Ten one shot jest z okazji 1000 wyświetleń
On – dwudziestoczteroletni chłopak, który został zamieniony w bestię w wieku dwudziestu lat. Mężczyzna wygląda jak człowiek, ale jego zachowanie jest bardzo agresywne wobec obcych. Odszedł z domu, gdy dowiedział się czym się stał. Zostawił tylko list, że wyjeżdża i wróci dopiero, gdy znajdzie coś bardzo ważnego.
On – dwudziestoczteroletni chłopak, który został zamieniony w bestię w wieku dwudziestu lat. Mężczyzna wygląda jak człowiek, ale jego zachowanie jest bardzo agresywne wobec obcych. Odszedł z domu, gdy dowiedział się czym się stał. Zostawił tylko list, że wyjeżdża i wróci dopiero, gdy znajdzie coś bardzo ważnego.
Ona – spokojna dwudziestodwuletnia dziewczyna,
która ma kochającą rodzinę i świetnych przyjaciół. Skończyła technikum i jest
na drugim roku studiów. Jest szczęśliwa. Pytanie tylko jak długo będzie?
♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥
Violetta
Jak co dzień rano wstaję, ubieram
się, jem śniadanie i idę na uniwersytet. Jednak dzisiejszego dnia było inaczej.
Po pierwsze zaspałam, po drugie idąc do budynku wpadłam na jakiegoś faceta i
wszystkie notatki wylądowały w błocie. Do sali wpadłam na ostatnią chwilę.
Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam słuchać mężczyzny.
Kilka godzin później
Koniec - to najlepsze co mogę
usłyszeć w piątek. Wyszliśmy całą paczką z budynku.
- Viola - zaczęła Camila - Idziemy
dzisiaj na imprezę do Alice? - zapytała z nadzieją, robiąc przy tym maślane
oczka.
- Przepraszam, ale...
- Ale nie? - powiedziała Francesca
z wymuszonym uśmiechem, na moje niedokończone zdanie.
- Dlaczego? - zapytał Alex
obejmując mnie w talii.
Odsunęłam się od niego. Ktoś
stojący z boku mógłby uznać, że jesteśmy parą, a nią nie jesteśmy. To znaczy...
on chce ze mną chodzić, ale ja nic do niego nie czuję. Jest dla mnie dobrym
kolegą i tyle.
- Muszę pomóc rodzicom w kawiarni -
powiedziałam stając przy Naty i Lu.
- Pomogę Ci - powiedziała Cami.
- Ja też - oznajmiła Fran,
- I ja - Lu i Naty zmówiły się.
♥~~♥~~♥
Kawiarnia
- To co dziewczyny? - zaczęła moja
mama Angie - łapcie za notesy i do klientów, ale na początek - wyjęła nasze
ulubione ciastka, które są specjalnie wypiekane tylko dla nas przez mojego
ulubionego cukiernika Christophera. Złapałyśmy po kawałku ciasta i ruszyłyśmy
do pracy.
- Dzień dobry, czy
mogę przyjąć zamówienie? – zapytałam z uśmiechem siedzącego mężczyzny.
- Poproszę kawę po turecku, a do tego kelnerkę przyjmującą
zamówienie – westchnęłam kręcąc głową. Kolejny facet, który myśli, że może
wszystko.
- Co do pierwszego da się załatwić, a na to drugie nie ma pan co liczyć –
odsunęłam się i ruszyłam złożyć zamówienie.
Podeszłam do baru, gdzie czekała na zlecenie Lu. Podałam
jej kartkę i ruszyłam do kolejnego stolika. Wróciłam zabrałam kawę i podeszłam
do mężczyzny. Spojrzał na mnie i posłał mi uśmieszek. Skrzywiłam się na jego
gest. Postawiłam przed nim parującą ciecz. Już miałam odchodzić, lecz złapał
mnie za rękę. Próbowałam ją wyrwać.
- Puści mnie pan? – zadałam pytanie.
- Pójdziesz ze mną mała – wstał i zaczął mnie wyciągać z
budynku. Wszyscy byli czymś zajęci.
- Niech pan mnie puści! – krzyknęłam, ale i tak byłam
świadoma tego, że nikt nie zwróci na mnie uwagi.
Wyciągnął mnie z kawiarni i zaczął pchać w stronę jakiegoś
auta z ciemnymi szybami.
- Puść mnie! – szarpałam się.
Uderzył mnie w policzek krzycząc przy tym bym umilkła.
Próbowałam wyrwać się, niestety na marne. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ta młoda dama o coś prosiła – powiedział szatyn z
zielonymi oczami.
Mężczyzna spojrzał na chłopaka i zaśmiał się. Szatyn czekał
cierpliwie, aż ten facet mnie puści, powiedział, że ma 10 sekund i spojrzał na
swój zegarek, zaczął odliczać czas. Mężczyzna nic sobie z tego nie robił i
otworzył drzwi od samochodu. Pociągnął mnie za rękę. Szatyn powiedział czas
minął i rzucił się na faceta. Zaczęli się bić. Patrzyłam na tę sytuację z
przerażeniem. W pewnym momencie mężczyzna, który był w kawiarni wsiadł do
samochodu i odjechał. Chłopak spojrzał na mnie. Nie odezwałam się słowem.
Podszedł do mnie.
- Dziękuję – szepnęłam.
Kiwnął głową w moją stronę i odszedł bez słowa. To dziwne.
Wróciłam do środka. Podeszłam do Lu. Przytuliłam ją i się popłakałam. Wyszła ze
mną na zaplecze. Głaskała mnie po głowie.
- Cichutko… - próbowała mnie uspokoić – Co się stało? –
wzięłam wdech i zaczęłam jej wszystko opowiadać.
- Co ty na to: my wszystkie wieczorem u mnie? – zapytałam,
na co pokiwała głową na znak zgody.
Wróciłyśmy do pracy. Poszłam do kuchni, gdzie znajdował się
Christopher. Wyciągnęłam w jego stronę ręce.
Uśmiechnął się do mnie i złapał moje dłonie. To był tylko podstęp, ponieważ
obok niego znajdowały się moje ulubione ciastka. Szybko zabrałam talerz i wyszłam
z kuchni. Usłyszałam tylko jego śmiech. Zawołałam dziewczyny na
zaplecze. Gdy zajadałyśmy ciastka, weszła moja mama. Zaśmiała się widząc nas.
- Już wiem kto mi wyjada słodycze.
Zaśmiałyśmy się. Moja mama wyszła mówiąc, byśmy szybko
wracały do pracy, bo dużo osób czeka. Dojadłyśmy i ruszyłyśmy do stolików.
Podeszłam do jakiejś rodziny. Posłałam uśmiech.
- Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie?
- Dzień dobry. Poprosimy dwa espresso, jeden sok jabłkowy…
- Mamo ja też chcę kawę – powiedział chłopczyk, a
dziewczynka siedząca obok pokiwała głową.
