wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 5 - Słowa Williama

Violetta

Minęły już dwa dni, dzisiaj wracam do domu. Jestem ciekawa, czy Leon przekazał Fran w szkole, że dzisiaj wychodzę ze szpitala. Spakowana idę po wypis do pielęgniarki i wychodzę z tego miejsca. Od razu uderza we mnie powiew świeżego wiatru. Rozglądam się za Francescą i Seleną. Niestety na marne. Z torbą w ręku, którą przywiozły mi dziewczyny, ruszam w stronę domu. Po chwili jednak wpadam na kogoś. No jasne mogłam patrzeć przed siebie! Ale nie! Unoszę głowę i widzę Verdasa. Patrzę na niego z przerażaniem.
- Cześć – mówi niepewnie? Jestem w szoku, ale nie daję po sobie tego poznać.
- Cześć… no wyrzuć mi torbę z rąk i daj mi spokój chociaż teraz. No czekam… - powiedziałam patrząc prosto w jego zielone oczy z nienawiścią i wielkim żalem. Byłam już zmęczona tym jego zachowaniem. Chłopak jest bezczelny, a zachowuje się jak... jakby był niewinny. Obiecuję sobie, że nie dam już mu się nigdy więcej poniżyć. 
- Chciałem porozmawiać - Czy ja usłyszałam to na prawdę? To chyba piękny sen, z którego zaraz się wybudzę. Czy on myśli naprawdę, że ja mam ochotę z nim rozmawiać po tym wszystkim? To się grubo myli.

- Nie mamy o czym, a poza tym nie chcę słuchać takiej osoby jak ty.
- Daj mi dziesięć minut. Proszę - Człowieku... czy on nie rozumie, że ja nie mam z tobą ochoty rozmawiać. Tyle czasu miał na tę rozmowę, a dopiero teraz to zrozumiał, że warto ją przeprowadzić? Trochę na to za późno. W tej chwili przypomniały mi się słowa Williama:
Będziesz miała na drodze wszelkie możliwe przeszkody, więc pamiętaj daj ludziom zawsze dojść do słowa, by mogli wytłumaczyć...
- Nie, nie rozumiesz… To już za dużo byłam przez ciebie krzywdzona zbyt długo. Ty mnie od zawsze nienawidziłeś, a ja nawet nie wiem czemu. Co ja ci takiego zrobiłam? Co? Najpierw głupie przepychanie w szkole, docinki z twojej strony, później czerwone nadgarstki, które bardzo bolały, gdy je ściskałeś, a teraz zrzucenie ze schodów i szpital… Ile jeszcze mam cierpieć? No odpowiedz mi ILE?
- Proszę daj mi dziesięć minut.
- Tylko dziesięć i ani minuty dłużej - złamałam się... Co miałam innego zrobić? Słowa Williama dały mi dużo do myślenia.
- Dziękuję, chodźmy stąd. Nie chcę tutaj rozmawiać – ruszyłam za Leonem do jego samochodu. Chłopak chciał wziąć moją torbę, ale mu jej nie oddałam. Otworzył mi drzwi.
- Nie musisz udawać, że jesteś wychowany - powiedziałam wsiadając do samochodu i zapinając pasy. W tym czasie on obszedł auto i usiadł na miejscu kierowcy. 

