wtorek, 27 grudnia 2016

Konkursowy one shot (Lady Fabulous) - Labirynt uczuć


Lady Twoja praca była piękna, ale nic nie zdradzając zapraszam innych, by ją przeczytali :)
                                                                                                                                                                    

Bohaterowie:
Violetta
Nieśmiała 18 latka, która kocha rysować. Ma bardzo dobre oceny, przez co jest czasem postrzegana jako nudna kujonka. Nie lubi towarzystwa, więc nie ma przyjaciół ani zbyt wielu znajomych. Cały wolny czas spędza ze swoją siostrą.

Roxy
Siostra bliźniaczka głównej bohaterki. Jest wesoła i pełna życia. Je pasją jest aktorstwo, więc zamiast do liceum, uczęszcza do szkoły teatralnej. Nie okazuje tego, ale wciąż cierpi po niedawnym rozstaniu ze swoim chłopakiem – Federico.

Violetta
Był piękny, słoneczny dzień. Z uśmiechem na twarzy weszłam do szkoły i rozejrzałam się. Przy wejściu czekały na mnie moje najlepsze przyjaciółki. Przywitałyśmy się i razem ruszyłyśmy do klasy od matematyki, plotkując po drodze o tym, co wydarzyło się przez weekend. W sali oczywiście czekał ON, czyli najprzystojniejszy chłopak naszym liceum.  W naszym liceum? Nie, na całym świecie. Uśmiechnął się, po czym pocałował mnie delikatnie w nos. Wspaniały początek dnia.
Nie. Nawet ja w to nie wierzę.
Był nudny, deszczowy dzień. Ze spuszczoną głową zmierzałam w kierunku szkoły. Pogrążona w myślach podążałam przez korytarz, gdzie nikt nie zwrócił nawet na mnie uwagi, (co oczywiście nie było w moim przypadku niczym niezwykłym). Weszłam do klasy, po czym zajęłam swoje ulubione miejsce przy oknie w ostatniej ławce. Szczerze nienawidziłam poniedziałków, w sumie jak i reszty tygodnia. Pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. Pani  prowadziła je w dość ciekawy sposób, a ja zawsze uważałam w szkole. Tym razem nie było wcale inaczej. Gdy tylko zadzwonił dzwonek i uśmiechnięta nauczycielka weszła do klasy, uczniowie dowiedzieli się, że w tym miesiącu musimy wykonywać projekty - prace społeczne. Oczywiście mi się to nie spodobało, zresztą chyba nikt nie był zachwycony. A musicie wiedzieć, iż ja, jako wyjątkowo skryta i nieśmiała osoba, szczególnie nie miałam na takie coś ochoty.
Nauczyciela utworzyła grupy i przydzieliła nam zadania. Dostałam dyżury na stołówce. Hmm… w sumie niektórzy trafili gorzej. Tylko… praca była w parach. Pani przydzieliła mnie do grupy z Leonem. Ugh! Dlaczego on? Ok, może i był największym przystojniakiem w szkole (nie żebym zwracała na to uwagę), ale był też okropnie zarozumiały.
Verdas odwrócił się w ławce i spojrzał na mnie. Co dziwne wcale nie miał szyderczego wyrazu twarzy – po prostu dokładnie mi się przyglądał. Ja też na niego zerknęłam. Czy powinnam do niego zagadać? Nie, lepiej nie. „Słowa są źródłem nieporozumień.” (Mały Książę) Jeszcze bym coś palnęła.
Jego oczy były barwy czekolady i tak pięknie błyszczały. Chłopak uśmiechnął się do mnie i zaraz znów odwrócił się przodem do tablicy. Ucieszyłam się w duchu. Zaraz, co? O nie… On był tylko zwykłym idiotą, no cóż przystojnym idiotą, to trzeba przyznać. Ale to nie będzie historia ze szczęśliwym zakończeniem. Nie, bo w moim przypadku to nie możliwe.
***
- Puk, puk, puk – ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. – Mogę wejść? – zapytała Roxy, moja siostra bliźniaczka.
- Jasne – odpowiedziałam.
- Słuchaj Violu… chciałam pogadać. Potrzebuję rady. – Doskonale znałam moją siostrę, więc od razu poznałam, że coś ją gryzie. Uśmiechnęłam się więc nieśmiało, aby zachęcić ją do zwierzenia ze swojego problemu. – Zbliża się koniec semestru i w szkole musimy zaliczyć egzaminy. Musimy odegrać pewną scenkę, ale…
- Ale co?
- To jest praca w grupach.
Uśmiechnęłam się do siebie. Obie mamy do zrealizowania szkolne projekty. Ale Roxy nie miała powodów do obaw. Była bardzo popularna i każdy ja lubił. Nie powinna mieć raczej problemów z wyborem partnera.
- No było losowanie – ciągnęła. - Oczywiście jestem razem z Federico.
- O nie…. – wyrwało mi się.
- Ale nie to jest najgorsze. Pablo postanowił, że wspaniale będzie jeśli odegramy „Romeo i Julię”. I dostałam główną rolę. A on będzie moim Romeo. – W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. – Violu, ja nie dam rady…
Przytuliłam Roxy. Nie wiedziałam nawet co jej powiedzieć. Jak miałam ją pocieszyć? „Przecież, świat łez jest taki tajemniczy”(Mały Książę).
Nie musiałam się jednak długo o to martwić, bo moja siostra zaraz otarła łzy i spróbowała się uśmiechnąć. Jednak wyszedł jej tylko zwykły grymas. Wiedziałam, że jest na siebie zła. Ona nienawidziła płakać.
- Ale ze mnie beksa, co? – szepnęła.

- „Łzy nie są oznaką słabości, lecz dowodem, że nasze serce nie wyschło i nie stało się pustynią.”(Maria Konopnicka)

- Po prostu próbujesz mnie pocieszyć. No dobra, skończmy już ten temat. To moje problemy a nie twoje.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale – ucięła Roxy. – Co słychać w szkole?
Opowiedziałam jej więc o moim projekcie (oczywiście o Leonie również). Nie pominęłam nawet tego, jak bardzo nie chcę tego wykonywać. Nagle moja sistra zrobiła taką minę, że od razu wiedziałam, iż wpadła na jakiś „genialny” pomysł. Ale znając ją, nie było sposobu żeby to z niej wyciągnąć. No cóż, była tak samo uparta jak ja.
***
Następny dzień
- Mmm… - usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Czułam się taka wyspana. Poszłam do łazienki i ubrałam się.  Jako że było dość chłodno, zdecydowałam się na ciepły sweter, do którego wybrałam beżowe botki.

