Hej, Twoja praca była świetna. Uwielbiam czytać prace, które toczą się w średniowieczu,
więc gdy tylko zobaczyłam, że akcja toczy się w tych czasach, to na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Zapraszam wszystkich do przeczytania
Autor: Positivamente Fresa Loco
Tytuł: ,,Naxi- średniowieczna miłość."
Cytaty: Ciemność nie zawsze oznacza zło,
A światło nie zawsze niesie ze sobą dobro. "Dom Nocy" P.C. Cast+ Krsitin Cast
Ostrzeżenia: Trochę przemocy. Praca może zawierać różnego błędy językowe.
Ona: siedemnastoletnia dziewczyna od dzieciństwa wychowywana w najuboższej
warstwie społecznej. Nieufna w stosunku do bogatszych, ale miła i życzliwa.
Zawsze stara się pomagać innym. Jej pasjami są muzyka i zielarstwo. Jako jedyna
ze swojej warstwy posiada umiejętność pisania i czytania. Realistka, która nie
wierzy w miłość.
On: siedemnastoletni książę żyjący w swoim idealnym świecie. Pomocny dla
osobników z jego kręgu, ale uprzedzony do biedniejszych ludzi. Uważa ich za
bezwartościowe śmiecie. Wydaje się być zepsutym do reszty. Olewa szkołę i
naukę. Woli imprezy i przelotne romanse z księżniczkami. Rodzina uważa go, za
"idealnego synka" dlatego wszystko uchodzi mu na sucho. Interesuje
się muzyką, choć tego nie pokazuje.
A światło nie zawsze niesie ze sobą dobro."
*Narrator*
Dwa światy. Dwie różne historie. Dwóch ludzi różniących się wieloma
rzeczami. Nie wiedzący o swoim istnieniu. On żyjący w dostatku, nie przejmujący
się niczym. Ona pochodząca z ubogiej rodziny, w której nigdy nie wiadomo kiedy
przyjdą po podatki.
Lecz co się stanie, kiedy się spotkają?
Czy ich życie odmieni się na lepsze czy jednak gorsze?
*Natalia*
Wstałam, otworzyłam okno, przebrałam się i cicho wyszłam z pokoju nie chcąc
obudzić swojej młodszej siostry. Wykonałam wszystkie poranne czynności,
przywitałam się z rodzicami i wzięłam miskę. po czym poszłam po wodę. Nie
zdążyłam się nawet zorientować, kiedy Lena pojawiła się obok mnie i która
natychmiast zaczęła zarażać mnie swoim optymizmem.
L: Czemu mnie nie obudziłaś?
Na: Cześć, nie chciałam cię jeszcze budzić.
L: Przecież zawsze chodzimy razem o tej porze. Zapomniałaś?
Na: Tak, przeprasza,/
L: Czyżbyś się zakochała?
Na: Nie. przecież nie ma czegoś takiego jak miłość.
L: To może w takim razie te twoje ziółka ci zaszkodziły?
Na: Czego ty już nie wymyślisz. Dobrze, w takim razie zapomnij, że będę
dodawać do dań zioła.
L: Nie, nie tylko nie to, błagam.
Na: Haha. Dobrze w takim razie napełnij swoją miskę i idziemy do domu.
L: Dobrze.
Gdy wróciłyśmy, to zaczęłyśmy pomagać w domu. Zjadłyśmy małe śniadanie,
wzięłyśmy koszyki i posłyszmy do pewnej starszej pani. Zajmowała się
zielarstwem i traktowała nas jak rodzinę. Zresztą z wzajemnością, nawet nasi
rodzice ją lubili. Uczy nas wszystkiego i dzięki niej umiemy czytać i pisać. To
znaczy Lena uczy się dopiero od miesiąca. Ukończyła piętnaście lat, więc może
spokojnie ze mną chodzić. Angelika traktuje nas jak wnuczki, więc mówimy do
niej po prostu babcia. Co jeszcze bardziej nie zwykłe pomimo swojego wieku jest
w doskonałej formie. Zapewne jest to spowodowane ziołami. Bardzo lubimy słuchać
jej opowieści, chociaż większość ludzi z tzw. ,,wyższych sfer" nazwała by
ją ,,czarownicą." Ale dla nas jest wspaniałą nauczycielką i towarzyszką, a
jej zioła uleczyły już wielu ludzi. Mieszkała jednak w lesie, z daleka od
ludzi. Jej ogródek mienił się wszystkimi kolorami tęczy, a po wejściu do domu
można było poczuć cudowny i relaksacyjny aromat suszonych ziół. W ramach
dodatkowej nauki z chęcią jej pomagamy. Dlatego z wielką radością mieszałyśmy i
dodawałyśmy różne składniki. Na koniec po kilku godzinach, czyli tak około
piętnastej dostałyśmy kolejną porcję ziół leczniczych i poszłyśmy do domu, by
pomóc tam rannym i chorym ludziom. Musiałyśmy jednak uważać na straże, które
akurat eskortowały rodzinę królewską. Gdyby zobaczyli, że używamy ziół, to źle
by się to skończyło.
