Nie
żyje.
Popłynęła łza.
Nie
żyje.
Spłynęła po policzku.
Nie
żyje.
Kapnęła na ubranie.
Odtwarzam te dwa słowa po raz
kolejny, jeszcze raz i jeszcze raz, znowu po moich policzkach płyną łzy, coraz
więcej łez.
Wciąż nie jestem w stanie się
z tym pogodzić. Ból jaki w chwili obecnej odczuwam jest nie do opisania.
Wszystko zakłóca mi prawidłowe myślenie. Całość jest dla mnie sprzeczna.
Jednego dnia jest człowiek, widzisz go, możesz dotknąć, porozmawiać, a
następnego nie ma już nic oprócz różnych wspomnień, które po pewnym czasie
zaczną się zamazywać, aż w końcu znikną z pamięci człowieka. Nie mam siły na
nic. Jestem zmęczona. Chcę przestać myśleć o tym wszystkim, ale nie jestem w
stanie, nie potrafię. Nie mogę. To oznaczałoby koniec, zamknięcie tego całego
rozdziału i zapomnienie o Nim na zawsze. Nie potrafię. Nie chcę zapomnieć o tak
bardzo ważnej osobie w moim dotychczasowym życiu. Boję się, że jeżeli przestanę
pamiętać, to zapomnę…
— Porozmawiamy? – zapytała
kobieta ciepłym głosem, wciąż wpatrując się we mnie.
Siedziałam na parapecie i
wpatrywałam się w okno, za którym pogoda była fatalna. Padał deszcz, krople płynęły
po szybach. Przeniosłam swój wzrok na kobietę i spojrzałam na nią wzrokiem
zupełnie wypranym z emocji.
Nie
chciałam z nikim rozmawiać. Nie teraz, nie dzisiaj.
Kobieta posłała mi niepewny,
delikatny uśmiech. Odwróciłam od niej wzrok i powróciłam nim na szybę, a raczej
na płynące po niej krople deszczu, które zaczęłam śledzić palcami po szybie.
To
dziwne, przecież rano była taka piękna pogoda, ptaki śpiewały, świeciło słońce…
A teraz? Niebo jest szare, wszystko jest pozbawione życia, zupełnie tak jak ja.
— Violu… – ponowiła próbę
kobieta.
Westchnęłam i ponownie na nią
spojrzałam. Była ubrana normalnie (klik), nie miała na sobie żadnego kitla lekarskiego,
tylko niebieską sukienkę. Jeansowa kurtka wisiała na oparciu krzesła, na którym
siedziała. Na nogach miała granatowe szpilki. Jej kręcone ciemne blond włosy
pozostały rozpuszczone, więc sięgały dokładnie do ramion.
Ściągnęłam nogi z parapetu
tak, że swobodnie sobie wisiały. Z nudów zaczęłam machać nimi jak mała
dziewczynka. Ponownie westchnęłam, po czym odezwałam się:
— Słucham?
Kobieta zaskoczona tym, że się
odezwałam, rozszerzyła oczy, a na jej ustach znowu pojawił się uśmiech.
— Opowiesz mi co się stało?
— Nie żyje i tyle.
— Opowiedz mi wszystko od
początku. Co się dzieje, jakie uczucia tobą kierują teraz? Jak się czujesz.
— Jestem pozbawiona cząstki
mnie. Jakby ktoś po prostu przyszedł sobie i mi ją wyrwał…
Co mam powiedzieć tej
kobiecie? Przecież mnie nie zrozumie. Okej, jest psychologiem, ale jestem
pewna, że nie wie, co to znaczy stracić najważniejszą osobę w twoim
dotychczasowym życiu i jeszcze do tego wszystkiego stracić dziecko.
— Mój chłopak umarł… Był chory
na raka. Leczenie naprawdę przynosiło dobre skutki, więc stwierdziliśmy, że
wszystko jest w porządku i idzie w dobrym kierunku. Był naprawdę dobrą osobą,
chociaż jak to chłopak miał różne odpały. Chodziliśmy do tej samej klasy.