Byłam już prawie gotowa, więc postanowiłam zejść do kuchni na śniadanie.
- Dzień dobry – powiedziałam będąc jeszcze na schodach.
Zadziwiłam się gdy nikt mi nie odpowiedział. Rozejrzałam się. Wyglądało na to, że byłam sama w domu. Ale gdzie oni mogli pójść? Było przecież tak wcześnie. Wtedy spojrzałam na zegarek. Wskazywał 9.37.
Co? Nie zadzwonił mój budzik!? Ale dlaczego mama mnie nie obudziła? Co jest grane?
Mój wzrok przyciągnęła kartka leżąca no stole.
Nie gniewaj się Violu, ale to ja wyłączyłam twój budzik. Przemyślałam to wszystko i uznałam, ze lepiej będzie jak ja pójdę na spotkanie z Leonem na stołówce, a w zamian ty zostaniesz Julią. J Nikt mnie nie pozna, o to nie musisz się martwić. Proszę idź do mojej szkoły. Tylko załóż perukę i okulary. Lekcje zaczynasz o 10.00.
Roxy ♥♥♥

Miałabym się na nią gniewać? Nie. Wyświadczyła mi przysługę. Ale… Mogła mnie uprzedzić. Przecież bym się zgodziła. Od zawsze chciałam zobaczyć jak to jest występować an scenie, tylko zżerała mnie trema. A teraz, kiedy nikt nie będzie wiedział kim na prawdę jestem... Trochę tylko gorszyła mnie myśl, ze mam pocałować byłego mojej siostry.  
Znów zerknęłam na zegarek. 9.45. Ok, mam 15 minut żeby dotrzeć do szkoły. Będę musiała biec. W tych butach? O nie. Lepiej złapię autobus. Zabrałam tylko różową perukę siostry i założyłam zerówki w czarnych oprawkach. Byłam już gotowa aby rozpocząć mój wielki dzień.

Federico
Nasz nauczyciel Pablo rozdał nam wszystkim scenariusze. Nie pobadała mi się ta sztuka. Mogliśmy spróbować czegoś ciekawszego. Czułem się trochę nieswojo. To pewnie przez zmęczenie.
No dobra. Chodziło mi też o Roxy. Ciężko mi będzie zagrać razem z nią. Czemu Julią nie została Naty? Albo tamta ładna blondynka? Z nimi byłoby mi o wiele łatwiej.
A Roxy nie przyszła nawet na próbę, która trwa już zresztą od 10 minut. O! O wilku mowa.
Dziewczyna niepewnie stanęła w drzwiach sali teatralnej. Uśmiechnęła się i przeprosiła za spóźnienie. Zachowywała się dziwnie. To znaczy, inaczej niż zazwyczaj…

Violetta

- ,,Ach Romeo! czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub, jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów." (Romeo i Julia)
- „... mam przemówić, czy też słuchać dalej”? - odrzekł brązowooki szatyn i uśmiechnął się łobuzersko.
- Stop! Stop! - przerwał nam Pablo. - Federico spróbuj bardziej wczuć się w rolę. Myślisz że Romeo śmiałby się w takiej chwili?
- Oczywiście, że nie. Przepraszam. Ale... uważam że Roxy nie pasuje do Julii. Te jej różowe włosy i tamta epoka...
- Hej, jeśli coś ci nie pasuje, to zdejmę tę perukę - wtrąciłam się. - Mi nie zależy. Może faktycznie nie pasuje do tej sztuki.
Wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli. No tak... moja siostra nigdy nie chciała jej zdejmować. Uważała, że kolorowa fryzura czyni ją wyjątkową. No cóż... Ja mam inne zdanie - pomyślałam, po czym ściągnęłam różową perukę.
- Lepiej? - zapytałam z przekąsem chłopaka.
On spojrzał na mnie i po chwili namysłu odrzekł:
- O wiele.
- Super. Cieszę sie, że udało mi się pana zadowolić.
Zaraz wróciliśmy do próby. Cały czas czułam na sobie wzrok szatyna. Myślałam, że między nim a Roxy wszystko skończone.  Przecież to on z nią zerwał. Chyba. Nie! Violka nie nakręcaj się. Wymyśliłam już sobie całą historię. Po prostu gramy główne role. To, że nawet za sceną mi się przygląda jest normalne, prawda?

Roxy

Z uśmiechem na ustach weszłam do pokoju siostry, która czytała książkę. Podniosła wzrok i rzuciła mi mordercze spojrzenie.
- Hmm... nie podobała ci się moja niespodzianka? - spytałam.
- Plan był super. Ale mogłaś mi powiedzieć wcześniej.
- Wtedy byś się nie zgodziła. Bałabyś się konsekwencji. Przecież cię znam.
Violka się nie odezwała. Dotarło do niej, ze mam rację. Ona nie była typem osoby, chętnie podejmującej ryzyko.
- Nikt się nie domyślił, prawda?
- Nawet mama - potwierdziłam. - Ciebie też nikt nie poznał.
Zabrzmiało to bardziej jak twierdzenie niż pytanie, ale dziewczyna spuściła wzrok i szepnęła:
- Nie wiem. Przecież słaba ze mnie aktorka.
- Hej, uwierz w siebie - poradziłam jej. - Będzie ci coraz łatwiej.
- Jak to?
- No cóż... pomyślałam, że możemy bawić się w tę zamianę do końca naszych projektów. Chyba, ze się nie zgodzisz...
- Dziękuję. Po  prostu martwiłam się, ze nie wytrzymasz dłużej w mojej szkole.
- Liceum to super sprawa! Naprawdę.
- A Leon? Jak tam było na stołówce?
- To całkiem miły chłopak - odrzekłam. - Chyba zyskałam przyjaciela.
- Żartujesz, prawda? Proszę tylko nie Verdas...
- Nie rozumiem o co ci chodzi. 
- Dobra koniec tematu.
- Violu potrzebujesz przyjaciół.
- Wtedy on będzie twoim przyjacielem a nie moim. Zresztą nie potrzebuję twojej pomocy w szukaniu znajomych.
- Hej, przecież nie powiem mu kim jestem - przyrzekłam, ale siostra już mnie nie słuchała.
Zrezygnowana wyszłam z jej pokoju. Jeszcze zmieni zdanie.