Jechaliśmy w ciszy około 20 minut. Dojechaliśmy na polanę. Otworzyłam sobie drzwi nim Leon zdążył to zrobić.
- Słucham co chcesz mi powiedzieć? – stanęłam naprzeciwko niego z założonym rękami.
- Przejdźmy się – ruszyłam obok niego, ale zachowałam odpowiednią odległość – Chciałem Cię przeprosić za to, co Ci robiłem.  Wiem jestem najgorszym człowiekiem, ale robiłem tak, ponieważ ty też byłaś nie fair w stosunku do mnie – ŻE CO?! TRZYMAJCIE MNIE! Najpierw mnie przeprasza, a po kilku sekundach obwiniaCzy on siebie słyszy?! Zaczynam w środku się gotować.  Moje nerwy są w tej chwili wystawiane. 
- Czyli jak? – zapytałam próbując zachować spokój, co mi się na szczęście udało, bo inaczej nie wiem co bym tu zrobiła i jestem pewna, że nie hamowałabym się. 
- Zawsze, gdy do Ciebie przychodziłem i próbowałem nawiązać kontakt, to unikałaś mnie, olewałaś to co do Ciebie mówiłem, zrozumiałem, że mam robić to samo… bardzo mnie to ciekawiło dlaczego mnie tak traktowałaś, skoro wcale się nie znaliśmy.
- Myślisz, że dlaczego to robiłam? Wszyscy mi mówili, że skrzywdziłeś wszystkie dziewczyny ze szkoły, a do kompletu brakuje tylko mnie, bo Fran jest dziewczyną twojego kolegi z drużyny, a Gery jest w Elicie razem z Ludmiłą, a poza tym nie dała się wciągnąć w twoje gierki. Z resztą dowiedziałam się, że mówiłeś o mnie najgorsze rzeczy jakie są możliwe - powiedziałam to? Udało mi się powiedzieć to, co dusiłam w sobie.
- Kto ci tak powiedział? To nie jest prawda… - powiedział patrząc w moje oczy. Czułam się, jakby prześwietlał mnie na wylot.
- Wszyscy w około, a ja nie chciałam być twoją ofiarą – mówiłam łamiącym się głosem - Ja nie jestem jak reszta dziewczyn – powiedziałam, a po moim policzku spłynęła łza, którą starłam, tak szybko, jak się pojawiła.
- Byłaś nowa w tej szkole chciałem cię poznać i się zaprzyjaźnić.
- A ty myślisz, że co? Miałam jedyną przyjaciółkę Fran i nadal tylko ją mam, bo wszyscy boją się że będziesz ich gnębił i dokuczał, tak samo, jak mi. Ile nocy przez ciebie płakałam, ile bólu mi sprawiłeś tym co robiłeś.
- Ja nie chciałem. Myślisz, że mi nie było przykro jak olewałaś mnie podczas rozmowy i odchodziłaś? - między nami zapanowała cisza. Głupio się czułam. 
Czyżby zaczęły mnie brać wyrzuty sumienia? 
Czyżbym zrozumiała, że ja także źle postępowałam?
Czyżby to była nie tylko jego wina?
Na te wszystkie pytania mogę odpowiedzieć jedno wielkie TAK.
-  Przepraszam - powiedzieliśmy w tym samym momencie i uśmiechnęliśmy się do siebie delikatnie. Co?! Uśmiecham się w jego towarzystwie? To nowość.
- To co relacje kolega koleżanka? - zapytał wyciągając dłoń w moim kierunku.
- Tak -  złapałam ją i uścisnęłam, a po chwili przytuliłam go mocno. Co ja robię?! To przecież mój wróg numer jeden. Były odpowiadam sama sobie. Chłopak zdezorientowany oddał uścisk.
- Wracamy? – zapytał. Kiwnęłam głową na znak zgody. Muszę nad sobą pomyśleć. Czy ja naprawdę taka była względem jego?
 W drodze powrotnej było inaczej w porównaniu do poprzednie jazdy. Rozmawialiśmy normalnie Byliśmy ciekawi co lubi druga osoba.
- Mam pytanie czekaj to ty nikogo nie... no wiesz? -  zapytałam z powagą.
-  No nie a co? - zapytał spoglądając na mnie.
 - Nie nic, nic - wysiadłam z samochodu z torbą ze szpitala, którą  przywiozły mi dziewczyny. Obeszłam samochód Leona. Zdążył już wyjść z auta.
- To pa - powiedziałam wyciągając jego stronę rękę.
- Cześć - powiedział podając mi dłoń. Uścisnęłam ją. Odwróciłam się i ruszyłam do domu Może jednak mam szansę na odrobinę szczęścia? 

Uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Od razu rzuciła się na mnie Selena, która bardzo szybko zbiegła po schodach. Viola! Ty dzisiaj wyszłaś ze szpitala?
 - Tak.
- Czemu nie dzwoniłaś? Mogłam przyjechać taksówką.
- Ciekawe jak? Mój telefon przecież zabrałaś ze szpitala.
- Sorry. A kto cię przywiózł? Widziałam samochód w spokoju, swoją drogą niezła fura.
- Leon.
- Co?! Zrobił  ci coś?! Ja mu tego nie podaruję, nie skończy się na silnym policzku. Niech przypilnuje się na ulicach, bo własna matka go nie pozna!
- Daj spokój.
- Co daj spokój? Co daj spokój?!
- Bo my się pogodziliśmy - powiedziałam bardzo cicho, aby nie usłyszała połowy tego, Zaczynając od  „Bo my..." i kończąc na  „...się pogodziliśmy"
- Co?! - zapytała Francesca stojąca w drzwiach wejściowych, a po chwili weszła do środka.
- Wytłumaczyliśmy sobie wszystko i relacje między nami to kolega koleżanka.
 - Jak ty mogłaś mu wybaczyć? Przecież on ciebie krzywdził… - powiedziała szeptem dziewczyna.
- Ale ja też nie jestem bez winy.
-  Jak to? Przecież on ciągle… - przerwałam jej. Usiadłyśmy w salonie na kanapie.
- Pamiętasz jak dziewczyny mówiły o nim najgorsze rzeczy? - zadałam pytanie, w tym samym momencie przypominając sobie nasze rozmowy.
- No i co? To przecież czysta prawda.
- To nie prawda. On jest inny, to tylko jego maska. Wszystko co słyszałyśmy to jedno wielkie kłamstwo, ale ja też zawiniłam, bo jak byłam nowa i te plotki słyszałam, to go olewałam. Mogłam przecież się zapytać go, czy to prawda, a on tylko chciał się ze mną zaprzyjaźnić.
- To jest niemożliwe. Kto ci coś takiego nagadał?
- On - powiedziałam szeptem, a Francesca umilkła - On żałuje tego co zrobił… Widzę to po nim, widzę w jego oczach.
- Ja nie wiedziałam, wierzyłam w te wszystkie plotki. Chciałam cię chronić.
- Czekaj Viola. Jesteś pewna tego co mówił, w sensie czy mówił prawdę? - zapytała Selena.
- Widać to po nim. Naprawdę - powiedziałam z powagą. Nagle zadzwonił mój telefon, który miała Selena podała mi go. Odebrałam nie patrząc na imię na wyświetlaczu.
- Violetta.
- Hej mamo -  Zasłoniłam mikrofon telefonu powiedziałam do powiedziałam do dziewczyny szeptem, że będą kłopoty.
- Dziecko jak ty się czujesz? Córeczko?
- Dobrze mamo już jest w porządku. A skąd wiesz?
- Dzwoniła twoja ciocia. Kochana, gdybyśmy wiedzieli polecielibyśmy wcześniej. Przecież Verdasowie zrozumieliby sytuacje - dziewczyny weszły po coś do picia do kuchni.
- Mamo jest już w porządku. Nie martw się, jak przylecimy to pójdę z tobą do prywatnego lekarza.
- Nie trzeba - po chwili usłyszałam jak coś upada i się rozbija.
- Co tam się dzieje?
- Nic takiego. Ja muszę kończyć – rozłączyłam się.
Ruszyłam w stronę kuchni, weszłam tam. Francesca siedziała na stole i patrzyła z uśmiechem wyrażającym przerażenie. Selena stała przy otwartej szafce, na której powinien leżeć ulubiony komplet filiżanek mojej mamy, lecz na środku leży rozbita porcelana.
- Viola ja nie chciałam, znaczy źle stało otworzyłam szafkę żeby wyjąć filiżanki, a one wypadły - zaczęła się tłumaczyć.
- Daj spokój i tak nie lubiłam tego kompletu, tak samo, jak mój tata to moja mama kupmy, kupmy… Ojciec nie miał nic do gadania pod tym względem – powiedziałam przypominając sobie sytuację ze sklepu.
- Ciocia mnie zabije – szepnęła z przerażeniem.
- I tak ich nie wyjmowała, pewnie nie zwróci uwagi - zaczęłam zamiatać potłuczoną porcelanę.
- Ej Viola słyszałaś, że dziewczyna z elity ma chłopaka?
- Co ty gadasz Ludmiła?
- Tak - zamurowało mnie.
- Jak się nazywa ten nieszczęśnik?
- Federico Pasquarelli.
- Federico?! - zapytała Selena. Fran kiwnęła głową.
- To mój kolega z zespołu, jest Włochem. Wyjechał tu do Buenos Aires, by się uczyć, ale z tego co słyszę, to nie tylko - powiedziała z uśmiechem. Ludmiła ma chłopaka? Ona? To mi się tylko przesłyszało... Chociaż wielu już na nią poleciało.
Porozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas, po czym stwierdziłam że by Francesca nocowała tutaj. Ona zadzwoniła do mamy i poinformowała ją o tym, żeby kobieta nie martwiła się. Poszłyśmy na górę do mojego pokoju. Poszłam do łazienki i wykonałam wieczorne czynności. Później poszła Fran, a Selena poszła do drugiej łazienki. Zaczęłyśmy rozmawiać o nadchodzącym balu w mojej i Fran szkole. Za kilka dni mam zamiar udać się po sukienkę. Będzie ona cała niebieska i na rękawkach będzie miała kolorowe motylki. Chcę, żeby moja kreacja wyglądała, jak ta Lily James z Kopciuszka.

♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫  ♫ ♫  ♫  ♫ 

Leon i Violetta pogodzili się. Ciekawe, czy długo potrwa ich przyjaźń. Czy Leon zrobi coś, czego Violetta mu nie podaruje?
Odpowiedź na pytanie Pauliny: Mam nadzieję, że się nie zdziwiłaś :)



3 komentarze:

  1. Hej :)
    Po pierwsze nie ma ,,nie podaruje" tylko nie daruje. Co mi się podobało to, że
    zaczęłaś stosować trochę opisów (duży plus dla Ciebie).
    Według mnie za szybko rozwijasz akcję. Masz dopiero piąty rozdział a stało się dużo rzeczy (chyba, że taki był Twój zamysł). Rozdział jest okej. Kiedy popatrzyłam na inne rozdziały to widać, iż robisz postępy.
    A i jeszcze jedno :,,Poszłam do łazienki i wykonałam wieczorne czynności. Później poszła Fran, a Selena poszła do drugiej łazienki." Chodzi oczywiście o powtórzenia.
    Mam nadzieję, iż nie załamiesz się moją krytyką.
    Jak napisałam rozdział jest dobry. Masz pomysł i sposób w jaki go wykonasz sprawi, że Twoje opowiadanie na pewno będzie wyjątkowe.
    Pozdrawiam Digital!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak przy okazji to zapraszam do mnie :)
      http://tytultytulow.blogspot.com/

      Usuń

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.