Rozdział z dedykacją dla osób będących blisko poprawnej odpowiedzi:
JORTINI BLANCO, Miranda, Mrs. Devil i Annex
Violetta
Jeszcze niecałe pół miesiąca dzieli mnie od wakacji. Czy się z tego powodu cieszę? Nie ani trochę… Dlaczego? Nie cieszę się z powodu nadchodzących wakacji, ponieważ będę wtedy miała bardzo dużo wolnego czasu, a nawet zbyt dużo czasu na rozmyślanie. Tego właśnie boję się najbardziej… Że może mi odbić. Boję się tej samotności, boję się, że zostanę z tym wszystkim sama. Pewnie wszyscy sądzą teraz, że jestem taka słaba, ponieważ się boję, ale… To wcale tak nie jest… Boję się, że jeżeli przestanę go kochać, to zrobię coś sobie… Durne, co nie? Nawet, gdybym się bardzo mocno starała, to nie umiem go znienawidzić z dnia na dzień…
Do: Francesca
Pomocy
Od: Francesca
Zaraz będę
Nie minęło piętnaście minut, a w moim pokoju pojawiła się Włoszka. Podeszła do mnie i mocno uściskała.
- Znowu?
Westchnęłam i pokiwałam głową.
- Dziewczyno, ty się wykończysz prędzej, niż ci się wydaje… Słyszałam od Ludmiły, jak ostatnio na nią nakrzyczałaś… Co się z tobą dzieje? Uwierz mi na słowo, że jeżeli będziesz się na kimś wyżywać, to i tak ten ból, który nosisz w sobie nie minie.
- Mam już dosyć. Raz mówię, że go nienawidzę, później sądzę, że nie potrafię go nienawidzić a go kocham… Jestem jakaś nienormalna…Może najlepiej dać sobie w głowę i mieć święty spokój?
- Nawet tak sobie nie żartuj – skarciła mnie dziewczyna – Jesteś świetna, a to, że on cię zostawił, nie daje ci możliwości do myśli samobójczych. Nie rozumiem, dlaczego przez jakiegoś chłopaka miałabyś się zabić. Gdzie jest ta dawna Violetta, która na teksty Verdasa odpowiadała tak, że aż kapcie spadały? Pamiętasz, jak go kopnęłaś, bo nie chciał cię puścić? – zaśmiałam się, gdy przypomniałam sobie sytuację przy naszych matkach – Widzisz, już się śmiejesz. Taką Violettę chcę widzieć od dzisiaj, rozumiemy się? – pokiwałam głową z uśmiechem.
♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫
Następnego dnia
- Cześć Jack – przywitałam się z chłopakiem – Leona nie ma, więc nie musimy udawać – powiedziałam z uśmiechem.
- Hej Violu, to dobrze, bo nadal uważam to za nienormalne…
- Mów sobie, co tylko chcesz – westchnęłam, a następnie uśmiechnęłam się do niego – I jak w szkole?
- Dobrze, ale nie mam ochoty rozmawiać na ten temat, wolę już myśleć o nadchodzących wakacjach.
- Tak…
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Pożegnałam się z chłopakiem i odeszłam w stronę sali, gdzie teraz mam przedostatnią lekcje. Teraz plastyka, a później wf. Ale super, mam dzisiaj wf! Wyczujcie tutaj sarkazm… Weszłam do sali od zajęć artystycznych i zajęłam swoje miejsce. Obok mnie usiadła Naty. Jest bardzo miła. Właściwie, to wciągnęłyśmy już ją do naszej paczki. Dziewczyna siedziała spokojnie i znudzonym wzrokiem patrzyła na przygotowującą się nauczycielkę do zajęć. Pochyliłam się w jej stronę.
- Ciche dni z Maxim?
- Wróci do łask, jak zmyje zielony kolor z włosów.
Maxi siedzący w środkowym rzędzie cały czas miał na głowie czapkę, ale faktycznie wystają mu zielonkawe pasemka. Spojrzał na nas i wyszeptał.
