciłam wspomnieniami do tej nocy. Jego usta na moich ustach, Nasze spojrzenia na siebie, pełne pożądania siebie nawzajem. Ma na imię Leon… Tylko tyle o nim wiem. No nie ważne, czas iść po kawę. Wstałam z bardzo wygodnego obrotowego krzesła, a następnie wyszłam bez słowa z gabinetu. Ruszyłam do firmowej kuchni. Wyjęłam kubek i postawiłam go do ekspresu. Ustawiłam sobie na latte. Po chwili kawa znajdowała się w filiżance, a ja zadowolona ruszyłam w stronę mojego gabinetu. Niestety do gabinetu nie doszłam, a moja kawa wylądowała na chłopaku wpadającym na mnie.
— Boże, tak strasznie przepraszam! – powiedziałam, przykrywając usta.

* * *

Spojrzałem na budynek ponownie bardzo zadowolonym wzrokiem, tsa… Czujecie ten sarkazm? Ja i firma? Serio? Ostatnio byłem w klubie, a później miałem w łóżku bardzo ładną laskę, z którą dobrze, a nawet bardzo dobrze mi było, a dzisiaj mam być tymczasowym szefem w tej firmie? Coś czuję, że nie będzie to dobry czas…
— Leon, nareszcie jesteś – krzyknął uradowany Alex, przyjaciel mojego ojca – Rozgość się – powiedział z uśmiechem – No dobra, to powierzam moją firmę w twoje ręce na dwa miesiące. A teraz oprowadzę cię po firmie i… — przerwałem mężczyźnie.
— Nie, nie trzeba – zacząłem — Lepiej sam się przejdę, bo jak przejdę się z tobą, to wszyscy pomyślą, że chcesz mnie wkręcić do tej firmy, bo poprosił cię o to mój ojciec.
— Jasne nie ma sprawy powiedział po czym usiadł na swoim krześle obrotowym.
Wyszedłem z jego gabinetu, który będzie mój od jutra. Zmierzałem korytarzem i przypatrywałem się ludziom, którzy pracują bardzo szybko i sprawnie. Piętro niżej znajdowały się gabinety różnych osób oraz kuchnia dla pracowników. Po chwili poczułem na moim torsie coś gorącego i to nie była żadna ładna laska, która przez "przypadek" na mnie wpadła. Spojrzałem na moją koszulkę. Zajebiście. Mam na sobie gorącą kawę. –
— Boże, tak strasznie przepraszam! — spojrzałem na dziewczynę wściekłym wzrokiem. Nie chodzi tutaj o koszulkę, tylko o to, że zaraz, kurwa, popatrzę sobie ciało. Gdy tylko nasze spojrzenia się zetknęły, mój wzrok od razu złagodniał…
To Violetta… To ta brązowowłosa, z którą spędziłem noc… Co ona tutaj robi? Pracuje?
Dziewczyna cały czas do mnie mówiła zdenerwowana, ale ja nie zwracałem uwagi na to i cały czas byłem oszołomiony.
— To co? Chodź – powiedziała, a następnie pociągnęła mnie za rękę, ale zatrzymałem nas.
— Co? – zapytałem, nie rozumiejąc nic.
— Nie słuchałeś tego, co do ciebie mówiłam, prawa? – westchnęła dziewczyna, po czym zaczęła mówić ponownie – Zapiorę ci tę koszulę, albo odkupię… Jak wolisz?
— Chyba sobie żartujesz – westchnąłem. No bez przesady, to tylko i wyłącznie koszulka, a nie nie wiadomo co. Ludzie, ona się martwi o takie głupoty? Nie taką ją poznałem, była raczej… Ostra, bezczelna, pyskata… Hmm… Coś musi być nie tak… — Nie przesadzaj, to tylko koszulka…
— To chociaż ci ją zapiorę, masz przecież bluzę, którą możesz zasunąć, żeby nie świecić wszystkim swoją klatką piersiową…To co?
Pokiwałem głową na słowa dziewczyny, która od razu pociągnęła mnie w stronę łazienki, gdzie zamknęła nas na kluczyk, tłumacząc, że w ten sposób nie będzie żadnych nieporozumień oraz, że nie chce zostać wyrzucona z pracy. Co z nią jest nie tak? Nadal tego nie rozumiem… Kilka dni temu chamska i bezczelna, a dzisiaj potulna jak baranek… Hmm… No tak, jest w pracy, więc musi być miła i kulturalna, bo inaczej powiedziałaby stanowisku „Papa”. Spojrzałem na nią. Kazała mi zdjąć moją koszulkę, a ja zrobiłem to szybko i bez oporu. Podałem jej swoją górną część ubioru. Dziewczyna zaprała koszulkę, po czym ją wyrznęła. Oddała mi ją, a następnie otworzyła drzwi łazienkowe. Nie zrobiła nawet dobrego kroku, bo zastygła w miejscu. Obserwowałem jej postać od tyłu, ale nadal nic z tego nie zrozumiałem. Podniosłem wzrok na coś, co było przed nami. Alex. Violetta ma przerąbane…
— Szefie, ja… — zaczęła, ale przerwał jej mężczyzna.
— Leon, naprawdę mógłbyś się pohamować i zostawić moje pracownice w spokoju – powiedział to z żartem. Uff... Co za ulga. Nie będzie miała kłopotów – Ciebie proszę do mojego gabinetu, bo nie dajesz dziewczynie pracować. Mam nadzieję, że pod moją nieobecność nie będziesz tutaj robił… — mężczyzna nie dokończył i odkaszlnął.
Ruszyliśmy do jego gabinetu. Mężczyzna utworzył drzwi do swojego biura, po czym wszedł pierwszy, a ja od razu za nim. Zamknąłem drzwi, po czym spojrzałem na Alexa, który zdążył już usiąść w swoim fotelu za biurkiem. Podszedłem do krzesła stojącego naprzeciwko jego biurka, a następnie usiadłem na wygodnym meblu. Przyjaciel mojego ojca oparł się o fotel, a następnie poluzował krawat zawiązany na jego szyi. Jak można chodzić w takim łańcuchu? I to ma wyglądać dobrze? Jak pies na smyczy. Krawat? Tak, ale tylko i wyłącznie na wesele oraz pogrzeb… No może jeszcze na imprezy rodzinne, ale tylko wtedy, gdy muszę. Ja i krawat to jak pies z kotem – jego ciągnie do mnie, a ja od niego uciekam tam, gdzie pieprz rośnie. Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnym jak dla mnie wzrokiem.
— I co? – zapytał poruszając do mnie brwiami – Zaliczyłeś? Tylko nie rozumiem dlaczego w kiblu… Ach ta młodzież… — westchnął, po czym ponownie poruszał brwiami – Tylko błagam, niech ona przez ciebie nie zaciąży, bo jako jedyna zna się bardzo dobrze na pismach, które przychodzą do naszej firmy. Jedna sprawa, o której musisz wiedzieć… Ona jest w ciąży, ty dostajesz ode mnie w mordę – powiedział i posłał mi uśmiech – Ja wcale nie żartuję – dokończył.
Pożegnałem się z mężczyzną, a następnie wyszedłem z jego gabinetu. Jutro zaczynam pracę… Może nie będzie tak źle, jak mi się wydawało?