- W takim razie kawa jabłkowa – zapisałam sok - i jeden pomarańczowy,
a do tego cztery kawałki ciasta z malinami – zapisałam zamówienie, pokiwałam
głową, że rozumiem o co chodzi. po czym
odeszłam od stolika z uśmiechem. Słodkie maluchy.
- Też byś takie chciała? – zapytała Lu wycierająca
filiżanki. Spojrzałam na nią niezrozumiale – Mówię o dzieciach – pokiwałam
głową.
- Chciałabym, ale wiem, że jeszcze na to czas.
- Tak wiem, poczekasz z tym do ślubu.
- O ile ktoś będzie mnie chciał, w co zaczynam wątpić. Ty
masz Fede, Naty Maxiego, Cami Broadwaya.
- A Fran też ma tyle lat co ty i także nikogo nie ma –
obserwowałam ludzi wchodzących do lokalu.
Powiedziałam Lu, że muszę wracać do pracy, a wcześniej
podałam jej kartkę z zamówieniem.
♥~~♥~~♥
Godzina
1800
Wybiła godzina zakończenia pracy. Przebrałyśmy się, po czym
umówiłam się z dziewczynami, że pójdą do domów, ogarną się i przyjdą do mnie.
Ruszyłam do mojego miejsca zamieszkania. Krzyknęłam, że już jestem i poszłam do
łazienki wziąć kąpiel. Po jakimś czasie przyszła Fran. Otworzyłam jej drzwi, po
czym przywitałyśmy się buziakiem w policzek. Ruszyłyśmy do mojego pokoju.
Rozmawiałyśmy, gdy nagle zadzwonił dzwonek. Wpuściłam dziewczyny do środka i
poszłyśmy na górę. Cami zapytała się mnie dlaczego płakałam, na co ja
opowiedziałam im całe dzisiejsze zdarzenie. Dziewczyny rozłożyły karimaty na
podłodze. Naty zapytała co robimy, na co ja wzięłam poduszkę i uderzyłam ją nią
z całej siły. Zaczęłam się śmiać widząc minę czarnowłosej, niestety uśmiech
zszedł mi z twarzy, gdy poczułam uderzenie. Tym razem zaczęła się chichrać
Camila. Rzuciłam się na nią, a Fran na mnie. Naty rzuciła w naszą stronę jaśka.
Zaczęłyśmy walkę na poduchy. W pewnym momencie ktoś zapukał do pokoju, a po
chwili drzwi się uchyliły i stanęła w nich moja mama. Widząc nas zrobiła dziwną
minę, na co wszystkie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. Moja rodzicielka
poinformowała nas, że na stole czeka kolacja. Zeszłyśmy do jadalni. Zaczęłyśmy
konsumować jedzenie. Po posiłku poszłyśmy umyć zęby. Po tych wszystkich
czynnościach znajdowałyśmy się w moim pokoju. Zaczęłyśmy rozmowę. Dziewczyny
coś mówiły o wakacjach, które będą za kilka miesięcy, a ja myślałam o tym
chłopaku, który uratował mnie dzisiaj. Zgasiłyśmy światło. Usnęłam w
ekspresowym tempie.
Leon
Wyszedłem na spacer między ludzi. Wszyscy są tacy
szczęśliwi. Dlaczego nie mogę zaznać odrobiny szczęścia? Przeszedłem przez
miasto. Kilka osób na mnie wpadło i przepraszało, ale ja sobie nie pozwoliłem i
naskoczyłem na te osoby, by patrzyły jak chodzą, a jak nie, to niech nie
wychodzą z domu. Kiedyś bym te osoby zrozumiał, bo każdy może mieć gorszy
dzień, a teraz? Jestem bestią… Potworem, który nie będzie nigdy szczęśliwy, a
co dopiero nie zazna miłości. To wszystko przez zawarcie głupiego paktu z
diablicą. Przechodziłem właśnie koło jakiejś kawiarni. Zauważyłem, że jakiś
mężczyzna wyciąga kobietę siłą z tego budynku. Zaczęła się szarpać i krzyczeć.
- Puść mnie! - Uderzył ją. Podszedłem bliżej. Dziewczyna
wyglądała na pracownicę tego lokalu. Odezwałem się.
- Ta młoda dama o coś prosiła – to, że jestem potworem, nie
znaczy, że nie zareaguję na krzywdę dziejącą się kobietom. Mężczyzna nic sobie
tego nie zrobił. Dałem mu dziesięć sekund. Zacząłem odliczać patrząc na swój
zegarek. Otworzył drzwi od samochodu. Czas się skończył. Rzuciłem się na
faceta. Po kilku mocnych uderzeniach dał spokój i odjechał z piskiem opon.
Podszedłem do roztrzęsionej dziewczyny. Nie odzywałem się słowem.
- Dziękuję – szepnęła. Kiwnąłem głową.
Odszedłem bez słowa. Ruszyłem do Diego. Mieszkam z nim.
Chłopak jest wampirem, więc pewnie już nie śpi. Pytanie jak to możliwe, że
mieszkamy razem i jeszcze mnie nie pozbawił życia? Chłopak nie pije takiej krwi
jak moja. Jak on to mówi moja nie jest smaczna. Diego także został zaczarowany.
Na początku nie był w stanie zaakceptować tego, że będzie musiał zabijać by
zaspokoić swój głód poprzez zabijanie. Diego nie zabija ludzi, zabija
zwierzęta. Mówił mi, że urok może z niego zejść i stanie się z powrotem
człowiekiem poprzez wypicie kilku kropli krwi osoby, którą on pokocha. Ze mną
niestety jest gorzej. To mnie musi ktoś pokochać i wyznać to. Jeżeli ja kogoś
pokocham, a ta osoba mnie nie pokocha, to czar nie zejdzie. Jestem świadomy
tego, że nikt nie będzie mnie kochał i zostanę taki jak do tej pory. Pamiętam
jak wszystko było inne, byłem szczęśliwy i taki jak inni, brakuje mi tamtego
życia... byłbym uśmiechniętym chłopakiem, miałbym rodzinę i przyjaciół. Będąc w
mieszkaniu. Ruszyłem do pokoju Diego. Wszedłem do środka bez pukania. Na łóżku
siedział chłopak. Widać było, że dopiero się obudził. Przywitałem się z nim i
usiadłem w fotelu. Zapytałem czy wychodzi, na co on się zaśmiał i powiedział,
że dzisiaj nie. Zmęczony wstałem i powiedziałem chłopakowi, by obudził mnie za
kilka godzin. Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się.