- To nie jest moja wina. Gadaj z Diego, to jemu coś odwaliło i podmienił mi szampon do włosów z szamponetką…
Diego siedzący z Francescą ławkę przed nami odwrócił się do Maxiego i pokazał mu środkowy palec.
Wpadłam w cichy śmiech.
- Ciekawe, jakby zareagowała Francesca, gdybyś nie miał już tych swoich włosów.
Włoszka odwróciła się w naszą stronę.
- Nie miałabym za co ciągnąć - powiedziała.
Wpadłam w niepohamowany śmiech. Ona chyba nie załapała na początku, ale po chwili zacisnęła usta i oblała się rumieńcem.
- To znaczy… Nie miałabym możliwości ciągnąć jego włosów, Violu. Nie miałam na myśli tego, co ty.
Usłyszeliśmy odkaszlnięcie nauczycielki. Wszyscy powróciliśmy do poprzednich pozycji. Znowu szkicowanie… Tym razem kobieta zabrała nas do pobliskiego parku, gdzie mieliśmy szkicować to, co nam wpadnie w oko. Niestety ta lekcja nie mogła trwać wieczność i wróciliśmy do szkoły pod koniec zajęć. O nie… Lekcja wychowania fizycznego. Wszystko, tylko nie to. Odkąd pojawiła się nowa nauczycielka, ponieważ tamta zachorowała i ma jej nie być do końca tego roku szkolnego, to po prostu jest tragedia. Niestety przez to, że nie ma ona męża, ponieważ się rozwiodła, to musi się na nas mścić za wszystko to, co jej nie wyjdzie. Współczuję byłemu mężowi, bo to co ona wyrabia nie jest normalne. Ruszyłam pod salę gimnastyczną. Drzwi przejściowe do drugiego budynku podczas przerwy zawsze są zamknięte, a nauczyciele siedzą sobie w ich pokoju. Nie wiem co in tam robią i chyba wolę nie wiedzieć. Zawsze nauczyciele wf’ u są odosobnieni od reszty pedagogów i trzymają się razem. Zadzwonił dzwonek. Nauczyciel otworzył drzwi i wpuścił nas wszystkich na korytarz, z którego mogliśmy na spokojnie przejść do przebieralni. Ale nie zdążyłyśmy, ponieważ jeden z nauczycieli wołał naszą klasę.
- Klasa pani Cindy!
- To my! - powiedziałam do przechodzącego nauczyciela.
- Ach no właśnie, jesteście zwolnione z wf' u. Lećcie do domów.
W środku skakałam ze szczęścia, ale nie należało tego pokazywać przy nauczycielu. Zgarnęłam swój plecak, pożegnałam się z dziewczynami i poleciałam do domu w podskokach. Ja tam się cieszę z takiej sytuacji. Serio, nigdy nie chciałabym takiego nauczyciela dostać ponownie.
♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫
Weszłam do domu. Zamknęłam cicho drzwi i już miałam kierować się do swojego pokoju, gdy usłyszałam rozmowę z pomieszczenia zwanego kuchnią. We wcześniej wspomnianym pomieszczeniu znajdowała się moja rodzicielka i mama Leona. Oparłam się o ścianę i starałam się nie wychylać ani nie wykonywać żadnych, zbyt gwałtownych ruchów, które mogłyby ujawnić w jakiś sposób moją obecność tutaj. Wsłuchałam się w rozmowę, starając się jak najciszej oddychać. Tylko nie kichaj, tylko nie kichaj!