Nienawidziliśmy się na początku, jedno dokuczało drugiemu tak, jak tylko mogło.
Po pewnym czasie zakochaliśmy się w sobie i zostaliśmy parą. Kilka dni temu
okazało się, że byłam z nim w ciąży, ale poroniłam. Nie wiedziałam, że noszę w
sobie nowe życie. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, to zmieniłabym zupełnie ten
dzień zanim wylądowałam w szpitalu.
— Gdy miałam dziewiętnaście
lat, byłam tylko odrobinę starsza niż ty teraz, zaszłam w ciążę z moim
chłopakiem. Byłam załamana, martwiłam się, że mnie zostawi. Wiedziałam, że
rodzice nie będą chcieli mi pomóc, miałam nawet myśli, by dokonać aborcji. Po
zrobieniu testu ciążowego, schowałam go pod poduszkę, wiedziałam, że rodzice
tam nie zajrzą. Miałam tam też schowane tabletki, które po zażyciu zabijały
płód. Tego samego dnia przyszedł do mnie mój chłopak, ja byłam w łazience, a
gdy z niej wyszłam, ujrzałam go… Siedział na łóżku ze łzami w oczach, w jednym
ręku miał test ciążowy, a w drugim opakowanie z tabletkami. Spojrzał na mnie ze
strachem w oczach. Gdy do niego podeszłam i stanęłam przed nim, ten padł na
kolana, przytulił się do moich nóg, a następnie zaczął głośno płakać. I wtedy
już wiedziałam. Wiedziałam, że nie usunę naszego dziecka. Nie mogłam, nie
chciałam, nie potrafiłam. Pamiętam, jak padłam na kolana tuż przed nim, ujęłam
jego zapłakaną twarz w dłonie i obiecałam, że nic nie zrobię ani sobie, ani
dziecku. Teraz mam wspaniałą rodzinę, cudownego męża i dwójkę dzieci. Niczego
więcej mi nie brakuje. Ja chciałam celowo zabrać życie, a ty nie miałaś o tym
pojęcia, naprawdę nie masz się o co obwiniać. Jesteś naprawdę dobrą dziewczyną,
a to, że straciłaś dziecko nie jest twoją winą… Nie wiedziałaś o niczym…
Chyba
zaczęłam się do niej przekonywać.
Spojrzałam na nią uważnie,
rozglądała się do niebieskiej sali. Pomimo że jest to szpital, to naprawdę ta
sala była przyjemna, byłam na niej sama na szczęście. Wzrok kobiety powrócił na
mnie. Posłała mi ciepły uśmiech, po czym odwróciła się po swoją jeansową
kurtkę, a następnie zarzuciła ją na swoje ramiona. Wstała, wkładając powoli ręce
do rękawów swojej kurtki.
— Zobaczymy się jutro? –
zadałam pytanie, zanim zastanowiłam się nad nim.
— Jeśli tylko zechcesz –
odpowiedziała kobieta.
Patrzyłam na to, jak wychodzi.
Jej nogi wykonywały szybkie i zdecydowane, ale za razem delikatne oraz kobiecie
kroki. Przy samych drzwiach odwróciła się do mnie przodem, zmierzyła wzrokiem
moją całą sylwetkę, a następnie spojrzała mi w oczy i ponownie posłała ciepły
uśmiech.
— Dziękuję – powiedziałam
niepewnie.
— Pamiętaj, po każdej burzy
wychodzi słońce.
Wyszła.
Siedziałam tak przez jakiś
czas i zastanawiałam się nad sensem tych kilku słów.
Później złapałam za książkę i
zaczęłam zagłębiać się w lekturę, ale nie byłam w stanie się na niej skupić, w
mojej głowie echem wciąż obijały się słowa „Po każdej burzy wychodzi słońce”.
