niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 4 - Łza bólu

Violetta
Czym prędzej odsunęłam się na koniec łóżka szpitalnego i spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Co ty tu robisz?! - zapytałam przerażona.
- Chciałem wytłumaczyć.- Co tutaj jest do tłumaczenia?! Nie mam zamiaru tego słuchać! - nagle zaczęłam szybko i nierównomiernie oddychać, a ból w klatce piersiowej i w głowie był niemiłosierny.
- Pójdę po lekarza - powiedział Leon wstając z krzesła, a ja tylko kiwnęłam głową, bo nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Po chwili chłopak wrócił z lekarzem.
- Spokojnie pani Violetto - lekarz złapał mnie za ramiona i położył mnie z powrotem na łóżku. Nie mogłam się uspokoić, ból z każdą chwilą narastał a ja zaczęłam powoli ciężkim wzrokiem spoglądać to na lekarza to na mój koszmar.

- Proszę szybko pójść do mojego gabinetu i przynieść lek stojący na półce w białej szafce - powiedział Lekarz do Leona, a on szybko wybiegł, lecz po chwili wrócił.
- Ale tych leków stoi tam bardzo dużo skąd mam wiedzieć który jest właściwy?
- Ja pobiegnę, a pan niech trzyma ją za ramiona - nie dawałam już rady, do moich oczu zaczęły napływać łzy. Leon podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Spokojnie wszystko będzie dobrze.
- Boli... - udało mi się tylko wydusić, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
Po chwili do sali wbiegł lekarz i wbił mi w ramię strzykawkę w której był lek, który pomógł, bo ból był słabszy.
- Witamy wśród żywych - powiedział z ulgą lekarz - Zadam pani kilka pytań. Jak się pani nazywa?
- Violetta Castillo.
- Czy wie pani jaki mamy rok?
- 2015.
- Czy pamięta pani co się działo przed wypadkiem?
- Czytałam książkę, a później... - spojrzałam na Leona - zostałam zepchnięta ze schodów. Panie doktorze czy powie mi pan dlaczego czuję bardzo mocny uścisk w klatce piersiowej?
- Skoro odczuwa pani taki uścisk to potrzebna jest transfuzja krwi, pani grupa to Arh-?
- Tak.

♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫ ♫  ♫  ♫ 

Francesca

- Wracamy do Violetty?
- No dobra - powiedziała Selena i ruszyłyśmy na pierwsze piętro. Szłyśmy w stronę sali z której wychodził lekarz z Leonem.
- Leon? Co ty tutaj robisz?
- Cześć Francesca.
- Pani Violetta się wybudziła możecie panie do niej wejść.
- Viola! - krzyknęłam rozradowana, a ona spojrzała się na nas i następnie odwróciła wzrok w inną stronę.
- Hej Vilu, coś się stało? - zapytała Selena.
- Co on tu robi? - skierowała to pytanie w moją stronę ze łzami w oczach.
- Nie mam pojęcia... Wyszłyśmy z tej sali może z pół godziny temu i nie widziałam go.
- Nie chcę go widzieć... to on... to on to zrobił - powiedziała dając upust wszystkim emocjom.
- To przez niego leżysz w szpitalu?! Nie podaruję mu - powiedziała zła Selena i wyszła z sali zostawiając uchylone drzwi, dzięki czemu mogłyśmy spokojnie oglądać zaistniałą sytuację.
- Ty jesteś Leon? - zapytała chłopaka, a on kiwnął głową - Powiem to tylko raz i nie będę krzyczeć, więc zapamiętaj sobie te słowa... Jeżeli jeszcze raz skrzywdzisz Violettę, a ja się o tym dowiem, to utłukę cię tak, że nawet lekarz nie będzie Ci w stanie pomóc... zrozumiano? - chłopak przytaknął - A i jeszcze jedno - piąstka Seleny wylądowała na jego twarzy - to był ostatni raz - szepnęła do jego ucha, przy okazji stając mu na nodze swoją szpilką i ruszyła w naszą stronę.
- Jak się czujesz Vilu? - zapytała Selena.
- Po tym co zobaczyłam wspaniale - powiedziała Violetta, lecz naszą rozmowę przerwał lekarz informujący nas byśmy wyszły z sali na moment. Na korytarzu Selena spojrzała się groźnie na Verdasa co mnie rozbawiło.


♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫ ♫  ♫  ♫ 

Violetta
- Więc czy wie pani dlaczego tutaj jest?
- Miałam nieprzyjemne spotkanie ze schodami - odpowiedziałam
- Tak, ale nie powiedziały pani nic siostry?
- Ale co miały mi mówić?
- Miała pani zszywanie głowy - mówił to w taki sposób, że zrozumiałam tylko jedno zdanie - Po operacji nie ma być żadnych powikłań.
- A kiedy... - lekarz mi przerwał.
- Kiedy może pani wyjść ze szpitala tak? - kiwnęłam głową - za kilka dni. Zawołam teraz pani bliskich, niestety pani krwi nie ma w szpitalu, więc muszę wiedzieć, czy ktoś z pani bliskich ma tę grupę - lekarz podszedł do drzwi i wpuścił Selenę i Fran - A ten młodzieniec? - Francesca wychyliła się za drzwi i zawołała Leona.
- Potrzebujemy krwi dla pani Violetty, niestety nie ma jej teraz w szpitalu. Czy może ma ktoś Arh-?
- Ja mam - powiedział Leon... O nie tylko nie on.
- Czy możemy ją pobrać?
- Nie ma problemu.
- W takim razie zapraszam za mną, a panie proszę o nieprzemęczanie pani Violetty - Leon wyszedł za lekarzem.
- Ej widziałyście policzek mu zsiniał może za mocno go uderzyłaś?
- Ale on Cię zwalił ze schodów! A ja mogłam mocniej.
- Pamiętam jak kiedyś uderzyłaś Jonathana, bo cię zaprosił na randkę – powiedziałam ze śmiechem, a po sali rozszedł się chichot Fran.
- Bo byłam zdenerwowana – powiedziała uśmiechając się.
- No tak całe dwa tygodnie miał podbite oko – powiedziałam i wszystkie trzy wybuchłyśmy śmiechem.
Porozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas, po czym przyszedł lekarz z Leonem.
- Panno Violetto przewieziemy panią na salę i podamy krew.
- A nie mogę wstać z łóżka i normalnie pójść?
- Nie powinna pani, jest pani bardzo osłabiona.
- Proszę.
- Same problemy z tymi kobietami… no dobrze.
Odchyliłam pościel i wstałam, zaraz obok mnie pojawiły się dziewczyny podtrzymując mnie pod ramionami za co zgromiłam je wzrokiem, a one mnie puściły. Ruszyłam powoli przez salę, lecz zakręciło mi się w głowie i upadłam w ramiona Leona, który wstał ze mną na rękach, zaniósł do sali wskazanej przez lekarza i położył na łóżku. Czegoś tu nie rozumiem… jak taki gbur mógł coś takiego zrobić? Leon odwrócił się do lekarza, który wcześniej kazał dziewczynom iść do domu i tak samo kazał Leonowi. Także powiedział chłopakowi, by siostra nie przychodziła jutro, bo wyjdę ze szpitala dopiero za dwa dni. Zdziwiło mnie jedno SIOSTRA? Hmm… mam do pogadania z Fran. Doktor podszedł do mnie i zawołał pielęgniarkę, by podpięła mnie pod urządzenie, a sam powiedział, że przyjdzie po mnie później. Przyszła do nie pielęgniarka i sprawnie wbiła mi w rękę igłę i wykonała inne czynności, na które nie zwracałam uwagi, bo patrzyłam na naturę za oknem. Po chwili krew zaczęła napływać do mojego organizmu.
- Ładna pogoda – powiedziała pielęgniarka, a ja spojrzałam na nią.
- Jest bardzo słonecznie.
- Jak tu pani trafiła?
- Ktoś zrzucił mnie ze schodów… Długa historia.
- Chłopak?
- Dupek.
- Ta… dokucza?
- Oczywiście, że tak.
- Długo?
- Przestałam już liczyć, chyba go sumienie ruszyło, bo przybył do szpitala – porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym przyszedł lekarz i razem z pielęgniarką odprowadził mnie do sali, a następnie podał leki.
- A pani rodzice?
- Są w bardzo ważniej delegacji.
- Rozumiem, dlatego rodzeństwo przyjeżdża – oj Fran nagrabiłaś sobie… - 2147 na mnie czas. Będzie pani pod opieką pielęgniarki i praktykanta.
- Dobrze… dobranoc.
- Dobranoc – lekarz wyszedł z sali. Zamknęłam oczy i usnęłam.

♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫ ♫  ♫  ♫ 

Może jednak Leon nie jest takim chamem, na jakiego się wydaje?
Chłopak będzie chciał ją przeprosić. Czy mu się uda? Przy tym, co myśli o nim Violetta, to będzie mu bardzo trudno.
Miss Blueberry



5 komentarzy:

  1. Wow... jak dla mnie Leon naprawdę jest okropny. Nie wiem czy Violetta powinna mu wybaczyć. Ale w sumie to chyba naprawdę żałuje i nie spodziewałam się, że odda jej krew. Czekam na kolejny rozdział.
    PS. Chyba dawno to pisałaś bo mamy już 2016 ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to Leon jest trochę bezczelny. Myślę, że lepiej by było gdyby przeprosił ją jak wyjdzie ze szpitala. Wtedy chociaż by się tak bardzo nie denerwowała. A i świetny tytuł. ŁZA BÓLU. Bardzo fajny i ciekawy.

      Usuń
    2. Pisałam to jakiś czas temu (na lekcji). Koleżanka chciała mi zabrać kartkę z tym, gdy szukałam czegoś w plecaku (wtedy bym już tej kartki pewnie nie odzyskała) Troszkę kombinowałam nad tytułem, by pasował. Myślę, że tytuł nadaje się do tego rozdziału :)

      Usuń

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.