♥~~♥~~♥
Następny
dzień
Rano
Violetta
Jestem z dziewczynami w kawiarni. Właśnie wychodzę od Christophera z kuchni. Odbieram zamówienie od Lu i kieruję
się do stolika, gdzie siedzą dwie kobiety. Podaję im kawę i ciasto. Odchodzę od
nich, kilka stolików dalej znajduje się Francesca, która ma w ręku ściereczkę i
ściera blat.
- Dzisiaj wcześniej wychodzimy z pracy. Co wy na
małe zakupy? Ja w zakupach stawiam szczególnie na tę sukienkę, którą ostatnio wypatrzyłam
– usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi w kawiarni.
Spojrzałam w tamtą stronę. To ten mężczyzna,
który wczoraj mnie uratował. Wszedł do środka i ruszył w kąt budynku.
Postanowiłam nie mówić o tym nikomu. Fran powiedziała, że idzie przyjąć
zamówienie, a ja stwierdziłam, by dokończyła to, co teraz robi. Wzięłam notesik
i podeszłam do stolika.
- Czy mogę przyjąć zamówienie? – nie patrzyłam
na mężczyznę.
- Usiądzie pani? – spojrzałam na niego.
Przyglądał mi się. Obróciłam głowę, by sprawdzić, czy nikt nie patrzy.
Przytaknęłam głową i usiadłam naprzeciwko niego – Wszystko już w porządku? –
kiwnęłam głową – Przepraszam, nie powinienem tak zaczynać znajomości. Leon
Verdas – Powiedział wstając i pocałował mnie w dłoń.
- Violetta Castillo – zajął swoje miejsce.
Postanowiłam zapytać się go o wczorajsze zdarzenie.
- Odpowiem pani na to pytanie – spojrzałam na
niego zdezorientowana.
- Skąd pan… - przerwał mi.
- Leon.
- Skąd wiesz o co chciałam zapytać?
- Zgadywałem. Po prostu nie lubię, jak
mężczyzna podnosi na kobietę rękę.
- Jeszcze raz dziękuję…
- Nie ma za co.
- Czy mogę przyjąć zamówienie?
♥~~♥~~♥
Kilka dni później
Spotkałam się z Leonem w parku. Miło się z nim
rozmawia, jest świetnym kolegą. Rozmawiamy dobrą godzinę siedząc na ławce. Zadajemy
sobie pytania, między innymi: gdzie chodziliśmy do szkół, ulubione rzeczy.
Dowiedziałam się, że Leon potrafi grać na pianinie.
- Ja też kiedyś umiałam, ale teraz nic nie
pamiętam – chłopak zaśmiał się na moje słowa.
- Tego się nie zapomina – spojrzałam na niego –
Co? Mam rację. Chcesz się przekonać?
- Mam w domu fortepian. Chcesz to możemy iść i
zobaczysz jak kaleczę muzykę – kiwnął głową.
Ruszyliśmy do mnie do domu. Otworzyłam drzwi.
Chłopak był zdziwiony, co widać było po jego minie.
- Przecież ty pracujesz jako kelnerka w
kawiarni i mieszkasz w takim domu?
- Ja nie pracuję, pomagam mamie, a mój tata
jest inżynierem. Mieszkam z rodzicami – na słowo rodzice chłopak się
wyprostował i spoważniał – Coś nie tak?
- Nie, wszystko w porządku.
Spojrzałam na niego i zapytałam czy zagra.
Zgodził się. Usiadł i położył swoje dłonie na klawiszach. Usłyszałam piękną
melodię. Po chwili chłopak dołączył swój głos. Nie wiem skąd znałam tę
piosenkę, ale w zwrotce dołączyłam swój głos. Słowa same wychodziły ze mnie.
Skończył grać. Usiadłam obok chłopaka. Powiedział, że teraz moja kolej.
Zagryzłam wargę. Spojrzałam na klawisze. Niepewnie położyłam swoje dłonie na
nich. Nic nie pamiętam… Jak mam zagrać jakąkolwiek melodię? Chłopak położył
swoje dłonie na moich. Zaczęliśmy grać. Po skończeniu zapytał co robimy, na co
ja przeprosiłam go mówiąc mu, że mam pracę na juro do napisania i musimy już kończyć
spotkanie. Zapytał się co to za praca, na co ja odpowiedziałam, że kobiecie a
zajęć odbiło i mamy napisać pracę na temat różnych bestii, między innymi
wampirów. Leon siedział chwilę cicho, po czym pokiwał twierdząco głową.
Powiedział, że mi pomoże. Oznajmiłam, że nie chcę mu zawracać głowy, na co on
się zaśmiał.
Leon
Violetta poszła do pokoju po materiały. W sumie
nie wiem po co. No tak ona nie wie, że jestem bestią, a co do wampirów wiem o
nich wszystko, a to dzięki Diego. Po
chwili zeszła do mnie Violetta.
Rozłożyła wszystkie materiały na stole w salonie.
- To co? Zaczynamy? – zapytała, na co kiwnąłem
głową.
- Zacznijmy od wampirów. Mają one świetny
słuch…
Zacząłem jej wszystko opowiadać o tych
stworzeniach. Później przeszedłem do stworów takich jak ja. Powiedziałem jej
wszystko co wiedziałem. Robiło się późno. Ruszyłem do drzwi. Widziałem, że
dziewczyna chce pocałować mnie w policzek, ale ja podałem jej rękę. Nie mogłem
pozwolić zetknięcie się jej ust z moim policzkiem. Skóra na mojej twarzy jest
tak gorąca, jak rozżarzony węgiel. Ja tego nie odczuwam, lecz ona mogłaby mieć
później poważne problemy. Co dziwne moje usta nie są gorące, są jak u
normalnego człowieka. Dziewczyna uścisnęła moją rękę. Otworzyłem drzwi i już
miałem wyjść, lecz w progu ujrzałem dwójkę ludzi. Kobieta i mężczyzna weszli do
środka. Violetta przedstawiła nas sobie. Przywitałem się z rodzicami Violetty.
Jej mama zapytała czy zostanę na kolację, a ja odmówiłem mówiąc, że nie chcę
się narzucać. Kobieta próbowała mnie przekonać, lecz ja byłem nieugięty. W
pewnym momencie głos zabrał ojciec Violetty.
Powiedział bym się zgodził, bo jego żona nie przyjmuje odmowy.
Przytaknąłem. W sumie nie jadam teraz tak dużo jedzenia od tego czasu, gdy
stałem się potworem. W sumie nie było aż tak źle. Rodziciele Violetty nie
pytali o nic, co mogłoby mnie urazić. Jej mama pytała tylko dlaczego tak mało
jem, ale to jak każda kobieta, która chce dobrze dla innych. Po kolacji pożegnałem
się z wszystkimi. Violetta odprowadziła mnie do drzwi. Podałem jej dłoń, którą
uścisnęła. Otworzyłem drzwi i wyszedłem. W domu przywitałem się z Diego, który
wyglądał lepiej niż wczoraj. Zapytałem go, czy jest najedzony, na co on się
zaśmiał i pokiwał twierdząco głową. Wyszedłem z nim na miasto, było ciemno.