*Maxi*
Wstałem jak zwykle ok. jedenastej, zadzwoniłem dzwonkiem i dostałem
śniadanie do łóżka.
S(Służąca): Proszę, oto pańskie śniadanie. Czy życzy sobie pan coś jeszcze?
Ma: Nie. Zniknij mi z oczu ofermo. Pff biedaki.
S: Głupi bogacz.
Ma: Co ty tam wymamrotałaś?
S: Dobrze panie.
Ma: Mam taką nadzieję. Co ty tu jeszcze robisz?
S: Już idę panie.
Wyszła zostawiając mnie samego. Po skończonym posiłku umyłem się i ubrałem
po czym wyszedłem na dwór spotkać się z przepięknymi dwórkami i wybrać sobie z
pośród nich kolejną panienkę. Nie obchodziło mnie to, że zostawiłem po sobie
bałagan. Przecież te sieroty to posprzątają, za coś przecież dostają pieniądze
prawda? Otrzymują wynagrodzenie, a jeszcze narzekają, naprawdę nie rozumiem
dlaczego. Ale no cóż co się będę przejmować tą hołotą. Mam ciekawsze rzeczy do
roboty. Zacząłem rozmawiać z jakąś brunetką, gdy nagle przyszła ta sama służąca
oznajmiająca, że rodzice wołają mnie na rozmowę. Dlatego niechętnie ale
poszedłem.
Ma: Witajcie.
K(Król)/Kr(Królowa): Witaj synu.
Ma: O co chodzi?
Kr: Pojedziesz dzisiaj z nami na wieś.
Ma: Ale po co?
K: Żeby zobaczyć jak to jest oraz nabrać doświadczenia.
Ma: Doświadczenia? Niby jakiego?
K: Co się robi z tymi, którzy nie płacą.
Kr: Oraz, żebyś poznał nasze przywileje.
Ma: Przecież je znam.
Kr: Nie wszystkie.
Po chwili znowu weszła mówiąc, że karoca jest już gotowa. Nie pozostało
więc już nic innego jak do niej wejść i pojechać pomiędzy tych biedaków. Ledwo
tam wjechaliśmy, już chciałam wracać. Ci dajmy na to ludzie wzbudzali we mnie
olbrzymie obrzydzenie, ale trzeba przyznać. Niektóre wieśniaczki były niczego
sobie. Powóz zatrzymał się przed jednym z domów. Razem z tatą, z niego
wysiedliśmy. Czekałem z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń. W oddali
zauważyłem małą grupkę ludzi na oko w moim wieku. Pewnie to jakiś gang.
N(Nieznajomy): Błagam litości. Nie mam z czego zapłacić. Proszę dać mi
więcej czasu panie.
K: Znasz zasady.
Kopnął go.
N: Błagam, nie mam z czego zapłacić.
Ponownie to zrobił. Tyle, że mocniej.
K: W takim razi twoje córki lub córka będą zapłatą.
W tym samym czasie odwróciłem się na chwilę i nagle ktoś na mnie wpadł.
Zacząłem syczeć.
Ma: Uważaj sieroto!
Była to jakaś przerażona brunetka, której z koszyka wyleciały jakieś zioła.
Na:...
Ma: Co?! Zabrakło ci języka w gębie?!
Nie odpowiedziała, tylko zaczęła zbierać zawartość koszyka. Widząc to
zacząłem je deptać. Po chwili przybiegła reszta.
Na: Pogięło cię?! Myślisz, że skoro jesteś bogaty, to ci wszystko wolno?!
Ma: Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?!
Właśnie wtedy odezwał się ten dorosły biedak. Zresztą mój tata też.
K: A więc tu jesteś? W dodatku razem z przyjaciółmi? Wspaniale.
