poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozdział 7 - Rose

 Violetta

- Cindy i ja jesteśmy w bliskiej relacji, a mianowicie... - przerwałam mu.
- Rozumiem, nie kończ - wzięłam wdech - po prostu jesteście razem.
- Dasz mi dokończyć? - zamknęłam buzię - jesteśmy razem połączeni więzami rodzinnymi, to moja kuzynka, mamy wspólnych dziadków. Ona jest córką brata mojej mamy.
- A ja znowu uwierzyłam w to, co mówili, przepraszam.
- I tak dobrze, że zapytałaś, ale jakby mój status się zmienił, to dowiesz się pierwsza.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, Leon wytłumaczył mi, że jak przyjdzie elita, to on pójdzie do ich, by nie wzbudzać podejrzeń.

                                          



1227
Siedzę w fotelu i czytam książkę. Obok mnie siedzi moja mama i także jest zagłębiona w lekturę.
- Violetta co się dzieje? Od pół godzinie jesteś na tej samej stronie.
- Tak
- Co tak?
- Mamo dzisiaj na basenie i przed nim miałam dziwne uciski w klatce piersiowej.
- Dobrze, że mi o tym mówisz. Zapiszę cię do lekarza i pójdziemy na wizytę.
Spojrzałam na zegarek ukazywał on 1239. Szybko zerwałam się z miejsca i pobiegłam do pokoju, z którego zabrałam torbę z książkami, a następnie zeszłam na dół. Mama zapytała, gdzie tak pędzę, na co powiedziałam, że do Leona. Kobieta oznajmiła, że mnie podwiezie i pożyczy książki od Emmy (mamy Leona). Założyłyśmy buty i ruszyłyśmy do garażu. Wsiadłyśmy do samochodu. Moja mama włączyła się do ruchu drogowego. Całą drogę jechałyśmy w ciszy. Na miejscu zadzwoniłam dzwonkiem, Po chwili drzwi się otworzyły i stała w nich mama Leona, która tak samo, jak moja mama została dzisiaj w domu, a męża wysłała do roboty.
- Viola, Angie! jak miło was widzieć. Wejdźcie. Weszłyśmy do środka - Co was sprowadza? - zapytała. 
Nie było dane mi odpowiedzieć, bo ktoś krzyknął z góry.
- Kto to mamo? - odwróciłam się i ujrzałam Leona w samych spodniach i z koszulką w ręku - Cześć Viola - zszedł do mnie, zabrał moją torbę - Zapraszam na górę - ruszyłam po schodach powolnym krokiem. Na górze Leon otworzył swój pokój i wpuścił mnie do środka
Zamykając za sobą drzwi, rozejrzałam się po pokoju. Był dość spory i bardzo słoneczny. Podeszłam do chłopaka.
- Fajnie tu masz.
- Dzięki-odpowiedział
Moją uwagę zwrócił balkon, na którym siedziała mała dziewczynka, wyglądała na 6/7 lat.
- Leon kto to? - zapytałam pokazując na dziewczynkę. 
- Moja kuzynka - powiedział Leon zakładając koszulkę.
- A czemu jest zamknięta na balkonie? - zadałam pytanie. 
Oj coś widzę, że Leon nie ma cierpliwości do małych dzieci. Przecież takie maluchy są bardzo urocze i słodkie. Jestem bardzo ciekawa, czym ta istotka sobie zasłużyła na taką karę? A może to Leon coś zrobił, a ona chciała to powiedzieć jego mamie? 
- Zabrała mi telefon i spuściła w toalecie, więc ją zamknąłem  z 15 minut temu - Czy to nie jest zabawne? Zamknął ją na balkonie, bo zepsuła mu telefon? Serio? Rzeczywiście nauczka... Zamknięcie na balkonie.
- To nie jest wychowawcze - kiwnęłam głową z dezaprobatą. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, wyszłam na balkon i kucnęłam obok dziewczynki siedzącej z kolanami pod brodą i rączkami na oczach. Momentalnie zmiękłam widząc taką małą istotkę. Odezwałam się:
- Cześć- spojrzała na mnie i wtedy ujrzałam na jej policzkach spływające łzy. Była taka malutka i bezbronna.
- Dzień dobry - powiedziała niepewnie.
- Jestem Violetta, a ty jak masz na imię ślicznotko?
- Rose.
- Czemu płaczesz? - zapytałam, aby się upewnić, czy Leon nie zmyślał.
- No bo Leon mnie zamknął - powiedziała i rozpłakała się jeszcze bardziej. Spojrzałam na Leona i westchnęłam. 
- A czemu Cię zamknął?
- Bo zepsułam mu telefon - powiedziała cicho. 
- Dlaczego?
- Bo nie zwracał na mnie uwagi- spojrzałam na chłopaka obserwującego całą sytuację- On mnie nie lubi.
- Chodź - wyciągnęłam w jej stronę ręce.
Szybko przylgnęła swoim ciałkiem do mnie. wstałam z nią na rękach, weszłam do środka, zamknęłam drzwi, co było trudne bo trzymałam małą. Usiadłam z nią na łóżku obok Leona, podałam mu ją, a ona mocno go przytuliła. To był słodki widok. Wyglądali jak córka i ojciec.
- Ej mała - zaczął szeptem Leon - to nieprawda, a wiesz co lubię najbardziej? - mówił Leon patrząc mi w oczy - Twój uśmiech - odciągnął ją od siebie, a w jej oczach były łezki, lecz się uśmiechała - Bo nawet przez łzy potrafisz się uśmiechać- powiedział zerkając na mnie i położył jej palec na nosek, a ja uśmiechałam się na ten piękny widok .
- Przepraszam Cię Leon - powiedziała przytulając go, a następnie pocałowała go w policzek. 
- Wybaczam - powiedział odwzajemniając uścisk. Zaśmiał się na ten drugi gest dziewczynki.
- Violetta chodź do nas - powiedziała mała, a ja niepewnie spojrzałam na Leona, który kiwnął głową z uśmiechem. Podsunęłam się do nich i momentalnie poczułam rączki oplatające moją szyję, zaśmiałam się serdecznie i przytuliłam się do nich.