Przez chwile wydawało mi się, że ktoś za nami idzie. Zapytałem o to Diego, a on
pokiwał twierdząco głową. Nie odwracaliśmy się. Skręciliśmy w uliczkę.
Schowaliśmy się za budynkiem. Naszymi śladami podążał jakiś mężczyzna. Moja
agresja się załączyła. Był blisko nas. Kiedy stał kilkadziesiąt centymetrów
plecami przed nami, porozumiałem się z Diego, a po chwili pociągnąłem go i stał
przyparty przeze mnie do ściany. Mężczyzna był w szoku. Co z nim zrobiliśmy?
Zresetowaliśmy mu pamięć, poprzez podanie mu leków w żyły, do których nikt nie
ma dostępu oprócz nas, bestii. Odeszliśmy w swoją stronę.
♥~~♥~~♥
Trzy miesiące później
Violetta
Piątek
Wyszliśmy z uczelni.
- To co zakupy? – zapytała Cami. Spojrzałam w
bok i ujrzałam Leona. Podbiegłam do niego i przywitałam się z nim.
- Sorry dziewczyny, nie mogę – krzyknęłam do
nich, wciąż patrząc Leonowi w oczy
- Violka! – krzyknęła Lu, gdy odchodziłam z
chłopakiem. Odwróciłam się do niej i pokazałam jej język. Dziewczyna zrobiła
się czerwona. Odbiegliśmy ze śmiechem.
- Hej – powiedziałam uśmiechając się do niego.
- No cześć, co tam? – wzruszyłam ramionami
nadal się uśmiechając
- Dawno cię nie widziałam.
- Tylko dwa tygodnie.
- Nie ważne… gdzie byłeś? – zapytałam z
ciekawości.
- Tu i tam.
- Czyli gdzie? – ciekawość zżera mnie od środka.
- Musiałem wyjechać, ale mam coś dla ciebie –
wyjął zielone pudełeczko ze złotą wstążką i mi je podał.
Powoli je odpakowałam. W środku znajdował się
piękny naszyjnik z szafirkami. Podziękowałam mu. Powiedziałam mu, że muszę mu
coś pokazać. Pociągnęłam go do mnie do domu. W salonie kazałam mu usiąść na
kanapie. Usiadłam za fortepianem i zaczęłam grać. Widziałam, że chłopak wstał.
Usiadł koło mnie. Gdy skończyłam grać chciałam go pocałować w policzek w
podzięce, lecz on się odsunął.
- Dlaczego nie mogę cię pocałować w policzek? –
zapytałam po raz kolejny zdziwiona jego zachowaniem.
- Bo nie możesz – patrzył przed siebie.
- Ale dlaczego?
- Violetta! – wybuchł. Widziałam, że jest
rozdrażniony. Przeniósł wzrok na mnie – Nie możesz i koniec tematu - Wstał z
miejsca – Pójdę już – powiedział zakładając buty. Nie odezwałam się słowem –
Cześć.
- Zaczekaj – podbiegłam do niego – Przepraszam
– wyszedł bez słowa.
- Świetnie – powiedziałam zła.
Zaczęłam krzyczeć. W moich słowach nie zabrakło
przekleństw. Dlaczego nie mogę?! Czy to coś złego?! Leon ty ugh! Do domu weszli
rodzice. Siedziałam na kanapie. Przywitaliśmy się. Mama poszła do kuchni, a
tata do gabinetu. Po godzinie mama zawołała na obiad. Zwlekłam się z kanapy i
ruszyłam do jadalni. Usiadłam przy stole, po chwili mama podała pierwsze danie.
- Violetta – spojrzałam na rodzicielkę.
- Tak?
-
Widzieliśmy Leona jak wychodził z domu. Macie jakieś problemy w związku?
- Co?
- Macie problemy?
- My nie jesteśmy w żadnym związku?! Skąd
przyszło ci to do głowy?! To, że się spotykamy nie znaczy, że jesteśmy razem!
Czy od teraz będę wypytywana o wszystko co zrobię! To moje sprawy i nikogo innego
to nie powinno interesować! Jak będę potrzebowała pomocy to pójdę do
psychologa! Nie mam siły z wami rozmawiać – wstałam od stołu.
Poszłam do pokoju. Założyłam na siebie czerwoną
sukienkę i czarne szpilki. Na ramiona założyłam czarne bolerko. Zabrałam ze
sobą torebkę, do której włożyłam sporą sumkę pieniędzy. Wyszłam z pokoju, a
następnie zeszłam po schodach. Już byłam przy drzwiach, gdy odezwał się ojciec.
- Wychodzisz?
- Tak i nie wiem kiedy wrócę – zła wyszłam z
domu.
Zadzwoniłam do dziewczyn i umówiłam się z nimi
w klubie. W budynku usiadłam przy barze i zamówiłam jednego z mocniejszych
drinków jaki tutaj podają. Po chwili do klubu weszły dziewczyny. Przywitałyśmy
się buziakiem w policzek. Usiadły koło mnie i zamówiły sobie drinki. Po kilku
mocniejszych poszłyśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć, była godzina
dwudziesta. Tańczyłam z jakimś chłopakiem. Francesca tańczyła z chłopakiem o
bladej cerze i ciemnych włosach. Ludmiła tańczyła z jakimś blondynem, Naty z
szatynem, a Cami z ciemnoskórym chłopakiem. Po chwili chłopak zaczął całować
moją szyję, ale ja oderwałam się od niego. Nie oddam się jakiemuś chłopakowi,
którego znam przez piętnaście minut. Mam zasadę, a brzmi ona: PO ŚLUBIE!
Przestałam z nim tańczyć i podeszłam do baru. Zamówiłam sobie kolejnego mocnego
drinka. Co z tego, że jutro nie wstanę z łóżka z braku sił? Co mnie obchodzi
jutro? Ważne jest to co teraz, w tej chwili. A teraz mam ochotę schlać się i
bawić jak najlepiej.
♥~~♥~~♥
Jakiś czas później
- Lu patrz – powiedziałam wskazując głową na
Francescę i tego chłopaka.
Tańczyli przytuleni do siebie. Gdy piosenka się
skończyła dziewczyna podeszła do nas z jej towarzyszem.
- Dziewczyny to jest Diego – uścisnęliśmy sobie
dłonie – Diego poznaj Violettę, to jest Ludmiła, Naty, Cami.
- Miło mi was poznać – gdy uścisnęliśmy sobie
dłonie poczułam od niego zimno, ale nie dałam po sobie tego pokazać, że jestem
tym zdziwiona.