N: Uciekajcie.
Nieznajoma nadal zbierała zioła ani myśląc uciekać.
L: Chodź już.
Na: Ale...
L: Żadnego ale. Chodź.
Wszyscy zaczęli uciekać. Po chwili nie było już ich widać.
K: Dobrze. Żeby pokazać jak bardzo jestem łaskawy dam ci dwa tygodnie.
N: Dziękuję.
K: Wracamy synu.
Ma: Nareszcie tato.
Wsiedliśmy i wróciliśmy z powrotem do zamku. Poszedłem na samotny spacer.
Bardzo lubię takie spacery. Mogę na nich spokojnie pomyśleć i pośpiewać.
Śpiewając doszedłem już prawie nad sam brzeg rzeki. Usiadłem pod jakimś
drzewem, gdy nagle usłyszałem czyjś śpiew.
*Natalia*
Odbiegłam z przyjaciółmi z pozbieranymi ziołami. Biedny tata. Nie dość, że
jest schorowany to teraz jeszcze coś takiego. Nie wierzę, jak można być tak
podłym. Nie pozwolę aby zrobili coś Lenie, a tym bardziej ją zabrali. Szybko
się rozdzieliliśmy. Umówiliśmy się na spotkanie w naszym tradycyjnym miejscu.
Gdy upewniłam się, że nikt mnie już nie widzi, zaczęłam śpiewać i spacerować.
Nad brzegiem rzeki usiadłam pod drzewem, aż nagle usłyszałam śpiewający głos po
drugiej stronie. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś miał taki wspaniały głos.
Przestałam i usłyszałam, że nieznajoma osoba zrobiła to samo.
Ma: Kto tam jest?
Gdzieś już słyszałam ten głos. Nie wiem tylko gdzie.
*Narrator*
Wyglądało to trochę dziwnie. Ona wychodzi z jednej strony, a on z drugiej.
Tak się przez jakiś czas gonili, aż wreszcie się spotkali. Nawet nie wiecie
jakie było ich zdziwienie na swój widok.
*Natalia*
Ma: Ty?
Na: Też się ciebie nie spodziewałam.
Ma: Co ty tu robisz?
Na: Nie sądziłam, że taka wielce wspaniała osoba jak ty, będzie siedzieć
pod drzewem. W dodatku sam.
Ma: Nic ci do tego. Poza tym spadaj stąd nieudacznico. To moje miejsce!
Na: Ah tak? Niby dlaczego? To nie jest niczyi teren, więc mogę tu spokojnie
przebywać.
Ma: Idź stąd bo...
Na: Bo?
Ma: Bo cię walnę.
Na: Proszę bardzo.
Dał mi z liścia. Tylko się zaśmiałam i oddałam mu dwa razy mocniej. Po czym
sobie poszłam zostawiając go leżącego, nic sobie nie robiąc z jego krzyków.
Zobaczyłam przyjaciół, którzy patrzyli się na tą scenę.
L: Dobra robota. Dałaś mu popalić.
Na: Dzięki.
An: Jak myślicie pójdzie na skargę do rodziców?
Di: Niech tylko spróbuje. Poradzimy sobie z nim.
L: To gdzie teraz idziemy>
Di: Może po nowe leki? Jak myślicie da nam nową porcję?
Na: Raczej tak. W końcu zawsze można przecież wszystko wyjaśnić i
opowiedzieć o tym ci zaszło.
Poszliśmy więc do: ,,babci", w nadziei, że dostaniemy kolejną porcję.
Starałam się zbytnio nie myśleć o tym chłopaku, którego nawet nie znam. Wiem
jedynie, że bosko śpiewa i jest bogaczem. Obym go więcej nie spotkała.
*Maxi*
Nadal nie mogę w to uwierzyć. Jak to możliwe, by ta biedaczka była tak
bardzo utalentowana? Nie zmienia to jednak faktu, że jest nikim. Słysząc ich
rozmowę, przypomniałem sobie nagle, co kiedyś powiedzieli mi rodzice o ludziach
rozdających zioła. Dokładnie rzecz mówiąc mówiono o nich, że mają konszachty z
diabłem. Za tym idzie to, że stosują czarną magię. Takie osoby są łapane przez
specjalistów, a pozostali ludzie z ,,wyższych sfer" trzymają się od nich z
daleka. W końcu kto chciałby zostać opętany przez szatana? Normalnie poszedłbym
za nimi, w celu zdemaskowania ich. Ale właśnie uświadomiłem sobie, że mam
spotkanie. Gdy doszedłem już do zamku, postanowiłem już więcej o niej nie
myśleć i zająć się piękną dwórką.
