środa, 28 grudnia 2016

Konkursowy one shot (Eva Eva) - Gorzko- słodkie wspomnienia

Moja droga, 
To, co przeczytałam było wspaniałe, przecudowne. Pokazałaś co znaczy prawdziwe uczucie. 
Nie zdradzając nic więcej zapraszam do przeczytania :)
                                                                                                                                                                    

Gorzko- słodkie wspomnienia

Zanim zrozumiesz, jak
bardzo kochałeś ją,
zanim pobiegniesz kupić czerwone wino –
ona zapomni, zapomni już świat twych rąk.
Zanim będziesz próbował
odkupić ją za słowa –
zobaczysz, jak na drugim brzegu rzeki
spokojnie, spokojnie, spokojnie stoi z nim.
Varius Manx, Zanim zrozumiesz



Cztery białe ściany, sufit, podłoga. Klatka. Łóżko, a pośrodku ja. Nie ma plaży, powiewającego delikatnie wietrzyku, ciepłych słonecznych promieni. Zatarł się smak zielonego piwa, smak jego ust. Coraz bledszy, coraz mniej wyraźny, jednak wciąż wystarczający…
            Słyszę uspokajający szum morza. Odgłosy mew, warkot silników przy kutrach. Wiatr wiejący od morza delikatnienie owiewa moją twarz, susząc miliony łez. Kim jestem? Co tu robię? Jak się tu znalazłam? To dłuższa historia, chodź może jednak nie taka długa. Początek był wręcz bajkowy. Tamtego dnia nic nie zapowiadało, że będzie padać. Ani jednej chmurki na pięknym, lazurowym niebie. Jednak pech, to pech. Oczywiście ulewa musiała spotkać mnie w centrum miasta. Bez parasolki, płaszcza, czy choćby możliwości złapania taksówki. Dlaczego musiało spotkać mnie to właśnie dziś. W każdy inny dzień, ale nie w ten. Ten miał być najważniejszy w mojej aktorskiej karierze. Spieszyłam na spotkanie z reżyserem filmu w którym miałam wystąpić. To była wielka szansa i olbrzymi krok w mojej karierze. Bez castingu i zbędnych rozmów otrzymałam rolę na którą niejedna aktorka pracowała latami. Teraz na spotkanie z Leonem Verdasem pójdę wyglądając, jak zmokła kura. Nic ostatnio nie idzie po mojej myśli. Paparazzi śledzą każdy mój krok. Od momentu ujawnienia obsady „Nędzników”, nie ma dnia, by te hieny nie czatowały pod moim domem. Mam czasem wrażenie, że otwierając drzwi łazienki zastanę tam błyskające flesze aparatów. Jeden osobnik uwziął się na mnie tak bardzo, że bałam się wystawić nos za drzwi własnego domu. Federico Maldini prawdziwy magik wśród fotoreporterów. Jego zdjęcia zdobią okładki wszystkich możliwych szmatławców w tym kraju. Jest dobry, a nawet bardzo dobry w tym, co robi. Już widzę moje zdjęcie jutro i te nagłówki  „Miss mokrego podkoszulka Violetta Castillo na placu głównym Madrytu”