Zamówiłyśmy sobie po drinku. Chłopak natomiast
nic nie zamówił. Spojrzałam na zegarek. Trochę zaszalałam. Stwierdziłyśmy, że
czas się zbierać. Wyszłyśmy z klubu, pożegnałyśmy się i rozeszłyśmy się w swoje
strony. Idąc pustą ulicą śmiałam się wniebogłosy. W pewnym momencie wpadłam na
kogoś i upadłam tyłkiem na chodnik. Zaczęłam się znowu śmiać, a osoba stojąca
nade mną zaczęła coś do mnie mówić i używać niecenzuralnych słów, ale ja
zagłuszałam ją moim śmiechem. Dopiero, gdy podniosłam głowę ta osoba ucichła.
- Violetta – spojrzałam do góry. Leon Verdas.
- Tak się nazywam – zaśmiałam się dalej siedząc
na chodniku. Podał mi rękę – Poradzę sobie – powiedziałam powoli wstając, a
moje nogi się chwiały.
- Ty piłaś – powiedział patrząc na moje
poczynania. Opierałam się o budynek i się chichrałam.
- Może troszeczkę – spojrzał na mnie – A co? Zazdrosny
jesteś, że byłam w klubie i mogłam z kimś – powiedziałam między napadami
śmiechu i pociągnęłam za kołnierzyk jego koszuli. Złapał moje nadgarstki –
Wiem, że tego chcesz – pokiwał przecząco głową – Jesteś taki słodki – położyłam
mu dłonie na ramionach – Leoś pocałuj mnie – przybliżyłam się do niego. Odsunął
mnie od siebie i wziął na ręce – Nareszcie zabrałeś się za konkrety – zaśmiałam
się bawiąc kołnierzykiem od jego koszuli – Jestem twoja! – krzyknęłam, tak
głośno, by wszyscy to słyszeli.
Leon
Violetta się po prostu schlała. Jej zachowanie
jest po prostu… Zaczęła gadać jakieś bzdury, że kiedy skończy studia będzie
pracowała w klubie oraz, że może będę
kiedyś jej klientem. Słysząc te i inne zdania wypowiedziane przez nią mało nie
wpadłem w atak śmiechu. Jutro będą problemy z jej głową. Ale będzie się
wstydziła za te wszystkie słowa wypowiedziane dzisiaj. Zaniosłem ją do mojego i
Diego mieszkania. Wolałem nie robić pobudki jej rodzicom. Wszedłem z nią do
mojego pokoju. Spała. Położyłem ją na moim łóżku i przykryłem pościelą. W tej
chwili do mieszkania wszedł Diego. Powiedziałem, że ma być cicho, na co on
dziwnie na mnie popatrzył. Wskazałem głową na mój pokój. Wszedł do
pomieszczenia. Przyjrzał się dziewczynie, a po chwili wyszedł i poszliśmy do salonu.
- Znam ją – powiedział.
- Skąd?
- Dzisiaj w klubie ona i jej przyjaciółki piły
alkohol do upadłego. Sam byłem zdziwiony, że można wypić aż tyle.
- Ile wypiły?
- Jak byłem z nimi to… - przerwałem mu
- Ja kto z nimi?
- Tańczyłem z jej przyjaciółką. Ma na imię
Francesca.
- Resto wiem.
- No więc wypiły przy mnie chyba z siedem
drinków każda, ale widać było po nich, że są już nieźle nawalone. A ty jak ją
znalazłeś? – opowiedziałem mu wszystko co się wydarzyło. Już zaczynało świtać,
więc chłopak poszedł się położyć spać, tak samo, jak ja. Ogarnąłem się w
łazience i ruszyłem do salonu. Nie spałem od dwudziestu dwóch godzin. Położyłem
się na kanapie w salonie i przykryłem się kocem.
♥~~♥~~♥
Następnego dnia
Obudziłem się. Wstałem z kanapy i przeciągnąłem
się. Poszedłem do mojego pokoju. Po cichu wszedłem do środka otworzyłem szafkę
i wyjąłem z niej ubrania na dzisiaj. Ruszyłem do łazienki. Załatwiłem poranne
czynności, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Poszedłem do mojej sypialni.
Usiadłem w fotelu i czekałem aż nawalona "księżniczka" się obudzi.
Ludzie ile można spać. Wstałem i podszedłem do łóżka. Dziewczyna leżała na
samym brzegu. Nachyliłem się nad nią.
- Bu! – krzyknąłem. Wystraszyła się, ponieważ
spadła z łóżka razem z pościelą i wrzasnęła. Po chwili złapała się za głowę i
syknęła. Miałem rację ból zrobił z nią swoje. Zaśmiałem się.
- Co ty tu robisz? Gdzie ja jestem? – szeptała
- Jesteś w mojej sypialni.
- Co? Jakim cudem się tutaj znalazłam?
- Wczoraj wpadłaś na mnie. Byłaś cała nawalona
i chciałaś się ze mną całować… – dziewczyna nakryła się kołdrą tak, bym nie
widział jej zaróżowionych policzków. Postanowiłem powiedzieć jej jeszcze więcej
– Oraz chciałaś się ze mną przespać. Mówiłaś jeszcze, że będziesz pracować w
klubie oraz, że będę kiedyś twoim klientem, a jak wziąłem cię na ręce zaczęłaś
mówić, że w końcu zabrałem się za konkrety oraz, że jesteś moja – schowała się
pod kołdrę. Zacząłem się śmiać – Alkohol źle na ciebie działa – powiedziałem
ściągając z niej pościel, lecz ona kurczowo ją trzymała. Zacząłem za nią
ciągnąć, a ona kopać nogami. W pewnym momencie kopnęła mnie tam. Zgiąłem się w
pół i jęknąłem z bólu. Odsłoniła swoją głowę. Widząc mnie w takiej pozycji
powoli zeszła z łóżka i chwiejnymi krokami podeszła do mnie.
- Przepraszam. Co mam zrobić, by przestało
boleć? – spojrzałem na nią – Nie! – złapała się za bolącą głowę i syknęła z
bólu – Nie tak miało to zabrzmieć.
- Wiem – usiadłem powoli na fotelu – Z rana
jesteś bardzo, bardzo agresywna.
- Kara, żeby mnie nie budzić, gdy śpię –
powiedziała zbliżając swoją dłoń do mojego policzka. Złapałem za jej nadgarstek
i westchnąłem patrząc jej w oczy – Przepraszam… Nie chcę wszczynać ponownie tej
kłótni.
- Chciałabyś się pewnie odświeżyć – zmieniłem
temat. Dziewczyna na moje słowa pokiwała głową twierdząco trzymając swoją dłoń
na czole – Łazienka jest drugie drzwi na lewo – pokiwała głową – Chodź
zaprowadzę cię, bo ledwo idziesz – Powoli wstałem i syknąłem z bólu, ale nie
dałem się i wyprostowałem się. Podszedłem do niej i wziąłem pod ramię.