„Pojawiłaś się przypadkiem… Tylko przypadkiem nie odchodź”

* * *

Kurczę, kurczę, kurczę… Szef mnie na pewno zwolni, jestem o tym przekonana. Wywali mnie na zbity pysk i tyle z mojej pracy w tej firmie… W tym właśnie momencie dostałam maila. Od mojego szefa… No tak, czas pakować manatki… Krzyżyk na drogę i won z pracy… Ja nie chciałam na niego wpaść… Naprawdę… W czym będzie mi lepiej do trumny? W bieli czy może lepiej w granacie, hmm? Matko! O czym ja teraz myślę?! Otworzyłam maila powoli najeżdżając kursorem na niego, po czym zaczęłam go czytać. Treść była zupełnie inna niż się tego mogłam spodziewać.

Od: Alex Smith <alex.smith.company@message.com> (od autorki: nazwy adresów wymyślone, wszelkie podobieństwo jest przypadkowe)
Do: Violetta Castillo <violetta.castillo@message.com>
Temat: Praca
Panno Violetto, niech się pani nie obawia utraty obecnego stanowiska (widziałem pani reakcję na mnie i całą tę sytuację). Bez obaw.
Alex Smith

Uśmiechnęłam się do siebie. Co za szczęście, że jednak zostaję tutaj jako pracownik tej firmy. Od razu wzięłam się za odpisanie mężczyźnie.

Od: Violetta Castillo violetta.castillo@message.com
Do: Alex Smith <alex.smith.company@message.com>
Temat: Re: Praca
Dziękuję, szefie i przepraszam za zaistniałą sytuację…
Violetta Castillo

Jeszcze kilka godzin i koniec tej roboty… Mam nadzieję, że szybko zleci.

Wychodzę z firmy w zadowolonym nastroju. Na dzisiaj koniec i nie chcę słyszeć słowa „praca”. Nie zdążyłam zamówić taksówki, bo moją uwagę przykuł chłopak z zielonymi oczami. Podeszłam zdziwiona. Mężczyzna zgasił papierosa, po czym rzucił go na ziemię i przydeptał butem.
— No nareszcie – powiedział, po czym posłał mi nieziemski uśmiech.
— Czekałeś na mnie tyle czasu? – zapytałam ze zdziwieniem.
— Nie, byłem jeszcze na mieście, ale stwierdziłem, że moje towarzystwo może ci się spodobać – znowu ten uśmiech – To jak? Dasz się odwieźć do domu? – zadał pytanie, po czym wziął moją torebkę z moich rąk i włożył ją na tylne siedzenie w samochodzie. 
— Jasne, w sumie to czemu nie – odpowiedziałam i także posłałam mu uśmiech.
Jechaliśmy jakiś czas w ciszy, którą ja przerwałam swoim pytaniem.
— Śledzisz mnie? Skąd wiedziałeś, o której godzinie skończę?
— Nie, po prostu stwierdziłem, że normalni ludzie kończą o takiej godzinie, więc podjechałem pod firmę i w ten sposób jesteś w moim samochodzie.
— To dziwne… – westchnęłam – Nie znamy się wcale, a rozmawiamy jak jacyś dobrzy znajomi, jak to możliwe?
— Znam twoje ciało na wylot, tak samo jak ty moje, to może dlatego dobrze nam się rozmawia – wspomniał o tej nocy, a ja spuściłam wzrok.
Na osiedlu wysiedliśmy z samochodu.
— To tutaj – powiedziałam, gdy podeszliśmy pod mój blok – Może chcesz wejść? – zapytałam niepewnie.
— Jasne, czemu by nie – odpowiedział z uśmiechem.
— Od razu ostrzegam, nie jest duże, ale dla mnie w sam raz – oznajmiłam, szukając kluczy w mojej torebce. Są! Wyjęłam je, a następnie odkluczyłam drzwi i wpuściłam gościa do środka. Chłopak rozejrzał się po małym holu, a następnie zdjął buty w wszedł dalej – Rozgość się – powiedziałam, a po chwili kontynuowałam – Pozwolisz mi, że wezmę prysznic i za moment do ciebie wrócę? – zapytałam chłopaka, a ten kiwnął głową na znak zgody – Dzięki.
Ruszyłam do mojego pokoju. Co za szczęście, że wywaliłam tamto łóżko, na którym ten facet pieprzył się z tą dziewczyną i kupiłam nowe. Po prostu nie mogłam patrzeć na nie i spać w nim, mając świadomość, że jakiś czas temu tutaj… Ugh… Blee… Wzięłam swoją normalniejszą bieliznę, jakieś jeansy, luźną koszulkę i oczywiście ręcznik, którym się wytrę po wyjściu spod prysznica. Wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do mojej łazienki. W środku zdjęłam z siebie ubrania oraz bieliznę i weszłam pod prysznic. Ciepłe krople wody zaczęły lecieć na moje nagie ciało, a ja powoli się rozluźniłam. Namydliłam swoje ciało różanym płynem, który dokładnie wsmarowałam w siebie, a następnie spłukałam. Wyszłam spod prysznica i wytarłam swoje ciało niebieskim ręcznikiem. Założyłam na siebie bieliznę, a następnie koszulkę i niebieskie jeansy. Wyszłam z łazienki  i wychyliłam się na chwilkę do salonu, żeby dać znać mężczyźnie, że już jestem, a następnie ruszyłam do kuchni. W moim tak zwanym salonie lub jak kto woli w bawialni na środku stoi kanapa, a przed nią stolik na kawę i dwa fotele. Pod ścianą stoi komoda, na której stoi wazon ze świeżymi kwiatami. Nad szafką wisi telewizor.
— Chcesz kawy czy herbaty? – zapytałam, nastawiając czajnik z wodą.
— Herbata mi w zupełności wystarczy – usłyszałam odpowiedź, a następnie kroki skierowane w stronę pomieszczenia, w którym aktualnie się znajduję. Wyjęłam dwa kubki, a następnie wrzuciłam do nich po jednej torebce z herbatą. Po chwili poczułam jego ręce na moich biodrach i głowę opierającą się o moje ramię. Chłopak dmuchnął gorącym powietrzem w moją szyję – No chyba, że sama mi zaproponujesz coś, co chyba chcemy oboje, hmm? – ugryzł mnie w szyję, a po chwili pocałował mnie w to samo miejsce. Właśnie w tym momencie zaczął świszczeć czajnik z zagotowaną wodą. Odsunęłam się od zielonookiego i zalałam wodą kubki z herbatą — Ja czekam – powiedział chłopak, gdy się do niego odwróciłam twarzą. Poruszał zabawnie brwiami przy swoich słowach.
— Nie, dla mi spokój – odpowiedziałam i zaśmiałam się – Wiesz, że ten twój przyjaciel zarywa do mojej przyjaciółki? – zapytałam Leona.
— Ludmiła, tak? – przytaknęłam.
— Raz odwiedził Lu, gdy byłam u niej w mieszkaniu, no i wyglądał, jakby miał wobec niej jakieś zamiary…
— Od razu mu się spodobała, gdy zobaczył ją w klubie. Niech sobie tylko przypomnę co on… Ach, już wiem „Tamta blondi jest moja”. Ale się wtedy uśmiałem – powiedział, a następnie uśmiechną się na wspomnienie.
Chłopak wziął swoją herbatę, po czym poszliśmy do salonu. Zaczęliśmy rozmawiać i w sumie poznawać się nawzajem. Po pewnym czasie chłopak spojrzał za mnie i kiwnął głową w stronę szafki znajdującej się w rogu pokoju. Odwróciłam się w tamtą stronę, a po chwilce poczułam, jak chłopak podnosi się i podchodzi do jednej z półek w szafce.
— Kto to? – zapytał i wskazał na zdjęcie w ramce, które wziął do ręki. Na fotografii byłam ja i mój były. Jak mogłam zapomnieć wywalić to zdjęcie? – To twój chłopak?
— To był mój chłopak, teraz już mój były i w sumie dobrze. Nie wiem, jak ja mogłam z nim wytrzymać. Zdradził mnie z jakąś dziwką, a ja wyrzuciłam go z mojego mieszkania, robiąc przy tym cyrk na cały blok, mówi się trudno. To było tego samego dnia, kiedy ty… To znaczy kiedy my… No wiesz.
— Masz na myśli to, że spaliśmy ze sobą? – zapytał, śmiejąc się – Nie musisz odpowiadać.
— Cześć Violetta, czy mogłabyś mi pomóc z… — usłyszałam głos wpadającego mężczyzny do środka – O, cześć Leon – ujrzeliśmy Włocha ubranego w koszulę w kratę i ciemne jeansy.
— Co ty tutaj robisz? – zapytali się chłopcy naraz.
— Ja… Ja przyszedłem do Violetty po radę, a ty? – zapytał Federico Leona.
— A tak jakoś wyszło… – odpowiedział Leon.
— Violu, możemy pogadać w cztery oczy? – zapytał mnie chłopak z niepewnym uśmiechem.
— Jasne, zaczekaj na mnie w moim pokoju – powiedziałam i pokierowałam chłopaka do mojego małego królestwa – Leon, wybacz mi, za chwilkę wrócę, obiecuję – odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech.
Ruszyłam do mojego pokoju. W środku ujrzałam siedzącego na fotelu i czekającego na mnie Federico.
— Jestem.
— Tak, nie będę owijał w bawełnę. Czy mogłabyś mi powiedzieć jakie kwiaty lubi Ludmiła? – na te słowa byłam rozbawiona na maksa – Ej! Nie śmiej się ze mnie, okej?
— Podoba ci się?
— Cco? Nie, pff.. Ni—No dobra, tak… Podoba mi się i to bardzo, ale ona chyba nic ode mnie nie chce oprócz przyjaźni – Tak, jasne.
— Na początek kup jej fioletowe, albo pomarańczowe róże… Fioletowe mówią : Od razu mnie zachwyciłaśchcę Cię oczarowaćzasługujesz na to, co najwspanialsze! Pomarańczowe natomiast mówią kobiecie: Chcę czegoś więcejjestem z Ciebie dumny. Wybór więc należy do ciebie.
— Dziękuję, jesteś kochana! – wykrzyknął uśmiechnięty chłopak i porwał mnie do mocnego uścisku.
Drzwi się otworzyły, a my z Włochem odsunęliśmy się od siebie.
— To ja myślałem, że macie tylko pogadać, a tutaj takie rzeczy widzę – usłyszałam głos Leona i spojrzałam na niego, śmiejąc się.
— Oj, Leon daj spokój… — powiedziałam podchodząc do chłopaka – Nie gniewaj się na mnie – dokończyłam, po czym pocałowałam go w policzek.
— Dziękuję Violu za wszystko – powiedział Federico – Dobra, to ja lecę, jeszcze raz wielkie dzięki, to pa.
Chłopak wyszedł z mieszkania. Odwróciłam się do Leona, a ten czekał z założonymi rękoma.
— No co? – zapytałam.
— Mam być zazdrosny? – spojrzałam na niego dziwnie – Żartowałem, ojej… Nie znasz się na żartach? Eh… Kobiety…
— Masz coś do kobiet? – zapytałam – To my pierzemy, prasujemy, gotujemy, sprzątamy, a wy? Nic nie robicie, tylko chodzicie do pracy – prychnęłam.
— Tak? – zapytał chytrze – No wiesz co? My faceci też dużo robimy, na przykład dzięki nam zachodzicie w ciąże i… To dzięki nam zachodzicie w ciąże i… — przerwałam mu.
— Tak, tak… To dzięki wam zachodzimy w ciążę. Trochę tego mało…
— Dobra, dosyć tej głupiej rozmowy.
Leon jeszcze jakiś czas pobył u mnie, po czym pożegnaliśmy się i pojechał do siebie.
Nie zwolnili mnie z pracy, mam nowych znajomych, w czym jeden jest zauroczony w mojej przyjaciółce, jestem szczęśliwa.