Violetta

Ubrana w szeroką, sięgającą ziemi suknię, lawirowałam pomiędzy ,,gośćmi" zebranymi na balu. Zaraz miał do mnie podejść Fede. Właśnie ćwiczyliśmy scenę, w której poznają się główni bohaterowie - czyli nadszedł czas na pierwszy pocałunek. Nie chciałam tego robić. Pocieszałam się tylko myślą, ze jestem w teatrze. Tu wszystko jest udawane.
Gdy tylko chłopak znalazł się obok mnie, wypowiedziałam swoją kwestię - znałam ją na pamięć.
Wtedy usta mojego Romeo znalazły się tak blisko moich. A potem... pocałował mnie! Na prawdę mnie pocałował.... czule i delikatnie, ale na pewno prawdziwie. Sądziłam, ze w teatrze wszystko robi się tak, aby uwierzyła publiczność, a nie aktorzy stojący obok.
Gdy tylko chłopak odsunął się, czekając aż wypowiem swoja kwestię,  poczułam że się czerwienię. Nie pamiętałam swojej roli. Ale nie żeby mi się podobało - po prostu był zaskoczona.
Fede uśmiechnął się łobuzersko i podpowiedział mi moja kwestię. Serio? Moją też znał?
Zaraz zeszliśmy ze sceny, ale chłopak wciąż mi się przyglądał. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

***
Po skończonych zajęciach poszłam do toalety, aby zdjąć to głupie przebranie. O wiele lepiej czułam się w jeansach i moim ulubionym niebieskim sweterku.


 Chciałam zadzwonić do Roxy, ponieważ umówiliśmy się na wieczór do kina. Przetrząsnęłam całą torbę w poszukiwaniu telefonu, jednak go tam nie znalazłam. Spróbowałam przypomnieć sobie kiedy ostatnio go widziałam. Bezskutecznie. Postanowiłam wrócić do sali teatralnej.
Wybiegłam więc z szatni i skierowałam się do klasy. Nagle poczułam, że z impetem uderzyłam w coś.... a raczej w kogoś. Znając mojego pecha, mogła to być tylko jedna osoba. Oczywiście miałam rację. Stałam w objęciach Federico, który złapał mnie i uchronił przed upadkiem.
- Gdzie się tak spieszysz blondyneczko?
- Zgubiłam komórkę.
- Zostawiłaś ją w klasie - powiedział, po czym wręczył mi telefon. Jednak nie wypuścił mnie przy tym z objęć.
- Dzięki - powiedziałam spoglądając na niego. Jego oczy bacznie mi się przyglądały, a brązowe włosy zmierzwiły się i nieco przyklapnęły. Miałam wielką ochotę, żeby je poprawić.
- Następnym razem lepiej go pilnuj - powiedział chłopak, muskając lekko moje usta opuszkami palców. Patrzyliśmy przez chwilę na siebie. Instynkt podpowiadał mi,  abym odeszła, ale moje nogi nie chciały się poruszyć. Wcale nie chciałam stąd iść.
Nagle Fede podniósł mnie i przycisnął delikatnie to siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Był on czuły i delikatny, a zarazem słodki. Nie chciałam się opierać. Pragnęłam tak stać, i wciąż czuć jego bliskość. Ale nie mogłam. I dobrze i tym wiedziałam.
Zaraz więc odsunęłam się, patrząc na niego nie pewnie.
- Coś się stało? - spytał.
- Postaw mnie - szepnęłam.
Zdziwiony chłopak spełnił moją prośbę.
- Myślałem, ze ci się podobało.
- Federico przecież niedawno zerwaliśmy - krzyknęłam, naśladując piskliwy głos mojej siostry.
- Ach. Myślałem, ze skończysz już to udawanie. Wiem, ze nie jesteś Roxy.
- Nie prawda.
- Prawda - powiedział że śmiechem. - Słaba z ciebie aktoreczka. Violu, naprawdę mi się podobasz.
Nagle poczułam, ze tracę grunt pod nogami. Federico porwał mnie w górę i trzymał w swoich ramionach. Ja też zaczęłam się śmiać. Zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Roxy mnie zabije - powiedziałam gdy tylko udało mi się opanować.
- Nikt nie powiedział, że musi się dowiedzieć - szepnął chłopak i pocałował mnie w nos.

Federico

Trzymając się za ręce wyszliśmy przed szkołę. Tam Viola wspięła sie na palce, dala mi buziaka w policzek na pożegnanie i ruszyła w stronę samochodu jej mamy. Uśmiechnąłem się do pani Castillo, jednak ona tego nie odwzajemniła. Mam nadzieję, ze nasze pożegnanie weźmie jedynie jako przyjacielski buziak w policzek. Lepiej żeby Roxy nie dowiedziała się o naszym pocałunku z Violettą. To nasza sprawa. I lepiej żeby tak pozostało.

Violetta (Kilka dni później)
Z uśmiechem na ustach weszłam do niewielkiego mieszkanka w starej kamienicy. W drzwiach przywitał mnie uśmiechnięty Federico. Zdjęłam buty i ruszyłam za nim do salonu.
- Jest Lu?
- Nie. Musiała wyjechać na weekend.
Rodzice mojego chłopaka zmarli kilka lat temu w wypadku samochodowym. Od tej pory mieszkał razem ze swoja starszą siostrą - Ludmiłą.
Postanowiliśmy obejrzeć razem jakiś film, jednak znudziło się nam to po około 15 minutach.
- Skarbie, moja kuzynka ma dzisiaj imieniny i na tę okazję muszę kupić jej bukiet. Pomożesz mi jakiś wybrać? - zapytał mnie Federico.
- Jasne – odparła
- „Sarkazm to ostatnia deska ratunku dla osób o upośledzonej wyobraźni.” (Dary Anioła)
- Hej, mówiłam serio. Chętnie ci pomogę.
- Wow, nie sądziłem, że ktoś może lubić kupowanie kwiatów.   
- Lubię. I to bardzo.
Chłopak uśmiechnął się.
- Hah, czyli nie mam co liczyć, ze kiedyś dostanę bukiet od ciebie?
- Zobaczymy – powiedział i uśmiechnął się.