                                          

Emma

Dzieciaki poszły na górę.
- Takiego zięcia/Taką synową - westchnęłyśmy w tym samym momencie z Angie, po czym obie się zaśmiałyśmy.
- Wiesz wszystko jest możliwe - powiedziałam - Napijesz się czegoś?
- Chętnie herbaty- Poszłyśmy do kuchni
- Zieloną czy czarną?
- Czarną.
Wyjęłam dwa kubki i wrzuciłam po torebce herbaty do każdego i wstawiłam wodę. Oparłam się o blat. Zaczęłyśmy rozmawiać o naszych kolejnych wyjazdach służbowych. Najgorszy będzie ten przed sylwestrem. Będziemy musieli znowu zostawić nasze dzieci. Poruszyłam ten temat. Angie stwierdziła, że moglibyśmy je zabrać ze sobą. Postanowiłam porozmawiać o tym z mężem przy jakiejś okazji, tak samo, jak Angie.

                                          

Kilka minut później 

Wróciłyśmy do salonu z kubkami z cieczą.
- Mam pomysł. Chodź zobaczymy co robią.
- Nie ufasz córce?
- Ufam, ale jestem po prostu ciekawa jak Violetta tłumaczy Leonowi matematykę, bo z tego co słyszałam od Violi jest zagrożony.
- Co? Nic nie powiedział. Ma kazanie jak w banku.
- Idziemy?
- Chodźmy - ruszyłyśmy po cichu na górę. Leciutko uchyliłam drzwi, by słyszeć cokolwiek.
- A czemu Cię zamknął? - Usłyszałyśmy głos Violetty.
- Bo zepsułam mu telefon (...)- ruchem warg wyjaśniłam, że to kuzynka. Słuchałyśmy dalej(...)
- Violetta chodź do nas - Powiedziała Rose. 
Otworzyłam drzwi po cichu na oścież i ujrzałyśmy całą trojkę przytulającą się do siebie. Siedzieli tyłem do nas.Wyobraziłam sobie ich starszych, a Rose to ich córka. Na samą myśl uśmiechnęłam się.
- Leon - powiedziałam podchodząc i łapiąc go za ramię. Szybko od siebie odskoczyli, lecz Rose cały czas trzymała za szyję Violę, a ona uśmiechała się serdecznie do mnie.
- Chyba mamy do pogadania młoda panno - powiedziałam biorąc na ręce małą, a następnie podałam ją Angie.
- Cześć księżniczko. Jestem Angie.
- Dzień dobry ja jestem Rose - usłyszałam tylko jak schodzą po schodach na dół.
- To jak chcecie coś do picia?
- Herbaty - powiedzieli na równi.
 Zieloną czy czarną Violu? Bo Leon to czarną.
- Czarną poproszę.
- Zaraz wracam- oznajmiłam i wyszłam.

