czwartek, 14 lipca 2016

Rozdział 8 - Obie na tym skorzystamy

Angie

Zeszłam z małą na dół, a po chwili zeszła Emma, która poszła zrobić herbatę, którą po chwili zaniosła Leonowi i Violi.
- Ile masz lat Rose?
- Mam sześć lat. Viola to pani córka?
- Tak, ale mów mi ciociu Angie.
- A mogę?
- Tak możesz - uśmiechnęłam się.
- Wydaje mi się, ze Leon to kocha Violę... - ten brzdąc jest taki... nie mam na nią określenia.
- To bardzo możliwe - powiedziała sądząca Emma.
- Czemu? - zapytałam. 
Rose powiedziała, że jak Leon mówił do niej to zauważyła, że patrzył na Violę, która się uśmiechała. Emma natomiast, że gdy do ich weszła to byli bardzo blisko, lecz natychmiastowo odskoczyli od siebie, gdy usłyszeli, że ona jest. Powiedziałam Emmie, że na wnuki czas jeszcze i niech pilnuje syna, a ona szybko zareagowała mówiąc iż to miał być tylko pocałunek i pokręciła głową z uśmiechem. Na słowo pocałunek Rose śmiesznie się skrzywiła i wystawiła język.
- Fuj - powiedziała na co się zaśmiałyśmy z moją przyjaciółką - Idę po soczek - powiedziała dziewczynka i ruszyła do kuchni.
- Jak mała tu wylądowała? - zapytałam.
- Szwagierka ją porzuciła, bo musiała wyjechać w służbowych sprawach na dwa dni.
- A szwagier?
- Też jest w delegacji, a mała jest taka słodka, że nie mogłam powiedzieć ,,nie"
- Ona jest przecudowna.
- Już jestem - powiedziała dziewczynka idąc w nasza stronę ze szklanką w ręku, w której był sok, bodajże porzeczkowy - Obgadujemy ich? - zapytała, a my spojrzałyśmy się na nią - No co? - zaśmiała się. 
- A może zagrasz nam coś? - zapytała Emma Rose wskazując ręką na fortepian.
- Dobrze.
- Umiesz grać? - zapytałam.
- Tak.
- A nauczysz mnie? - zadałam pytanie spoglądając na przyjaciółkę i puszczając jej oko, by mała nie zobaczyła, bo umiałam grać tak samo, jak Emma.
- Tak - powiedziała radośnie i pociągnęła mnie za rękę do fortepianu. Usiadłam na krzesełku i posadziłam ją sobie na kolana.
- Najpierw zagraj - powiedziałam - A potem mnie nauczysz. - Rose zaczęła grać bardzo ładną melodię. Kiedy skończyła zapytała:
- Zaczynamy? 
Ułożyła moje ręce na klawiszach i kazała naciskać podane dźwięki, a ja specjalnie się myliłam , by mnie poprawiła. Najpierw "nauczyła" mnie grać gamy. Dopiero później "uczyła" mnie grać melodię. Po jakimś czasie umiałam grać melodię
- No królewno, tak, jak obiecałam musimy pogadać - powiedziała z cudowną powagą Emma.
- Dobrze - powiedziała Rose i usiadła na kanapie.
- To może ja pójdę do kuchni - powiedziałam wstając z miejsca.
- Siadaj, to żadna tajemnica - poinformowała mnie Emma - Czemu zepsułaś telefon Leona?
- Bo nie zwracał na mnie uwagi - Emma próbowała pohamować śmiech.
- No i co mam z Tobą zrobić?
- Jest tego plus.
- Jaki?
- Leon będzie się mną zajmował, a ty ciociu nie będziesz mnie miała na głowie - powiedziała Rose, patrząc się prosto w oczy kobiecie.
- Yyy... a właściwie to nic się nie stało - powiedziała Emma.
- Obie na tym skorzystamy ciociu - powiedziała mała. Jak na swój wiek jest bardzo sprytna inteligentna.
- Dobra leć oglądać bajki - mała poleciała przed telewizor.
- No dobra ja się już zbieram, powiem tylko Violetcie, że już jadę.
Ruszyłam na górę do pokoju Leona. Zapukałam i weszłam do środka. Ujrzałam tam Violę siedzącą w fotelu, czytającą książkę i zakręcającą loki na polec oraz Leona ślęczącego nad zadaniem przy biurku.
- Violetta ja jadę do domu. Nie tłumaczysz Leonowi?
- Nie, dopiero skończyłam i dałam mu zadanie do zrobienia.
- Dlaczego ma kalkulator?
- CO?! - wstała i podeszła do Leona, który nie zdążył go schować - Oddaj - wyciągnęła w jego stronę rękę, a on niechętnie dał jej rzecz - Niczego w ten sposób się nie nauczysz - zaczęła mu przemawiać do rozumu.
- To pa dzieciaki.
- Pa mamo - powiedziała Violetta.
- Do widzenia - powiedział Leon.