***
Ostatnim razem gdy byłam z Roxy w kinie, obejrzałyśmy nudną komedię romantyczną. Dziś chciałyśmy zobaczyć coś ciekawszego więc zdecydowałyśmy, ze pójdziemy na horror.
O umówionej godzinie czekałam na siostrę pod kinem.  Gdy w końcu przyszła, zobaczyłam, ze zaprosiła jeszcze jedną osobę. Jakiegoś chłopaka. Dopiero gdy podeszli bliżej, udało mi się go rozpoznać. Leon Verdas. A któż by inny?
- Cześć Roxy. To jest mój przyjaciel Leon.
Posłałam siostrze mordercze spojrzenie. Jak dotąd chociaż przy niej mogłam przestać udawać, że jestem Roxy. No cóż....
- Cześć - odpowiedziałam wyciągając do chłopaka rękę.- Chodźmy już. Niedługo zaczyna się film.
Weszliśmy do kina. Prawdziwa Roxy i Leon stanęli w kolejce po bilety, a ja udałam się do łazienki.
Nagle usłyszałam tak dobrze znany mi niski głos:
- Hej skarbie.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam się zdziwiona. Ale te słowa wcale nie były skierowane do mnie. Rzeczywiście były wypowiedziane przez Federico, ale do jakiejś niebieskookiej blondyny, która w dodatku trzymała w ręku wybrany dzisiaj przeze mnie bukiet!
O nie! Tego już było za wiele. Imienny kuzynki? Hm... ciekawe. Ciekawe czy zawsze tak całuje swoją ,,kuzynkę". Nie pozwolę na takie traktowanie. O nie.
Podeszłam do nich, brutalnie przerywając ich jakże czułą rozmowę.
- Jak mogłeś Federico?!
- Och...Viola... To nie tak jak myślisz...
- Co?! Czy ona jest twoją dziewczyną?! - wtrąciła się ta blondynka.
- No… tak.
- Koniec z nami - odrzekła dziewczyna, rzucając kwiatami w chłopaka.
W moich oczach zebrały się łzy. ,,Dlaczego?" - pomyślałam.
- Nie zatrzymasz jej? - spytałam.
- Nie. Właściwie to i tak chciałem z nią zerwać. Vils, proszę posłuchaj mnie. Wiem, że teraz nie chcesz mnie pewnie widzieć na oczy...
- Hmm, skąd wiedziałeś?
- Kocham cię - kontynuował, nie zwracając uwagi na moją sarkastyczna uwagę
Co? Jesteśmy parą dopiero od jakichś 2 tygodni, a on już mi wyznaje miłość? Nie, to dzieje się za szybko.
- Proszę wybacz mi. Chciałem z nią zerwać, ale nie potrafiłem. Byliśmy razem dość długo i nie chciałem jej ranić. Ale gdy tylko poznałem bliżej ciebie...
Nie mogłam słuchać tych jego wymówek. Po prostu wyszłam z budynku, licząc że mnie zostawi.
Jednak Fede wybiegł za mną i dogonił mnie.
- Czyli to znaczy, ze nie potrafisz mi wybaczyć?
- Nie wiem czy chcę. Muszę to przemyśleć.
- Rozumiem - powiedział i posłał mi smutny uśmiech.

***
Następnego ranka pogrążona w myślach, zmierzałam w kierunku „mojej" szkoły. Wciąż odtwarzałam w głowie moją wczorajszą rozmowę z siostrą. Zapytałam ją dlaczego rozstała się z Federico. Chciałam wiedzieć kto zerwał – on czy ona i jaki był powód. Okazało się, że to ona to skończyła. Upiera się, że po prostu ostatnio im się nie układało. Postanowiłam zapytać ją więc czy przyłapała go kiedyś na zdradzie, albo coś takiego, lecz Roxy jedynie mnie wyśmiała i powiedziała, że co jak co, ale on nigdy by tego nie zrobił.
Cóż pomyliła się. Albo po prostu się ze mną nie liczył. Wciąż nie mogłam zdecydować się czy mu wybaczyć. Wiem, że nie powinien robić tego co zrobił, ale wczoraj dzwonił już trzy razy. A za każdym razem gdy tylko słyszałam jego głos miękłam.  Postanowiłam więc od niego nie odbierać ,przynajmniej do czasu, aż podejmę decyzję.
Nagle poczułam wibrowanie komórki w torebce. Dostałam widomość od Federico:
Czekam pod szkołą. Chcę pogadać.
Miałam zamiar mu odpisać, więc całą swoją uwagę skupiłam na ekranie telefonu. Ale nie byłabym sobą, gdybym już z samego rana nie popisała się swoim rozkojarzeniem i brakiem roztargnienia. Oczywiście wpadłam na chłopaka który niósł kawę z pobliskiej kawiarni. Cała zawartość kubeczka skończyła na moim nowym płaszczu.
- Hej! – krzyknęłam, choć zdawałam sobie sprawę, iż była to głównie moja wina.
- Violetta? Tak strasznie cię przepraszam.
Podniosłam głowę. Oczywiście. Miałam podwójnego pecha. No przecież, jak to mógłby być ktoś inny niż Leon Verdas.
- Nie, to moja wina – powiedziałam, ale po chwili dotarło do mnie co dokładnie usłyszałam. – Nazwałeś mnie Violetta? Jestem Roxy.
Ale chłopak sprawiał wrażenie jakby wcale mnie nie słuchał. Pomógł mi zdjąć cały mokry płaszcz i dał mi swoją bluzę. Ze zdziwieniem zauważyłam, że oprócz męskich perfum wyczuwam na niej zapach, jaśminu? Była na mnie za duża- sięgała mi aż do kolan, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
-Oddasz przy okazji – uśmiechnął się. – A tak w ogóle to Roxy wtajemniczyła mnie w tą waszą małą podmiankę. Zacząłem żałować, że ja nie mam bliźniaka, który załatwiałby za mnie wszystkie trudne sprawy.
- Uhm – wyjąkałam.
- No dobra, może odprowadzić cię do szkoły?
- Och, jasne. – ucieszyłam się.
Przez całą drogę naprawdę miło nam się rozmawiało. Okazało się, że całkiem dużo nas łączy. Leon powiedział mi, że (tak jak ja) uwielbia śpiewać, a czasem pisze nawet własne piosenki. Zdziwiło mnie to. Zawsze sądziłam, że jest raczej typem chłopaka, który nie widzi świata poza sportem. Z tego co wiem, uczęszczał chyba na wszystkie dodatkowe zajęcia z wf-u jakie tylko były w naszym liceum, a także był kapitanem drużyny koszykówki.
Po pewnym czasie odważyłam się go nawet zapytać, co jest między nim i Roxy (tą prawdziwą). Chciałam dowiedzieć się jak on postrzega tę sprawę. Ale również zarzekał się, że są tylko przyjaciółmi.
- Wiesz, to ciężki temat. Mam kogoś innego na oku. Ale ta osoba raczej nie zwróci na mnie uwagi. Wiesz, woli zadawać się z zarozumiałymi typkami, którzy…. No dobra nieważne. Pewnie nie masz ochoty tego słuchać.
- Nieprawda. Jeśli tylko mogę ci jakoś pomóc. Może ją znam?
- Nie, nie sądzę. Chodziła kiedyś do naszego liceum ale już tam nie uczęszcza.
- Czyli to starsza dziewczyna?
- Hm… w zasadzie to tak. To jest tak, że nie mogę przestać o niej myśleć. Mógłbym zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiem jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami.”(Dary Anioła)
- Wow, to było takie głębokie…
Ale Leon nie odpowiedział nic na moją uwagę. Zamiast tego rzucił: 
-No dobra znajomi na mnie czekają – powiedział wskazując stojącą niedaleko nas grupkę ludzi. Rozpoznałam wśród nich Camilę i Francescę, które na pewno chodziły do naszej szkoły. Zresztą, pozostałe twarze też wydały mi się znajome.
- Jasne. Leć.
- Ale zobaczymy się niedługo, prawda? – upewnił się.
- Oczywiście.