*Narrator*
Przez resztę dnia zachowywali się normalnie. Zupełnie jakby nic się nie
wydarzyło. Obydwoje zajęci swoimi sprawami, zapomnieli o spotkaniu i o sobie
nawzajem. Przez kilka następnych dni w ogóle się nie widzieli. Było im to obu
na rękę. Te kilka dni nie były dobre, a przynajmniej nie dla niej. On przez ten
czas zastanawiał się dlaczego ona była taka zbuntowana w stosunku do niego.
*Natalia*
Siedziałam sobie nad brzegiem jeziora płacząc. Starałam się śpiewać na
uspokojenie, jednak nie mogłam. Nie teraz, kiedy ze zdrowiem taty jest coraz
gorzej, a nam wciąż brakuje pieniędzy na zapłacenie podatków. Po chwili
usłyszałam śpiew, ten śpiew. ,,Znowu on? Dlaczego teraz?"- pomyślałam.
Otarłam łzy i wpatrywałam się w rzekę, uparcie milcząc. Chociaż przyznaję, że
mnie zdziwił. Nawet bardzo.
*Maxi*
Uznałem, że dobrze będzie jak się do niej zbliżę. Zdobędę dowody na to, że
ona i jej towarzysze spiskują z diabłem. Ochronię dzięki temu całą naszą
warstwę społeczną. Co do opętania, jestem prawie, że pewny, że tak się nie
stanie. Wystarczy, że nie dam się jej omamić. Poszedłem nad rzekę śpiewając i
ją zobaczyłem. Wydawało mi się, że płacze. ,,To coś ma w ogóle uczucia?"-
zdziwiony tak właśnie pomyślałem, lecz założyłem na twarz maskę i podszedłem do
niej.
Ma: Hej.
Odpowiedziała bardzo cicho, nie odwracając się.
Na: Cześć.
Ma: Jak się nazywasz?
Na:...
Ma: Jestem Maxy, a ty?
Na:...
Ma: Nie zamierzasz odpowiedzieć?
Na: Natalia.
Ma: Co się stało?
Na: Nie twoja sprawa.
Ma: Może mógłbym jakoś pomóc...?
Na: Nie, nie możesz.
Ma: Dlaczego?
Na: Ponieważ nie powinno cię to w ogóle interesować. poza tym od kiedy niby
dobrowolnie rozmawiasz z osobą z ,,niższych sfer"?
Ma: Nic o mnie nie wiesz.
Na: Tak, jak ty o mnie i wiesz co? Najlepiej niech tak zostanie.
Odeszła. Przechodząc obok spojrzeliśmy sobie w oczy i poczułem coś
dziwnego. Nigdy wcześniej się tak nie czułem. To bardzo dziwne. Po przyjściu do
domu, tradycyjnie spotkałem się z jedną księżniczką. Jednakże dzisiaj było
zupełnie inaczej. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale jakoś nie cieszyłem się z
tego spotkania i myślami wciąż powracałem do Natalii. ,,Nie! Muszę przestać o
niej myśleć. To jest zwykła czarownica"- skarciłem siebie w myślach i
powróciłem do spotkania.
Lu: Maxi czy coś się stało?
Ma: Nie Ludmiło, dlaczego pytasz?
Lu: Jesteś jakiś zamyślony.
Ma: Po prostu twoja boskość mnie oszołamia. Może wejdziemy do środka?
Lu: Dobrze, mój książę.
Weszliśmy do środka i zająłem się Ludmiłą. Skupiłem na niej całą swoją
uwagę i jakoś tak minęła mi reszta dnia. Dopiero wieczorem napadały mnie jakieś
dziwne wyrzuty sumienia.
*Natalia*
Odeszłam, zostawiając go samego. Po spojrzeniu sobie w oczy poczułam coś
dziwnego w sercu. Jakieś takie ciepło i szczęście. Nigdy wcześniej się tak nie
czułam. Wróciłam do wioski i poszłam z przyjaciółmi na łąkę. Nie mogę przestać
o nim myśleć.
L: Naty halo, tu ziemia.
Na: Co? Mówiliście coś?
Di:L Tak. Doszliśmy do wniosku, że ten tchórz się nas przestraszył. Co z
tobą?