„Cudowny moment, gdy można w końcu odetchnąć z ulgą, że odeszły problemy”

* * *

Podjeżdżam pod budynek… Ach firma… To mój pierwszy dzień, a już mnie głowa od tego boli… Dobra, biorę wdech, wysiadam z samochodu i kieruję się w stronę budynku. Gdy znajduję się w "moim" gabinecie, zasiadam na krześle obrotowym i zabieram się za przeglądanie dokumentów leżących na biurku. Niestety ta chwila nie trwa długo, bo słyszę pukanie do drewnianych drzwi. Mówię „Proszę”, po czym drzwi się otwierają, a ja podnoszę swój wzrok na osobę przede mną.
— Szefie czy…
— Mów dalej, Violu… Mów dalej – powiedziałem z uśmiechem i oparłem się rękoma o biurko.
— A więc bawisz się w szefa i jego pracownicę? – zapytała dziewczyna z uśmieszkiem.
— Wiesz, trzeba mieć jakieś hobby – odpowiedziałem, poruszając brwiami w zabawny sposób.
— Haha… Śmieszne – powiedziała dziewczyna sarkastycznie, ale i tak w jej oczach ujrzałem rozbawienie – Dobra, dobra… Gdzie jest nasz szef? – zapytała.
— Widzisz go przed sobą, więc bądź grzeczna, bo inaczej sam ci taką karę, że będziesz o niej pamiętać bardzo długo.
— A gdzie masz swój krawat, szefie? – dziewczyna i podeszła bliżej uśmiechając się – bo garniak masz na sobie, ale jeszcze powinien być krawat.
— Nie będę chodził na łańcuchu, bo tak wypada. Nienawidzę krawatów i założę je tylko na ślub oraz pogrzeb.
— Dobra, dobra… Podpisz mi te papiery, bo muszę je włożyć do reszty dokumentów znajdujących się w segregatorze.

I tak wygląda nasza znajomość… No może już nie, tak  wyglądała nasza znajomość kilka tygodni temu, teraz jesteśmy do przodu 3 tygodnie i staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, takimi wpierającymi siebie nawzajem w każdym gorszym i normalnym dniu.


— Leon – usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili osoba pukająca weszła do środka. Violetta… — Czy mogłabym dzisiaj wcześniej wyjść z pracy? Źle się czuję i chyba powinnam się położyć – usłyszałem jej głos, więc podniosłem na nią swój wzrok.
— To co ty tutaj jeszcze robisz? Marsz do mieszkania i nie wracaj mi tutaj, dopóki nie wydobrzejesz – powiedziałem, podchodząc do niej – No chyba, że źle się czujesz, bo dawno nic się nie zadziało w twoim organizmie, hmm? – zapytałem i posłałem jej uśmieszek.
— Czy to wszystko co mówisz musi mieć podtekst? – zapytała rozdrażniona.
— A znasz takie powiedzenie „Kobieta bez bolca dostaje pierdolca”?
— Nie, ale znam takie „Facet bez dziury chodzi ponury”…
— Pff… Ała, to bolało – powiedziałem łapiąc się za serce – Leć, jesteś wolna – klepnąłem ją w pośladek, na co spiorunowała mnie wzrokiem – Przyjadę do ciebie wieczorem z jakimiś zakupami i zobaczę co robisz, a niech tylko przyłapię cię przy pracy, to przywiążę cię do kaloryfera. Paa.
— No, papa – drzwi zamknęły się za dziewczyną, a ja wróciłem do mojej pracy.