Jednak zakładany przeze mnie scenariusz, najczarniejszy z możliwych nie sprawdził się. Do spotkania doszło i było świetnie, a Leon okazał się być super facetem. Super reżyserem. Wiedział dokładnie co chcę zrobić i czego ode mnie wymaga. Najgorsze było to, że od pierwszego momentu wpadł mi w oko. Myślę, że ja jemu też się spodobałam. Nie jako aktorka, która ma grać główną rolę w jego firmie, ale jako kobieta. Był tylko jeden problem. Bardzo poważny. Leon był żonaty. Jego żona Lilly Sanchez jedna z najbogatszych kobiet na świecie. Piękna, mądra, bogata. Miała wszystko to, o czym ja tylko mogłam marzyć. Mogłam zakodować sobie w głowie, że on jest nie dla mnie. Jednak los lubi spłatać nam figla. Moje postanowienie było niemożliwe do zrealizowania, gdyż najzwyczajniej w świecie zakochałam się w nim. Młoda, głupia, naiwna, zakochana.  Zresztą on też nie był lepszy. Czułe muśnięcia dłoni, ciągle szukanie mojej osoby, ukradkowe pocałunki. Spacery w świetle księżyca na których recytował najpiękniejsze słowa miłości. Tak to się zaczęło. Bardzo prozaicznie, bardzo zwyczajnie. Tylko czy taka historia miała przyszłość. Każdy powie od razu, że nie. Nawet ja sama, po takim czasie mogę tak powiedzieć. Dlaczego się za to zdecydowałam? Dlaczego siedzę sama nad brzegiem morza i płacze wniebogłosy? Pytania padają, jednak wciąż brak odpowiedzi. Podobnie jak nasze pierwsze spotkanie, rozstanie było sekundą; a może wiecznością. To była jedna chwila. Jeden moment. Zakończyliśmy kręcenie filmu, zakończyliśmy promocję, spotkania z widzami. Odnieśliśmy sukces. Stwierdził, że musi pojechać na chwilę do Stanów. Mówił, że musi załatwić swoje sprawy. Rozwiedzie się z żoną i  będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ja naiwna wierzyłam w każde jego słowo. Cokolwiek by nie powiedział, ja wierzyłam, że to prawda Jednak tak nie było. Kiedy wyjechał to już na dobre, już nie wrócił. Okazało się, że kręci kolejny film, kolejny scenariusz, z kolejną aktorką. Szukałam kontaktu. Dzwoniłam, pisałam, byłam w stanie pojechać do niego. Zresztą tak też zrobiłam. Tylko, że to nasze spotkanie… Szkoda gadać. Zachował się tak jakbyśmy się nigdy nie znali. Tak, jasne przywitał się ze mną w końcu realizowaliśmy wspólnie film, spotykaliśmy się na planie, na promocjach. Dla niego  byłam prostu obcą osobą. Kiedy myślałam, że to najgorsze, co może mnie spotkać, wydarzyło się coś jeszcze. Mianowicie moja menadżerka nalega żebym regularnie wykonywała wszystkie badania. Tak więc standardowo i tym razem poszłam. Badanie krwi, laryngolog, ginekolog; wszyscy specjaliści w jednym w dniu. Po paru dniach, kiedy w jakimś stopniu pogodziłam się ze stratą Leona, kiedy uświadomiłam sobie, że byłam chwilową rozrywką poproszono mnie o przyjazd do kliniki. No niestety mój lekarz nie miał dobrych informacji. Malutki pieprzyk na ręce okazał się zmianę nowotworową . Pierwsza reakcja niedowierzanie. Przecież, to nie może być prawda. Nie dość, że zostawił mnie mężczyzna którego kochałam, bądź wydaje mi się że kochałam, to jeszcze choroba. Zbyt wiele rzeczy w jednym momencie spadło na mnie. Przytoczyło mnie to wszystko tak bardzo, że nie potrafiłam odnaleźć w tym siebie. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, absolutnie nie potrafię powiedzieć jak to się stało, że pojechałam na lotnisko i poprosiłam o bilet na pierwszy lepszy samolot. Tym sposobem siedzę sobie na plaży w Polsce. Kompletnie nie wiem w jakiej miejscowości, ale czuję się cudownie. Jestem tu anonimowa. Nikt mnie nie zna. Nie ma żadnych fotografów, żadnej okładki gazet ze mną w roli głównej. Jestem tylko ja. Myślę nad tym, co zrobić dalej. Czy mam siły żeby walczyć. Czy ten wynik badania to wyrok, a może jest dla mnie jakaś nadzieja. Przecież tyle rzeczy jeszcze przede mną.