- Mam już tego dosyć… Jak mam udawać, że wszystko jest w porządku, jeżeli nic nie jest? Nawet nie wiesz, jak bardzo to boli, gdy widzisz jak twoje dziecko umiera, a ty nic nie możesz z tym zrobić, nie możesz mu pomóc, mimo że tak bardzo tego chcesz, żeby nie cierpiał… Przecież najpierw to ja powinnam umrzeć, a dopiero później on… Jestem jego matką do cholery, ale nie potrafię już nawet spojrzeć w te jego zielone oczy, które już nie mają tego dawnego, szczęśliwego błysku, który zawsze pojawiał się przy każdej wykonywanej czynności – usłyszałam szloch kobiety – Jestem taką okropną matką… Ja już nie potrafię sobie tego wybaczyć, że on… - głos kobiety załamał się jeszcze bardziej, a ja wciąż stałam nieruchoma, jakby przyklejona do ściany. Nie mogłam się ruszyć nawet o milimetr - Leon już się przyzwyczaił do tej myśli, że nas zostawia… Czasami, gdy mówi nam, że niedługo już nie będzie dla nikogo ciężarem, to mam ochotę zabić jego i siebie. Może to i nienormalne, ale gdy własne dziecko gada takie rzeczy, to serce pęka na milion drobniutkich kawałków, które nie wracają i nie wrócą już nigdy na własne miejsce po odpadnięciu. Um… Przepraszam za to, że zawracam ci głowę, ale nie mam nikogo innego, z kim mogłabym tak otwarcie porozmawiać.
- Jestem twoją przyjaciółką. Do kogo innego miałabyś przyjść w takiej sytuacji, jak nie do mnie? Wiesz, że mówimy sobie o wszystkim… - usłyszałam głos mojej mamy, a następnie szuranie krzesła. Delikatnie się wychyliłam i zobaczyłam, jak moja mama i rodzicielka Leona przytulają się do siebie. Na mojej twarzy pojawił się delikatny zarys uśmiechu. Wróciłam na swoje miejsce.
- Wiesz, James jakoś nie ukazuje swoich emocji przy mnie. Nie wiem dlaczego, przecież to normalne, że każdy z nas ma słabsze dni… Ostatnio słyszałam, jak w swoim gabinecie wpadł w bezsilny płacz, pewnie myślał, że mnie nie ma w domu. Może ci się to wydawać takie słabe, ale…
- Nie, on wcale nie jest słaby… Każdy mężczyzna jest twardy na zewnątrz i nie pokazuje żadnych emocji, bo „oni ich nie mają” ale to nie jest prawda…
- Leon oddał się do szpitala, ponieważ miał już dosyć… Stwierdził, że za dużo osób skrzywdził swoim zachowaniem, więc teraz jego kolej. Widzisz w jakim stanie jest Violetta?
- Tak, jest po prostu załamana tą sytuacją.
- Wiesz, dlaczego on ją zostawił? Bo ją kocha. Może to wydaje się na początku głupie, ale po pewnym czasie zaczyna się rozumieć… Kocha ją całym sobą, wszystkim co ma…
Czy to głupie, że teraz w moich oczach zaczynają stawać łzy?
- Wszystkie te obelgi kierowane w jej kierunku, są dla niego tak bardzo bolesne, bo wie, jak bardzo ją to rani. Ona płacze, to on płacze. Ona się cieszy, to i on się cieszy. Pewnie Violi wydaje się, że Leon nie zmienił się, ale to nie jest prawda. Ta dziewczyna zmieniła go nie do poznania. On tak bardzo ją kocha, że był gotowy uchronić ją przed tym całym bólem po śmierci, poprzez wykrzyczenie jej w twarz tych wszystkich niemiłych rzeczy. Chciał, żeby go znienawidziła tak bardzo jak pokochała.
- Ale ja go wciąż kocham… - wyszeptałam do siebie bardzo cichutko.
- Nie mów Violetcie, że Leon jest w szpitalu, on tego bardzo nie chciał, proszę. Nie wspominaj jej nawet, że tutaj byłam.
- Za późno – powiedziałam wycierając płynącą łzę po moim policzku – W którym szpitalu jest Leon? – zapytałam kobiety, która stała zszokowana w bezruchu.
- Nie mogę, obiecałam mu… - odpowiedziała, a w jej oczach stanęły nowe łzy.
- Gdzie leży Leon? Proszę, niech pani mi powie… To dla mnie bardzo ważne.
- Violetta, ja…
- Gdzie jest Leon?! – zapytałam zdenerwowana.
- Szpital Świętej Panny – powiedziała na jednym wdechu – Proszę cię, nie idź tam…
Kobieta nie zdążyła dokończyć, a ja rzuciłam plecak na podłogę i wybiegłam z domu bez słowa. Nie zatrzymywałam się nawet na chwilkę, mimo że płuca dawały o sobie znać paląc niemiłosiernie, jakby krzyczały „Zwolnij kobieto!”. Zadzwoniłam do Jack’a. Jeden sygnał, drugi sygnał. W końcu odebrał.