Doszliśmy do łazienki. Dziewczyna weszła do środka i zamknęła drzwi.
Powiedziałem, że przyniosę jej ręcznik.
Violetta
W łazience była wanna i prysznic. Podeszłam do
wanny i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Wlałam trochę płynu do kąpieli. Gdy
wanna była pełna wody i piany, zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do niej.
Położyłam się i zamknęłam oczy. Mój odpoczynek przerwało pukanie do drzwi.
Wiedziałam, że to Leon z ręcznikiem. Powiedziałam, by wszedł. Drzwi się powoli
otworzyły, a ja ujrzałam chłopaka z zamkniętymi oczami. Zaśmiałam się. Leon
powoli uchylił powieki.
- Tak?
- Tutaj kładę ręcznik i wychodzę – powiedział
kładąc ręcznik na szafeczce i szybko wyszedł.
Zanurzyłam się pod wodę. Po kilkunastu minutach
wyszłam z wody. Wytarłam swoje ciało ręcznikiem i założyłam na siebie
wczorajsze ubrania. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Po chwili do
mieszkania wszedł chłopak z torbą zakupów.
- Dziękuję za wszystko, ale będę się zbierać -
oparłam się o futrynę mówiąc do chłopaka zmierzającego do kuchni.
- A śniadanie? – popatrzyłam na niego.
Rozpakowywał zakupy.
- Zjem coś na mieście.
- Nie gadaj głupot tylko siadaj, a ja zaraz coś
zrobię – Przytaknęłam i usiadłam na krześle. Chłopak skończył wyjmować zakupy i
zaczął robić nam śniadanie.
- Leon to za dużo – oznajmiłam widząc ile
jedzenia chłopak stawia przede mną. Sam sobie nic nie nałożył.
- Jedz – powiedział.
- A ty?
- Ja… już jadłem – wiedziałam, że kłamie.
- Kłamiesz – powiedziała. Widziałam, że chłopak
chce coś odpowiedzieć. Przekroiłam kanapkę na tak że powstały cztery ćwiartki.
Gdy otwierał usta włożyłam mu do ust jedzenie. Zamknął buzię.
Chwilę później
- Muszę się już zbierać – powiedziałam wsuwając
na stopy moje czarne szpilki – Jeszcze raz przepraszam za problemy i za… sam
wiesz – powiedziałam spuszczając głowę.
- Spokojnie wczoraj przynajmniej było zabawnie
– powiedział śmiejąc się – a co do drugiego to…
- Dowiem się kiedyś, o co chodzi, prawda?
- Może kiedyś – chłopak powiedział, że mnie
odprowadzi. Założył buty. Już mieliśmy wychodzić, gdy usłyszeliśmy czyjś głos.
- Leon bądź ciszej, bo mnie obudziłeś – osoba
wyszła z pokoju – O Violetta Hej – powiedział ziewając.
- Cześć Diego i pa – pomachałam mu, a Leon wyszedł
ze mną z budynku
-
Diego jest współlokatorem.
- Aha.
Wygadał ci się ile wypiłam – pokiwałem głową.
Doszliśmy
do mojego domu. Zapytałam chłopaka czy wejdzie. Zgodził się. Otworzyłam drzwi.
Weszliśmy do domu. Przy nas od razu pojawiła się moja mama.
- Violetta!
– podbiegła do mnie i przytuliła mocno – Gdzieś ty była?!
- Byłam w…
- nie dokończyłam, bo przerwał mi Leon.
- Violetta
była u mnie. Zagadaliśmy się tak, że nie zauważyliśmy, że jest już ciemno.
Postanowiliśmy, że zostanie u mnie na noc. Przepraszam, że musiała się pani
martwić. Violetta mogła zadzwonić.
- Tak się
martwiłam.
Noc
-
Zostaw go! – krzyknęłam.
- Już
go zostawiam, nie da się nic zrobić. On umiera.
-
Violu – spojrzałam na chłopaka znajdującego się w moich ramionach. Jego głowa znajdowała
się na moich kolanach. Wyciągnął powoli rękę i pogłaskał mnie po policzku. Do
moich oczu napłynęły łzy, które spłynęły po mojej twarzy i zaczęły kapać na
jego twarz - Vilu nie płacz – szepnął zamykając oczy, a jego głos był coraz
słabszy.
Obudziłam się. Mój oddech był przyśpieszony i byłam cała
zlana potem. Co to był za chłopak? Dlaczego nie widziałam jego twarzy? Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do po
schodach na dół. Weszłam do kuchni. Wyjęłam z szafki szklankę i otworzyłam
lodówkę. Wyjęłam dzbanek z wodą. Nalałam ją do kryształu. Wypiłam ciecz.
Ruszyłam na górę i położyłam się w łóżku. Zasnęłam.
♥~~♥~~♥
Trzy
tygodnie później,
Tydzień
przed rozpoczęciem wakacji.
Gdy opowiedziałam dziewczynom sen, który przyśnił mi się
trzy tygodnie temu były zdziwione. Wyszłyśmy z budynku zwanego uczelnią.
Pożegnałam się z dziewczynami. Nie było dzisiaj Alexa. Ruszyłam na spotkanie z
Leonem. W oddali już widziałam chłopaka, siedział na ławce. Pomachałam mu, ale
chyba mnie nie zauważył. Po chwili ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się
i ujrzałam Alexa. Już miałam coś powiedzieć, lecz chłopak podniósł rękę i
uderzył mnie. Złapałam się za policzek. Alex złapał mnie za ramię. Przyciągnął
mnie do siebie. Nie poczułam od niego alkoholu, co znaczy, że.
- Ćpałeś! – krzyknęłam. Uderzył mnie po raz kolejny.
Odwrócił mnie w stronę Leona i pocałował w szyję.
- Teraz podejdziemy do tego, jak mu tam… a Leon. Teraz
pójdziemy do Leona i powiesz, że jesteśmy parą, bo jak nie, to nie będzie tej
twojej zasady PO ŚLUBIE. Rozumiesz o co mi chodzi?! – pokiwałam
głową twierdząco głową. Nie wiem do czego jest zdolny pod wpływem narkotyków.
Chłopak jeszcze raz mnie uderzył, a ja tym razem krzyknęłam z bólu. Zamknęłam
oczy – Nie słyszałem… - nie dokończył. Uchyliłam powieki. Leon odepchnął
chłopaka ode mnie. Alex rzucił się na niego, ale Leon robił uniki. W pewnym
momencie Verdas podbiegł do mnie i złapał za dłoń.
- Uciekamy – powiedział ciągnąc mnie za rękę. Zaczęliśmy
biec. Weszliśmy do mieszkania chłopaków. Podeszłam do lustra. Świetnie policzek
jest siny, a do tego rozcięty i leci z niego krew.