* * *

Będąc w domu, położyłam się na kanapie w salonie i przykryłam kocem, tuż po tym, jak łyknęłam tabletkę.  Boli mnie głowa, przez co jest mi zimno i mam temperaturę… Nienawidzę tego… Zamknęłam oczy i już po kilku chwilach odpłynęłam do krainy snu.
Nie wiem ile tak spałam, ale przebudził mnie huk. Podniosłam powieki i ujrzałam Ludmiłę siedzącą na jednym z foteli. Upadła jej książka na dywan, to to narobiło tyle huku. Blondynka spojrzała na mnie.
— Śpij, śpij… Przyszłam tutaj, bo miałaś otwarte mieszkanie, a klucze zostawiłaś w zamku od wewnątrz… Chciałam cię popilnować i powiedzieć, żebyś się zamknęła, bo inaczej ktoś się włamie…
— Dziękuję, Ludmi… Tak źle się czuję… Wciąż boli mnie głowa, Mam temperaturę i jakoś tak mi źle…
— Może jesteś w ciąży… — zastanowiła się dziewczyna.
— Co?
— Mam powtórzyć?
— Nie, nie jestem w ciąży…
— A skąd ta pewność, hmm?
— Jestem pewna, bo dzisiaj rano skończył mi się okres.
— A, okej…
— Hej Violu, jestem – usłyszałyśmy głos wchodzącego do środka Leona – I mam zakupy dla ciebie.
— Awww… — szepnęła Ludmiła.
— Spadaj do swojego Federico – powiedziałam.
— On jest tylko kolegą – pisnęła dziewczyna, ale na jej policzkach i tak pojawił się szkarłatny rumieniec – Spadam do siebie, jakby co, to pukaj – powiedziała.
— Paa.
Dziewczyna poszła, jej miejsce zastąpił zielonooki.
— Jak się czujesz? – zapytał, łapiąc moje dłonie w swoje ręce.
— Lepiej — skłamałam, spoglądając mu w oczka.
— Kłamiesz, zaraz zrobimy ci domową kurację, a teraz się kładź – rozkazał, po czym poszedł do kuchni.
Wykonałam to z ochotą. Zamknęłam oczy i trwałam kilka minut w półśnie, dopóki nie przyszedł Leon.
— Wypij to – podał mi kubek z parującą cieczą.
Pociągnęłam kilka łyków.
— Nie mogę – szepnęłam, oddając mu kubek.
— Pij – powiedział – A jak nie, to sam ci wepchnę co gardła ten lek, łyżka po łyżce. To jak?
Ponownie wzięłam kubek do swoich rąk i zanurzyłam usta w cieczy. Ale okropieństwo. Gdy wypiłam wszystko, odstawiłam kubek na stolik i przykryłam się szczelniej moim ciepłym kocem. Wciąż się trzęsłam.
— Powinnaś się położyć w łóżku, a nie leżeć tutaj – powiedział Leon, a następnie wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i sam po chwili położył się obok mnie, wcześniej zdejmując bluzę z siebie. Przysunęłam się do niego.
— Jesteś taki cieplutki – szepnęłam w jego klatkę piersiową.
— A ty taka zimna – powiedział, gdy dotknęłam swoimi zimnymi palcami jego szyi. Leon objął mnie i pocałował w czubek głowy – Przez te trzy tygodnie tak dużo się zmieniło.
— Nie, nic się nie zmieniło… Cały czas jedziesz zboczonymi tekstami.
— Och, taki już jestem – szepnął i mocniej mnie przytulił.
Poleżeliśmy tak kilka godzin i spędziliśmy ten czas na rozmowie o wszystkim i o niczym. Zapytałam się go między innymi gdzie zaparkował samochód, na co on odpowiedział, że tam, gdzie ostatnio. Na szczęście zaczęłam się czuć lepiej.
— Mam posmak maliny w buzi po tym napoju, który mi dałeś.
— Hmm… A zawszę czuję po nim pomarańczę. Dobra, ja się będę zbierać, a ty jutro nie pojawiaj mi się w pracy, rozumiemy się?
— Tak jest, szefie – powiedziałam, a następnie wstałam razem z nim i odprowadziłam go do drzwi.
— To co? Do zobaczenia?
— Jasne, paa – pocałowałam go w policzek.
— Pa – wyszedł z mieszkania.
Wróciłam do swojego pokoju. Już chciałam się położyć ponownie na łóżku, ale mój wzrok skupił się na czymś, co leżało na fotelu. Tym czymś była jego bluza. Stwierdziłam, że jeszcze zdążę mu ją odnieść. Założyłam na swoje stopy buty i wyszłam z domu zakluczając go na raz. Zbiegłam po schodach na dół. Otworzyłam drzwi wejściowe i szybko przez nie wybiegłam. Prawie go złapałam. Szedł kilkanaście metrów ode mnie. Dzieliło nas tak właściwie kawałek chodnika z mojej strony i jego oraz pasy. Nie będę go wołała, bo ludzie będą się patrzeć na mnie, jak na jakąś idiotkę. Zaczęłam ponownie biec. Wyskoczyłam na pasy, a jedyne, co udało mi się zrobić, to krzyknąć imię chłopaka, bo potrącił mnie samochód.

* * *

 — Leon! – usłyszałem krzyk, po chwili ostre hamowanie, a następnie uderzenie auta.
Odwróciłem się do całego zdarzenia przodem. Moje ciało zamarło. Dopiero po kilku sekundach odzyskałem świadomość i ruszyłem w tamtą stronę szybkim tempem.
— Violetta! – wydarłem się, upadając na kolana i biorąc dziewczynę w swoje ramiona – Obudź się, proszę cię – szeptałem trzepiąc delikatnie jej policzek swoją dłonią. Brązowooka uchyliła swoje powieki.
— Chciałam ci tylko oddać bluzę – powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła, a następnie zamknęła swoje oczy.
— Nie, nie, nie, nie! Obudź się, nie idź w stronę światła, nie odchodź! – wokół nas zrobiło się niemałe zamieszanie – Ludzie, niech ktoś zadzwoni na pogotowie! – krzyknąłem – Ej, nie, proszę cię, zostań wśród nas. Violka, kto mi teraz będzie dokuczał, kto będzie mnie hamował, żebym nie palnął jakimś głupim tekstem?
Minęło kilka godzin. Jestem w szpitalu, nadal nie wiem, co jest z Violettą…
— Panie doktorze… — mężczyzna przerwał mi.
— Może pan do niej wejść, jest nieprzytomna, ale powinna wyczuć pańską obecność.
Wszedłem do sali. Usiadłem na krześle.
— Dlaczego musiałaś przynieść mi koniecznie tę bluzę? Kurwa… To wszystko moja wina, dlaczego musiałem zostawić i u ciebie tę cholerną odzież? Nawet nie wiem, jak mam skontaktować się z twoimi rodzicami, żeby wiedzieli o tym wszystkim. Przepraszam… — pocałowałem jej dłoń. Wyszedłem z sali.
Zadzwoniłem do mojego przyjaciele. Już po kilku sygnałach odebrał. W tle słyszałem dźwięk pocałunków.
— Federico?
— Tak, Leon? – zapytał chłopak.
— Możesz poprosić Ludmiłę, żeby dała mi numer do rodziców Violetty?
— A co? Chcesz poprosić o błogosławieństwo? – zaśmiał się chłopak.
— Nie, Violettę potrącił samochód… przeze mnie…
— Co?! – usłyszałem pisk blondynki, a po chwili wyrwanie telefonu z ręki chłopaka.
— Eh… — opowiedziałem jej całą sytuację, a ona podała mi szybko numer do rodziców dziewczyny.
Zadzwoniłem do mamy brązowowłosej. Kobieta odebrała po chwili. Przedstawiłem się i opowiedziałem kobiecie co się stało. Nasza rozmowa nie trwała długo. Kobieta rozłączyła się, wcześniej pytając o szpital, w którym znajduje się dziewczyna.