***
- Um... chciałeś porozmawiać.
- Tak. - Federico zawahał się chwilę. - Co ty masz na sobie?
Spojrzałam w dół. Ubrana byłam w bluzę Leona.
- Należy do mojego kolegi. Wpadliśmy na siebie i zalał mój płaszcz kawą. To wszystko.
- Ach, tak.
- To chciałeś mi coś powiedzieć, czy nie?
- Och, tak. Violu, jestem kretynem i skończonym idiotą. Przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte.
- Naprawdę? - ucieszył się Fede.
- Uhm... - wyjąkałam, jednocześnie odsuwając od siebie chłopaka, próbującego mnie przytulić.
- Ale to nie znaczy, ze będziemy razem. Fede, posłuchaj. Naprawdę mnie zraniłeś - starałam się opanować. - Byłeś moim pierwszym chłopakiem…
Zawahałam się, ale chłopak skinieniem zachęcił mnie do dalszej opowieści.
- Od zawsze uważałam że  ,,kochać to niszczyć, a być kochanym to zostać zniszczonym"(Dary Anioła). Dlatego nie chce się zakochać. Nigdy.
Poczułam, ze po moim policzku spływa pojedyncza łza. Ale zanim zdążyłam chociażby podnieść rękę, poczułam dłoń chłopaka na mojej twarzy, który uśmiechnął się do mnie i ją wytarł.
- To wcale tak nie funkcjonuje. Świat bez miłości nie byłby tak piękny. To byłoby okropne miejsce. A ja uważam że każdy zasługuje na uczucia. Zrozumiem, jeżeli już nie będziesz chciała do mnie wrócić, ale nie możesz, po prostu nie możesz pozbyć się uczuć. Nie warto stawać się pustą skorupą. Każdy może kochać i każdy może być kochany.
Zamknęłam oczy. Z jednej strony serca mówiło mi co innego, a rozum podpowiadał co innego.
Ugh! Czy to musi być takie trudne? Jak mam zrozumieć innych jeśli nie potrafię nawet zrozumieć własnych uczuć? - pomyślałam.
W tej chwili zdecydowałam się na coś, czego przyrzekłam sobie nie robić. Stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku, który zaskoczony chłopak szybko odwzajemnił.
Trzymając się za ręce, weszliśmy do budynku szkoły.
***
Siedziałam na łóżku w moim pokoju, rysując coś w zeszycie. Rozmyślałam o tym, ze za 3 dni będziemy wystawiać naszą sztukę. Oczywiście zaprosiłam już Roxy, która obiecała przyjść, żeby mnie wspierać.
„ Puk, puk"
- Viola? Cześć, to ja Leon. Mogę wejść?
- Um... jasne - rzuciłam.
- Nie wiesz gdzie jest Roxy?
- Poszła do galerii na zakupy.
- Och. No trudno. Mieliśmy razem uczyć się na klasówkę z matmy. Pewnie zapomniała.
Chłopak już miał wychodzić, gdy jego wzrok zatrzymał się na leżącej na biurku kartce.
- Co to?
- Um... nic takiego.
- Piszesz własne piosenki? - zapytał, czytając tekst.
- Czasem. Oddawaj to - powiedziałam.
- Dobrze, ale pod warunkiem, że ją dla mnie zaśpiewasz.
- Nie ma mowy - zaprotestowałam.
- Ok. A w takim razie...
- W takim razie co?
- No nie wiem. Na przykład powiem Roxy, że umawiasz się z jej byłym, co ty na to?
- To nie twój interes.
- Ale twoja siostra nie chciałaby się o tym dowiedzieć, prawda?
- A ty skąd w ogóle wiesz?
- Ma się swoje sposoby. To co zaśpiewasz, czy nie? Mogę ci nawet zagrać - powiedział, wskazując na stojącą w kącie gitarę.
Wzruszyłam tylko ramionami i podałam mu instrument.

„I znowu budzę się, w moim świecie
Jestem sobą, wiem
I nie przestanę, ni na sekundę
To moje przeznaczenie jest!
I znowu budzę się, w moim świecie
Jestem sobą, wiem
I nie przestanę, ni na sekundę
To moje przeznaczenie jest!” (En Mi Mundo)

Gdy tylko skończyłam śpiewać, poczułam że brązowe oczy tak uważnie mi się przyglądają.
- Masz wspaniały głos.
Zarumieniłam się.
- Sama to napisałaś?
Przytaknęłam.
- Hmm... Nie zrozum mnie źle, ale wydaje się to trochę dziwne, biorąc pod uwagę, że udając twoją siostrę nie do końca jesteś sobą.
- Nie zrozumiesz tego. No dobra, zadowolony? Zaśpiewałam. A teraz już sobie idź.
- Z przyjemnością.
***
To był ten dzień. Wyjrzałam jeszcze raz na widownię, że upewnić się ilu ludzi przyszło. Sala była cała pełna.
- Nie dam rady – powiedziałam sama do siebie.
- Oczywiście, że tak. Przecież jesteś Violetta Castillo, czyż nie? A ty się nigdy nie poddajesz.
Odwróciłam się zszokowana.
- Nie sądziłam, że przyjdziesz.
- Jak mógłbym nie przyjść? Chcę cię wspierać – odrzekł Leon.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem. Dziękuję – szepnęłam, przytulając chłopaka.
- Hej, skarbie. Kto to jest? – usłyszałam za nami głos Federico. Odsunęłam się więc od bruneta.
- Jestem Leon Verdas.
- Federico Pasquarelli – odrzekł podając mu rękę. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwała dopiero moja siostra, dołączając do nas.
- Ach tu jesteście! Violu ślicznie wyglądasz w tej sukience – zachwyciła się.
- Jak zawsze - dopowiedział Leon. Spojrzałam na niego i się zarumieniłam.
- Okej, Leon. Zaraz się zaczyna. Musimy iść - rzuciła Roxy, ciągnąc chłopaka na widownię.
Zostałam więc sama z Federico, czując motyle w brzuchu.
- Spokojnie będzie dobrze – powiedział chłopak i pocałował mnie. Wtedy przestałam tak bardzo się denerwować. Violetta Castillo była już gotowa podbić scenę.