Na: Nic, co ma być?
L: Ten wzrok...Natalia ty się zakochałaś!
Na: Co?
An/Di: Nareszcie.
L: W kim?
Na: O co wam chodzi? W nikim się nie zakochałam. Przecież nie jestem do
tego zdolna.
Le: To niby o czym myślałaś?
Na: O rodzajach ziół, jakie musimy zebrać.
Le: Hm...
Na: No co?
Di: Uznajmy, że ci wierzymy.
Do końca dnia już więcej o tym nie rozmawialiśmy. Zakochałam się? Niby w
kim? O nie, tylko nie on. Nie Maxi, nie. On jest bogaczem, nie mogę mu ufać.
Zwłaszcza, że miłość nie istnieje. Na tym rozmyślaniu upłynął mi cały wieczór.
*Narrator*
Od tego dnia codziennie się spotykali i coraz bardziej się w sobie
zakochiwali. Stał się cud. Król nie przyjechał ustalonego dnia po podatki,
dając rodzinie Natalii więcej czasu, a jej tacie polepszyło się zdrowie. Nasza
dwójka mimo wzajemnej miłości i zaufania nie potrafiła wyznać sobie uczuć, aż
pewnego dnia wszystko się zmieniło...
*Maxi*
Dzisiaj. Postanowiłem sobie w duchu, że ją pocałuje i wyznam jej miłość.
Poszedłem do niej i wyznałem jej miłość, po czym delikatnie ją pocałowałem. Tę
cudowną chwilę przerwali jej przyjaciele,
*Natalia*
Usłyszałam jak idzie. Odwróciłam się i gdy tylko go zobaczyłam, to serce
zaczęło mi szybciej bić. Kocham go, jestem tego pewna.
Ma: Natalio muszę ci coś powiedzieć.
Na: Mów mi Naty. O co chodzi?
Ma: Kocham cię Naty.
Na: Ja ciebie też.
Ma: Zostaniesz moją dziewczyną?
Na: Tak.
Zaczęliśmy się całować. było naprawdę cudownie, aż nagle zjawili się moi
przyjaciele.
Di: Czego od niej chcesz?!
Podbiegł i stanął między nami.
Na: Nie, zostaw go.
Le: Dlaczego akurat w nim?
An: Odwal się od niej.
Na: Zostawcie go. On nic nie zrobił.
Di: Jak mogłaś mu zaufać?
Na: Zakochałam się w nim. Proszę zaakceptujcie to.
Di: Co?! Jak ty to sobie wyobrażasz?
Na: Błagam.
Di: Co ty jej zrobiłeś?
Ma: Nic. Nigdy jej nie skrzywdzę.
Di: Udowodnij to.
Ma: Zrobię wszystko, ponieważ ją kocham. Rozumiesz?
Po tych słowach podszedł i mnie objął. Nie broniłam się, tylko się
wtuliłam.
Le: Nie musi nic udowadniać. Wierzę mu.
An: Ja też.
Di: Dlaczego?
An: Może akurat nas zadziwi?
Di: No dobrze, ale pamiętaj. Mam cię na oku.
Ma: Dobrze.
Na: Dziękuję.
*Narrator*
Mijały kolejne dni. Nasza para była ze sobą coraz bardziej szczęśliwsza.
Paczka coraz bardziej się do niego przekonywała, a on przekonał się, że wcale
nie uprawiają czarnej magii. Wręcz przeciwnie polubił Angelikę, pomagał im i
sam zajął się szkołą. Od momentu, w którym się zakochał przestał romansować,
porzucił swoje dawne obyczaje. Ona nareszcie uwierzyła w miłość. Jednakże nie
było im dane długo korzystać z tej radości.
*Maxi*
Jechałem znowu karocą z rodzicami na wieś. Niby nic zwykłego, ale tym razem
na głównym palcu było mnóstwo ludzi, z różnych ,,warstw".
Ma: Co się tutaj dzieje?
Kr: Będą palić czarownicę, nie jaką Angelikę.
Po usłyszeniu tej wiadomości, od razu wybiegłem z niedawno zatrzymanego
pojazdu i chciałem znaleźć moją dziewczynę. Wreszcie odnalazłem ją całą
zapłakaną w tłumie.
Ma: Naty!
Na: Jak mogłeś tak po prostu udawać?!
Ma: O co ci chodzi?
Na: Śledzili cię, czy sam ich przeprowadziłeś?