Nagle moją samotność zakłóca pojawienie się pewnej osoby. Po prostu nie wierzę. Nie, to jest niemożliwe. To się nie dzieje. Kompletna katastrofa. Cały świat, tyle miejsc, miejscowości, wiosek, kurortów. Świat nie jest, aż tak mały bym musiała spotkać właśnie jego. To katastrofa, trzęsienie ziemi, huragan; wszystkie nieszczęścia w jednym. Plażą na której spokojnie sobie siedzę podąża jakby nigdy nic z aparatem  przewieszonym przez ramię Federico Maldini. Wróg publiczny numer jeden. Przecież to jest niemożliwe żeby wiedział gdzie jestem, ja sama dokładnie nie wiem. Jednak przypadki istnieją. Przecież mogłam spotkać każdego, ale nie jego. Dobrze, może mnie nie zauważy. Jednak nie…
-Boże kogóż moje oczy widzą, Violetta Castillo na plaży w Darłowie, dziewczyno, co ty tu robisz. Czy ty mnie śledzisz?
-Błagam cię Federico. Nie wiesz, co mówisz. To chyba ty przyjechałeś tu za mną. I co, znowu zrobisz mi zdjęcia. Będą mieć mega wzięcie, sporo zarobisz kiedy pokażesz jak siedzę na plaży i płaczę, bo facet mnie zostawił, bo się okazało że znowu jestem tą drugą. No dalej masz aparat. Proszę bardzo, możesz napstrykać tyle zdjęć ile tylko dusza zapragnie. Znowu będzie o tobie głośno.
-Co ty, Violetta nie wygłupiaj się. Jestem tu prywatnie, a nie zawodowo i nie zamierzam robić ci żadnych zdjęć.
-No popatrz jaki nagle jesteś szlachetny. Masz niebywałą okazję. Co nie wykorzystasz tego?
-Mówię ci że jestem tutaj prywatnie, a jak jestem prywatnie to nie zamierzam robić żadnych zdjęć nawet tak wielkiej gwieździe jaką jesteś ty. Poza tym jest mi trochę ciebie szkoda. Myślałem że wcześniej zorientujesz się że dla Leona jesteś tylko zabawką, chwilowym kaprysem. Niestety znam go troszeczkę i wiedziałem, że prędzej czy później się to tak skończy. Mogę cię pocieszyć tylko jednym. Myślę, że on naprawdę cię kochał.
-Tak jasne. Tylko, że pieniądze kochał bardziej.
-Myślę, że to jest o wiele bardziej skomplikowane. To, że cię zostawił to najgorsza decyzja jaką mógł podjąć, ale to on stracił. Nie powinnaś absolutnie się tym przejmować, po prostu żyć. Jesteś świetną osobą.
 -Wiesz, co Federico. Gdyby ktoś mi to opowiadał nie uwierzyłabym. Ty jesteś taki empatyczny, martwisz się mną.
-Violetta znasz mnie ze strony zawodowej. Tak naprawdę nigdy nie mieliśmy okazji pogadać. Poznać się. Myślę, że czas to naprawić. Chodź pójdziemy na piwo.
-Na co?
- Na piwo. To taki popularny napój tutaj, zwłaszcza nad morzem. Jest taka fajna knajpka w której podają świetne zielone piwo. Co ty na to?