***
- Zagrałaś niesamowicie. Jesteś nawet lepszą aktorką niż Roxy - szepnął mi do ucha Fede, po skończonym spektaklu.
- Och, nie żartuj.
- Mówię serio.
Zarumieniłam się. Wbiłam wzrok w podłogę. Nie lubiłam być zbyt często komplementowana. Czułam się wtedy dość nie swojo.
Fede ujął mnie pod brodę i przekręcił głowę tak, abym spojrzała mu oczy. Patrzyliśmy na siebie przez krótką chwilę. Potem chłopak delikatnie mnie uniósł i złączył nasze usta w pocałunku. Ale był on inny od tych wszystkich poprzednich. Czyżbym wyczuła odrobinę zniecierpliwienia? Zdecydowanie uwaga Federico skupiła się na czymś innym. Postanowiłam to zmienić. Oderwałam się na chwilę, po czym dałam mu kilka buziaków w oba policzki i znów moje usta odnalazły jego. Tym razem chłopak mocniej mnie do siebie przytulił. Trwaliśmy tak przez jakiś czas. Nie potrafię nawet określić czy była to godzina, czy minuta. Nie liczyło się dla mnie wtedy nic: ani dziwne spojrzenie ludzi wychodzących z sali, ani nic innego.
- Vils? - nagle w drzwiach pojawił się Leon. -Oł... przepraszam,  nie wiedziałem...
- Violu! Byłaś cudowna! - usłyszałam głos siostry, która zaraz pojawiła się obok Verdasa.
Oczywiście natychmiast odsunęłam się od Fede, ale to, że wcześniej stałam przytulona do niego nie udało jej uwadze.
- Czy wy? Jesteście.... parą? - pisnęła.
Przygryzłam wargę i zerknęłam na mojego chłopaka, który lekko pokiwał głową.
- Aha. Super. No więc życzę szczęścia - rzuciła, wychodząc. Oczywiście nie omieszkała trzasnąć drzwiami.
Złapałam się rękami za głowę. Jak mogliśmy być tak nie ostrożni? Przecież wiadomo było że Leon i Roxy dołącza do nas po przedstawieniu...
Zerknęłam na chłopaka, który wpatrywał się w Federico, wciąż obejmującego mnie ramieniem. Jednak gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, jego wyraz twarzy zmienił się i Verdas uśmiechnął się do mnie smutno.
- Lepiej pójdę ją znaleźć - powiedział.
Pokiwałam głową.
Gdy tylko znów zostaliśmy sami, usłyszałam cichy głos chłopaka:
-Przepraszam, że tak wyszło. Nie powinniśmy było się całować w miejscu gdzie oni mogli nas przyłapać.
- Eh, to nic takiego. Znaczy się... to nie twoja wina - szepnęłam. Przed oczami wciąż tkwił mi obraz Leona opuszczającego pokój.
- Kocham cię Violu.
- Um... tak, ja ciebie też - wyjąkałam.

***
Nareszcie nastąpił tak długo wyczekiwany weekend. Miałam już totalnie dość szkoły Roxy. Zaczęłam nawet powoli doceniać swoje liceum.
Ale na szczęście już od poniedziałku miałam stać się znowu zwykłą, nudną, kujonką - Violettą Castillo.
Sięgnęłam więc do swoich zeszytów. Roxy robiła notatki z każdej lekcji. Wow. Postarała się nawet o to, aby upodobnić swój charakter pisma do mojego.
- Dziewczynki! Kolacja - zawołała moja mama z kuchni.
Wstałam więc od biurka z zamiarem zejścia na dół. Ale wciąż nie mam odwagi spojrzeć Roxy w oczy. Wiem, że źle postąpiłam.
Westchnęłam cicho. Muszę z nią pogadać. A ona musi mnie wysłuchać.
Wchodząc po schodach wyczułam zapach lazanii wydobywający się z kuchni.  Zajęłam swoje stałe miejsce przy stole, patrząc na pozostałych domowników. Ale nikt nie odezwał się ani słowem. Cały posiłek minął więc w niezręcznej ciszy.
Po skończonym jedzeniu moja mama wstała od stołu i powiedziała do nas:
- Jadę do sklepu. A wy pozmywajcie w tym czasie naczynia. I chcąc nie chcąc musiałam zabrać się do roboty.
Co chwilę zerkałam na siostrę, jednak ona nie raczyła nawet na mnie spojrzeć. Wzięłam głęboki wdech.
- Roxy...
Posłała mi chłodne spojrzenie. Wcale nie ułatwiło mi to wykonania tego co sobie wcześniej postanowiłam.
- Przepraszam - kontynuowałam. - Wiem, ze cie zawiodłam. Nie powinnam była spotykając się z Fede. Jeśli chcesz to mogę z nim zerwać. To będzie bolało, ale nie tak mocno jak strata ciebie.
Znów nastała chwila ciszy. W końcu przerwała ja Roxy:
- ,,Wiesz jakie jest najgorsze uczucie? Nie ufać osobie, którą kochało się najbardziej na świecie".(Dary Anioła) - Powiedziała, po czym ruszyła do swojego pokoju.
Usłyszałam jednak jak mówi pod nosem:
- To był głupi pomysł z całą tą podmianą.

***
Wtuliłam się mocniej w ramię Federico. Spojrzałam w jego piękne błyszczące oczy, a on posłał mi cudowny uśmiech.
- Kocham cię Violu - powiedział czule.
- Ja też cię kocham, Leon.
Usiadłam gwałtownie na łóżku. Co za głupi sen! Koszmar! Położyłam znów głowę na poduszce, starając się powrócić do krainy Morfeusza, lecz bezskutecznie. Moje myśli wciąż kierowały się w stronę tego jednego zdania:
Ja też Cię kocham, LEON.
Boże, co za bzdury. Owszem Leon jest moim przyjacielem, ale z pewnością to wszystko co do niego czuję.

Jak na zawołanie dostałam wiadomość:

Leon: Śpisz?
V: A co mogę robić o trzeciej rano?
L: Nwm,  ale ja nie mogę spać.
V: Dobranoc Leon - napisałam i chciałam już zakończyć rozmowę, ale chłopak wciąż pisał:
L: Proszę powiedz co u Roxy? Martwię się o nią. Już nie spędza ze mną każdej wolnej chwili.
V: Ona nie chce ze mną gadać.
L: Dobra, powiedz mi jeszcze tylko jedną rzecz. Czy Ty i Fede to poważna sprawa? Bo Roxy jest chyba naprawdę załamana.

Ale na tę wiadomość nie miałam już zamiaru odpisywać.