Minął tydzień od całego zajścia. Violetta wybudziła się wczoraj. Niestety nie mogłem się u niej pojawić, ponieważ praca w firmie uniemożliwiła mi to. Na szczęście dzisiaj do niej jadę, właśnie jestem w samochodzie. Po kilkunastu minutach prowadzenia auta, jestem pod szpitalem. Parkuję na miejscu parkingowym, wysiadam z samochodu i wyjmuję bukiecik stokrotek, które leżały na tylnym siedzeniu. Zamknąłem auto i skierowałem się do szpitala. 
— Hej – powiedziałem do siedzącej na łóżku dziewczyny. Podszedłem do niej i dałem całusa w policzek, a następnie dałem bukiecik – Jak się czujesz? – zapytałem, siadając na krześle.
— Bardzo dobrze, jutro wychodzę ze szpitala. Dziękuję za to, że zadzwoniłeś do moich rodziców – powiedziała, a następnie przyłożyła swój nos do różnokolorowych kwiatków, by poczuć ich słodki zapach.
— Nie ma sprawy. Ale wiesz… Może jakoś mi się odwdzięczysz? – spytałem i wskazałem ręką na banana znajdującego się w misce na szafeczce, a następnie poruszałem brwiami w zabawny sposób. Dziewczyna zarumieniła się, a po chwili warknęła na mnie.
— Przestań, nie zrobię niczego takiego… Może kiedyś… — to wyszeptała cicho i bardziej do siebie. Nie skomentowałem tego.
— Chyba potrzebujesz urlopu, co? – zapytałem – Zabiorę cię do Bułgarii na statek mojego ojca, co ty na to?
— Nie chcę, nie będę cię wyzyskiwać dla własnej przyjemności.
— A nie zrobiłaś tego kilka tygodni temu? – spytałem nawiązując do naszej wspólnej nocy.
— Ty też miałeś z tego zysk, więc nie, nie zrobiłam tego.
— Okej, zabukuję nam bilety na za cztery dni. Będziemy tam równe siedem dni. Podjadę pod ciebie razem z Fede, on nas zawiezie na lotnisko.
— Co?! – pisnęła dziewczyna
— To pa, Violu – powiedziałem, wstając i wyszedłem z sali.
— Ale Leon… — tylko tyle usłyszałem, bo drzwi zatrzasnęły się za mną.

* * *

— Gdzie on cię ciągnie? I to świeżo po wypadku… — powtórzyła Ludmiła, pomagając mi się pakować na wyjazd.
— Już ci mówiłam ze sto razy… On… On się martwi i sądzi, że to wszystko jest jego winą.
— Ale ci zazdroszczę, chociaż w sumie to nie, ja mam Federi.. Ekhem… Która to jest godzina – powiedziała blondynka, a następnie wskazała na swoją rękę.
— Nie masz zegarka, także nie wymyślaj. Chciałaś powiedzieć, że ty masz Federico, a więc? Jesteście razem? – zapytałam podejrzliwie.
— Co? Pff… Co, nie… My? My nie… No dobra, umówiłam się z nim na randkę od razu, jak on was odwiezie na lotnisko…— pisnęłam i ją przytuliłam.
— Tak się cieszę! Naprawdę, gratuluję! Tylko nie zajdź mi w ciążę pod moją nieobecność, okej? A na wszelki wypadek idź do sklepu i kup to, co potrzeba – powiedziałam podekscytowana.
— Spokojnie, nie wybiegaj tak bardzo w przyszłość. Ty też mi nie zaciąż tam.
— Ja i Leon jesteśmy tylko przyjaciółmi.
— Z korzyściami?
— Haha… Śmieszne… Nie, to tylko przyjaźń.
— Czyli jest gejem? – zapytała blondynka.
— Tak – prychnęłam – A ze mną wylądował w łóżku, bo chciał stać się na chwilę hetero? Nie, jest normalny, nie ma żadnych odchyłów w stronę mężczyzn.
Zaczęłyśmy wkładać do walizki kilka par koszulek, długie spodnie, krótkie spodenki, dwie sukienki, trzy bluzy, bikini i oczywiście bieliznę. Z butów zabrałam japonki i jakieś sandały. Poszłam po kosmetyczkę do łazienki. Włożyłam do niej szczoteczkę do zębów, pastę, szampon do włosów, szczotkę do włosów. Włożyłam jeszcze do środka ładowarkę do telefonu. Do plecaka podręcznego włożyłam powerbank’a, portfel z pieniędzmi, jedzenie i książkę „After” autorstwa Anny Todd.
— Serio? Nie bierzesz nic, co mogłoby Leona… — zaczęła blondynka, ale urwała i posłała mi uśmiech.
— Dziewczyno, to jest tylko i wyłącznie przyjaciel, czego nie rozumiesz w tym słowie? P—r—z—y—j—a—c—i—e—l – przeliterowałam dziewczynie, a ona się zaśmiała.
— Okej, okej.
Zamknęłyśmy moją walizkę. Przebrałam się w luźniejsze ubrania na czas lotu, później zmienię odzież. Założyłam na siebie fioletową bluzkę. Violetta i fioletowy, haha… Na dół wciągnęłam szare legginsy, a na plecy zarzuciłam bluzę. Na stopy wciągnęłam czarne trampki. Z komody złapałam dowód tożsamości. Wyciągnęłyśmy moją walizkę z mieszkania. Zakluczyłam drzwi i oddałam klucze Ludmile.
— Mam nadzieję, że będzie ci się podobać – powiedziała dziewczyna przyciągając mnie do uścisku.
— A ja liczę na to, że nie znajdziesz sobie innej przyjaciółki przez ten czas – odpowiedziałam żartobliwie.
Ściągnęłyśmy moją walizkę na sam dół.
— Dobra, leć się szykuj do randki – z uśmiechem na ustach powiedziałam dziewczynie.
Przytuliłyśmy się jeszcze raz.
— Paa, miłej podróży.
— Pa, Ludmi.
Wyszłam z bloku i skierowałam się na pobliski parking. Usiadłam na walizce i czekałam na zielonookiego.