 Patrzę na jego wyciągniętą rękę i zastanawiam się czy zaryzykować. Spotkało mnie tyle rzeczy, przeważnie tych złych. Serio już gorzej być nie może, co gorszego od nowotworu może mi się przytrafić. Decyzja o pójściu z Federico na piwo była jednocześnie najlepszą i najgorszą decyzja jaką w życiu podjęłam. Była chyba gorsza nawet niż związek z Leonem. Federico okazał się świetnym facetem. Pełnym poczucia humoru, empatii, pasji. Potrafiliśmy godzinami gadać na milion tematów. Mieliśmy wspólne zainteresowania, lubiliśmy tą samą muzykę, filmy; mieliśmy podobne gusta co do sztuki. Podczas rozmów Federico wyjawił mi jakim cudem znalazł się w tym samym miejscu co ja. Mianowicie przygotowywał album dla National Geographic na temat klifów i plaż w Polsce. Pokazał mi zdjęcia, które wykonał oraz przedstawił plany, które musi jeszcze zrealizować. Dni mijały niepostrzeżenie. Każdy kolejny zbliżał nas do siebie. Z zaciętych wrogów, którymi byliśmy, nagle staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Rozmawialiśmy o wszystkim, nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Nawet troszkę lepiej zaczęłam rozumieć to, dlaczego się tak zachowywał. Dlaczego ciągle robił mi zdjęcia. Chociaż nadal nie mogę uwierzyć w to tłumaczenie, że po prostu chciał zwrócić moją uwagę na siebie. Nie powiem, że mi to nie pochlebia. Aczkolwiek nadal nie mogłam zrozumieć dlaczego tak fajny facet mógłby się mną zainteresować. Uczucie do Leona troszeczkę ograniczyło moje pole widzenia. Liczył się tylko on i nikt więcej. Dziwne jest tylko to, że niby tak bardzo kochałam Leona. Jakoś nie bardzo mi go brakuje, bardziej cieszę się, że cała ta sytuacja się wyjaśniła między nami. Kiedy nie widzę się z Federico jednego południa ponieważ musi gdzieś pojechać, zrobić zdjęcia, najzwyczajniej na świecie za nim tęsknię. Jesteśmy przyjaciółmi. To taki oklepany, banalny frazes. Przecież przyjaźń między facetem, a kobieta nie istnieje. Prędzej czy później, coś nie wypali. Ktoś zacznie kogoś darzyć uczuciem. Przyjaźń zmieni się w fascynację, zainteresowanie. Boję się, że właśnie między nami to się dzieje. Jednak mimo wszystko nie potrafię się przełamać. Nie mogę mu tego zrobić. Widzę, że mu na mnie zależy. Jednak wciąż tkwi we mnie świadomość, że na dnie mojej torebki spoczywa mała, biała koperta, która być może jest wyrokiem który podpisał na mnie ktoś u góry. Myślę, że nie mam prawa obarczyć Federico tą wiedzą. Poza tym nie chcę, by ktoś był ze mną z litości. Pragnę być z mężczyzną, który będzie mnie kochał dla mnie samej. A nie się nade mną litował i był ze mną dlatego, że jestem chora. Wszystko to uświadomiło mi, że być może uczucie którym darzyłam Leona to nie była miłość, a raczej fascynacja. Mężczyzną starszym, przystojnym, sytuowanym, mądrym. Taka relacja mistrz i uczennica. A co do Federico, to sprawdziło się powiedzenie, że nienawiść i miłość dzieli bardzo cienka granica. Nasz przypadek doskonale to obrazuje. Wystarczy, że spędziliśmy ze sobą trochę czasu, poznaliśmy się lepiej, daliśmy sobie szansę i zakochaliśmy się w sobie. Bo myślę, że to jak zachowuje się w stosunku do mnie Federico to właśnie miłość.