                                          

Leon

-Jak to zrobiłaś?- zapytałem przytulając ją w podzięce.
- Nie wiem, samo tak wyszło.
- Szokuje mnie to, że Cię przytuliła i nie chciała puścić, zawsze jest nieśmiała. Nie wiedziałem, że ona myślała, że jej nie lubię... 
- Jej się nie da nie lubić, jest uroczą istotką. 
- I tym urokiem osobistym potrafi manipulować, że jest tak jak ona chce, ale nie ze mną te numery.
- Naprawdę?- zapytała patrząc mi w oczy z powagą. 
Siedzieliśmy jeszcze chwilę patrząc sobie w oczy, byliśmy bardzo blisko, lecz wparowała mama, a my odsunęliśmy się od siebie na odpowiednią odległość. Kobieta uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzałem na nią. Mama zrobiła tylko niewinną minę.
- Herbata i coś słodkiego - powiedziała mama i wyszła.
- Chodźmy - powiedziałem zerkając na nią. 
Wstała i ruszyła w stronę biurka i usiadła na krześle. Kiwnąłem głową z dezaprobatą. Wstała i stanęła przede mną twarzą w twarz. To było dziwne stała tak blisko, a ja nie mogłem się ruszyć, jakby czas stanął w miejscu.
- Co? - zapytała. Chyba wyrwałem ją z zamyślenia. Dziewczyna unikała mojego wzroku.
- Usiądź tutaj, będzie Ci wygodniej - usiadła na krześle obrotowym, a ja usiadłem na jej poprzednim miejscu.
- Słodzisz? - zapytałem, a ona kiwnęła głową na tak.
- Łyżeczkę - wsypałem a ona zamieszała i wzięła plasterek cytryny. Wsypałem sobie tyle samo i też wziąłem plasterek cytryny. Słodzimy tyle samo i także używamy cytryny.
- Zaczynamy? - zapytałem, a ona kiwnęła powtórnie głową.
Zaczęła tłumaczyć matematykę, a ja udawałem, że słucham, lecz przyglądałem jej się bardzo uważnie. Mówiła o tym przedmiocie, jakby to było dla niej najważniejsze. Co chwilę spoglądała na mnie, a ja szybko odwracałem wzrok i zaglądałem do książki.

                                          

Cześć,
Mała Rose. Cóż powiedzieć o takim maluchu? Niezła kombinatorka.
Trochę pomysłów, by Leon się wytłumaczył było.

Pozdrawiam
Miss Blueberry

3 komentarze:

  1. Masz naprawdę fajnego bloga odkryłam go parę minut temu i przeczytałam wszystkie rozdziały.Są naprawdę fajne.Mam nadzieję ,że będziesz pisała jak najdłużej.Życzę ci wielu pomysłów na rozdziały i postanawiam ,że zostane tu na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!

    Mała Rose jest słodka.
    Mała rozrabiaka z niej.
    Coś im ta nauka nir wychodzi.
    Mamuśki będą się w swatki bawiły?
    Ciekawe co im z tego wyjdzie 😁
    Oni prędzej czy później będą razem.
    Rose polubiła Vils.

    Świetny!

    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepiej patrzeć się na V niż się uczyć eh ten leon
    Cudny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.