* * *

Wychodzę z domu, zakluczam dom i z walizką kieruję się do samochodu mojego przyjaciela. Kiwam mu głową, na co ten otwiera mi bagażnik, a ja wkładam do środka moją torbę. Zamykam bagażnik i idę do siedzenia obok kierowcy. Wsiadam do auta i odjeżdżamy spod mojego miejsca zamieszkania. Gdy podjeżdżamy pod parking, zauważam dziewczynę siedzącą na swojej walizce i czekającą na nas. Wysiadam z samochodu i witam ją buziakiem w policzek. Biorę od niej walizkę i wkładam do bagażnika obok mojej. Oboje wsiadamy do samochodu na tylne siedzenia.
— Hej, Fede.
— Cześć, Violu
— Fede, masz moje klucze od domu – powiedziałem i dałem mu klucze do ręki – Tylko błagam, nie chcę znaleźć żadnej zapełnionej prezerwatywy, gdy wrócę.
— Powiedz to samo Ludmile – dodała Violetta.
— Spokojnie… Możecie spokojnie spać, nie mam zamiaru… Chociaż… Nie, jednak nie.
Chłopak wysadził nas pod lotniskiem. Pożegnał się z nami i odjechał.
— I tak będą to robić u mnie – powiedziałem pewny siebie.
Podałem Violi jej bilet, a następnie oboje poszliśmy nadać walizki. Spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem. Lecimy.

Po kilku godzinach lotu jestem tak znudzony, że szkoda gadać. Violka czyta jakąś książkę, a ja się nudzę! O nie, tak nie będzie. Położyłem swoją dłoń na jej udzie i zacząłem sunąć coraz wyżej.
— Leon – szepnęła dziewczyna i złapała moją dłoń, a następnie odłożyła ją na moje kolano – Nie dotykaj – kolejny raz szepnęła.
— Ale ja nic nie robię – powiedziałem i ponownie położyłem swoją dłoń na jej udzie.
— Przestań, bo ten facet obok zaraz dojdzie na naszych oczach – powiedziała i spojrzała z obrzydzeniem na starszego od nas mężczyznę, który kątem oka nam się przyglądał. Powróciłem ręką z powrotem do mnie. Jeszcze brakuje, żeby jakiś stary dziad nam się przyglądał.
Po dłużącym się czasie dotarliśmy do Bułgarii. W porcie odebrałem łódź ojca. Weszliśmy do środka. Była tam łazienka, wie sypialnie i salonik z mini aneksem kuchennym. Wypłynęliśmy z portu. Po jakimś czasie znajdowaliśmy się w znanej mi zatoczce. Słońce zaczęło powoli zachodzić co dawało cudowny klimat. Zatrzymałem łódź. Wyszedłem na zewnątrz, gdzie zastałem dziewczynę przypatrującą się pięknym widokom. Gdy brązowooka usłyszała moje kroki, odwróciła się do mnie.
— Co tam? – zapytała.
— Nic, mam pomysł – zacząłem, zdejmując z siebie koszulkę. Violetta ponownie odwróciła się, żeby oglądać widok zachodzącego słońca – Co ty na to, żeby popływać? – zapytałem. Zdjąłem z siebie koszulkę, spodnie, a na samym końcu bokserki. Wskoczyłem do wody – No to jak? – zapytałem ponownie. Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem. Jej źrenice się rozszerzyły, gdy mnie zobaczyła. Zasłoniła swoje oczy rękoma. Zacząłem się śmiać – Oj, no daj spokój, przecież widziałaś mnie już nago, tak samo, jak ja ciebie.
— Uh… Ale woda pewnie jest zimna.
Co? Woda jest zimna? To morze jest cieplutkie i do tego bardzo słone, więc na pewno nie utonie.
— Oj, no wskakuj woda jest ciepła.
— No dobra… Ale ja nie mam na sobie stroju.
— To wskakuj bez ubrań, oj, przestań. Dawaj.
Brązowooka zaczęła zdejmować z siebie ubrania.
— Dobra, odwrócę wzrok, jak tak bardzo ci zależy – powiedziałem, śmiejąc się.
Po chwili usłyszałem plusk w wodzie. Dziewczyna podpłynęła do mnie i złapała moją szyję. Jest naga. Naga. Naga. Nie myśl o tym, nie myśl o tym… No i za późno… Owinęła swoje ręce wokół mojej szyi, a swoje nogi wokół mojego pasa. Słońce już żegnało się z nami, zostawiając na wodzie pomarańczowo—czerwony cień.
— Co to? – zapytała dziewczyna.
— To ty działająca na mnie w tej chwili – odpowiedziałem i poruszałem zabawnie brwiami.
Violetta dosyć pewnie zsunęła się po moim ciele i zetknęła z moim… Nawet nic nie powiedziała, nie zarumieniła się ani nic… Czyżby chciała ze mną… Co ja myślę?! Jakby nie chciała, to teraz nie znajdowałaby się naga przy moim ciele… Co my robimy? Jesteśmy przyjaciółmi, a teraz… Ugh… Teraz to nie jest ważne, jutro będziemy się zastanawiać, co z tym zrobimy. Słońce już zaszło. Violetta jęknęła. Spojrzała na moje usta, a następnie wbiła się w nie swoimi słodkimi wargami.
— Chcę… — wyszeptała po oderwaniu.
— Rozumiem – odpowiedziałem z uśmiechem.
Przenieśliśmy się do środka. Wiemy jak potoczyła się ta noc. Było nam ze sobą tak dobrze…

„Tylko raz w życiu spotykasz taką osobę, na której ci bardzo zależy. Najlepiej zrobić wszystko, żeby nie odeszła”

* * *

Po siedmiu dniach pobytu w Bułgarii, wróciliśmy do Buenos Aires. Postanowiliśmy zapomnieć o tym małym incydencie. Minęły dwa tygodnie, co oznacza, że Leon będzie w firmie jeszcze tydzień. Przez ten czas dostałam maila od swojego szefa Alexa.
— Violka! To jest naprawdę świetna propozycja! Lepsze stanowisko, większa pensja, a firma ta sama, tylko, że za granicą… — mówiła Ludmiła.
— Ale… Będę musiała się przeprowadzić do Nowego Jorku.
— Wiem… Niestety to wiem… — szepnęła – Leć, będziesz do nas przylatywać na święta, wszystkie wolne dni od pracy.
— Lecę – oznajmiłam.
— Będę tęskniła – szepnęła dziewczyna.

Od tego czasu minęło 1,5 tygodnia. Jestem już w Nowym Jorku. Z Leonem kontakt urwał mi się, jakoś nie chciałam mu powiedzieć, że wyjeżdżam… Bałam się, że źle to przyjmie… Dostałam mieszkanie służbowe. Jest dla mnie w sam raz. Mały apartament. Byłam dzisiaj u lekarza, kazali mi zrobić badania krwi, sprawdzić czy serce dobrze pracuje oraz, czy nie mam problemów z organizmem. Dodatkowo zapisałam się do pani ginekolog. Właśnie jestem na ostatnim badaniu.
— Witam, nazywam się Elizabeth White. Jakie badanie chce sobie pani zrobić? Mam dać jakieś zabezpieczenie?
— Nie, chciałabym sprawdzić czy wszystko w porządku z moim ciałem wewnątrz.
— Proszę się położyć.
Kobieta kazała mi rozebrać się od pasa w dół. Zaczęła robić podstawowe badania.
— Muszę coś sprawdzić – powiedziała i rozsmarowała jakiś żel na moim brzuchu. Zaczęła mi robić USG – No i mamy skarba – powiedziała i wskazała na plamkę w moim wnętrzu na monitorze – Jesteś w ciąży, drogie dziecko.
Co? Ja mogę być w ciąży? Teraz? Dlaczego? Ja nie chcę.
Zaczęłam kiwać przecząco głową.
— Nie chcę – szepnęłam, a w moich oczach stanęły łzy.
— Słucham?
— Ja nie chcę być w ciąży… — popłakałam się.
— Dziecko jest wspaniałym przeżyciem, uwierz mi. Sama jestem matką dwójki.
Zaczęłam szlochać. Ja nie chcę… Mam dziecko z przyjacielem… Co ja teraz zrobię? Nie powiem o tym Leonowi, niech ma normalne życie, nie chcę mu go niszczyć. Nie chcę, żeby wiedział o dziecku…

