Nie
żyje.
Popłynęła łza.
Nie
żyje.
Spłynęła po policzku.
Nie
żyje.
Kapnęła na ubranie.
Odtwarzam te dwa słowa po raz
kolejny, jeszcze raz i jeszcze raz, znowu po moich policzkach płyną łzy, coraz
więcej łez.
Wciąż nie jestem w stanie się
z tym pogodzić. Ból jaki w chwili obecnej odczuwam jest nie do opisania.
Wszystko zakłóca mi prawidłowe myślenie. Całość jest dla mnie sprzeczna.
Jednego dnia jest człowiek, widzisz go, możesz dotknąć, porozmawiać, a
następnego nie ma już nic oprócz różnych wspomnień, które po pewnym czasie
zaczną się zamazywać, aż w końcu znikną z pamięci człowieka. Nie mam siły na
nic. Jestem zmęczona. Chcę przestać myśleć o tym wszystkim, ale nie jestem w
stanie, nie potrafię. Nie mogę. To oznaczałoby koniec, zamknięcie tego całego
rozdziału i zapomnienie o Nim na zawsze. Nie potrafię. Nie chcę zapomnieć o tak
bardzo ważnej osobie w moim dotychczasowym życiu. Boję się, że jeżeli przestanę
pamiętać, to zapomnę…