- Masz rację, nie będziemy już nic udawać, to był zły pomysł – powiedziałam nawet nie dając dojść mu do słowa.
- Czyżby coś się zmieniło?
- Kiedyś ci opowiem. Cześć.
Rozłączyłam się i zaczęłam biec dalej. Nie ważne, że nie czuję już powietrza. Muszę być jak najbliżej niego, bo inaczej oszaleję z tęsknoty.
Nawet nie wiedziałam, kiedy znalazłam się na terenie szpitala i wpadłam do budynku. Podleciałam do recepcji.
- W której sali leży Leon Verdas? – zapytałam łapiąc głębokie wdechy.
- A pani kim dla niego jest? – zapytała kobieta, patrząc na mnie znudzonym wzrokiem. Milusia.
- Dziewczyną – byłą, ale czy to takie ważne?
- Leży na onkologii, sala 312…
Nawet nie dziękując pobiegłam na pierwsze piętro.
- 301, 302 – szeptałam pod nosem - 307, 308, 309, 310, 311, 312 jest!
Wleciałam do sali, ale tam zastałam tylko puste łóżko… Co mogło świadczyć tylko o jednym.
- O nie… - jęknęłam. W moich oczach pojawiły się ogromne łzy, a w gardle stanęła ogromna gula. Ukryłam twarz w rękach i pozwoliłam moim emocjom przejąć kontrolę…
Nie żyje.
♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫ ★♫
Hej?
Dzisiaj bez notatki, no prawie 😊
Możecie mnie powiesić, nie będę już Was bardziej denerwować 😂
Ten rozdział chyba jest najdłuższy, ma on 1731 wyrazów.
Ten rozdział chyba jest najdłuższy, ma on 1731 wyrazów.
Buziaki
Miss Blueberry
Maddy
OdpowiedzUsuńŻyje. Na bank żyje tylko jest na badaniach. Tak mi się wydaje. Świetny
UsuńMrs. Devil
OdpowiedzUsuńGłupia! On jest na badaniach xD
UsuńOn żyje i tak ma zostać. Umrze, gdy skończy 100 lat lub zostanie wampirem 😂 jak Edward Cullen xD
On też był śmiertelnie chory 😄
Rozdział cudowny i czekam na next
Dziękuję za dedykację
Pozdrawiam
Mrs. Devil ♡
Tylko, że Cullen umierał na hiszpankę, a Leon ma raka.
UsuńEva Eva
OdpowiedzUsuńBardzo ale to bardzo dobry rozdział. Jesteś świetna pisarka 💖
UsuńDziękuję 😊
UsuńMrs. Darkness
OdpowiedzUsuńGenialny ❤❤
UsuńOn nie umarł!
Na bank nie umarł 😁
W niektórych momentach miałam łzy w oczach 😭💘
Musi być happy end!
Nie wiem Jak, Ale musi być 😭
Pisz jak najszybciej nexta, bo nie wytrzymam ❤😍😍
Buziaczki 😘😘
JORTINI BLANCO
OdpowiedzUsuńWiedziałam!!
UsuńWiedziałam
Tak myslałam ze Vilu się dowie i pobiegnie tam.
A Leon z pewnością żyje tylko go wzięli na jakieś badania.
Cudny
Dziękuje za dedyk i czekam na kolejny
Miranda
OdpowiedzUsuńVioletta dowiedziała się prawdy i podbiegła do niego teraz myśli, że Leon umarł, ale on nie umarł na pewno nie.Dziekuję za dedykacje i czekam na następny rozdział.
UsuńMalu TFM
OdpowiedzUsuńCudo!