„Wiesz dobrze, że bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to, by się nie rozpłakać”

Minęło kilka miesięcy. Nie odezwałam się przez ten czas nawet do rodziców. Jestem w piątym miesiącu ciąży. Podczas tego wszystkiego zrozumiałam, że to nie jest wina tego szkraba, który rośnie we mnie. To niczyja wina. To był jeden incydent, właśnie w Bułgarii. Pokochałam to dzieciątko. Nigdy mu nie powiem, że było wpadką, bo to miało jakiś swój cel w moim życiu. Wychowam je sama z uśmiechem na ustach. Co mogę powiedzieć o Leonie? Kocham go… Tak bardzo go kocham, że pozwolę mu odejść i ułożyć sobie życie.
— To co? – zapytała ta sama pani ginekolog – Chcemy poznać płeć dziecka? – kiwnęłam głową na tak – Co my tutaj mamy… Hmm… Niech się przyjrzę…  — czekałam podekscytowana. Noszę tego maluszka już tyle czasu – To dziewczynka – oznajmiła mi kobieta. Moja radość była po prostu niewyobrażalna. Po zejściu ze specjalnego fotela, uściskałam kobietę, która odwzajemniła uścisk – Napiszę ci Violu zwolnienie lekarskie, musisz powoli przestać chodzić do pracy, bo jak zaczniesz się przemęczać, to…
— Rozumiem, nawet nie chcę słyszeć o tym, że mogłabym, no wie pani… — powiedziałam dotykając swojego brzucha.
— Tyle razy mówiłam, jestem Elizabeth, ale mów mi Lizzy.
Kobieta napisała mi na swoim komputerze informację o moim stanie, a następnie kazała mi ją przekazać do firmy.
— Do następnej wizyty.

* * *

— Gdzie ona jest?! – krzyknąłem, wpadając do gabinetu Alexa.
— Kto?
— Violetta! Gdzie jest Violetta?! – zapytałem. Nie mm z nią kontaktu od kilku miesięcy. Byłem pod jej mieszkaniem, ale była zamknięte. Ludmiła nie chce pisnąć ani słowa.
— Nie wiem…
— Nie kłam! Powiedz mi, gdzie jest Violetta… — szepnąłem ze łzami w oczach.
Podczas jej braku przy mnie zrozumiałem, że kocham ją bardzo. Taka mała osóbka, a zawładnęła moim całym życiem. To już czwarty miesiąc bez niej.
Usiadłem na prześle przy biurku. Po moich policzkach toczyły się ogromne łzy.
— Nie mogę… Obiecałem, że nie powiem nikomu, gdzie ona jest…
— Nie chcesz, nie mów… — powiedziałem wstając – Sam ją znajdę.
Wyszedłem trzaskając drzwiami.
Alex ma 12 miejsc, w których znajduje się jego firma. Po dwa w jednym kraju. Mam 6 krajów do odwiedzenia…

„ — Masz jakiś swój ulubiony cytat?— Mam
— Zdradzisz mi go?— „Kocham Cię” z Twoich ust”

4 miesiące poszukiwań… 6 krajów przeszukanych… No może 5 i jedna firma, ale ani słowa o Violetcie… A co jeśli ułożyła sobie życie z kimś innym? Dlaczego ja muszę wszystko tak późno zrozumieć? Violu… Kocham Cię…
Jestem pod kolejną i ostatnią firmą. Oby tutaj była…
— Czy pracuje tutaj Violetta Castillo?
— A pan jest?
— Przyjacielem pani szefa Alexa Smith’a
— Tak, pracuje tutaj Violetta.
— Gdzie mogę ją znaleźć? – zapytałem uradowany.
— Niestety, jest na zwolnieniu lekarskim… Mieszka w małym apartamencie służbowym.
Kobieta podała mi ulicę i numer apartamentu. Szczęśliwy, że wreszcie ją znalazłem, pojechałem pod jej apartamentowiec. Wjechałem windą na samą górę. Zapukałem do drzwi numer 2475 i czekałem. Każda sekunda wydawała się wiecznością… Nie mogłem się doczekać, aż w końcu ją zobaczę. Drzwi powoli się uchyliły, a ja ujrzałem moją Violę, moją kochaną dziewczynę… Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Rzuciłem się na nią z uściskiem. Nareszcie jest… W końcu znalazłem ją. Kocham Cię, Violu. Dziewczyna na początku się spięła, ale po chwili położyła swoje ręce na moich plecach. Wszystko jest już w porządku…
Zaraz, zaraz… Odsunąłem się od niej i spojrzałem w dół. Jest w ciąży? Z kim? Kto jest ojcem dziecka? Dlaczego mi nic nie powiedziała? Tyle pytań krążyło po mojej głowie, a odpowiedzi nie było wcale.
Dziewczyna spuściła głowę na swój duży brzuch, a następnie go pogłaskała.
Weszliśmy do środka.
— Jesteś w ciąży? – szepnąłem do siebie.
— Tak… — oznajmiła i ponownie przejechała ręką po swoim brzuszku.
Usiedliśmy na kanapie. Violetta przyniosła mi kawę, a sobie szklankę wody. Na stoliku leżały ciastka w czekoladzie.
— Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? – zapytałem.
— A co miałam powiedzieć? Miałam przyjechać i powiedzieć: Cześć, Leon jestem z tobą w ciąży, będziemy mieli dziecko? Na pewno ucieszyłbyś się bardzo – powiedziała sarkastycznie – Chciałam, żebyś ułożył sobie życie bez mojego włażenia z buciorami w twoje… — szepnęła i ponownie pogłaskała swój brzuszek.
— Kocham Cię – powiedziałem.
— Nie kochasz, mówisz tak, bo ci mnie szkoda i widzisz mnie z brzuchem.
— Nie mówi mi, co czuję. Kocham Cię, Violu… Szukałem cię w sześciu krajach, aż w końcu znalazłem. Przysunąłem się do niej i pocałowałem w usta. Odwzajemniła mój pocałunek. Oderwała się ode mnie.
— Ja też cię kocham, Leon… Tak bardzo za tobą tęskniłam…
— Który to miesiąc? – zapytałem.
— Koniec ósmego, prawie dziewiąty… Jeszcze kilka tygodni i będzie z nami. To dziewczynka.
— Mogę? – zapytałem i niepewnie wskazałem na jej brzuch. Kiwnęła głową na znak zgody. Przyłożyłem rękę do jej brzucha – Kopie – powiedziałem z uśmiechem – Masz dla niej imię?
— Dree… Będzie nazywała się Dree…
— Ślicznie…

Minęło kilka godzin od naszej rozmowy. Jest już wieczór.
— Gdzie będziesz spał?
— Znajdę jakiś hotel… Chyba, że…
— Możesz zostać tutaj z nami… — szepnęła.
— A mógłbym zasnąć przytulony do was? – zapytałem niepewnie.
— Tak… — szepnęła dziewczyna.