- Choć opatrzę ci to – poszłam za nim. Usiedliśmy na
kanapie. Chłopak wziął na wacik jakiś płyn odkażający i przyłożył do rany.
Syknęłam, bo strasznie szczypało – Będzie przez chwilkę szczypało, ale zaraz
przestanie. Co to był za chłopak, jeśli mogę wiedzieć?
- To jest Alex.
- Dziwnie się zachowywał.
- Był pod wpływem narkotyków.
- Zrobił ci coś oprócz policzka? - Pokiwałam przecząco
głową – Na pewno?
- Nic mi nie zrobił, ale…
- Ale co? – wzięłam wdech.
- Bo ja mam taką zasadę, która nazywa się PO
ŚLUBIE –
Leon kiwnął głową, że rozumie o co chodzi – I on powiedział, że jak nie powiem
ci, że jesteśmy parą to nie będzie tej zasady, co samo mówi przez siebie, że
mnie zgwałci. Ja nie chcę… - powiedziałam z łamiącym głosem.
- Boisz się, że coś ci zrobi? – zapytał kończąc przykładać
wacik,
- No co mam powiedzieć, tak boję się, bardzo się boję. Ja
nie chcę… - powiedziałam – Pójdę już – wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę
drzwi.
- Violetta – podszedł do mnie tak, że prawie stykaliśmy się
nosami. Westchnęłam cichutko. Nasze oddechy się mieszały. Zawiesiłam mu ręce na
szyję. Byliśmy tak blisko. Chłopak pocałował mnie w policzek i oznajmił, że
odprowadzi mnie do domu. Od kilku dni patrzę na Leona nie jak na kolegę, czy na
przyjaciela, ale raczej jak na kogoś bardziej bliższego memu sercu. Niedaleko
domu wskoczyłam mu na plecy i powiedziałam, by szybciej szedł. Lecz on nie
zareagował.
- Wio – krzyknęłam. Zaśmiał się i ruszył przed siebie.
Wszedł na podwórko, a następnie zadzwonił dzwonkiem. Otworzyła moja mama.
- Witaj Leonie.
- Dzień dobry.
- Hej mamo - pomachałam rodzicielce.
- Wejdźcie – powiedziała kobieta śmiejąc się.
- Na górę – wskazałam na schody dalej będąc na plecach
chłopaka. Leon skierował się do mojego pokoju. Zeskoczyłam z niego i podeszłam
do szafeczki, gdzie trzymam wszystkie kosmetyki. Gdy wyjęłam potrzebne rzeczy
zamaskowałam ślad. Na szczęście rana nie jest głęboka. Odwróciłam się do chłopaka
– I jak? – zapytałam.
- Zwyczajnie – wzruszył ramionami i usiadł na moim łóżku.
Podeszłam do niego i wyciągnęłam ręce, które splótł ze swoimi. Pociągnął mnie
tak, że siedziałam mu na kolanach. Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam
oczy, natomiast on pocałował mnie w czoło.
- Chciałabym cię pocałować w policzek - powiedziałam
odpływając.
- Kiedyś będziesz mogła – zaczynałam powoli nie kontaktować
– Sam tego dopilnuję – usnęłam. Słyszałam, jak do mnie mówił, między innymi to,
że nie wiem, że mnie kocha, ale to i tak mu nic nie da, ponieważ to ja muszę go
pokochać. Jeżeli nie zdążę się w nim zakochać, to nic już nie będzie takie jak
teraz. Powiedział również, że gdy umrze chciałby, bym go pocałowała. Szkoda, że
on nie wie, że ja też go kocham i jest mi ciężko być obok niego jako
przyjaciółka. Dalej już nic nie słyszałam, bo usnęłam na dobre.
Leon
Pocałowałem Violettę w czoło. Położyłem ją na łóżku i
przykryłem pościelą. Ta dziewczyna mnie zmienia. Gdy zobaczyłem jak Violettę
biję ten chłopak, to miałem ochotę go rozszarpać. Popatrzyłem jeszcze na nią,
po czym wyszedłem. Mamę Violi ujrzałem w salonie pożegnałem się z nią i
wyszedłem z domu. Będąc w mieszkaniu spotkałem Diego. Nie był taki blady jak
zawsze. Zapytałem co się stało, na co on uśmiechnął się.
- Jestem człowiekiem! – krzyknął – Francesca dała mi swoją
krew. Stałem się człowiekiem i wyznałem jej moje uczucia – przytuliliśmy się po
męsku – Jej reakcja była szybka rzuciła się na mnie i pocałowała –
rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, po czym poszliśmy spać. Za tydzień będę miał
nieprzyjemne spotkanie z pewną diablicą.
♥~~♥~~♥
Tydzień
później
Koniec
roku, początek wakacji
Violetta
Wyszłam z uczelni. Wolność! Nareszcie wakacje.
To dzisiaj pójdę do Leona i powiem tu to prosto w twarz. Verdas szykuj się na
wyznanie moich uczuć. Ruszyłam do jego i Diego mieszkania. Na szczęście Diego
nie było. Czekał na Fran pod uczelnią. Są śliczną parą. Zapukałam do drzwi.
Nikt nie odpowiadał. Pociągnęłam za klamkę i po cichu weszłam do środka.
Usłyszałam głos Leona i jakiejś kobiety. Postanowiłam się nie odzywać. Stałam w
takim miejscu, że wszystko widziałam i słyszałam, a oni mnie nie widzieli. Ta kobieta
była ubrana na czarno. Mówiła coś do Leona, że czas się skończył. O co chodzi?
- Mówiłaś, że dajesz mi czas, do wieku, gdy
osiągnę dwadzieścia pięć lat – powiedział do kobiety.
- Rok w te czy wewte. Mi to nie robi różnicy –
zaśmiała się.
- Nie możesz mi tego zrobić.
- Mogę wszystko – znowu ten śmiech.
- Ale ja się zakochałem!
- Nie pamiętasz? To dziewczyna musi cię
pokochać, a nie ty dziewczynę.
- Ale...
- Ooo Leon się zakochał i teraz będzie walczył.
To coś ci powiem. Zostaniesz już bestią na zawsze – zdziwiłam się. Jaka bestia?
– Czy ta dziewczyna aż tak ci zawróciła w głowie, że zapomniałeś czym jesteś?
To ci przypomnę jesteś agresywny i już nie masz rodziny. Nawet nie wiesz, jak
twoja matka płacze za tobą bestio – wyłoniłam się z ukrycia. Weszłam niepewnie
do pokoju.
- Leon? – dwójka zwróciła swój wzrok na mnie.
- Czyżby to ona była tą dziewczyną? – ruszyła w
moją stronę.
- Nie dotykaj jej – krzyknął chłopak
podbiegając do mnie i ochraniając mnie. Zaczęłam się wycofywać w stronę drzwi.
- O co tutaj chodzi? Leon? – spojrzałam na
chłopaka, który odwrócił się.
