sobota, 24 listopada 2018

Rozdział 6 - Calum Hood


Podobny obraz

Gdzie jesteście? Dlaczego Was przy mnie nie ma? Zapomnieliście już o mnie? 
Powinniście przy mnie być i mnie wspierać. Tęsknię za Wami. Bez Was czuję się opuszczona. Nie wiecie, że jestem w szpitalu? Jesteśmy przyjaciółmi, myślałam, że dla Was coś to znaczy... Dla mnie tak wiele. Nie odwiedziliście mnie ani razu. Żadne z Was. Tak szybko odsunęliście się ode mnie? Z jakiego powodu stawiacie mnie na bocznym torze? Krzywdzicie mnie, nie zauważacie tego? Co się stało z naszą przyjaźnią? Zrobiłam coś nie tak? Nie zależy Wam już na mnie? Stałam się dla Was bezużyteczna? 
Nie znajdę takich samych osób jak Wy. Nie zbuduję takiej samej przyjaźni. Kocham Was, dlaczego Wam tak bardzo nie zależy na naszej przyjaźni? Jeżeli stwierdzicie, że jednak chcecie mnie mieć nadal w swoich kręgach znajomości, to będę czekać. 
Błagam...
Nie zapomnijcie o mnie. 
Kocham Was...


Zachowuję się bipolarnie. 
To nienormalne.
Raz szczęśliwa, za kilka chwil załamana i chcąca sprawić sobie największą krzywdę... Chore. Powinni zamknąć mnie w psychiatryku, to chyba dobry pomysł. Nikomu nie przeszkadzałabym, może sama bym odpoczęła? Chyba nie jest tam tak źle, nie? 
Boję się.
Zabierzcie mnie stąd. Nikogo nie znam. Jestem taka samotna. Wszyscy mnie zostawili. Nikt mnie nie chce. Mam potrzebę, potrzebę przyjaźni i miłości. Chcę, żeby ktoś mnie pokochał, przytulił, powiedział „Nie przejmuj się, prędzej czy później będzie lepiej, życie jest zbyt krótkie, aby się martwić.”. Nie mogę na nic liczyć.
Otaczają mnie ludzie, którzy są szczęśliwi, mają drugie połówki, funkcjonują w normalny sposób. Oni po prostu żyją.

Czy to znaczy, że ja jestem martwa? Chcę ruszyć do przodu, ale co mi to da? Nic już nie będzie takie samo jak było. Osoby, które umarły nie powstaną z martwych. 
Niech nikt mi nie mówi, bym zapomniała.
Nigdy nie zapomnę. 
Nigdy. 
Mogę starać się tylko, by pielęgnować te wspomnienia, tęsknić, ale mieć też kogoś, przy kim mogę być znowu sobą. 
Muszę jednak ruszyć do przodu? Ma to jednak jakiś sens? 
Czy będę w stanie pokochać kogoś innego, a przynajmniej chociaż w połowie, jak Leona? 
To dobrze, że znajdę kogoś? Znajdę? Aby ktoś kogoś pokochał, trzeba naprawdę się starać. Miłość jest zastanawiająca. Niektórzy jej nie znajdują i muszą żyć sami. Nie mogą dzielić się najmniejszymi zwycięstwami ze swoim najbliższym. To okropne... Tak łatwo minąć się ze szczęściem...

Co to jest cierpienie? W moim słowniku oznacza to krzywdę, smutek, ból wewnętrzny. Czuję go. Czuję jak rozrywa mnie od środka, wszystko rozsypuje się w drobny mak. Nic nie zostaje, a boli cholernie. 

Nie chcę stąd wracać. Tutaj czuję się bezpiecznie. Pomimo że jest to szpital - miejsce, które chyba każdemu kojarzy się z tym dziwnym zapachem chemii, tabletek, okropnym zielonym albo i innym, równie obrzydliwym i wprawiającym człowieka we mdłości, kolorem. Jest to miejsce, które każdy uważa za umieralnię, tam, gdzie jest smutek i nieszczęście. 