Tego samego dnia, bardzo późnym wieczorem, około godziny jedenastej leżałam
sobie w szpitalnym łóżku i wierciłam się na nim, ponieważ nie byłam w stanie
usnąć. Cały czas mi coś przeszkadzało, a to poduszka była za słabo strzepana i
musiałam ją ułożyć, a to kołdra była skotłowana, czy chociażby to światło
dobiegające z korytarza. Gdybym tylko mogła zamknąć te drzwi, to od razu
zapadłabym w głęboki sen, ale nie, przecież wszystkie sale muszą być otwarte w
razie „Gdyby coś się stało”. Wyciągnęłam telefon spod poduszki i zaczęłam
przeglądać strony internetowe. Nagle usłyszałam głośny płacz dziecka, ale po
chwili stopniowo zaczął on ucichać. Zamknęłam oczy, czułam jak mnie pieką, nie
chciałam upuścić ani jednej łzy, mój podbródek zaczął się trząść. Cicho
westchnęłam, wzięłam kilka wdechów, po czym wróciłam do przeglądania stron
internetowych.
Świetnie,
musieli mnie położyć na oddziale położniczo-noworodkowym.
Mój odpoczynek, o ile mogłam
to tak nazwać, nie trwał długo. Na korytarzu usłyszałam szamotanie, po czym
niski głos mężczyzny zaczął coś mówić do drugiej osoby. Na korytarzu przeszła młoda
dziewczyna, na oko w moim wieku. Przeszła to za dużo powiedziane, została
szarpnięta do tyłu. Już wtedy wiedziałam, że muszę zainterweniować. Poderwałam
się z łóżka i z telefonem w ręku ruszyłam w stronę dwójki ludzi na korytarzu. Gdy
tylko pojawiłam się w holu, ujrzałam starszego mężczyznę i blondwłosą
dziewczynę. Szarpał nią, tak, że ta zaczęła cicho popiskiwać i się wyrywać z
jego uścisku.
— Zostawisz naszego syna w
spokoju, rozumiesz?! – warknął na nią, a następnie podniósł swoją dłoń tak, jakby
miał zamiar wymierzyć jej cios w policzek – To nie jest jego dziecko, ty mała
puszczalska dziwko.
Dopiero w tej chwili
zauważyłam jej duży brzuch, który opinała i tak luźna już bluzka.
Dziewczyna zaczęła się ponownie
szarpać.
Musiałam zareagować.
Odchrząknęłam, czym zwróciłam
na siebie uwagę tych dwojga. Mężczyzna odsunął się od blondynki i poprawił swoją
marynarkę.
— Tak? – zapytał niespokojnym
tonem.
— Niech pan zostawi tę biedną dziewczynę.
Usłyszałam prychnięcie z jego
strony.
— A kim ty niby jesteś, żeby
mi rozkazywać?! – warknął, podsuwając się w moją stronę – Idź lepiej i zostaw
nas w spokoju, "młoda damo" – powiedział bezczelnym tonem, po czym ponownie odwrócił się do tej dziewczyny.
— Jeżeli pan ją tknie, to
obiecuję, że będzie miał pan problemy.
Mężczyzna gdy to usłyszał, od
razu podszedł do mnie, a następnie pochylił się do mojej twarzy.
— Nic, powtarzam nic mi nie
zrobisz, jestem bardzo wpływowym biznesmenem.
Byś
się zdziwił – pomyślałam.
— A teraz spadaj stąd dziewczynko.
Ponownie odwrócił się do mnie
plecami i szarpnął blondynkę przede mną. Podniósł rękę i już miał wymierzyć cios.
Nie zrobił tego.
W ostatniej chwili podbiegłam
do mężczyzny, chwyciłam jego ręce i wygięłam je do tyłu tak, jak nas uczyli na
zajęciach z samoobrony.
— Idź po ochronę, tylko proszę
pośpiesz się, bo nie wiem ile czasu dam radę go powstrzymać.
Dziewczyna poszła szybkim
tempem, a już po chwili dwóch silnych mężczyzn wyprowadziło "wpływowego
biznesmena".
Blondynka rzuciła mi się w
ramiona i przytuliła mnie na tyle, na ile pozwalał jej na to jej duży wystający
brzuch.
— Dziękuję – szepnęła.
— Nie ma za co – odpowiedziałam
i również ją objęłam. Odsunęłyśmy się od siebie.