***
(Godzina 16.)

Z wahaniem sięgnęłam po moją komórkę i wybrałam numer Federico. To był juz 3 raz w ciągu tego dnia gdy do niego dzwoniłam.
Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci.
- Halo? - Usłyszałam głos chłopaka.
- Fede! Czemu ode mnie nie odbierasz? Cały dzień próbuję się do ciebie dodzwonić.
- Właśnie odebrałem - zauważył.
Przewróciłam oczami, ale on oczywiście nie mógł tego zobaczyć.
- Masz może ochotę gdzieś wyjść?
- Hm... Nie dzisiaj Violu. Przepraszam.
I rozłączył się. Tak po prostu. Bez żadnego wyjaśnienia.

***
Przez ostatnie 2 dni moja siostra wcale się do mnie nie odzywała. Traktowała mnie zupełnie jak powietrze. 
No ludzie! Zerwała z Federico już dość dawno temu! Czy ona nie rozumie, ze ja też mam prawo być szczęśliwa? Być Z NIM szczęśliwa? Chyba że... Nie to nie możliwe żeby moja siostra nadal chciała z nim być. Nie jest wcale zazdrosna. Nie. Na pewno nie Roxy.
***
Miałam deja vu.
Był kolejny, deszczowy dzień. Ze spuszczoną głową zmierzałam w kierunku szkoły. Pogrążona w myślach podążam przez korytarz, gdzie nikt nie zwrócił nawet na mnie uwagi, (co oczywiście nie było w moim przypadku niczym niezwykłym)

Weszłam do klasy i rozejrzałam się. Zostało już tylko jedno wolne miejsce. Obok Leona. Szatyn uniósł głowę i uśmiechnął się do mnie ciepło. Odpowiedziałam mu tym samym.
Zaraz weszła nasza nauczycielka i zaczęła się lekcja. Wyjęłam zeszyt i zaczęłam robić notatki.
Nagle usłyszałam cichy śmiech siedzącego obok mnie chłopaka. Odwróciłam głowę żeby sprawdzić, co go tak rozbawiło. Trzymał w ręku zwykła kartkę z jakimiś rysunkami.
- Hej, oddawaj... - syknęłam.
Leon wzruszył ramionami i wręczył mi mój rysunek.
- Wypadł z twojej książki. Ale na prawdę ładnie rysujesz.
Uśmiechnęłam się i zarumieniłam. Rysunek był raczej prywatny. W wolnym czasie lubiłam wymyślać opowiadanie, w którym ja byłam księżniczką. Może jest to dziecinne, ale sprawiało mi dużo radości. Rysunek przedstawiał mojego księcia na białym koniu. A był nim Federico.
- To dość dziecinne, wiesz?
Wzruszyłam ramionami.
- Lubię to robić. „A wyobraźnia to nasza jedyna broń w walce z rzeczywistością.”(Alicja w krainie czarów)
- Wow... Ale to było mądre  - powiedział na w pół drwiąco, pół serio.
Parsknęłam niepohamowanym śmiechem, szatyn zaraz do mnie dołączył.
- Violetta? Leon? Co was tak rozbawiło? Może podzielicie się tym z klasą? - usłyszeliśmy znienacka głos nauczycielki.
- Nic takiego - powiedzieliśmy jednocześnie.

***
Na następnej przerwie poszedł do mnie Leon.
- Hej, mogę zadać ci pytanie?
- Jasne - odparłam mechanicznie.
- Ok. No więc, skoro Federico jest twoim rycerzem, kim jestem ja?
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Pytasz serio?
Verdas uśmiechnął się.
- Hmm.... No cóż, nie wiem. Jak chcesz możesz zostać moim służącym. Będziesz sprzątał w naszym zamku.  Co ty na to?
Chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
- No cóż liczyłem na coś odrobinę bardziej wyszukanego. Na przykład doradcy w sprawach twojego królestwa, itp.
Roześmiałam się.
- A kto chciałby cię słuchać?
Szturchnął mnie w bok i też posłał mi piękny uśmiech. Chyba chłopak chciał jeszcze o coś mnie zapytać, ale w tym momencie zadzwonił dzwonek i musiałam udać się na inną lekcję. 
- Co masz teraz?
- Hiszpański – odpowiedziałam.
- Ja mam historię. Do zobaczenia później.

***
Na lekcji hiszpańskiego siedziałam razem z Francescą,. Nie znałam jej zbyt dobrze, ale wydawała się być całkiem miła.
-Hej, jak nazywa się ten chłopak, z którym widziałam cię wczoraj? Ładnie razem wyglądacie.
- Co?
- No wiesz, wczoraj widziałam was razem w parku.
- Ale wczoraj cały dzień siedziałam w domu.
- Przecież wiem co widziałam, nie udawaj. Jest dość wysoki i ma brązowe włosy zaczesane do góry.
- Ma na imię Federico – szepnęłam. Jednak nie dodałam, że to nie mnie z nim widziała.
Ja kiedyś zabiję tą Roxy.

***
- Kurwa, dlaczego chodzisz do parku z MOIM CHŁOPAKIEM!? – wykrzyczałam.
- Kiedyś on był MOIM chłopakiem.
- No właśnie, KIEDYŚ.
- To co, teraz to już tylko tobie wolno ranić wszystkich dookoła? – syknęła Roxy.
Osłupiałam. O czym ona mówi?
- Jak to? – moje emocje już trochę opadły.
- Nie udawaj, ze nie wiesz. A ja? A Leon?
- Leon?
- Boże. Idź stąd. Teraz Fede jest znów moim chłopakiem.
- Ugh! – warknęłam, trzaskając drzwiami.

***
Nie, ja tego tak nie zostawię.  Postanowiłam zadzwonić do Federico.
- Jak mogłeś?
- Hmm… rozumiem, że rozmawiałaś z siostrą. Słuchaj Violu, nie chciałem cię zranić. Ale naprawdę kocham Roxy.
- Czyli nic miedzy nami nie było? Oszukiwałeś mnie.
- Chciałem żeby Roxy była zazdrosna. Dlatego zacząłem umawiać się z tą blondynką, z którą mnie wtedy widziałaś. A potem stwierdziłem, że lepiej będzie jeśli poderwę jej własną siostrę. I udało się. Ale naprawdę nie chciałem żebyś przeze mnie cierpła. „To miłość czyni nas kłamcami.”(Dary Anioła)
I rozłączył się.
 Po moim policzku pociekła pojedyncza łza. Tak bardzo potrzebuję kogoś, żeby go przytulić.