- Czyżby Leon nie powiedział ci czegoś ważnego?
- Violetta idź. Nie przejmuj się niczym.
- Ale Leon ja chciałam tylko coś… - przerwał
mi.
- Violetta.
- No Leon, co ty na to powiem jej wszystko.
- Nie! Nie podchodź! – nie zwróciła uwagi na
słowa chłopaka.
- A więc Leon… - kobieta zaczęła opowiadać
wszystko. Po tych wszystkich słowach jakie usłyszałam wsunęłam palce w swoje
włosy i pociągnęłam za nie. Leon jest bestią. Nie wierzyłam, że w będę wierzyć
w potwory i bestie. Jestem załamana. Leon przede mną wszystko ukrywał.
- Leon…
- Violetta ja się zmieniłem. Jestem bestią, ale
agresywny jestem tylko wobec obcych.
- Dlatego nie mogłam cię pocałować w policzek,
ani dotknąć twojej twarzy?!
- Violetta… Kocham Cię.
- Och skończcie już – zaczęła - Już wiem. Nie
zostaniesz bestią na zawsze. Ty po prosu umrzesz – W tej chwili stanęłam przed
Leonem. Odległość między nami była mała. Może pięć kroków. Chłopak spojrzał na
mnie – Śmierć jest szybka powiedziała do chłopaka.
- Jak mogłeś mnie okłamywać? – szeptałam w jego
stronę. W moich oczach stanęły łzy.
- Kocham Cię.
- Dosyć tego – powiedziała istota ubrana na
czarno – Aż mi niedobrze, jak na was patrzę. Pomyślmy… już wiem twoje serce –
spojrzałam na chłopaka. Powoli podchodził do mnie. Istota podbiegła do chłopaka
i dotknęła miejsca, gdzie znajduje się jego serce. Chłopak złapał się ręką za
to miejsce i jęknął z bólu. Upadł na kolana. Krzyknęłam i podbiegłam do
chłopaka. Istota stanęła nad nami.
- Zostaw go! – krzyknęłam.
- Już go zostawiam, nie da się nic zrobić. On umiera. Jego
serce zamarza.
- Violu – spojrzałam na chłopaka znajdującego się w moich
ramionach. Jego głowa znajdowała się na moich kolanach. Wyciągnął powoli rękę i
pogłaskał mnie po policzku. Do moich oczu napłynęły łzy, które spłynęły po
mojej twarzy i zaczęły kapać na jego twarz - Vilu nie płacz – szepnął zamykając
powoli oczy, a jego głos był coraz słabszy.
- Za późno. Jego serce jest na wyczerpaniu.
- Leon – przytuliłam go do siebie – Nie Leon nie odchodź.
Błagam. Leon.
- Violu – zamknął oczy – Kocham Cię – szepnął. Zaczęłam szlochać.
Chłopak pocałował moją dłoń. Nachyliłam się nad nim. Złożyłam delikatny pocałunek
na jego ustach. Po moich policzkach toczyły się łzy. Oderwałam się od niego.
Przycisnęłam go do siebie. Jego oddech był coraz wolniejszy.
- Kocham Cię – szepnęłam, gdy przestał oddychać.
- Co?! Kochasz go?! Nie! – istota zaczęła coś do siebie
mówić – To pokrzyżowało moje plany. On teraz… - spojrzałam na Leona. Zaczął
powoli otwierać swoje powieki – Nie! On jest człowiekiem! Nie! – istota rozpłynęła
się w powietrzu. Zniknęła. Odsunęłam się od chłopaka. Ten otworzył oczy i wstał
powoli. Byłam w szoku. Wstałam. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Ujrzałam go
jeszcze przystojniejszego.
- Violetta – powoli do siebie podeszliśmy. Leon niepewnie
wyciągnął ręce w moją stronę. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.
Zaczęłam szlochać. Chłopak przycisnął mnie do siebie – Kocham Cię – szepnął.
Odsunęłam się od niego, lecz dalej byłam w jego ramionach. Starł łzy spływające
po moich policzkach. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Leon Kocham Cię – chłopak zaczepił kosmyk moich włosów za
ucho. Przybliżyliśmy się do siebie. Leon pochylił się nade mną i złożył pocałunek
na moich ustach. Przytuliłam się do niego. Kołysaliśmy się powoli.
♥~~♥~~♥
Dwa
dni później
- Nie dam rady – powiedział chłopak w moją stronę.
Pogłaskałam go po policzku, a następnie pocałowałam w nos.
- Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. To jak? – mężczyzna wziął
wdech i zapukał do drzwi. Złapałam chłopaka za rękę. Po chwili starsza kobieta otworzyła
drzwi.
- Leon? – widać było, że kobieta jest w szoku. Weszliśmy do
środka.
- Mamo – Leon puścił moją rękę i podszedł do rodzicielki. Kobieta
przytuliła chłopaka.
- Nie było cię cztery lata.
- Veronica kto to? – zza ściany ukazał się mężczyzna –
Leon?
- Tato – podszedł do mężczyzny i przytulili się po męsku.
Uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam się wycofywać. Niestety nie udało mi się wyjść.
Już złapałam za klamkę, lecz rodzicielka mojego ukochanego zauważyła mnie i uśmiechnęła
się do mnie ciepło.
- Synu – Leon spojrzał na kobietę – Czy to jest ta ważna sprawa
z listu? – chłopak podszedł do mnie, objął ramieniem i pocałował w policzek.
- To Violetta. To właśnie jej szukałem tyle lat. To moja ukochana
kobieta – jego wargi zetknęły się z moimi.
- Witaj w rodzinie – powiedziała rodzicielka chłopaka
przytulając mnie, a ojciec Leona uśmiechnął się do mnie.
Mam do
powiedzenia tylko dwa słowa
Miłość
i szczęście
Violetta
♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥~~♥
Witam,
Z
okazji 1000 wyświetleń postanowiłam napisać to coś.
Nie
jestem z tego zadowolona, ale może komuś się to spodoba.
Miss Blueberry
Świetny!
OdpowiedzUsuńHappy end, a to lubię 😀
Wspaniały!
OdpowiedzUsuńA kiedy pojawi się rozdział?
Postaram się jak najszybciej
Usuń:)
świetny one shot
OdpowiedzUsuńi na dodatek długi
bardzo mi się podoba
Chętnie poczytam twoje opowiadanie później
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki:**
kocham szczęśliwe zakończenia KOCHAM, KOCHAM KOCHAM
OdpowiedzUsuńŚwietny os :)
OdpowiedzUsuńSuper!!! Bardzo mi się podoba 😊
OdpowiedzUsuńDopiero go przeczytałam
OdpowiedzUsuńOj mam łzy w oczach 😢
Cudowny
Leoś był bestią.
"PIĘKNA I BESTIA"😃😁
Cudo