— Jestem Violetta – wyciągnęłam
rękę w jej stronę, a ona chętnie ją uścisnęła.
— Amber.
Heeeej!
I jak Wam się podobał rozdział?
Tak, wiem, wiem, jest po prawie miesiącu, a miały być częściej, ale przysięgam, że mam teraz masę nauki, za 10 dni egzaminy i powtórzenia mam od diabła z każdego przedmiotu. Wybaczcie, za trzy tygodnie będzie już święty spokój i zostanie tylko odliczanie do wycieczek oraz wyczekiwanych od dawna wakacji.
U Was też taki upał? U mnie okropnie gorąco.
Gdzie jedziecie na wycieczki kilkudniowe z klasą?
Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza ♥
Trzymajcie za mnie kciuki na egzaminach 😊
Buziaki ❤❤❤
Miss Blueberry
Miss Blueberry
Shrew ♥
OdpowiedzUsuńMrs. Darkness ♥
OdpowiedzUsuńCudoo *.*
UsuńLeon zyje!
Jestem pewna!
Ale bym tego typa pierdolnelaaa😤
Co do wycieczki to wsz xd
Czekam na rozdzial!😎
Buziaki😍😍
Malusiaa Herondale ♥
OdpowiedzUsuńON ŻYJE!
UsuńJORTINI BLANCO ♥
OdpowiedzUsuńFajny 😊
UsuńCiekawy
Czekam na kolejny 😀
Miranda Rose ♥
OdpowiedzUsuńHej!
UsuńLeon żyje jestem tego pewna, bo jakby nie żył to nie było by Leonetty.
Ach egzaminy gimnazjalne jeszcze nie dawno sama przez nie przechodziłam. Matko,ale się wtedy stresowałam. Gimnazjalne czasy. Klasa mi się przypomniała, wychowawczyni, bal gimnazjalny. Ach te wspomnienia. Muszę kończyć, bo za chwile rozpisze się o tych trzech latach. Czekam na następny rozdział.
Dars Lovki ♥
OdpowiedzUsuńTak wiem wiem, mam zaległości już nadrabiam po 2 miesiącach :D
UsuńZ początku nie mogłam się znaleźć u cb na liście z miejscami ale znalazłam.
Viola rozmawia z psychologiem. Aż sama się wczułam.
A jej postawa i obrona godna podziwu. Lece dalej :)
Rosaline ♥
OdpowiedzUsuńhej!
Usuńrozdzialik świetnyy! ♥
Camouflage ♥
OdpowiedzUsuńLaura Comello ♥
OdpowiedzUsuńkrólowa.wszystkiego ♥
OdpowiedzUsuńTinistas Poland ♥
OdpowiedzUsuńAnnex ♥
OdpowiedzUsuńDigital ♥
OdpowiedzUsuńRosalie ♥
OdpowiedzUsuńLady Fabulous ♥
OdpowiedzUsuńali nutella ♥
OdpowiedzUsuńPositivamente Fresa Loco ♥
OdpowiedzUsuńDiana xox ♥
OdpowiedzUsuńDiana xox ♥
OdpowiedzUsuńOliwia M. ♥
OdpowiedzUsuńDaria Love ♥
OdpowiedzUsuńON NA PEWNO ŻYJE
OdpowiedzUsuńTO JEST KONTYNUACJA TAMTEGO OPOWIADANIA NO
JA WIEDZIAŁAM.
Tylko gdzie jest Leon?!?!?!?!
Czy to jego kolejny głupi pomysł, żeby może już nie ranić Violetty? wrrr
A ten "wpływowy biznessman" pewnie jeszcze wróci i raczej nie będzie fajnie :(
Czekam na nexta ♥
Zajrzałam na szybko, między zajęciami i muszę powiedzieć, że ciekawie...ciekawie.
OdpowiedzUsuńZ chęcią będę czekać na następne! :D
Pozdrawiam cieplutko<3
Diane :*
Nowa psiapsi Violki XD
OdpowiedzUsuńNo pewnie XD
OdpowiedzUsuń