Ma: Co?
Na: Dlaczego?
Nagle rozdzielił nas krzyczący tłum. Nie mogłem jej znaleźć. Nagle
usłyszałem jakiś krzyk. Odwróciłem się w stronę stosu, na którym palona była
kobieta. Wtedy ją ujrzałem.
Na: Sadyści! Jak możecie ją tak po prostu zabijać bez żadnego powodu?!
K(Kat): Ty. Byłaś razem z nią wtedy potworze.
Na: Sami jesteście potworami! Oskarżacie nas bez powodu!
K: Pomagałaś tej czarownicy. Jesteś taka sama jak ona, dlatego czeka cię
śmierć. Straże łapie ją.
Podeszli i nawet nie wiedziała, kiedy już ją trzymali.
Na: Co? Zostawcie mnie.
K: Tak. Książę nie wiedział, że jest śledzony.
Wyrywała się, natychmiast zacząłem biec w jej stronę. Lecz zanim tam
dotarłem była już na płonącym stosie.
Ma: Naty! Nie, zostawicie ją.
Na: Maxi! Zostaw mnie.
Ma: Nigdy.
Na: Idź.
Ma: Pójdę za tobą nawet w ogień.
Już miałem tam wskoczyć i ją ratować. Niestety zostałem odciągnięty.
Ma: Nie!!!
Patrzyłem jak zjadają ją płomienie. Nagle ogień został zgaszony, a ona
została ściągnięta. Natychmiast do niej podbiegłem. Jednak było już za późno.
Patrzyłem na jej mocno poparzone ciało, które położyłem u siebie na kolanach.
Ma: Natalio, obudź się, błagam.
Na: Maxi...kocham...cię.
Ma: Ja ciebie też.
Uśmiechnęła się lekko na moje słowa, po czym zmarła.
Ma: Nie, proszę nie.
K: Panie, ta wiedźma rzuciła urok na pańskiego syna.
Już ich nie słuchałem. Wstałem, wziąłem najbliżej leżące ostrze i wbiłem je
sobie w tchawicę. Nie zważałem na krzyki. Moja ukochana nie żyje, nic się już
dla mnie nie liczy.
*Natalia*
O procesie dowiedziałam się jak szłam ulicą. Nie mogłam w to uwierzyć. Maxi
nie mógł nas zdradzić. Nie on. Razem z przyjaciółmi próbowaliśmy jakoś temu zapobiec,
lecz nam się nie udało. Poczułam jakiś dziwny niepokój i pożegnałam się w razie
wu z rodziną i przyjaciółmi. Potem strach ustał, a ja pożegnałam się z
ukochanym.
*Narrator*
Po tych wydarzeniach nastąpiła wojna. Wszyscy dali upust swojej nienawiści
i szaleństwu. Rozpoczęło się piekło. Krew lała się litrami, trupy padały na
ziemię, a ogień pochłaniał wszystko i wszystkich. Ci, którzy jeszcze żyli
walczyli chodząc dosłownie po trupach, w kałużach krwi i pośród gęstego dymu,
Tą straszliwą rzeź zakończyła wszechobecna śmierć. Nikt nie przeżył. Mijały
wieki, a na opuszczonych ziemiach nadal słychać głosy rozpaczających dusz i
dwojga kochanków, którym nie dane było być razem za życia.
~~KONIEC~~
Od autorki. Witam, jeżeli dotrwałeś do końca to
gratuluję. Pisząc to chciałam abyś zrozumiał drogi czytelniku jak bardzo
ludzkie wymysły mogą zniszczyć życie. Władza, bogactwo i popularność
są niczym w porównaniu ze śmiercią i miłością. Pamiętaj ludzka głupota może
kosztować życie jednej lub wielu osób.
Kochani, z wielką niecierpliwością czekałam na publikację tych opowiadań. Byłam bardzo ciekawa co piszecie i jak. Każdą prace przeczytałam jednym tchem, podziwiając i gratulując w myślach autorką. Jesteście dziewczyny niesamowite, macie olbrzymi talent, który mam nadzieję, że będziecie rozwijać. Specjalne podziękowania dla Miss Blueberry, za konkurs i za możliwość przeczytania tych świetnych prac. Jeszcze raz gratuluję Ci świetnych osiągnięć Twojego bloga i oczywiście życzę by rozwijał się wraz z Twoim talentem :)
OdpowiedzUsuń