Ktoś może ty a może ja
Może tylko dola zła
Chce nam siebie odebrać
Ktoś ma dziś dla nas obcy wzrok
Naszą prawdę chce nam wziąć
I wierność
Ktoś nie wie o nas jeszcze nic
Że nam smutno że nam wstyd
Choć się nie przyznajemy
Ktoś kogo nie znasz ty i ja
To co zabrał może dać
Nie wiemy
Anna Jantar, Zbigniew Hołdys, Ktoś między nami

Jesteśmy tutaj od miesiąca, a nasza relacja uległa nieprawdopodobnie szybkiemu rozwojowi. Nieśmiałe spojrzenia, czy dotknięcia zastąpiło trzymanie się za ręce. Pocałunki, uściski, pieszczoty. Zostawiłam za sobą wszystko co złe. Nie myślę ani o chorobie, ani o Leonie. Ani o niczym innym. Jest tylko tu i teraz. Liczy się tylko i wyłącznie Federico i nasza relacja. Nie odbieram telefonów od managerów, redakcji gazet. Nie odbieram telefonów od mojego lekarza. Chcę żyć tak jakby jutra miało nie być. Chcę zapamiętać te chwile jako najpiękniejsze w moim życiu. Kiedy będę już bardzo źle, będę miała co wspominać. Będę trzymała w mym sercu to co najcenniejsze, to wspomnienia, które będą dawały mi siły do walki. Ta może być długa i niestety może nie zakończyć się moim sukcesem. Federico to taka gwiazdka z nieba, która spadła niespodziewanie. Czuję, że jestem otoczona prawdziwą miłością, a jednak ciągle walczę ze sobą. Chciałabym usiąść i wykrzyczeć to wszystko, co mnie męczy. Tak bardzo chciałabym go poprosić o pomoc. O to by był ze mną, wspierał mnie. Pewnie tak by się stało, tylko jest jeszcze strach. Strach, że zostawi mnie tak samo jak zostawił Leon. Wiem, że Federico nie jest taką osobą, że mnie kocha że mógłby zrobić dla mnie wszystko. Ale… . Ale myślę, że informacja którą mam mu do przekazania mogłaby to troszeczkę zmienić. Mimo wszystko nie do końca potrafię mu zaufać. Nie jest to w żadnym stopniu jego wina. Tylko i wyłącznie mój strach o tym decyduje. Nigdy nie pomyślałam, że w tak złym czasie w moim życiu spotkam taką osobę. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że go kocham. Jeden dzień zmienił wszystko. Nic nie zostało z mojej miłości do Leona. Jest tylko czyste, piękne uczucie którym darzę Federico. Uczuciu temu jednak towarzyszy lęk, że każdy z kolejnych dni spędzonych z nim może być ostatnim. Nie chcę nawet wiedzieć jak zaawansowana jest moja choroba. Czy mogę z nią walczyć? Czy mam szanse na wyleczenie? Po prostu nie dopuszczam do siebie nawet tej informacji. Ostatnie dni spędziliśmy spacerując. Podziwialiśmy wschody i zachody słońca. Po prostu cieszyliśmy się sobą. Uczucie, które nas połączyło jest jak wiosenny deszcz. Niespodziewany, rześki i odświeżający. Po prostu jak bajka. Wszystko to, co działo się przez ostatnie miesiące w moim życiu to taka bajka. Księżniczka poznaje królewicza. Królewicz jednak nie jest królewiczem. Księżniczka nie jest księżniczką, a bajka nie kończy się pocałunkiem i żyli długo, i szczęśliwie. W moim przypadku tak nie będzie, więc myślę by zabrać od życia wszystko to, co najlepsze. To, co mi ofiarował  Federico. Budzę się w środku nocy przez koszmar który mi się wyśnił. Zakopują mnie żywcem. Kto wie, może właśnie tak się stanie. Może ten sen to tylko proroctwo, które zamierza się spełnić. Patrzę na śpiącego spokojnie Federico. Nie mam serca go budzić. Jego klatka piersiowa delikatnie się unosi, a twarz zastygła jakby w delikatnym uśmiechu. Włosy poczochrane, rozrzucone każdy w swoją stronę. Delikatnie okrywam go, a sama przenoszę się na fotel. Nie wiem dlaczego, ale nagle przyszło mi do głowy by zrobić porządek w torebce. Poukładać te wszystkie babskie pierdoły, które się tam znajdują. Nie wiem co mnie naszło. Środek nocy, a ja układam w torebce!!! Nagle wpada mi w ręce ta mała, biała koperta, która może decydować o moim być, czy nie być. Spoglądam raz na nią, raz na śpiącego chłopaka. Po raz kolejny uświadamiam sobie, że nie mam prawa obarczać go tym problemem. Najwyższy czas zniknąć z jego życia. Po prostu odejść i pozwolić mu żyć tak jakby tych dwóch miesięcy w ogóle nie było. Szalone pomysły to moja specjalność. Patrzę na jego piękną twarz i już wiem, że to ostatnie chwile, które spędzamy razem. Decyzja zapadła. Wiem, że chłopak musi wyjechać do Szczecina. Nie będzie go dwa dni. To akurat czas na to bym zdążyła spakować swoje rzeczy i zniknąć. Tym razem jednak zniknę tak, że nikt mnie nie znajdzie. Chociaż nie sądzę by Federico szukał mnie po tym, jak zostawię go bez słowa. Z tym postanowieniem kładę się, by po raz ostatni wtulić się w ramiona mojego ukochanego. Ledwo moje ciało zanurza się w puszystą, cieplutką pościel, oplatają mnie jego ręce, jego tors przywiera do moich pleców, a nogi tworzą przedziwną plątaninę. Nie wiedziałam gdzie kończy się moje ciało, a gdzie zaczyna jego. Bezpieczeństwo, azyl. Zamknęłam oczy i poczułam usta składające pocałunek na moich włosach. Żegnaj. Samotna łza toczy się po moim policzku.