                                          

Leon

- Leon to jest proste - zaczęła Violetta podchodząc do mnie.
- Nie - pokiwała przecząco głową.
- Zobacz - wzięła ode mnie długopis i usiadła na krześle obok. Zaczęła coś kreślić na kartce.
- Wzoruj się na tym - usiadła z powrotem na fotelu.
Wzięła książkę i zagłębiła się w zapewne jakąś głupią, nudną, romantyczną lekturę. Jak można coś takiego czytać. To jest wyciskacz łez i tyle. Kobiety są naprawdę z innej planety...

                                          

30 minut później.

Zrobiłem 10 zadań o czym poinformowałem Violettę, która wstała, wzięła kartkę razem z długopisem i zaczęła je sprawdzać.
- Tu masz źle, wszystko dobrze tylko pozamieniaj miejscami te cyfry i będzie dobrze - zamieniłem je miejscami. - To co na dzisiaj wystarczy?
- Jak chcesz.
- Jak chcesz to ja mogę siedzieć i czytać książkę, tylko nie wiem czy ty chcesz dalej robić zadania?
- No nie.
- To na dzisiaj kończymy - zaczęła zbierać rzeczy. 
Zabrała wszystkie swoje rzeczy i schowała je do torebki, którą założyła na swoje ramię. Już miała wyjść z pokoju, lecz jej w tym przeszkodziłem. Podszedłem do niej i oparłem się o drewniane drzwi. Spojrzała na mnie zdziwiona. Uśmiechnąłem się do niej. Postanowiłem zadać jej pytanie. 
- Idziesz już? - zapytałem stojąc z założonymi rękoma.
- No tak - powiedziała próbując mnie jakoś ominąć. Spojrzała na mnie wzrokiem „Czego oczekujesz?
- Zostań.
- Po co? - była zdziwiona. Ja także. Jestem jakiś dziwny. Co się ze mną dzieje?
- Pogadajmy. 
- O czym? - zapytała wyciągając z torebki telefon. Odblokowała go i weszła na jakąś stronę internetową, co mi się bardzo nie spodobało, więc zabrałem jej go.
- O wszystkim. Idziesz na bal świąteczny? - zapytałem. Chowając go do kieszeni moich spodni.
- Nie wiem, w sumie zaprosił mnie Jace. Oddasz?
- Fajnie. Jak porozmawiamy to oddam. 
- To szantaż! No dobra. A ty?
- Idę.
- Z kim?
- Się zobaczy - powiedziałem wyjmując jej telefon i zacząłem go okręcać w moich dłoniach.
- Nie chcesz powiedzieć? - zapytała obserwując moje poczynania z jej telefonem.
- Nikogo nie mam na oku - powiedziałem prawdę.
- Też wymyślili, bal maskowy, długie suknie dla ,,pań , a panowie garnitury. Leon no... weź oddaj...
- Kupiłaś już sukienkę?
- Jeszcze nie, ale mam jedną na oku, a ty masz garnitur? - spojrzała na mnie
- Tak - podsunąłem się do niej i wyjąłem coś z włosów - paproch - powiedziałem i byłem bardzo blisko niej... - Nie malujesz się?
- Nie... - powiedziała speszona odsuwając się powoli. 
Jest taką świetną osobą. Można jej zaufać i będzie się wiedziało, że dotrzyma każdej tajemnicy.
- Ładna jesteś, taka naturalna - Stuk, Stuk Leon jesteś tam? Czy ta ja? Leon odwala ci chłopie.
- Dziękuję. Mogę? - Oddałem jej telefon - Dziękuję - powiedziała wystawiając mi język. Zaśmiałem się na jej gest.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, po czym odprowadziłem Violettę do domu. Coś się zaczyna dziać w moim życiu. Pytanie tylko, czy wyjdzie mi to na dobre? 

                                          


Leon zaczyna coś zauważać w swoim życiu. Miejmy nadzieję, że nie zmarnuje swojej szansy. Gorzej, jak dziewczyna znajdzie sobie kogoś i... 
O tym w następnych rozdziałach


Miss Blueberry

4 komentarze:

  1. O nie! Jak ona sobie kogoś znajdzie to zejde ma zawał.
    Nie podoba mi się to, że ona może kogoś mieć. A może wtedy Leon zrozumie, że mu zależy?

    Świetny!
    Ciekawe co się wydarzy na balu.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetne piszesz.
    czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta mała Rosy jest urocza
    A ten moment z kalkulatorem najlepszy

    OdpowiedzUsuń

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.