Leon
Czekałem przy wejściu do szkoły na Violettę.
- Wow, strasznie wyglądasz.
- Dzięki, ty to umiesz mówić komplementy.
- Przepraszam, ale…
- Dobra, rozumiem. Nie wyspałam się.
- Stało się coś? – zapytałem.
- Fede ze mną zarwał. Dla Roxy. A ja zastanawiam się, czy gdybym nie zadzwoniła do niego, to wciąż udawałby, że wszystko jest w porządku.
Przytuliłem ją. Wiedziałem, że tego potrzebuje.
- Kocham cię Leon. Jesteś wspaniałym przyjacielem.
- Tak ty też. – powiedziałem, odwracając głowę, aby nie zobaczyła mojego spojrzenia, pełnego bólu.



Violetta
Dzisiejszy dzień okropnie mi się dłużył. Gdy tylko wróciłam do domu, walnęłam plecak w kąt i rzuciłam się na łóżko. Cały czas myślałam o tym, dlaczego Roxy powiedziała, że ranię Leona. Przecież byłam dobrą przyjaciółką. Chyba. Więc raczej chodziło o coś innego. Tylko o co?
Nagle poczułam wibrowanie mojej komórki w kieszeni. Dostałam wiadomość od Leona;
L: Dasz się gdzieś wyciągnąć dziś po południu?
V: Gdzie?
L: To niespodzianka. Ale ubierz się ładnie. Bądź gotowa o 16.

Hm… ciekawe gdzie on chce mnie zabrać. Ale potrzebuję chwili odpoczynku. Może nawet odważę się go zapytać, czy jest jakiś powód dlaczego miałby przeze mnie cierpieć?
***
Postanowiłam dziś założyć moją nową spódniczkę i dopasowałam do tego beżowe buty na obcasie:
O umówionej godzinie usłyszałam jak pod mój dom podjeżdża jakiś samochód. To na pewno Leon. Wyszłam więc, zamknęłam drzwi i wsiadłam do auta.
- Hej – powiedział, spoglądając na niego – Ładnie wyglądasz.
Zerknęłam na niego. Miał na sobie koszulę w kratę. Patrząc tak na niego mogłam w końcu zrozumieć, dlaczego tyle dziewczyn nazywało go najprzystojniejszym chłopakiem w szkole.
- Hm, ty też całkiem nieźle. Gdzie jedziemy?
- Pomyślałem sobie, że moglibyśmy urządzić piknik w parku.
- Fajnie.
Dalsza droga minęła nam w milczeniu. Co chwilę zerkałam na Leona, a on za każdym razem gdy tylko poczuł na sobie mój wzrok uśmiechał się.
-Przejdziemy kawałek pieszo, okej?
- Okej.
Gdy dotarliśmy na miejsce Leon wysiadł z  samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi.
- Wow, ale z ciebie dżentelmen – zaśmiałam się, na co chłopak również odpowiedział mi uśmiechem.
Następnie wyciągnął z bagażnika wielki koszyk. Wziął mnie pod rękę i ruszyliśmy ścieżką w stronę parku.
- Um, Leon, mogę cię o coś zapytać?
- Jasne. Też chciałem zadać ci pewne pytanie.
- Ok. Kto pierwszy? – zapytałam.
- Panie przodem.
Zaśmiałam się.
- Dobra więc, hmm… - chciałam zapytać go czy jest jakiś powód dla którego go ranię, tak jak mówiła Roxy, ale nie wiedziałam jak zacząć.
- Leon?
Chłopak odwrócił się.
- O, cześć – powiedział do jakiejś dziewczyny.
- Gery to jest Viola. Violu, Gery.
Podałyśmy sobie ręce I uśmiechnęłyśmy się.
- Jesteście słodką parą.
- Yhm… Nie jesteśmy razem – powiedziałam.
- Nie? – zdziwiła się.
- Nie – uciął Leon.
- No dobrze, to ja nie będę już wam dłużej przeszkadzać – rzuciła Gery. – miło cię było znowu zobaczyć.
Kiedy tylko odeszliśmy już trochę zapytałam;
- To twoja była?
Pokiwał głową.
Gdy tylko doszliśmy do miejsca nad jeziorkiem, chłopak rozłożył koc i razem na nim usiedliśmy. Otworzyłam koszyk.
- Sam to wszystko zrobiłeś? – zdziwiłam się.
- Tak.
- Wow. – To wszystko co powiedziałam, bo spostrzegłam, że chłopak nawet mnie już nie słuchał. Był bardzo zamyślony.
Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. Przypomniałam sobie o tym, jak Gery myślała, że jesteśmy parą, jak Leon opowiadał, że ktoś mu się podoba – dziewczyna, która nie chodziła wtedy do liceum i jest od niego starsza albo jak Roxy mówiła, że go ranię i jak zawsze troszczył się o mnie, jak zawsze był przy mnie gdy go potrzebowałam.
Ale, nie, to nie możliwe. Bo dlaczego niby Leon mógłby zakochać się w takiej zwykłej, nudnej dziewczynie jak ja? Postanowiłam go zapytać o jeszcze jedną rzecz.
- Kiedy masz urodziny?
- Co? – wyrwałam go z rozmyślań.
- Kiedy masz urodziny? – powtórzyłam.
- 20 listopada. A ty 1 czerwca.
- Skąd wiedziałeś?
Wzruszył ramionami.
No więc wychodzi na to, że jestem od niego starsza. A może to tylko zbieg okoliczności? Może wcale nie mówił wtedy o mnie? Ale czy jeśli chciałby zostać moim chłopakiem czy zgodziłabym się? Tak. Oczywiście, że tak. Chciałam tego. Tak bardzo tego chciałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo lubiłam gdy był blisko mnie.
- Leon – zaczęłam i złapałam go za rękę. – Pamiętasz jak tamtego dnia gdy się spotkaliśmy i zalałeś mój płaszcz kawą, opowiadałeś mi o pewnej dziewczynie?
Pokiwał głową.
- Hm… o kim wtedy mówiłeś? Czy to byłam ja? – zapytałam rumieniąc się.
Chłopak westchnął.
- Tak mówiłem o tobie. Ale wiem, że ty nigdy nie będziesz chciała być ze mną. Już się z tym pogodziłem.
- Oh, bo ja… Bo ja…  Kocham cię Leon – szepnęłam.
Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował. (Uważam, że robi to 1000 razy lepiej niż Federico, ale nie jest to istotne).
- Tak długo na to czekałem – szepnął.
- Kocham cię – powiedziałam, patrząc mu w oczy.
-  "Ja też cię kocham. Będę cię kochał do dnia w którym umrę. A jeśli jest po tym jakieś życie, to wtedy też będę cię kochał.” (Dary anioła)

6 komentarzy:

Dzięki Twojemu komentarzowi na mojej twarzy pojawi się uśmiech,
który jest ważny i da mi to jeszcze większą motywację, by pisać dalej.
Dziękuję za wszystkie komentarze.