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego
Hymn o miłości,

Od mojej ucieczki minął dokładnie tydzień. Nie tydzień. Sto  lat. Ten pokój jest więzieniem, celą w której czekam na wyrok. Biopsja, badania, oczekiwanie. Radioterapia, chemioterapia. Ratunek, czy śmierć? Kiedyś byłam na pogrzebie, z uwagą słuchałam słów księdza. Powiedział coś, co zapadło we mnie, choć od tamtego wydarzenia minęło tyle lat. Powiedział, że życie trwa tak długo dopóki jest nadzieja, choć malutki cień, okruszyna. Póki jest nadzieja jest życie. Zamykam oczy. Widzę jego czekoladowe oczy, zmierzwione włosy, czuję jego oddech owiewający mi twarz. Czuję jak w pomieszczeniu roznosi się zapach kawy i owocowych dropsów; jego zapach. Czuję skórę rozgrzaną słońcem, owianą wilgocią morza. Cała jestem wspomnieniem o nim. To mój ratunek, moja nadzieja. Odlatuje na skrzydłach snów do kraina nazywanej Federico.
Leżę odwróconą w stronę okna. Z zacięciem obserwuje korony drzew w pobliskim parku. Kołyszą się niczym fale. Dziś zapadnie wyrok, nieodwracalny, ostateczny. Słyszę czyjeś kroki na korytarzu. Moje serce przyspiesza. Kroki słychać coraz wyraźniej. Do moich uszu dochodzi dźwięk delikatnie otwieranych drzwi. Postanawiam udawać, że mnie to nie ma. Może uniknę rozmowy. Przez chwilę nic się nie dzieje. Żaden dźwięk nie zakłóca tej martwej ciszy. Może ten ktoś sobie pójdzie. Zrezygnuje. Kolejny zgrzyt klamki. Nie jestem sama w pomieszczeniu. Krzesło drapie posadzkę. Czyjeś ciało z westchnieniem odpada na nie. Póki jest nadzieja, jest życie. Przekręcam się w stronę przybysza. Tego, co ujrzałam nie mogłam przewidzieć w najśmielszych marzeniach.
-Violetta…
-Federico…
-Myślałaś, że tak po prostu pozwolę ci odejść, że o tobie zapomnę.
-Federico to wszystko nie jest takie proste. Nie powinno cię tu być.
-Jestem w najodpowiedniejszym miejscu na świecie, bo z kobietą która kocham.
-Federico, nie…
-Violetta przestań być racjonalna, Przestań myśleć o tym, co się może stać, przestań analizować, szacować. Odpowiedz tylko na jedno pytanie: Czy ty mnie kochasz?
-Federico jak możesz pytać. Oczywiście że tak.
-Więc myśl tylko o tym, że ja kocham ciebie, a ty mnie. Jesteśmy razem, a będąc jednością stawimy czoło każdemu problemowi, każdej przeciwności Jesteśmy siłą i wygramy.
-Kocham cię.

Bicie dzwonów radośnie obwieszcza, to czego tak bardzo się bałem. Nie mogę mieć do nikogo pretensji. Przez chwilę miałem ją w swych ramionach. Jej serce biło w rytm mojego. Byłem najszczęśliwszym z ludzi. Przez chwilę. Wszystko to zaprzepaściłem jedną decyzją. Przedłużyłem miłość do pieniędzy, nad miłość do kobiety. Teraz stoję samotnie przyglądając się jej szczęściu. Miłość bije z nich, emanuje w każdym geście, spojrzeniu. Dobrze, że o mnie zapomniała i ułożyła sobie życie. Jaka miłość jest przewrotna. Najwięksi wrogowie: Violetta Castillo i Federico Maldini właśnie przypieczętowali swoją miłość w tym malutkim kościółku pod Barceloną. Wracam do codzienności ze świadomością, że kocha i jest kochana. To najważniejsze.

Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie
Hymn o miłości



Z pozdrowieniami Eva. 

3 komentarze:

  1. Przepiękna praca.
    Bardzo cieszy mnie to, że mamy możliwość czytać opowiadania tak niesamowitych i utalentowanych osób.
    Jesteście cudowne!
    Historia ta ukazuję jak pieniądze potrafią zaślepić człowieka, doprowadzić do zniszczenia najważniejszej rzeczy na świecie. Miłości.
    Bez miłości człowiek jest wrakiem.
    Gdyby nie uczucie Federico, nie wiadomo czy ta historia miałaby aż tak pozytywne zakończenie dla głównej bohaterki.


    Między mężczyzną a kobietą przyjaźń nie jest możliwa.Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość-tak, lecz nie przyjaźń. ~ Oscar Wilde


    Pozdrawiam,
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam słów, płaczę jak dziecko i nie potrafię przestać.Historia jest cudowna w każdym calu.Pełnia emocji.Dawno nie miałam w sobie tyle uczuć czytając opowiadanie.Jednym słowem wciąż podziwiam talent autorki ❤

    Diana

    OdpowiedzUsuń

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.