UsuńOn nie umarł po prostu go na badania wzięli!
królowa.wszystkiego
OdpowiedzUsuńTrochę wzruszyłam 😓
UsuńOn żyje napewno musi żyć :(
Piękny rozdział jeden z lepszych ;*
Naprawdę az mi łezka poleciała :'(
Czekam na next
Fajna nazwa :)
UsuńDiana xox
OdpowiedzUsuń♥ Po prostu brak słów, jak zawsze jestem pod wrażeniem tego jak piszesz ♥
UsuńMuszę przyznać, że z wielką niecierpliwością oczekiwałam kontynuacji. Świetnie napisany rozdział, po prostu uwielbiam czytać kolejne coraz to lepsze części tej historii. Tytuł jak i całość bardzo mnie zaskoczyły, jakoś trudno mi w to uwierzyć, że jeden z głównych bohaterów nie żyje. Jestem prawie przekonana, że kolejny rozdział rozwieje moje wszystkie wątpliwości, myślę, że po prostu trwają jedne z badań i chyba to byłoby dobre wytłumaczenie końcówki tego rozdziału. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały tej wspaniałej historii ♥
xoxoxo - Diana
Victorka
OdpowiedzUsuńAnnex
OdpowiedzUsuńCudny rozdział. Kurcze, Leon napewno jest na badaniach. Ma wyzdrowieć i na 100% będzie zdrowy. Już nigdy nie zachoruje. Dziękuję za miejsce i dedykację.Buziaki
UsuńRosaline
OdpowiedzUsuńwow
Usuńon nie żyje
what
nie dochodzi to do mnie
wiem, że dawno mnie tu nie było za co serdecznie przepraszam
świetny rozdział
/ja
Tila
OdpowiedzUsuńLaura Comello
OdpowiedzUsuńali nutella
OdpowiedzUsuńPopłakałam się 😪😭😭
UsuńLeon nie może umrzeć,on po prostu jest na badaniach 😔
Rozdział CUDO❤😘😍
Tinita Blanco
OdpowiedzUsuńRóża Ben
OdpowiedzUsuńMarysia
OdpowiedzUsuńRóża
OdpowiedzUsuńMarta
OdpowiedzUsuńAni
OdpowiedzUsuńMar tyna
OdpowiedzUsuńLoren Lin
OdpowiedzUsuńNo heeeeeeej
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że czerpiesz inspiracje z życia, czyż nie?
Normalnie jakbym czytała swój życiorys, hehe (mówię o Leonie)
Gdybym była L, nawiedziłabym mamę i nakrzyczała na nią, że złamała obietnicę, serio, powinien to zrobić. Obietnic się nie łamie, sam Mickiewicz to mówił!
No ale trudno, jak już mówiłam, taki łobuz z tej Violki, że mogła sie jej bać. Także wybaczam mamusi L.
Tak poza tym to coś musi się stać, żeby coś innego mogło się stać ^^ (If you know what I mean)
Jack i James to moje ulubione postacie jak na razie. Mają bardzo ładne imiona, ale nadal mi się nie podoba,że Jack jest jej krewnym (nielegalną krewetką, hehe):(
I wolałabym, żebyś zmieniła imię Hortexowi, bo to dziwnie brzmi, ale to w sumie nie ma większego znaczenia.
To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy ----> cytat <3 <3 <3
Piosenka na dziś (dotyczy wyglądu twojej strony):
Ma być czarno-biało,
Ma być czarno-biało,
Ma być biało-biało
A najlepiej szaro-szaro
Ejj dawno konkursu nie było, nie ?
I nie będzie!
Anonimowy człowieku z rozdziału 49, odezwij się do mnie, pliz, chciałabym z tobą pogadać troszku, bo brakuje tu trochę komentarzy...
Omg, on żyje, nie?
OdpowiedzUsuńOn ma żyć!!!!
Nie może tak po prostu umrzeć noo ;(
Czekam na kolejnego cudownego nexta! <3
O rety dostane zawału!
OdpowiedzUsuńKocham to opo <3
C
OdpowiedzUsuńU
D
O
EJJJJJJJ.
OdpowiedzUsuńJest już 16 komentarzy, a jak nie liczysz moich, to 15, wiec rozdział i tak już powinien być...
Obserwuję cię O.O
Ale komentarz wyżej wciąż aktualny ^
OdpowiedzUsuńTy cwaniaczku, czemu nie komentujesz ?
OdpowiedzUsuń