 To dupek, widziałaś gdzieś Caluma? – zapytał Ashton, wpadając następnego dnia do pokoju szpitalnego. Milusio. – Halo? Zadałem pytanie. 
Wciąż patrzyłam na niego i czekałam, aż coś powie.
— Mówię do ciebie, heeej, halo, echo!
— A może powiemy sobie najpierw „Cześć”? Cokolwiek? 
— Cześć, widziałaś Caluma? 
— Oh! Cześć, nie spodziewałam się, że tu przyjdziesz i nie, nie widziałam. Zresztą, skąd mam wiedzieć czy widziałam, czy nie, skoro nie znam Twojego chłopaka i nie widziałam go nigdy na oczy. 
— Uhuhu... Skąd ty taka nagle wściekła? 
— Nie wiem... – jęknęłam, wsuwając palce w swoje włosy, po czym za nie pociągnęłam – zmęczona jestem, wypad mi stąd, chcę sobie poleżeć.
Położyłam się na szpitalnym łóżku, a następnie przeciągnęłam się tak, że w moich plecach dało się usłyszeć strzelające, przemieszczające się kosteczki.
— A ja nie chcę, żebyś sobie poleżała – powiedział, po czym wyciągnął swój różowy język, który po chwili zagryzł. Podszedł do mnie bliżej, a następnie usiadł na mnie. 
Świetnie, nie ma to jak chudy tyłek i kości wbijające się w twój brzuch, nie ma co, naprawdę. Ashton, od dzisiaj możesz zacząć tyć. 
Chociaż w sumie tyłek to ma zgrabny... 
No co? Popatrzeć sobie nie można? To tylko i wyłącznie część ciała. On jest tak wysoki, że i tak ledwo co zadzieram głowę, by móc "normalnie" z nim rozmawiać.
 Mhm... Nie chcesz ze mną współpracować, okej – wyciągnął telefon, po czym dało się usłyszeć tylko sygnał, świadczący o połączeniu – Skarbie? Gdzie jesteś? – po drugiej stronie "słuchawki" prawie nic nie słyszałam, jedynie jakiś szelest w odpowiedziach na zadawane pytania co chwilę. 
Zejdziesz czy nie zejdziesz? To naprawdę mnie przydusza. Następnym razem ja usiądę na tobie i zobaczymy, czy lubisz wbijające się kości na twoim ciele!
– Świetnie! A przyjdziesz tutaj? No... Sala... Dobra, wyjdę na korytarz, żebyś mógł mnie zobaczyć – zakończył połączenie, a następnie schował swój telefon do jednej z tylnych kieszeni w jego jasnoniebieskich, idealnie dopasowanych do jego sylwetki jeansach. Tak, nie tylko tyłek mi przypadł do gustu.
Cóż. 
Gej  nic dziwnego, że we wszystkim takiemu dobrze. Haha... 
Dlaczego on ma takie idealnie ciało? Chłopaku, oddaj mi coś ze swoich mięśni, najlepiej, żebym miała wypracowane nogi, ale bez przesady. Tak, żeby nie było widać cellulitu w przyszłości. 
Chłopak już coś chciał powiedzieć, ale wygoniłam go z sali.
— Idź – machnęłam ręką – twój "bed boy" czeka na ciebie – zaśmiałam się z mojego kiepskiego żartu. Bed boy... (od autorki: no błagam, to jest śmieszne XD). Suche żarty są najlepsze, ponieważ w większości są dla inteligentnych osób. A przynajmniej takich, które ogarniają cokolwiek. W większości są zabawne. Ta reszta jest naprawdę głupia i bez sensu. Tak swoją drogą, suchym żartem jest na przykład "Jak się nazywa kawa z trzech espresso? Strzykawka". Nie wiem, kto to układa, ale trzeba przyznać, że niezłe. 
Ashton wstał, a następnie wyszedł z pokoju, po czym drzwi ponownie się otworzyły. Spokojnie podniosłam wzrok na przybysza. No nie. Znowu. 
— Mój chłopak to Calum. Pisze się C A L U M. Przez jedno "L". Mówię ci to, ponieważ jest ci to potrzebne w twoim życiu. 
— Och, zamknij się, Irwin. 
Przeniosłam wzrok na osobę, która zdzieliła chłopaka po głowie. Azjata? 
— Cześć, jestem Calum Hood – powiedział chłopak, podchodząc do mnie i biorąc mnie do uścisku. Co, okej – jestem Australijczykiem, nie, nie Azjatą. Tak, wiem, mam zwalony ryj. 
— Wcale nie, jesteś przystojnym młodym mężczyzną – nowo poznany w odpowiedzi powachlował przesadnie swoją twarz ręką. 
— Aw, bo jeszcze się zawstydzę. Ty jesteś bardzo ładna.
— Ej, bo jeszcze zacznę coś podejrzewać – Ashton w zabawny sposób założył ręce i zaczął tupać nogą. Co za człowiek.
— Spokojnie, nigdy, przenigdy nie tknę go. A poza tym, shipuję was.
— Dlaczego Calum Hood? – szatyn zadał pytanie, śmiejąc się z... nie wiem czego. Okej. Usłyszałam jęknięcie Caluma.
— Znowu ten gówniany żart? – para zmierzyła się wzrokiem – No dobra, dokończ. Od razu ci mówię, kochana, on nie jest śmieszny.
— Calum Hood, bo mało jadł – prychnęłam śmiechem razem z Ashtonem. Stop, to ma swoje granice, ale wciąż mnie bawi. Cóż, jak już wcześniej wspomniałam, suche żarty to życie. 
— Debil, przysięgam, związałem się z durniem. 
— Wiem, że mnie kochasz. Było trzeba nie robić sobie krzywdy i nie naruszać nadgarstka podczas gry, wtedy byśmy się dzisiaj nie spotkali w szpitalu. Kto teraz będzie trzymał mnie za rękę? – zapytał, udając zasmucenie, Ashton.
— Masz jeszcze drugą – odpowiedział chłopak, machając mu niezabandażowaną ręką. 
— Nie, tej nie lubię ani ona mnie nie lubi, musisz coś wymyślić.
— Przysięgam, gorszy niż mój młodszy brat – powiedział Calum, pochylając się w moją stronę. 
— A właśnie, gdzie on jest? Przecież nie przyjechałeś tutaj sam, prawda? 
— Nie wiem, nie jestem jego niańką, przecież to stary koń, ma osiemnaście lat. 
Ashton wychylił się z sali, a następnie pomachał do obcej i niewidocznej mi osoby. 
Po chwili w drzwiach pojawił się chłopak. 
I to nie byle jaki chłopak. 
Zielone oczy. 
Idealny uśmiech.
Szatyn.
Wysoki. 
O matko... 
— Leon.
Hej? 
Wstydzę się... 
Przepraszam. 
Tak, mam wytłumaczenie. Koncert. Mamy codziennie w listopadzie próby do koncertu, który będzie miał ponad godzinę śpiewania. Wracam do domu, lekcje, uczenie się i spanie. Nie lubię takich akcji i jest mi z tego powodu naprawdę źle. Przepraszam Was bardzo, ale to bardzo. Poprawię się, obiecuję Wam to. Naprawdę mi zależy. 
Jeżeli jeszcze ktoś tutaj czekał na rozdział, to zapraszam do pozostawienia po sobie śladu, nic nie kosztuje, a daje naprawdę wielkiego kopa i motywację.
Haha. I kogo my tutaj mamy XD
Ashton, świetny suchar XD
Kto nie kocha suchych żartów?

