Rozdział z dedykacją dla:
Eva Eva, Positivamente Fresa Loco, Afrodytka, Lady Fabulous
|
- Leon? – wyszłam z ukrycia – Leon, to prawda? – zapytałam załamana.
Leon… On ma raka? To tylko kolejny sen… Nie, to jest koszmar! Leon… Leon przecież jest zdrowy, a to wszystko jest tylko i wyłącznie głupim żartem, na który dałam się nabrać. Gdzie jest ta cholerna ukryta kamera?! Lekarz, gdy tylko mnie ujrzał, to czym prędzej wyszedł i zostawił mnie samą z chłopakiem o szmaragdowym spojrzeniu. Zaczęłam głęboko oddychać, a po moich policzkach toczyły się gorzkie łzy. Łzy bólu i cierpienia. Zakryłam swoje usta ręką i dałam upust emocjom, zaczęłam szlochać. Padłam na kolana i zakryłam swoimi rękami moją załzawioną twarz. O nie… Leon jest chory. Zostanę przy nim, nawet jeżeli nie będzie chciał, bym widziała go. On wyzdrowieje i będziemy szczęśliwi. Kocham go i nie pozwolę mu mnie zostawić. Zrobię wszystko, co jest w mojej mocy, by został ze mną już na zawsze. Poczułam jego ręce na swoich ramionach. Spojrzałam na niego załzawionym wzrokiem. Chłopak próbował mnie podnieść. Podniosłam się, a następnie padłam mu w ramiona. Mocno go ściskałam. Wplątałam swoje palce w jego włosy i zaczęłam za nie ciągnąć. Chłopak cały czas mnie przytulał do siebie. Nie obchodziło mnie, że zaczęłam dusić się w tym uścisku. Chciałam tylko, żeby mnie kochał. Czy proszę o tak wiele?