Położyliśmy się do łóżka. Violetta zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Podniosłem jej koszulkę do góry i przyłożyłem ucho do jej brzuszka. Usłyszałem bicie serduszka dziecka. Odsunąłem się od brzucha, który pocałowałem. Przeniosłem swoje usta na jej miękkie wargi.

* * *

Dwa tygodnie później, noc
Poczułam mocny skurcz, a po chwili w mojej bieliźnie zrobiło się mokro. Rodzę.
— Leon – potrząsnęłam chłopakiem, ale ten nadal spał – Leon – powiedziałam głośno i ponownie nim trząsnęłam.
— Co? – zapytał sennie.
— Leon, ja rodzę… — powiedziałam, biorąc szybkie wdechy.
— Dobrze… — szepnął ponownie. Po chwili otrząsnął się i szybko wstał – Jedziemy do szpitala.
Verdas pomógł mi wstać, a następnie ubrać się. Wziął moją torbę na ramię i wyszliśmy z mieszkania. Weszliśmy do windy.
— Dree pcha się na świat – powiedział chłopak i położył swoją rękę na moim wystającym brzuchu, a ja posłałam mu uśmiech. Zaczęłam brać coraz większe i szybsze oddechy. Leon pomógł mi wsiąść do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu, od razu zabrali mnie na porodówkę. Chciałam, żeby poród odebrała Lizzy. Kazałam Leonowi do niej zadzwonić, wcześniej podając mu swój telefon.
— Halo? Z tej strony Leon Verdas… Mhm… Wiem, która godzina, ale Violetta kazała mi zadzwonić i powiedzieć, że to już. Rodzi... Mhm… Dobrze, do zobaczenia. Będzie! – zdążył krzyknąć chłopak, a ja uśmiechnęłam się. Zaczęli mi robić badania i szykować stół do porodu.
— Już jestem, Violu – usłyszałam głos Lizzy – Rodzimy? – zapytała z uśmiechem, a ja zawyłam z bólu – Tak, rodzimy – uśmiechnęła się do mnie.
— Chcę, żeby chłopak z którym przyjechałam był tutaj ze mną podczas porodu — wyjęczałam, czując kolejny skurcz.
— Ten pan nie chce wejść do pani – powiedziała pielęgniarka.
— Leon! — krzyknęłam podczas kolejnego skurczu.

* * *

Chodzę w tę i z powrotem, nadal nie wiem co się dzieje u mojej Vils. Obok mnie przechodzi jakaś pielęgniarka. Zaczepiam ją. Niechętnie na mnie spogląda.
— Czy mogę wejść do Violetty Castillo, ona właśnie rodzi…
— Nie może pan tam wejść – powiedziała kobieta, kiedy zapytałem się o taką możliwość. Pielęgniarka weszła na salę.
— Leon! – usłyszałem krzyk. Chrzanię to, wchodzę do środka.
Violetta leży na specjalnym łóżku, a od jej pasa w dół jest położony jakiś zielony materiał.
— Jestem – powiedziałem, podbiegając do dziewczyny. W jej oczach stały łzy, które wylatywały i płynęły po jej jasnych policzkach – Nie chciano mnie wpuścić.
— Boli – szepnęła – Coś mnie rozrywa od środka! – tym razem już krzyknęła – Nie chcę tej kobiety przy moim porodzie, która nie chciała cię wpuścić.
Ścisnęła moją dłoń tak mocno, że nie spodziewałem się tego. Krzyknęła.
— No to rodzimy – powiedziała pani Elizabeth. Kobieta wyszła, a Viola zaczęła przeć i krzyczeć.
— Nienawidzę cię! – krzyczała do mnie – Coś ty mi zrobił! – krzyczała nadal.
— Każda kobieta tak krzyczy do swojego mężczyzny – powiedziała z uśmiechem pani Lizzy – No, przemy… — Viola płakała i krzyczała cały czas, nie puszczając przy tym mojej ręki. Cały czas ocierałem jej spocone czoło. Tak bardzo chciałem zabrać cały jej ból na siebie, niestety nie było takiej możliwości...
Po kilku godzinach męki, na świat przyszła nasza malutka Dree. Violetta odetchnęła z uśmiechem, ale wciąż płakała. Tym razem ze szczęścia. Dziecko płakało, a my razem z nią. Pani Elizabeth podała Violetcie dziewczynkę owiniętą w kocyk. Śliczna. Otarłem swoje policzki od łez. Nareszcie, udało się…
— Brawo, kochanie – powiedziała Lizzy do Violetty – Jak na pierwszy poród, to poszło ci naprawdę szybko, gratuluję z całego serca.
— To dziwne… — wyszeptała dziewczyna – Cały ten ból związany z porodem odszedł w niepamięć… To niesamowite… — spojrzałem na nią z uśmiechem. Kobieta nas opuściła – Kocham Cię, malutka – powiedziała Violetta i dotknęła ręki małej – Kocham ponad wszystko.
—Violu… —zacząłem – Chciałbym cię o coś zapytać… Wiesz… Wiem, że to nie jest miejsce i pora, ale… Chcę to zrobić teraz – starałem się opanować drżący głos i podniosłem na nią swój wzrok ponownie – Czy uczynisz mi ten zaszczyt i… I… Czy zostaniesz moją żoną? – wyjąłem pierścionek — Jesteś moim szczęściem i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia…
—Tak… —szepnęła z uśmiechem.
Włożyłem jej pierścionek na palec i pocałowałem w usta.
— Kocham Was bardzo mocno… — szepnąłem i dotknąłem rączki mojej córeczki.
— My kochamy Ciebie też bardzo mocno…

* * *

Nazywam się Violetta Castillo
Moje życie? Nowo upieczona mama małej Dree Verdas.
Mam lat 25
Związek? Tak, przyszła żona Leona Verdasa, ojca mojej córki.


KONIEC

* * *



 











34 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Fajne fajne 💕
      Ale czytalam juz wczesniej na wattpadzie :( 😏

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. TO SIĘ NIE LICZY!
      CZYTAŁAM TO!
      2 RAZY!
      DODAŁAŚ TO NA WATT!
      I NA KONKURS U JORTINI!

      NOWE PISZ!
      PISZ ROZDZIAŁ!
      !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. omg chyba się zakochałam
      chciałam to przeczytać na wattpadzie, ale jakoś nie miałam czasu <3
      /jaa

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Czytałam już na konkursie także jeszcze raz gratulacje wygranej :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Jezu kocham tego One shota 💕💕💕
      Na początku był pisany innym stylem, niż zawsze piszesz :D
      Ten OS jest taki wzruszający, a to zakończenie awww!!!!!
      Dziwne tylko, że Leon szukał jej tyle miesięcy :O
      Aż tak dlugo mu to zajęło? Pfff 😂
      A poznali się przypadkiem w bardzo fajnych okolicznościach ^^
      Ludmi i jej pomysł na przebicie opon wygrał wszystko ahhahaha
      A wgl to czytając to, tak sobie pomyślałam, że ja na miejscu V to bym wyrzuciła to łóżko XDD
      Leon zboczeniec ehhh
      Wiedziałam, że tak się skończy to ich pływanie ^^
      Jak ja kocham takie długie Os'y
      Czekam na rozdział!!!
      PS Zasłużone 1 miejsce ❤

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Jest mega dlugasny, a ja mam chyba zaciesz, bo nareszcie mam co czytać, wrócę jak nadrobie!

      Usuń

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.