Ciekawi kto to? 
ZAPYTAJ BOHATERA II (KLIK)

Buziaki 😘

32 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Witaj!
      Trzy pierwsze zdania kojarzą mi się z pewną piosenką, ale przechodząc do rozdziału.
      Żal mi Violi. Nie ma przy niej Leona ani jej przyjaciół. Smutne. W takich chwilach człowiek najbardziej potrzebuje drugiej osoby, pomimo że mówi inaczej.
      Czyżby Leon powrócił. Nie to nie może być prawda. To pewnie tylko jakaś podobna do niego osoba. Nie róbmy sobie nadziei.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. OMG..suche żarty to życie XDDDD
      NIE WIERZĘ, LEÓN POWRÓCIŁ Z NAD ŚWIATÓW xddddd
      ZAPEWNE TO TYLKO PODOBNY DO NIEGO CZŁOWIEK ALE TO COŚ ZNACZY
      Oo kochana śpiewasz? Aż zazdroszczę XDDDD
      z cierpliwością poczekam na 07 i wybaczam tę długą nieobecność XDDDD
      ściskam :3

      A. ania

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. On pewnie tylko wygląda jak Leon :(
      Aczkolwiek dostałam zawału przez ciebie.
      POTRZEBUJĘ LEONAAAA
      Rozdział świetny!

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Z początku nie mogłam ogarnąć o co chodzi :D
      Tak dawno rozdziału nie było że się kompletnie pogubiłam.
      To przez to, że nie ma dużo postaci z Violetty.
      Może w następy się odnajdę :D

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Kochanaaaa!!
      Za ten rozdział, to ja wybaczam ci całą nieobecność itp.
      Świetny jest!
      Boże te żarty są najlepsze!
      I "bed boy" też pozamiatał XD Jak to przeczytałam, to się zakrztusiłam sokiem, który akurat piłam. Byłabyś winna mojej śmierci, wiec kobieto uprzedzaj jak piszesz takie rzeczy :)
      Opowiadanie świetne! (Wiem powtarzam się, ale co zrobię jak tak właśnie jest?)
      Początek taki spokojny, smutny i nostalgiczny.
      Powiedziałabym nawet, że depresyjny.
      Biedna Violka nie umie się pogodzić z brakiem Leona.
      Nie dziwie jej się. W 100% ciebie Viola rozumiem, nie jesteś sama!
      A końcówka?! Coś ty zrobiła z moim mózgiem kobieto!!!
      Sieczka kompletna! Koleś to brat pewnie jego w sensie nie Leona, tylko tego Caluma.
      No i to pewnie jego brat i jest jakimś bratem bliźniakiem Leona, klonem jego czy coś w tym stylu. Opcjonalnie Leon odrodził się na nowo już w wieku 18 lat by wrócić do Violetty bo są sobie pisani XD
      Tak wiem, poleciałam teraz... ale mogło by tak być XD
      Czekam na kolejny rozdział i się już niecierpliwie.
      Buziaczki i weny <3 :*
      PS. Rozdział 12 już się pojawił więc jak znajdziesz czas miedzy nauką, próbami, koncertami, spaniem, jedzeniem i pisaniem kolejnego rozdziału :D to wpadaj :*

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Aw świetny rozdział <3
      Suche żarty? Chyba najlepsze jezu, przecież to życie xdd
      A to o Calumie to jeszcze nie słyszałam, cudo po prostu XDD

      Jeśli chodzi o końcówkę, to wow. Jezu dawaj kolejny rozdział! Jestem strasznie ciekawa, jak to się rozwinie ajaj

      Usuń
    3. A tak w ogóle to zapraszam do siebie! Dzisiaj ponownie wstawiłam prolog i rozdział 1, ale trochę pozmieniałam parę rzeczy <3

      Usuń

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.